Graham Masterton - Rook

Здесь есть возможность читать онлайн «Graham Masterton - Rook» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rook: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rook»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy jeden z uczniów Rooka zostaje zamordowany, a inny oskarżony o zabójstwo, tylko Jim jest w stanie rozpoznać prawdziwego mordercę. Jest nim wyznawca voodoo Umbr Jones. Pod groźbą dalszych zabójstw Jones zmusza Jima, by stał się jego emisariuszem. Z pomocą swoich uczniów Jim podejmuje walkę z szaleńcem…

Rook — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rook», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W samochodzie Raya wszyscy obżerali się hamburgerami i popijali koktajlem truskawkowym. Sharon zabrała swoją książkę o rytuałach voodoo, z której miała przeczytać odpowiednie zaklęcie uniemożliwiające duchowi Umbera Jonesa powrót do ciała. Było napisane w bardzo starym afrykańskim języku i ledwie mogła je wymówić. Powtarzała je raz po raz, aż Ray powiedział:

– Rany boskie, Sharon, przestań. To brzmi tak, jakbyś topiła się w wannie.

– Babaibabataim’balatai… hathaba m’fatha babatai… – mamrotała Sharon, nie zwracając na niego uwagi.

Jim był wykończony, ale postanowił doprowadzić sprawę do końca. Wygodnie wyciągnął się na siedzeniu samochodu, włożywszy ciemne okulary i zieloną czapeczkę baseballową, żeby Umber Jones go nie rozpoznał. Prawdopodobnie nie groziło mu to – wuj Umber zapewne sądził, iż Jim spoczywa dwa metry pod ziemią, w ciasnej sosnowej skrzyni, cierpiąc zasłużone męki za próbę kradzieży laseczki loa – ale wolał być ostrożny.

Minęła przeszło godzina i pomyślał, że może powinien odwołać czaty. Kazał wszystkim uczniom zadzwonić do rodziców i powiedzieć, że mają dodatkowe zajęcia z języka angielskiego, więc spóźnią się na kolację.

Beattie McCordic nie chciała jeść pizzy ani hamburgerów i – ku jej ogromnemu zmieszaniu – zaczęło jej burczeć w brzuchu. John uspokajał ją:

– Nie ma sprawy. Nawet twój żołądek ma prawo wyrazić swoje zdanie.

– Oszczędź mi tego – mruknęła Beattie.

W tym momencie frontowe drzwi mieszkania Umbera Jonesa otworzyły się i wyszedł z nich wysoki ciemnoskóry mężczyzna w kapeluszu Elmera Gantry. Wyglądał jak Umber

Jones, ale czy to był on?

– Widzisz go? – zapytał Jim. – Przechodzi przez ulicę… mija budkę telefoniczną… mija kosz na śmieci.

Beattie zmarszczyła brwi, wpatrując się w mrok.

– Nie widzę go. Nikogo tam nie ma.

– Więc to na pewno on – stwierdził Jim. – Gdybyś go widziała, mógłby to być ktoś inny. Ruszajmy.

Beattie uruchomiła silnik i odbiła od krawężnika.

– Nie za szybko – ostrzegł ją Jim. – Nie powinniśmy zbliżać się do niego, żeby nie zauważył, że jest śledzony. Chociaż nie powinien być zbyt czujny. Nie ma pojęcia, że ktoś może go zobaczyć.

Umber Jones minął sklep spożywczy, dotarł do następnej przecznicy i przeszedł przez nią nie rozglądając się na boki. Jakaś ciężarówka przejechała niecałe pięć centymetrów od niego i widmowa postać wuja Umbera zawirowała, jednak nie zwolniła kroku.

– Jedź teraz w lewo – mówił Jim. – Nadal idzie w tym samym kierunku, ale myślę, że przy Colonial skręci w prawo.

Beattie prowadziła, więc Jim mógł skupić się na śledzeniu. Źle się czuł na fotelu pasażera, wiedział jednak, że może będzie zmuszony wysiąść i pójść za Umberem Jonesem do jakiegoś domu, sklepu lub restauracji. Poza tym chciał mieć wóz w każdej chwili gotowy do szybkiej ucieczki, w razie gdyby coś poszło źle. Nie miał broni – która i tak na nic nie zdałaby się przeciw duchowi – a dostatecznie dobrze poznał Umbera Jonesa, żeby wiedzieć, iż ucieczka byłaby w takim przypadku najrozsądniejszym wyjściem.

– Skręć w prawo – polecił Beattie i wystukał numer telefonu Sue-Robin. – Jedziemy za nim na północny zachód. Może spotkamy się na skrzyżowaniu Colonial i Warren?

– Jak pan sądzi, dokąd on idzie? – zapytał John.

– Nie wiem… ale gdziekolwiek się udaje, z pewnością narobi kłopotów.

Dym skręcił w lewo, a potem znów w prawo, po czym ruszył ulicą pełną małych sklepików i tanich hoteli. Przed Glencoe Hotel dwaj mężczyźni rozmawiali z mocno wytapirowaną blondynką w mini. Jeden z nich miał na sobie biały garnitur i był zbudowany jak dębowe drzwi, a drugi, znacznie chudszy, miał wybrylantynowane włosy i ciemne okulary na nosie. Chyba właśnie karcił za coś dziewczynę, bo raz po raz groził jej palcem i podnosił rękę, jakby chciał ją uderzyć.

