1. Tytuł książki, moim zdaniem, niezupełnie odpowiada treści zawartych w niej opowiadań. Wykorzystując to rzeczywiście popularne u nas porzekadło, autorzy chcieli zapewne dać do zrozumienia, że magowie pracują nieustająco, nawet w chwilach odpoczynku. W zasadzie jest to prawie zgodne z prawdą, w opowiadaniach jednak nie zostało dostatecznie wyeksponowane. Autorzy zbytnio dali się uwieść naszej egzotyce i nie ustrzegli się pokusy naszpikowania książki opisami niezwykłych przygód i efektownych epizodów. Przygody duchowe, które stanowią treść życia każdego maga, prawie nie znalazły tu odbicia. Z wyjątkiem, oczywiście, ostatniego rozdziału części trzeciej, gdzie autorzy próbowali pokazać pracę myśli, uczynili to jednak na niewdzięcznym materiale dość elementarnego, dyletanckiego ćwiczenia z logiki. (Wyłożyłem autorom mój punkt widzenia, na co wzruszyli ramionami i odparli z pewną niechęcią, że traktuję tę książkę zbyt poważnie).
2. Wspomniana wyżej ignorancja w dziedzinie magii jako nauki płata autorom złośliwe figle na kartkach całej książki. Na przykład, formułując temat dysertacji M. F. Red’kina, popełnili czternaście (!) błędów merytorycznych. Solidny termin „hiperpole”, który widocznie bardzo im przypadł do gustu, często umieszczają w tekście ni w pięć, ni w dziewięć. Prawdopodobnie nie mają pojęcia, że kanapa-translator nie wytwarza M-pola, lecz mi-pole; że termin „żywa woda” wyszedł z użycia dwieście lat temu; że tajemniczy przyrząd o nazwie akwawitometr, jak również maszyna elektroniczna o nazwie „Ałdan” w rzeczywistości nie istnieje; że kierownik ośrodka przetwarzania danych tylko w wyjątkowych przypadkach zajmuje się sprawdzaniem programów — od tego są matematycy-programiści, których w naszym ośrodku jest dwóch i których autorzy uparcie nazywają dziewczętami. Opis ćwiczeń z materializacji w pierwszym rozdziale części drugiej jest wręcz skandaliczny — na sumieniu autorów pozostaną wręcz niewiarogodne terminy, jak „wektor magistatum” oraz „zaklęcie Awersa”. Równanie Stockesa nie ma nic wspólnego z materializacją, a Saturn w opisywanym momencie absolutnie nie mógł znajdować się w konstelacji Wagi. (Ten ostami lapsus jest tym bardziej niewybaczalny, że, o ile mi wiadomo, jeden z autorów jest z zawodu astronomem). Listę podobnych uchybień i niedorzeczności można by ciągnąć w nieskończoność, poprzestanę jednak na tym, gdyż obaj autorzy kategorycznie odmówili wprowadzenia jakichkolwiek poprawek. Nie zgodzili się również na usunięcie niezrozumiałej dla nich terminologii — jeden oświadczył, iż jest ona w tym środowisku konieczna, a drugi — że tworzy koloryt. Byłem zresztą zmuszony przyznać im rację, że większość czytelników raczej me zdoła rozróżnić terminologii właściwej i błędnej, a po drugie bez względu na jej brzmienie żaden rozsądny czytelnik i tak w nią nie uwierzy.
3. Wspomniana dążność do ukazywania prawdy artystycznej (według określenia jednego z autorów) oraz do typizacji (według określenia drugiego) spowodowała znaczne wypaczenia w charakterystyce, występujących w opowieści realnych ludzi. Autorzy w ogóle zdradzają tendencję do podciągania bohaterów pod jeden strychulec, stąd tez cechy prawdopodobieństwa można odnaleźć jedynie w postaci Wybiegałły i w niewielkim stopniu — Christobala Hozewicza Junty (me wymieniając epizodycznej postaci wampira Alfreda który wypadł najlepiej ze wszystkich). Autorzy powtarzają na przykład, ze Korniejew jest gburowaty, i są przekonani, że czytelnik zdoła wyrobić sobie o nim właściwą opinię. Owszem, Korniejew jest gburowaty. Ale właśnie dlatego ten opisywany wygląda niczym półprzeźroczysty wynalazca” (że skorzystam z określenia, wprowadzonego przez autorów) w porównaniu z Korniejewem realnym. To samo odnosi się do słynnej uprzejmości E. Amperiana. R. P. Ojra-Ojrajest w książce postacią kompletnie bezpłciową, tymczasem w opisywanym okresie rozwodził się właśnie z drugą żoną i zamierzał ożenić , się po raz trzeci. Przytoczone przykłady zdołają, mam nadzieję, na j tyle przekonać czytelnika, iż nie przyjmie on z pełną wiarą charakterystyki mojej osoby, którą również znajdzie na kartach powieści.
