Na koniec historii Marco i ja siedzieliśmy w środku nocy na tarasie pełnym pięknych kwiatów, pod cudownym gwieździstym niebem i śmialiśmy się głośno nie mogąc uwierzyć w to, jakiego koszmarnego dnia można doświadczyć. Ale prawdę mówiąc ta rozmowa sprawiła, że mi ulżyło. Jak dotąd nikomu jeszcze nie powiedziałam o tym, co się wydarzyło z Michałem. Nawet moim przyjaciółkom. Było mi po prostu wstyd. Nie chciałam, aby wszyscy naokoło wiedzieli, że doskonały związek Niny i Michała wcale nie był taki doskonały, a do tego odnosił się do trójkąta z jedną naiwniarą pośrodku. Nie czułam się również na siłach, aby tłumaczyć im całą przygodę związaną ze szpitalem, nieznajomą czy hotelem. Dopiero dwie butelki wina oraz rozbawiona i pełna wyrozumiałości twarz Marco sprawiła, że się otworzyłam. Dzięki Marco spojrzałam na całą sytuację w bardziej pozytywny sposób i z lekkim dystansem.
"To niesamowite, ile można powiedzieć nieznajomej osobie, a jak ciężko czasem otworzyć się przed bliskimi", pomyślałam. Choć Marco znałam zaledwie od dwóch godzin, po rozmowie z nim czułam się, jakbym zrzuciła z siebie wielokilogramowy ciężar. Łatwiej było mi zwierzyć się osobie nieznanej, której zapewne nigdy więcej w życiu nie spotkam niż bliskim osobom, które przy kolejnych spotkaniach będą wiedzieć, co mnie spotkało i zapewne patrzeć na mnie w ten specyficzny sposób pełen żalu, który sprawia, że czujesz się jeszcze podlej niż wcześniej.
- Przykro mi, że tak się na kimś tak bardzo zawiodłaś. – powiedział Marco. – Jednak myślę, że z czasem, kiedy Twoje emocje już opadną, zrozumiesz, że to najlepsze, co mogło ci się przytrafić.
Aż wzdrygnęłam się ze złości. Popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- Nie patrz tak na mnie. Wyobrażasz sobie wyjść za mąż za takiego faceta? Uwierz mi, lepiej, jeśli związek rozsypie się przed małżeństwem. – powiedział cicho i ze smutkiem Marco. Spojrzałam na jego twarz. Była tak pełna zrozumienia, jego oczy emanowały inteligencją i otwartością. Miałam ochotę po prostu się do niego przytulić i zapomnieć o wszystkim i zacząć moje życie po prostu od nowa.
Marco miał rację. Choć była to bardzo bolesna lekcja życia, to uratowała mnie przed utratą czegoś bezcennego….marzenia o miłości, rodzinie i udanym małżeństwie.
- Wiesz Marco, masz rację. Nawet, jeśli nigdy nie wyjdę już za mąż, to chciałabym pozostawić w sobie tę małą cząstkę, która jednak wierzy w miłość, zaufanie i małżeństwo. Może mi to nie jest dane w tym życiu, ale sama wiara w dozgonną miłość pozwoli mi czasem o takiej miłości pomarzyć, a marzenia pozwolą z kolei pokonać trudy życia codziennego. Jak to się często mówi, nadzieja umiera ostatnia. W moim przypadku będą to marzenia. Życie bez marzeń nie miałoby dla mnie sensu.
- Więc wypijmy za piękne marzenia, które mogą zawsze stać się rzeczywistością. – powiedział Marco z uśmiechem unosząc swój kieliszek wina w górę.
- A Ty Marco? Jaka historia opisuje Ciebie? – zapytałam zaciekawiona.
- Ja również jestem marzycielem Nina. – powiedział Marco i uśmiechnął się łagodnie.
Zamroczona winem nie miałam siły zastanawiać się, co miał na myśli. Czy to znaczyło, że jest również singlem i również nikogo nie znalazł? A może jest szczęśliwym ojcem lub jednym z tych Włochów, którzy mając rodzinę przesiadują z turystkami na tarasie? W końcu to Włoch…..a oni znani są z otwartości, czasem wręcz nadmiernej.
" I jakie to ma teraz znaczenie Nina?", pomyślałam. "Wychodzisz za niego jutro za mąż? Jesteś jego żoną, którą może właśnie zdradza? Czy może matką jego dzieci, które właśnie czekają na niego w domu? Otóż żadne z powyższych, także zrelaksuj się, gdyż to jedyna noc, którą z nim spędzisz i to nie w taki sposób, jaki by tego zapewne chciał. Postaraj się po prostu spędzić miło czas, a jutro odpal swojego rumaka i zniknij na zawsze ".
