Jego obecność ucieszyła mnie. Było mi miło, że moja szalona, samotna wyprawa rozpoczęła się taką miłą niespodzianką już pierwszego dnia. W końcu miałam szanse nie tylko spędzić miło czas, jednocześnie uciec od samotności, której tak się bałam na tym wyjeździe, ale również uzyskać bezcenne wskazówki na temat dalszych miejsc podroży.
Rozdział 3 – Chodaki pani Krysi
Kolejne godziny minęły nam na opowieściach o Włoszech, Włochach, Włoszkach i najpiękniejszych zakątkach na wakacje. Marco, bo tak miał na imię nieznajomy, sprawiał wrażenie, jakby znał każdy zakątek Włoch. Lekko upojona winem i ekscytującymi opowieściami z przyjemnością notowałam kolejne proponowane przez niego etapy podroży jak Monterosso al Mare czy słynna przepiękna wyspa Elba.
Marco należał do osób, z którymi z łatwością można było rozmawiać o wszystkim. Rozmawialiśmy głównie o Włoszech i mojej podroży, jednak od czasu do czasu Marco zadawał mi bardziej osobiste pytania, jakby chcąc dowiedzieć się, kim tak naprawdę jestem. Jedno z takich pytań dotyczyło celu mojej podroży do Włoch. Marco wydawał się nie być usatysfakcjonowany podaną przeze mnie wersją urlopową, czyli spontanicznym wyjazdem w nieznane.
- Ta podróż wydaje się znaczyć dla ciebie więcej - powiedział. Zdziwiła mnie jego spostrzegawczość i wysoka inteligencja emocjonalna.
- Chciałabym oderwać się na chwilę od pracy i przeżyć na odmianę coś zaskakującego i spontanicznego - odparłam.
- Czy zawsze podróżujesz sama? - zapytał.
- To mój pierwszy raz. - odparłam czując jak moje ciało spina się od zbyt bezpośredniego pytania.
- Przepraszam, nie chciałem być wścibski - zmieszał się Marco natychmiast jakby odgadując moje skrępowanie.
- W porządku – odparłam i nawet nie spostrzegłszy kiedy dodałam. -Urlop w tym roku miałam spędzić z kim, jak myślałam, dla mnie ważnym, jednak na krótko przed wyjazdem, okazało się, ze niektórych mężczyzn zwyczajnie nie można słuchać….powinno się im zakneblować usta i jedynie obserwować ich czyny, gdyż każde słowo zdaje się być zwodnicze.
Upojona winem nawet nie zorientowałam się, kiedy opowiedziałam Marcowi całą historię moich zaręczyn i ostatniego związku. Marco milczał, uważnie słuchając i nie zadając żadnych dodatkowych pytań. Czułam jakbym znalazła się w gabinecie psychologicznym, w którym w końcu mogę wszystko z siebie wyrzucić. Opowiedziałam mu o tym niezapomnianym wtorku, ósmego maja, kiedy to na spotkaniu z klientem w biurze okazało się, że zapomniałam zabrać ze dokumenty, które czytałam dzień wcześniej podczas wieczornej kąpieli. Zestresowana obiecałam klientowi, że na pewno zdążę dostarczyć je jeszcze tego samego dnia do jego biura. Jak strzała wybiegłam z biurowca, wpadłam do swojego auta i pędząc z prędkością wiatru przemierzyłam ulice Warszawy prowadzące do mieszkania, w którym mieszkałam. Zestresowana myślałam tylko o jednym: zdobyć dokumenty i nie zawieźć szefa. Po dotarciu pod blok, w którym mieszkałam, zahamowałam z piskiem opon, zaparkowałam na skos na chodniku i wbiegłam do budynku nie zważając na marudzących i głośno narzekających na mnie sąsiadów. Pokonałam schody jak profesjonalny maratończyk jakby kompletnie przy tym zapominając o swoich wysokich obcasach. Wbieglam do mieszkania, trzasnęłam głośno drzwiami i pobiegłam prosto do łazienki. Z impetem otworzyłam drzwi.... i….. niemal natychmiast usłyszałam głośne uderzenie drzwi i kobiecy krzyk pełen bólu. Drzwi się zatrzymały, a po sekundzie usłyszałam dźwięk ślizgającego się po wannie ciała i odgłos pękających kolejnych kółek zrywanej zasłony prysznicowej zamontowanej przy wannie. Zszokowana znieruchomiałam.
"Czy ja aby jestem w odpowiednim mieszkaniu?", zapytałam sama siebie. Po chwili ostrożnie wsadziłam głowę do łazienki i ujrzałam kobietę, w wieku około trzydziestu lat, w seksownej bieliźnie, siedzącą boso na brzegu wanny i trzymającą twarz w dłoniach. "Kim ona jest i co tutaj robi?", przeleciało mi przez myśl. Nagle kobieta podniosła głowę i ujrzałam jej twarz pokrytą krwią. "O nie! Złamałam jej nos!", pomyślałam spanikowana. W tym momencie usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i zobaczyłam zszokowanego Michała, który stał w samych bokserkach i patrzył na mnie jak osłupiały. Z tego miejsca, w którym się znajdował mógł zapewne widzieć tylko mnie.
