CAPPUCCINO
Fia Foss
Copyright © 2018 Fia Foss
First published 2018
This edition published 2019
All rights reserved.
Odwiedź moją stronę internetową
Zapraszam na moją stronę internetową ( http://www.fia-foss.com), na której znajdziesz pełną informację dotycząca moich publikacji.
Nie zapomnij subskrybowaćstrony, dzięki czemu jako pierwsza otrzymasz informacje o kolejnych częściach tej serii oraz o innych książkach biorących udział w promocjach i dostępnych przez ograniczony czas za darmo!
Miłej lektury!
Fia Foss
Spis treści
Wstęp – Atak na futrzanego królika
Rozdział 1 – Znajdź sobie normalnych przyjaciół Milo
Rozdział 2 – Jesteś szalona
Rozdział 3 – Chodaki pani Krysi
Rozdział 4 – Lonely Planet
Rozdział 5 – Małe futrzane zło
Rozdział 6 – Dziki seks w promieniach słońca na plaży
Rozdział 7 – Zakupy z Estelle
Rozdział 8 – Kawa w Pizie
Rozdział 9 – Koszmar we Florencji
Rozdział 10 – Przebudzenie
Rozdział 11 – Plastikowy biust
Rozdział 12 – Spacer w Weronie
Rozdział 13 – Szampan z truskawkami
Rozdział 14 – Suszareczki, krokodylki
Rozdział 15 - Mayday
Rozdział 16 – Fontannowa maruda
Zakończenie
O autorce
Czy podobała Ci się ta książka?
Moje pozostałe publikacje
Publikacje w języku polskim
Publikacje w języku angielskim
Publikacje w języku niemieckim
Wstęp – Atak na futrzanego królika
Obudził mnie dzwonek nieustannie dzwoniącego telefonu komórkowego. Z trudnością otworzyłam oczy i w tym momencie telefon jakby złośliwie przestał dzwonić. Razem ze światłem dziennym pojawił się nagły, mocny ból głowy i uczucie suchości w ustach. Gdy tylko wróciłam do snu, telefon ponownie zadzwonił. Chwyciłam go ze złością, przez chwilę rozważając ciśnięcie nim w stojący obok kwiatek, jednak ostatecznie zdecydowałam się na odebranie polaczenia.
-Nina, wstawaj jedziemy po moja chihuahuę! - usłyszałam zachrypnięty glos przyjaciółki w słuchawce. Usiadłam na łóżku i od razu poczułam, że zakręciło mi się w głowie. Ta rozmowa odbywała się dla mnie zdecydowanie o kilka godzin, a nawet dni za wcześnie.
-Jaką chihuahuę? -spytałam, próbując nadążyć za rozmową. W głowie powoli zaczęły przewijać się nieuporządkowane obrazy... kolacja w restauracji, bar, wiele, wiele drinków, taksówka do Cleo i impreza domowa... nie potrafiłam przypomnieć sobie kolejnych zdarzeń.
-No coś ty! Nie pamiętasz?! Kupiliśmy wczoraj w nocy dla mnie chihuahuę!!! - słuchałam z niedowierzaniem głosu przyjaciółki.
- Chihuauę? Ale, po co nam chihuaua, Cleo? – próbowałam ogarnąć poplątane myśli w mojej głowie zirytowana brakiem wszystkich danych dotyczących wczorajszych zdarzeń.
- Naprawdę nie pamiętasz, Nina?! - prawie krzyknęła Cleo. – Każda z nas przyrzekła wczoraj zrobić w tym roku coś, o czym zawsze marzyła, a nie miała odwagi zrobić. - kontynuowała. - I tak Jess kupuje w końcu wymarzonego mustanga. - zaśmiała się Cleo. – Dzisiaj wieczorem jedzie oglądać pierwsze auto. Estelle zaprosi w końcu tego przystojnego sąsiada na kawę, o którym nam opowiada już od roku i tylko podgląda go co wieczór jak stockerka przez okno. - obie wybuchłyśmy gromkim śmiechem. - A Ty....moja droga...- kontynuowała Cleo - wiesz już gdzie w tym roku pojedziesz swoją wypożyczoną mega super furką?
Jak przez mgłę przebiegł mi w głowie obraz z wczorajszej nocy, kiedy zamroczona winem i zmotywowana przyjaciółkami wypożyczyłam zdecydowanie za drogi na swoje możliwości samochód. Nie było to jednak łatwe, gdyż najpierw przez jakieś pół godzinnym wszystkie razem próbowałyśmy odkryć magię liczb na mojej karcie kredytowej, które z uporem maniaka przeskakiwały, przesuwały się, zamazywały....robiły wszystko, aby tylko nie dać się zidentyfikować.
- O matko Cleo, te nasze babskie wieczorki mnie wykończą.
- Nie marudź! Bez nas umarłabyś z nudów pogrążona projektami w pracy! – powiedziała bezlitośnie Cleo. – Pamiętaj, ta, która nie dotrzyma słowa funduje wszystkim pozostałym nasze kolejne wakacje. Jeśli jednak wszystkie dotrzymamy słowa, to pojedziemy na wakacje wszystkie razem, ale każda zapłaci tylko za siebie.