- A czym się zajmujesz Nina? – przerwał moje rozmyślania Marco.
- Zarządzaniem hotelami.
- Lubisz swoją pracę? Pewnie jesteś dobra w tym, co robisz?
Zaśmiałam się. – Dlaczego tak myślisz?
- Wydajesz się być osobą, która doskonale wie, czego chce, szybko idzie naprzód i potrafi się znaleźć w różnych zaskakujących sytuacjach. Podróżujesz sama po Włoszech, rozmawiasz właśnie z nowo poznanym mężczyzną i w ogóle po Tobie nie widać, żeby ta nowa sytuacja wyprowadzała cię z równowagi czy stresowała.
- Tak, to fakt. Jestem dość elastyczna. Dostosowuję się szybko do nowej sytuacji i tak, jestem dobra w tym, co robię. Zależy mi na tym, żeby wykonywać moją pracę jak najlepiej.
- A czy ludzie, z którymi pracujesz doceniają to?
Zamyśliłam się.
- Nie. Nie doceniają.
- Dlaczego tak myślisz?
- Od trzech lat pracuję dla tej firmy. Oddałam jej wszystko, a w zamian jak dotąd nie dostałam nic poza słownymi pochwałami i obietnicami.
- To dlaczego nadal tam jesteś? Nie myślałaś o zmianie firmy?
- Oczywiście, że myślałam. Nawet był taki czas, że szukałam innej firmy w tej samej branży, jednak ostatnio okazało się, że pojawił się nowy klient i szef obiecał, że ten, kto zjedna sobie tego klienta i sprawi, że będzie zadowolony dostanie awans. Powiedział mi nawet prosto w oczy, że jestem najlepsza i że chciałby, żebym to ja dostała ten awans. Jest jeszcze Sarah z mojego działu, która chętnie dostałaby ten awans, jednak ona w przeciwieństwie do mnie nie wysila się, a jedynie dba o wygodne życie i tzw. work-life balance.
- No i jak idzie z tym klientem? Jest z ciebie zadowolony?
- Jak na razie nie miałam z nim żadnego kontaktu. Podobno mieliśmy z nim kilka wstępnych rozmów jako firma, jednak wydaje się nie być do końca przekonany, stał się jakby niedostępny i na razie nie sfinalizował z nami umowy.
- Ciekawe.. Czy wiesz może skąd bierze się ta jego niepewność?
- W końcu hotele, które chce nam powierzyć to dorobek całego jego życia. Nie jest łatwo komuś zaufać i oddać wszystko jakiejś nieznanej firmie.
- A ty co byś zrobiła na jego miejscu? Wybrałabyś waszą firmę?
Zamyśliłam się.
- Myślę, że nie.
- Dlaczego nie?
- Management jest niesamowicie chaotyczny i nie jest nastawiony na jakość, a jedynie ilość projektów. Wiele projektów nie zostało domkniętych w poprzednim roku, gdyż nie mieliśmy wystarczających ludzi, a wiecznie zmieniająca się koncepcja zarządzania firmą wcale nie pomaga ograniczyć wewnętrznej rotacji. Ludzie na wysokich szczeblach podejmują nieodpowiednie decyzje, z którymi ja się osobiście nie zgadzam. Według mnie klienta należy zadowolić wynikami, a nie obietnicami wyników, bo taka strategia ma bardzo krótkie nogi i doprowadzi nie tylko do utraty klienta, ale również złej opinii na rynku. Jednak mojej firmie zależy bardziej na zaraportowaniu do Stanów ilości podpisanych umów, a nie zadowolonych klientów.
Marco zamyślił się.
- Masz rację. Nie warto robić interesów z taką firmą. To dobrze, że sobie od niej chwilę odpoczniesz. Może po urlopie pojawią się jakieś nowe możliwości i będziesz się mogła od niej wreszcie uwolnić.
Zaśmiałam się głośno. - Nie jestem tego taka pewna ale jest to z pewnością kolejne piękne marzenie w moim życiu.
- Dlaczego tak myślisz? – spytał zaciekawiony Marco.
- Niestety jestem totalnie ponadprzeciętnie ambitna, nie mogę spać w nocy zastanawiając się, jak zdobyć ten awans. Jestem jak maszyna, która nie potrafi przestać analizować danych, co mnie strasznie męczy. Nawet Włochy wybrałam, gdyż wspomniany klient ma związek z tym właśnie państwem i chciałam się czegoś więcej o nim dowiedzieć np. o kulturze, kuchni, winach... Trzeba zrozumieć ludzi, aby pomóc im dobrać idealny hotel i sprawić, aby ich pobyt był niezapomniany.
Читать дальше