- Cleo, nawet o tym nie myśl…- powiedziałam szeptem.
- Ale Ninaaaa…. - poprosiła jak dziecko Cleo.
-Cleo on zdemoluje ci mieszkanie, samochód, ogród i pozostały dobytek w jego zasięgu. Nasika do butów gości, a może nawet je zje….Po tygodniu nie będziesz miała żadnych znajomych, bo wszyscy będą się bać twojego psa i jego pomysłów.
- Ale ja go już pokochałam!!!! To miłość od pierwszego zamordowanego królika!!! Kto się nim zaopiekuje tak doskonale, jak nie ja? - kontynuowała Cleo. Wiedziałam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Była zdecydowana i wiedziałam, ze dziś do domu wróci z tym właśnie bojownikiem.
-Ok Cleo, ale przyrzekasz, ze kochasz go bardziej niż cały twój dobytek i nie opuścisz go w demolce, pożarze….który zapewne sam wywoła, katastrofie…. chorobie i że pozostaniesz z nim aż do śmierci? - zapytałam recytując przysięgę poważnym głosem z lekkim uśmiechem.
- TAK! - krzyknęła Cleo już wbiegając do kojca, który właśnie został otworzony przez hodowczynie.
- Gratuluje moje panie! Do waszej rodziny dołączyła właśnie Afera, najbardziej wojowniczy chihuahua wszechczasów. – powiedziała radośnie hodowczyni. Byłam pewna, że dziś spełniło się jej marzenie i wreszcie pozbyła się tego narwańca.
Rozdział 1 – Znajdź sobie normalnych przyjaciół Milo
Gdy tylko wróciłam do domu, wzięłam prysznic i padłam owinięta ręcznikiem na lóżko. "Ok, chihuahua załatwiona. Czas sprawdzić moją rezerwację. Mam nadzieję, że nie zarezerwowałam porche", pomyślałam. Przeszukałam szybko skrzynkę mailową i po pięciu minutach wiedziałam już wszystko. Okazuje się, że zarezerwowałam samochód BMW X3 wersję sportową M o podwyższonym standardzie na dwa tygodnie począwszy od jutra. Rezerwacja niepodlegająca zwrotowi, bądź zmianie terminu.
"Super. Ciekawa jestem tylko tego, gdzie zamierzam tak szybko wyjechać. Przecież nigdy wcześniej nie wyjeżdżałam na wakacje sama", pomyślałam. Zmęczona wczorajszą nocą próbowałam wymyśleć coś konstruktywnego. Zamiast tego myśli plątały mi się tylko w głowie, szwendały jakby bez celu i ładu. Po pięciu minutach zmęczona walką samej ze sobą poddałam się i zasnęłam. Obudziłam się po kilku godzinach. "A co tam! Raz się żyje! Nie dam dziewczynom satysfakcji i nie będę tę jedyną, która nie dotrzymała złożonej obietnicy", pomyślałam. "Zresztą zapracowałam przecież na to... która inna kobieta w moim wieku spędza całe dni w biurze na osiąganiu ponad ambitnych, zupełnie nieistotnych życiowo celów korporacyjnych?! Nie mogę przecież dopuścić do tego, żeby moim życiem rządziły jedynie korporacja i projekty... ", myślałam coraz bardziej zbuntowana. "A jeśli na wyjeździe będę czuła się osamotniona? A jeśli będę wyglądać żałośnie tak sama podróżując? I co z moimi planami związanymi z zakupem domu? Przecież dopiero wczoraj zaczęłam oglądać pierwsze wykończone domy na sprzedaż… Ten jeden na pograniczu miasta nawet mi się spodobał…”, myśli wirowały mi w głowie przeskakując z tematu na temat.
Nagle przypomniałam sobie sytuację z czasów, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Postanowiłam opuścić na chwilę hotel i zrobić małe zakupy w sklepikach nieopodal hotelu. Ruszyłam w prawo główną ulicą. Sklepiki były małe i przyjemne. Sprzedający jednak od razu nawoływali mnie agresywnie zniechęcając do zajrzenia do środka. Po kliku miniętych bezowocnie sklepikach, których wszyscy sprzedający reagowali na mnie dokładnie tak samo, zauważyłam na swojej drodze grupkę młodych mężczyzn. Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić, czy zawrócić, czy kontynuować spacer. Po chwili wahania postanowiłam iść naprzód. Gdy tylko się do nich zbliżyłam, zaczęli do mnie wołać "baby", "honey" i inne podobne standardowe damskie przywoławcze....Pamiętam, jak zaczęłam przyspieszać, przebierać nogami coraz szybciej i szybciej...i z poważną, lekko obojętną miną odwracając się od czasu do czasu za siebie i sprawdzając, czy mężczyźni za mną nie podążają, na wpół biegnąc oddaliłam się udając, że wcale przed nimi nie uciekłam. Dla potencjalnego obserwatora z boku to musiało wyglądać naprawdę komicznie, jednak dla mnie cała sytuacja była zwyczajnie przerażająca. Wzięłam pierwszy możliwy zakręt, po czym prawie wbiegłam do pierwszego napotkanego hotelu, zamówiłam taksówkę i wróciłam z pustymi rękoma do hotelu.
