- O przepraszam. – powiedział niewinnie pan numer trzy w wieku około czterdziestu pięciu lat. – Nieopatrznie nadepnąłem na pani skrzydełko. – zachichotał.
Spojrzałam w dół i zauważyłam jego but na kołdrze.
- Och! – krzyknęłam i szarpnęłam kołdrę do góry.
- To chyba jednak dziś nie pójdę do nieba…- powiedział smutno pan z widocznie rozbawionymi oczami.
- Ani dziś ani jutro! – odpowiedziałam złowieszczo.
- Ale warto było. – zaśpiewał melodyjnie pan i się oddalił.
Ruszyłam w stronę windy modląc się, aby przyjechała pusta. Jak zwykle, kiedy się tego potrzebuje, zrządzenie losu sprawiło, że trafiłam na pełniutką. Kiedy drzwi windy się otworzyły i wszyscy zamilknęli na mój widok, nie było już sensu uciekać. "Przecież i tak mnie już zobaczyli", pomyślałam. Uniosłam dumnie głowę, z gracją podniosłam kołdrę jakby to była najwyższej klasy suknia ślubna i weszłam pewnie do windy. Podczas jazdy w dół w windzie panowała cisza zupełna, kiedy nagle mały chłopczyk w wieku około pięciu latek przerwał ciszę głośnym pytaniem.
- Mamuś, a dlaczego ta brzydka goła pani chodzi w kołdrze?
Pozostali pasażerowie jakby wstrzymali dech w piersiach.
- Synku, pani nie jest brzydka tylko troszkę nieuczesana. – odpowiedziała matka próbując ominąć temat nagości i kołdry.
- Ale dlaczego nie ma ubrania?
- Nie wiem synku, stój spokojnie. – prosiła matka zapewne modląc się, aby ta przejażdżka już się skończyła i mogła szybko uciec z windy z gorliwym synkiem.
- Może ktoś ukradł jej ubranie? – kontynuował nadal chłopczyk jakby w ogóle nie przejmując się prośbami matki. Matka tym razem spróbowała techniki milczenia mając nadzieję, że syn nie będzie kontynuował rozważań.
- Mamuś, czy tobie też ktoś ukradł ubranie w zeszłym tygodniu, kiedy znalazłem cię wieczorem w ogrodzie gołą za drzewem? – kontynuował bezlitośnie chłopczyk, któremu nagle przypomniała się podobna scena z niedalekiej przeszłości.
- Marcin! Przestań! Bądź cicho!
- Mama na pewno czekała na tatę wracającego z pracy. – powiedział pan stojący po prawej stronie pani.
- Nie, na pewno nie, bo tata był wtedy na delegacji, prawda tato? – odpowiedział synek i odwrócił się do zszokowanego ojca, któremu właśnie dolna szczęka opadała ze zdumienia.
Gdy tylko drzwi windy otworzyły się, matka popchnęła synka tak mocno, że aż krzyknął z bólu i rodzina szybko oddaliła się zapewne omówić kolejne szczegóły urlopu taty.
Zszokowana usłyszaną przed chwilą opowieścią stanęłam na chwilę próbując zebrać myśli. Po chwili przypomniałam sobie, po co tutaj jestem, podniosłam tył kołdry jak tren sukni ślubnej i ruszyłam z wysoko podniesioną głową w stronę recepcji, gdzie pracownicy już na mój widok między sobą szeptali.
- Ach, a mieliśmy skrytą nadzieję, że pójdzie pani od razu spać. Choć mieliśmy kilka telefonów z sąsiednich pokoi wspominających, że lubi pani śpiewać… – westchnął jeden pracownik.
Spojrzałam na nich zrezygnowana sobą.
- Chętnie. – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem, próbując jednocześnie okiełznać rozwydrzone włosy. – Mógłby mi pan tylko przypomnieć, w jakim numerze pokoju powinno się to wydarzyć? -
Pracownicy popatrzyli na siebie z uśmiechem.
- 353 droga pani.
- Dziękuję. – już chciałam odejść, kiedy nagle przypomniałam sobie, że przecież nie mam karty. Pracownik hotelu, jakby czytając w moich myślach lub po prostu starając się mnie jak najszybciej pozbyć, szybko zapytał:
- Wydać pani nową kartę?
- Tak, poproszę.
Podczas wydawania nowej karty pojawił się kierownik hotelu. Spojrzał na mnie i mój strój z pogardą, po czym poprawił sobie krawat przy szyi, jakby pokazując mi, że to nie miejsce dla kobiet tak nieeleganckich i pijanych lub może nieuczesanych, jak ja.
