Leżałam bez ruchu, nasłuchując dalszych odgłosów. Niewątpliwie słyszałam poruszenia Niki w sąsiednim pokoju; przez cały pobyt uskarżała się, że nie sypia dobrze. Całkiem jednak możliwe, że wszystko tylko mi się wydawało i obudziłam się wcześnie z samego przyzwyczajenia.
Z zewnątrz dobiegał świergot ptaków, lecz w moim pokoju nadal panował mrok. Po chwili wstałam i nałożyłam szlafrok. Gdy otworzyłam drzwi, dzień powoli gasł. Wyszłam na półpiętro i niemal instynktownie rzuciłam okiem w kierunku pokoju Keiko, na samym końcu korytarza.
Potem, przez chwilę, pewna byłam, że słyszę jakiś dźwięk dobiegający z tego pokoju; cichy, wyraźny dźwięk, przebijający się przez śpiew ptaków. Stałam nieruchomo, nastawiwszy uszu, a potem skierowałam się w tamtą stronę. Rozległy się kolejne dźwięki i zrozumiałam, że dochodzą one z kuchni na dole. Chwilę stałam na półpiętrze, a potem zaczęłam schodzić ze schodów.
Niki właśnie wychodziła z kuchni i na mój widok aż podskoczyła.
– Och, mamo, ale mnie przestraszyłaś.
W ponurym świetle korytarza widziałam jej chudą postać owiniętą jasnym szlafrokiem. W dłoniach trzymała filiżankę.
– Przepraszam, Niki. Chyba wzięłam cię za włamywacza.
Moja córka wzięła głęboki oddech, lecz wciąż nie mogła się otrząsnąć z przestrachu. W końcu powiedziała:
– Nie spałam dobrze. Więc pomyślałam, że zrobię sobie trochę kawy.
– A która jest godzina?
– Myślę, że koło piątej.
Przeszła do salonu, zostawiając mnie na schodach. Zanim dołączyłam do niej, też zeszłam do kuchni, by zrobić sobie filiżankę kawy. Niki rozsunęła zasłony w salonie i usiadłszy na krześle, wpatrywała się pustym wzrokiem w rozciągający się za oknem ogród. Szare światło poranka oświetlało jej twarz.
– Myślisz, że znów będzie padać? – spytałam.
Wzruszyła ramionami i nadal patrzyła za okno. Usiadłam blisko kominka, obserwując ją. Po chwili westchnęła ciężko i stwierdziła:
– Nie sypiam tutaj dobrze. Cały czas męczą mnie jakieś złe sny.
– To niepokojące, Niki. W twoim wieku nie powinnaś mieć kłopotów ze spaniem.
Milczała, patrząc za okno.
– A co to są za sny? – spytałam.
– Och, po prostu złe sny.
– Ale złe sny o czym, Niki?
– Po prostu złe sny – odparła z nagłą irytacją. – Nieważne o czym. – zmilkłyśmy na chwilę. Potem Niki powiedziała nie odwracając się: – Wydaje mi się, że tata powinien był się bardziej o nią troszczyć. Na ogół ją ignorował. To nie było w porządku.
Czekałam, czy coś doda. W końcu powiedziałam:
– Cóż, to raczej zrozumiałe. Koniec końców, nie był jej prawdziwym ojcem.
– Mimo to uważam, że to nie było w porządku.
Za oknem zrobiło się już prawie jasno. Gdzieś przy oknie śpiewał samotny ptak.
– Twój ojciec bywał czasami zbyt wielkim idealistą. Widzisz, on wtedy sądził, że nie jest w stanie zapewnić jej tutaj szczęśliwego życia. – Niki wzruszyła ramionami. Obserwowałam ją jeszcze przez chwilę, po czym dodałam: – Wiesz, Niki, ja wiedziałam od początku. Wiedziałam od początku, że ona nie będzie tu szczęśliwa. Mimo to jednak zdecydowałam się ją tu przywieźć. Moja córka zastanawiała się przez moment.
– Nie wygłupiaj się – powiedziała, odwracając się do mnie. – Jak mogłaś wiedzieć? Zrobiłaś dla niej wszystko, co mogłaś. Jesteś ostatnią osobą, która może się o cokolwiek obwiniać.
Milczałam. Jej nie umalowana twarz wyglądała niezwykle młodo. – Tak czy inaczej, czasami trzeba podjąć ryzyko. Postąpiłaś słusznie. Trudno przecież patrzeć, jak życie przecieka przez palce – rzekła.
Odstawiłam filiżankę z kawą i pobiegłam spojrzeniem do ogrodu. Nic nie zapowiadało deszczu, a niebo było czystsze niż w poprzednie poranki.