"To był po prostu pełen sukces! Nie ma to jak sobie radzić samej w życiu!", myślałam z przekąsem zawiedziona sama sobą. "Życie blondynek ma swoje plusy i minusy". Ta historia dała mi trochę do myślenia. "Tym razem muszę zdecydowanie wybrać kraj, w którym będę mogła się swobodnie sama poruszać się po ulicach", pomyślałam.
"No dobrze, ale czy powinnam wybrać urlop wypoczynkowy i pozostać dłużej w jednym miejscu, czy raczej nastawić się na zwiedzanie i zobaczyć kilka docelowych miejsc? Jak dotąd zazwyczaj wybierałam urlopy wypoczynkowe, w pięknych 5 gwiazdkowych hotelach, najlepiej z trzema basenami, pysznym jedzeniem i oczywiście ofertą “all inclusive” ... Ale tym razem skoro będę sama, to może powinnam zapewnić sobie jakąś rozrywkę i ruch? ", jak w transie zamyślona wstałam i udałam się do łazienki. Rozczesując włosy myślałam dalej. "A co jeśli połączę przyjemne z pożytecznym i wybiorę Włochy? ", na chwilę moje myśli znów uciekły w stronę pracy. "Nasz nowy, potencjalny klient chce przecież powierzyć nam całą sieć ekskluzywnych hoteli we Włoszech, a może nawet Europie. Jeśli projekt wypali, byłoby dobrze znać kilka włoskich słów, zwyczajów i mieć kilka swoich ulubionych włoskich miejsc, na wypadek rozmowy z klientem. Dobry kontakt z klientem to przecież podstawa. Jeśli udałoby mi się z nim choć raz porozmawiać i go do siebie przekonać , może dostałabym ten projekt na wyłączność…No cóż… zakładając, że Sarah tego przede mną nie zrobi podczas mojego urlopu i nie sprzątnie mi tego projektu….i awansu…. sprzed nosa…. Nieeee, przecież jestem od niej o wiele lepsza, już od lat….zamknęłam o wiele lepsze projekty niż ona, jestem szybsza i efektywniejsza, do tego zawsze na czas..…a ona przecież robi tylko obowiązkowe minimum, ciągle siedzi na chorobowym i spóźnia się z projektami….A może nie powinnam w ogóle nigdzie teraz jechać?…przecież to nie najlepszy pomysł wyjeżdżać teraz jak sprawa awansu się jeszcze nie domknęła", zastygłam w bezruchu wpatrzona w podłogę. Wyobraziłam sobie, jak szef z uśmiechem podchodzi do naszej grupy i mówi, że gratuluje awansu po czym wyciąga rękę, ja również, jednak w ostatniej chwili podaje ją Sarah. Po chwili obudziłam się z zamyślenia, podniosłam energicznie głowę i zaprzeczająco przekręciłam karkiem kilka razy w prawo i lewo, jakby nie zgadzając się na tę opcję. "Oh Nina! Przecież ta sprawa ciągnie się już tak długo, dwa tygodni nieobecności nic tego nie zmieni…..nie powinnam się tym w ogóle martwić….Zapracowałam sobie na ten awans latami ciężkiej pracy i nikt mi przecież nie sprzątnie sprzed nosa stanowiska, tylko dlatego, że wyjechałam na urlop… to byłby jakiś absurd…Jeśli pojechałabym faktycznie do Włoch, mogłabym co drugi dzień wybrać się do innego miasta, hotelu, czy na inną plażę? Czyż to nie byłoby bardziej ekscytujące? No i takie rozwiązanie miałoby zdecydowanie sens przy wypożyczeniu tak drogiego auta……Tak! To musi się udać!", pomyślałam. Nagle zauważyłam, że moje włosy były już prawie suche od nieustannego czesania, które wykonywałam przez ostatni kwadrans jakby w transie. Chwyciłam za balsam do nóg i wmasowując go w łydkę pogrążyłam się w dalszych rozmyślaniach.
Читать дальше