- Mam jeszcze jedno pytanie. – powiedziałam zezłoszczona jego postawą. – Czy to możliwe, że można przy użyciu jednej karty wejść do innego pokoju?
Kierownik uniósł wysoko brwi i spojrzał złowrogo na pracownika recepcji.
- Yyy, hmmm – odchrząknął pracownik. – Nie droga pani, mieliśmy niedawno problem z systemem, jednak już sobie z nim poradziliśmy. – Kierownik przestąpił nerwowo z nogi na nogę widząc podchodzących do recepcji gości, którzy mogli w każdej chwili usłyszeć prowadzoną przez nas rozmowę.
- Nie sądzę, że z Państwa systemem wszystko jest w porządku, gdyż dziś weszło do mojego pokoju dwóch mężczyzn. – odpowiedziałam. Kierownik aż zaczerwienił się ze złości. Goście z zainteresowaniem spojrzeli najpierw na mój strój, a później na fryzurę, na której ich wzrok się zatrzymał, podczas, gdy oni nadal przysłuchiwali się naszej rozmowie.
- Otóż z tego, co wiem, to właśnie Pani znalazła się w nie swoim pokoju. Zanim pani do nas dotarła, otrzymaliśmy telefon od jednego klienta, który twierdził, że właśnie zastał w swoim pokoju nagą muzę. – Odpowiedział triumfalnie pracownik hotelu, w pełni zadowolony z zażenowania, jakie mnie właśnie ogarnęło. Jednak jego kierownik jakby pobladł. Wściekła na siebie i wszystkich naokoło przez chwilę skupiłam rozmiękczone od alkoholu myśli.
- Ma pan rację. Może i to ja się zgubiłam. Jednak to potwierdza jedynie, że przy użyciu jednej karty można wejść do innych pokoi.
Kierownik aż westchnął. Nowi gości udając pogłębionych w rozmowie cicho wymknęli się z hotelu.
Triumfalnie, zadowolona z tego, że nie tylko ja dałam plamę, zabrałam kartę, zarzuciłam trenem kołdry i oddaliłam się w stronę windy. Tym razem miałam szczęście i widna była pusta. Niestety eleganckie i triumfalne odejście skończyło się w momencie przytrzaśnięcia ogona kołdry drzwiami windy. Szamocząc się i próbując odwrócić stękałam i jęczałam na przemian próbując wyciągnąć zakleszczony materiał z progu windy, w którym się zablokował. Złośliwe drzwi windy tego nie ułatwiały, co kilka sekund próbując się zamknąć i uderzając inny element mojego ciała zaczynając od barku, a kończąc na kciuku. W końcu zdenerwowana szarpnęłam z rozpaczą kołdrę z całej siły. W pierwszej chwili z radości aż podskoczyłam, bo kołdra w końcu wysunęła się z progu. Po chwili jednak z przerażeniem spostrzegłam, że pozostała część kołdry oplatająca moje ciało zsunęła się na ziemię, a ja pochłonięta walką z rogiem kołdry nawet tego nie zauważyłam. Gdy stałam tak naga w środku windy, zszokowana wlepiając wzrok w pracowników recepcji patrzących prosto na mnie, drzwi windy się zamknęły i winda wreszcie ruszyła.
" Boże! Czy ten dzień pełen wstydu wreszcie się skończy!? ", pomyślałam szybko owijając się kołdrą i modląc, aby winda nie zatrzymała się na pierwszym piętrze. Gdy wreszcie dotarłam na piętro trzecie, gdzie znajdował się mój pokój, szybko pobiegłam do pokoju, gdzie padłam na łóżko i oficjalnie, tym razem kieliszkiem wody mineralnej, zakończyłam ten dzień toastem:
- Za najbardziej koszmarny dzień w Twoim życiu Nina! Do dna! – powiedziałam przechylając kieliszek i wypijając płyn do dna, po czym natychmiast zasnęłam.
***
Nie wiem jak to się stało, że opowiedziałam Marco całą swoją historię wraz ze zdradą oraz wszystkimi szczegółami włączając w to panią Krysię i jej chodaczki. Na początku było mi ciężko o tym mówić, szczególnie, jeśli chodziło o część historii dotyczącą samego Michała, ale gdy tylko moja historia przeniosła się do szpitala z uśmiechem na ustach wspominałam panią Krysię. Pomijając fakt, że moje narzeczeństwo zakończyło się koszmarnie, cała historia nadawałaby się do odcinku polskiego serialu komediowego.
Читать дальше