- Co?! I ja się na to zgodziłam?!
- Nina….Przerażasz mnie…Jesteś tak wymęczona tą pracą, że upijasz się jedną butelką wina i tracisz kontakt z rzeczywistością. Weź sobie na luz, bo tak nie da się żyć! Bierz taksówkę i podjedź po mnie jak najszybciej! Dziś odbieram mojego ukochanego futrzaka - prawie krzyczała coraz bardziej podekscytowana Cleo.
- Zaraz u ciebie będę - odpowiedziałam prawie załamana kończąc rozmowę i nadal nie mając bladego pojęcia, jak to się stało, że od wczorajszego babskiego wieczoru mamy chihuahuę, wypożyczony samochód i całą listę “to do-sów”.
Zwlekłam się z lóżka i nadal chwiejnym krokiem udałam się do drzwi. Zjeżdżając na dół windą osłabiona, stałam oparta o ścianę, kiedy nagle zauważyłam, że ludzie z windy z ukratka mi się przyglądają.
Po dłuższej chwili namysłu, odważyłam się i spojrzałam w lustro. Wyglądałam, jakby samochód przejechał po mojej twarzy, gdyż wszystkie czarne elementy mojego wczorajszego makijażu rozciągały się na długość mojej twarzy w artystycznym wzorze. Niczym się jednak nie przejmując, nadal stałam z wysoko podniesioną głową….a może tylko mi się tak wydawało, a w rzeczywistości, mocno oparta, wpół leżąca na ścianie windy, napisałam smsa do Cleo: "Weź ze sobą chusteczki do makijażu".
Kiedy podjechałam taksówką, Cleo czekała już na ulicy. Wskoczyła do auta i spojrzała na mnie zaskoczona:
- O matko! Nina, ale ty dziś wyglądasz! – powiedziała Cleo i zmieszała się zdając sobie sprawę z wypowiedzianych słów. - Mam dla Ciebie chusteczki do makijażu, ale z twoją fryzurą niewiele uda się już zrobić. - zaśmiała się. Miała o wiele więcej energii niż ja. Tak to jest, kiedy pracuje się po 13h dziennie, do tego podróżuje z miejsca na miejsce a później w piątek po całym ciężkim tygodniu, wypije się kilka drinków. Byłam zła na siebie i moją pracę, gdyż po raz kolejny widoczne były różnice pomiędzy wykończonymi pracownikami korpo, a ludźmi mającymi zżycie prywatne i energie życiową.
- Ale się cieszę, Nina, wiesz? - wyświergotała Cleo. - Przez lata nie miałam odwagi zakupić tego psiaka, ale wczoraj przekonaliście mnie i nawet pomogliście znaleźć na Internecie hodowlę i na dodatek go kupić! To takie szalone i ekscytujące! - kontynuowała Cleo.
- Ale Cleo, czy Ty naprawdę nadal chcesz tego psa kupić już dzisiaj? Przecież pies to nie zabawka, to zobowiązanie, nie chcę, żebyśmy go później oddawały i tłumaczyły, że to był efekt szalonego babskiego wieczoru - powiedziałam pocierając dwoma palcami bolące skronie.
- No coś Ty Nina! Jasne, że go chcę! I nigdy, ale to przenigdy go nie oddam!
U hodowcy przywitał nas idealny na ten dzień psi gwar wypełniony mieszaniną szczekania, popiskiwania i eksplozją energii, do której dziś zupełnie nie pasowałam.
Podążałam za panią hodowczynią i Cleo ze spuszczoną głową i czekałam, aż nieustanny ból głowy wreszcie się skończy. Cleo podskakiwała uradowana jak dziecko, co rusz pokazywała mi innego psiaka. Nagle obie spojrzałyśmy w kierunku kolejnego boksu i ujrzałyśmy uroczego małego wojownika, który z zapałem rozszarpywał pluszowego królika. Psiak warczał, szczekał, atakował, po czym rzucał się z zapałem i odgryzał kolejną cześć pluszowej zabawki. Po chwili odbiegł od królika w kierunku śpiącej na boku matki i schował się za jej plecami. Przez chwilę akcja się zatrzymała i wydawało się już, że szczeniak się znudził, ale po chwili na szczycie brzucha mamy, od strony jej pleców zaczęły wyłaniać się najpierw uszy, oczy, a następnie bardzo powoli głowa. Jak prawdziwy łowca szczeniak najpierw znieruchomiał i oczekiwał na ucieczkę lub atak ze strony poturbowanego króliczka. Ten jednak leżał uparcie nieruchomo nie biorąc udziału w zabawie. Rozwścieczony psiak wyskoczył nagle na brzuch matki, która obudzona ze zdziwieniem podniosła wysoko głowę i lekko zaskomlała z bólu. Szczeniak przebierając chwilę łapkami w miejscu, ruszył pędem do ostatecznego ataku na królika. Wybuchłyśmy śmiechem z Cleo. Psiak był tak niesamowicie zabawny i zdeterminowany, że przyćmił wszystkie inne szczeniaki.
Читать дальше