4. Autorzy prosili mnie o wyjaśnienie pewnych niezrozumiałych terminów i mało znanych nazw, z jakimi zetknie się czytelnik. Spełnienie ich prośby nastręcza niejakie trudności. Nie zamierzam oczywiście, objaśniać terminologii wymyślonej przez autorów (akwawitometr, transmisja temporalna itp.). Nie sądzę też, by przyniosło większy pożytek objaśnienie nawet realnie istniejących terminów wymagających jednak gruntownej wiedzy fachowej. Niepodobna wszakże wyjaśnić terminu „hiperpole” człowiekowi, który słabo orientuje siew teorii próżni fizycznej. Termin „transgresja” jest jeszcze bardziej pojemny, w dodatku różne szkoły używają go w różnym znaczeniu. Krótko mówiąc, ograniczyłem się do opatrzenia komentarzem niektórych imion, nazw i pojęć z jednej strony dość powszechnie znanych, a z drugiej — dość specyficznych dla naszej pracy. Ponadto wyjaśniłem kilka słów, które nie mają wprawdzie bezpośredniego związku z magią, mogą jednak, moim zdaniem, być dla czytelnika niezrozumiałe.
Augurowie —W starożytnym Rzymie kapłani wróżący przyszłość z lotu ptaków oraz z ich zachowania. W przygniatającej większości byli świadomymi oszustami. Odnosi się to w znacznym stopniu i do augurów zatrudnionych w instytucie, jakkolwiek teraz mają opracowane nowe metody.
Anakefal —Potwór pozbawiony mózgu oraz puszki mózgowej. Anakefale umierają zazwyczaj przy urodzeniu lub w kilka godzin później.
Bazyliszek —W bajkach — poczwara z ciałem koguta i ogonem żmii, uśmiercająca wzrokiem. W rzeczywistości — prawie wymarły obecnie jaszczur, porośnięty piórami, poprzednik praptaka archeopteryksa. Potrafi hipnotyzować. W wiwarium instytutu znajdują się dwa egzemplarze.
Becalel Lew Ben —Słynny w średniowieczu mag, nadworny alchemik cesarza Rudolfa II.
Danaidy —W mitologii greckiej — występne córy króla Danaosa, które zabiły go na rozkaz swych mężów. Początkowo zostały skazane na napełnianie wodą beczki bez dna. Później, po ponownym rozpatrzeniu sprawy, sąd wziął pod uwagę fakt, iż zostały przemocą wydane za mąż. Ta okoliczność łagodząca pozwoliła przenieść je do pracy mniej bezmyślnej: w naszym instytucie rozbijają asfalt wszędzie tam, gdzie go niedawno same kładły.
Demon Maxwella —Ważny element teoretycznego eksperymentu wielkiego fizyka angielskiego, Maxwella. Przeznaczony do atakowania drugiej zasady termodynamiki. W teoretycznym eksperymencie Maxwella demon jest umieszczony obok otworu w przegrodzie, rozdzielającej naczynie napełnione poruszającymi się cząsteczkami. Praca demona polega na przepuszczaniu z jednej połowy naczynia do drugiej cząsteczek szybkich i zamykaniu otworu przed nosem powolnych. Idealny demon potrafi wytworzyć bez nakładu pracy bardzo wysoką temperaturę w jednej połowie naczynia i bardzo niską w drugiej, urzeczywistniając perpetuum mobile II stopnia. Jednakże dopiero względnie niedawno i dopiero w naszym instytucie udało się znaleźć i przystosować do pracy takie demony.
Dermoplasta —Wypychacz zwierząt. Zaproponowałem autorom to rzadko używane słowo, ponieważ Ch. H. Junta wpada w wielki gniew, kiedy nazywają go wypychaczem.
Drakula, hrabia —Słynny wampir węgierski w XVII-XIX w. Nigdy nie był hrabią. Dokonał wielu zbrodni przeciw ludzkości. Został schwytany przez huzarów i przebity kołkiem osinowym w obecności zgromadzonych tłumów. Odznaczał się niezwykłą żywotnością — sekcja wykazała obecność półtora kilograma srebrnych kuł w jego ciele.
Читать дальше