- Kochanie, to nie tak jak myślisz… – Michał powiedział dokładnie to banalne zdanie, którego żadna kobieta na świecie nie chciałaby usłyszeć w takiej sytuacji. Zdanie, które oznaczało, że właśnie jest dokładnie tak, jak myślę
- A co ja takiego sobie myślę? - odpowiedziałam czując jak krew coraz szybciej pulsuje w moich skroniach, dłonie się zaciskają i przez chwilę miałam wrażenie, że słyszę nawet zgrzyt swoich zębów. Byłam podirytowana najbardziej prostym i tendencyjnym, a jednocześnie tak wiele mówiącym pytaniem, którego użył Michał. Poczułam przeszywający moje serce zawód, gdyż podświadomie wiedziałam już, że ten jedyny, krótki moment, kiedy można było wszystko sobie wyjaśnić właśnie minął. Powoli dotarła do mnie myśl, kim była owa kobieta w naszej łazience i na czym przyłapałam właśnie mojego narzeczonego.
Michał nie zdążył nawet odpowiedzieć, kiedy nagle usłyszeliśmy przytłumiony niewyraźny głos dochodzący z łazienki.
- Michał, kim jest ta kobieta? Mówiłeś, że mieszkasz sam? - usłyszałam gardłowy glos pełen bólu dochodzący z łazienki.
Michał zignorował pytanie kobiety i patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami w pełnej panice.
- No jak to, co myślisz? No wiesz, że ja tutaj….z nią….kiedy ty pracujesz... - plątał się w swojej wypowiedzi niemiłosiernie Michał.
Podniosłam brwi i wysyczałam przez zaciśnięte zęby - A to, co właśnie tutaj widzę to oczywiście nieprawda i jedynie moje optyczne urojenie.
- Z Tobą to nigdy nie da się normalnie rozmawiać! - krzyknął w moją stronę Michał i chwycił ze swoje spodnie, po czym wybiegł w samych bokserkach trzymając spodnie w ręku na zewnątrz, głośno trzaskając drzwiami. Nawet nie pamiętam, czy zabrał ze sobą obuwie. Skarpetek w każdym bądź razie na pewno nie. Stałam jak osłupiała. "Co za dupek i tchórz!", myślałam. Krew pulsowała rytmicznie w moich żyłach, policzki paliły niemiłosiernie, a w gardle powstała jakby wielka kula. "Jak on mógł mi to zrobić?! Jak to możliwe, że mój narzeczony mnie zdradził?! Jak można zaręczyć się i kogoś zdradzać?! Po cholerę się w ogóle zaręczać!", myśli skakały w mojej głowie jak oszalałe. "Jak mogłam być taka naiwna! Nie mogę w to uwierzyć! Przecież tylko zaślepione w facecie naiwniary dają się wrobić w tego rodzaju farsę! Ale ja!? Ja!? Jak to się stało, że udało mu się mnie tak oszukać!? ".
Zszokowana wpatrywałam się tępym wzrokiem w stronę okna przez które nagle zobaczyłam biegnącego nadal w samych bokserkach do zaparkowanego przed blokiem samochodu Michała. Odwróciłam się i niewiele myśląc chwyciłam jego laptopa, otworzyłam okno i rzuciłam nim w stronę samochodu. Laptop roztrzaskał się na drobne kawałki zbijając przy tym przednią szybę miesiąc wcześniej zakupionego przez Michała mercedesa. Michał stanął jak wmurowany i nawet się nie ruszał.
- Kochanie zapomniałeś laptopa! Miłego dnia w pracy! – krzyknęłam gotując się w środku. Odwróciłam się w furii szukając w mieszkaniu kolejnych ciężkich przedmiotów, którymi mogłabym przygnieść narzeczonego. Niestety na szybko znalazłam tylko komórkę i drukarkę, które szybko powędrowały w ślady laptopa. Co ciekawe tym razem sąsiedzi nie mieli nic do zakomunikowania. Stali tylko zdumieni i wpatrywali się na kolejne przedmioty roztrzaskujące się na masce pięknego samochodu. Michał ze łzami w oczach popatrzył w stronę okna. Wiedziałam, że ta strata zaboli go o wiele bardziej niż utrata naszego związku. Z nim przecież pożegnał się już w momencie zapraszania tej Lollobrigidy do naszej sypialni. Nagle usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się z furią w oczach i zobaczyłam stojącą na palcach, pół nagą, zakrwawioną po sam brzuch dziewczynę, która z przerażeniem wpatrywała się we mnie. W jej oczach widziałam prawdziwy strach, jakby obawiała się o swoje życie. Spojrzałam na nią…"To ona….to ona zrujnowała mój związek, przewróciła życie do góry nogami…przyszła tu, bezczelna do naszej sypialni…. Co za tupet! I nadal tutaj jest! W naszym mieszkaniu! Odpowiedzialna za wszystko! Bezczelna!". Stałam oddychając ciężko wpatrując się w nią z nienawiścią. Dziewczyna bała się poruszyć i stała nieruchomo czekając na moją reakcję.
Читать дальше