– To by była głupota, gdybyś poddała się biegowi wydarzeń i została tam, gdzie byłaś. A tak przynajmniej zdobyłaś się na jakiś krok – stwierdziła moja córka.
– No dobrze. A teraz zmieńmy temat.
– Ludzie tak głupio marnują swoje życie.
– Zmieńmy temat – powiedziałam twardo. – Nie ma sensu wracać do tego wszystkiego.
Niki znów się odwróciła. Siedziałyśmy chwilę w milczeniu. Potem wstałam i podeszłam do okna.
– Ranek dziś znacznie ładniejszy. Może wyjdzie słońce. Jeśli tak, Niki, to możemy wybrać się na przechadzkę. Dobrze nam to zrobi.
– Pewnie tak – odrzekła niewyraźnie.
Gdy wychodziłam z pokoju, moja córka wciąż siedziała na krześle, z podbródkiem opartym na dłoni, i spoglądała pustym wzrokiem na ogród.
Gdy zadzwonił telefon, Niki i ja kończyłyśmy śniadanie w kuchni. W ciągu ostatnich kilku dni telefonowało do niej tyle osób, że gdy poszła go odebrać, uznałam to za rzecz naturalną. Kiedy wróciła, jej kawa zdążyła już wystygnąć.
– Znów twoi przyjaciele? – spytałam. Kiwnęła głową i poszła włączyć czajnik.
– Okazuje się, mamo, że muszę wracać dziś po południu. Nie gniewasz się? – Stała z czajnikiem w jednej ręce, drugą rękę oparłszy na biodrze.
– Oczywiście, że nie. Bardzo mi miło, że chciałaś do mnie przyjechać.
– Zjawię się u ciebie niedługo. Ale teraz naprawdę muszę wracać.
– Niepotrzebnie się tłumaczysz. Najważniejsze jest to, że żyjesz teraz swoim własnym życiem. – Odwróciła się, czekając, aż woda zacznie wrzeć. Okna nad zlewozmywakiem były lekko zaparowane, lecz na zewnątrz świeciło słońce. Niki nalała sobie kawy, po czym siadła przy stole. – Jeszcze jedno, mamo – powiedziała. – Ta koleżanka, o której ci mówiłam, ta, która pisze o tobie wiersz…
Uśmiechnęłam się.
– Ach tak, twoja koleżanka.
– Prosiła mnie, żebym przywiozła jej jakieś zdjęcie. Zdjęcie Nagasaki. Masz coś takiego? Może jakąś starą widokówkę?
- Sądzę, że coś znajdę. Cóż za absurd. – Roześmiałam się. – A co ona może o mnie pisać?
– Ona jest naprawdę dobrą poetką. Wiele już przeszła. Dlatego właśnie ci o niej mówiłam.
– Jestem pewna, że napisze wspaniały wiersz, Niki.
– Jakąś starą widokówkę, cokolwiek. Żeby mogła zobaczyć, jak to wszystko wyglądało.
– Wiesz co, Niki, nie wiem, jak to będzie. Ma tam być widać, jak wszystko wyglądało, prawda?
– Wiesz, o co mi chodzi.
Znów się zaśmiałam.
– Poszukam później.
Niki wzięła posmarowaną wcześniej grzankę i zaczęła zdrapywać z niej część masła. Moja córka była chuda od dziecka i ubawiła mnie myśl, iż może się obawiać, że przytyje. Obserwowałam ją przez chwilę.
– Wiesz – stwierdziłam w końcu – szkoda, że dzisiaj wyjeżdżasz. Miałam ci zaproponować wyjście do kina dziś wieczór.
- Do kina? A co grają?
– Nie wiem, jakie filmy można w dzisiejszych czasach oglądać w kinie. Liczyłam, że ty wiesz coś więcej na ten temat.
– Prawdę mówiąc, mamo, już całe wieki nie byłyśmy razem w kinie, prawda? Chyba od czasu, gdy byłam mała. – Niki uśmiechnęła się i przez moment jej twarz przypominała twarz dziecka. Potem odłożyła nóż i wbiła wzrok w swoją filiżankę. – Ja też nie chodzę często do kina. W Londynie wyświetlają masę filmów, ale rzadko wybieramy się na cokolwiek.
– Cóż, jeśli wolisz, jest jeszcze do wyboru teatr. Teraz autobus zawozi cię pod sam gmach. Nie wiem, co obecnie grają, lecz możemy sprawdzić. Czy ta gazeta za tobą to lokalna?
– Wiesz co, mamo, dajmy temu spokój. Nie ma sensu.
Читать дальше