– O Boże – jęknął Jim. – Znowu to samo.

Widmowa postać przemykała po ulicy, a w miarę jak zbliżała się do hotelu, zdawała się pęcznieć, aż stała się większa niż Dębowe Drzwi. Jim nie zauważył gestu odkręcania ręki, lecz w świetle ulicznych lamp dostrzegł błysk ostrza.

Tym razem nie będzie czekał, bez względu na to, czy tamci zasłużyli na to, co zamierzał zrobić z nimi Dym, czy nie. Opuścił szybę i wrzasnął:

– Uważajcie! Za wami!

Chudy mężczyzna w czarnych okularach natychmiast schował się za plecami dziewczyny.

Prawdziwy rycerz, pomyślał Jim. Pan Dębowe Drzwi obrócił się na pięcie, unosząc pięść, gdy Dym dopadł go i dźgnął w brzuch.

– Co się dzieje? – krzyknęła przerażona Beattie. – Spójrzcie na tego człowieka!

Biały garnitur Pana Dębowe Drzwi spływał krwią, a Umber Jones zadawał pchnięcie za pchnięciem. Nikt oprócz Jima go nie widział. Wszyscy widzieli tylko zataczającego się na chodniku masywnie zbudowanego mężczyznę w garniturze szybko pokrywającym się czerwonymi plamami. Pan Dębowe Drzwi zrobił chwiejny krok, a potem runął twarzą w dół na beton.

Umber Jones z przerażającym grymasem na twarzy odwrócił się w kierunku samochodu Jima. Jego oczy jarzyły się, policzki był szare od popiołu. Przez moment Jim myślał, że zamierza ich zaatakować. Uniósł zakrwawiony nóż, przeszedł dwa lub trzy kroki po trotuarze, a potem stanął jak wryty. Jim niemal słyszał, jak tamten głośno myśli. Jeśli jego przeciwnik wydostał się z trumny i śledzi go z kilkoma uczniami, to co robią pozostali?

Umber Jones wyszczerzył zęby i wrzasnął:

– Przeklinam pana, panie Rook! Zabiję pana za to!

Potem zawrócił i pomknął z powrotem tą samą drogą, którą przybył.

– Za nim! – krzyknął Jim, zapominając, że Beattie nie widzi ducha wuja Umbera.

– W którą stronę? – zapytała w panice.

– Z powrotem! Szybko! On wraca do swojego mieszkania!

W oddali odezwały się syreny policyjnych radiowozów. Beattie wykonała niepewny manewr na środku ulicy, a Jim znów złapał telefon komórkowy i wystukał numer Sue-Robin.

Usłyszał szereg głośnych trzasków, a potem jej głos:

– Tak? Tak…? Nie słyszę pana, panie Rook!

– Jedź z powrotem pod dom Umbera Jonesa! – wrzasnął.

Po chwili wybrał numer Raya, ale nie mógł się połączyć.

– Widzi go pan jeszcze? – pytała rozpaczliwie Beattie.

– To bez znaczenia… on już nas zauważył. Wracaj pod jego dom. Próbuję złapać Raya, ale nie mogę się połączyć.

Ray, Sharon i David znajdowali się na tyłach sklepu „Dollars & Sense” i ostrożnie przeciskali się między skrzynkami po pomarańczach, skrzyniami warzyw i stertami worków z ziemniakami. Sklep był jeszcze czynny. Przez szybę ze zbrojonego szkła widzieli plecy jakiegoś młodego człowieka rozmawiającego przez telefon. Kiedy Sharon przypadkowo kopnęła skrzynkę po owocach, tamten odwrócił się i spojrzał za okno. Ale podwórze było nie oświetlone, więc zaraz odwrócił się znowu do telefonu. Przemknęli do pomalowanych na czarno schodów przeciwpożarowych.

Wspinali się po nich najciszej, jak umieli. Wiedzieli, że nie obudzą Umbera Jonesa, ale Jim przestrzegł ich przed panem Pachowskim, a całkiem możliwe, że był tam też Tee Jay. Kiedy dotarli na podest pierwszego piętra, Ray wskazał w kierunku sypialni Umbera Jonesa i szepnął:

– Teraz wystarczy wejść tam i zwinąć tę laskę.

Podszedł do okna i spróbował je otworzyć.

– Z-z-zamknięte? – zapytał David.

– Nie tylko zamknięte, ale zabite na głucho.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rook»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rook» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Graham Masterton
Graham Masterton - Mirror
Graham Masterton
Graham Masterton - The Devils of D-Day
Graham Masterton
Graham Masterton - Revenge of the Manitou
Graham Masterton
Graham Masterton - Das Atmen der Bestie
Graham Masterton
Graham Masterton - Irre Seelen
Graham Masterton
Graham Masterton - Innocent Blood
Graham Masterton
Graham Masterton - Festiwal strachu
Graham Masterton
Graham Masterton - Brylant
Graham Masterton
Graham Masterton - Kły i pazury
Graham Masterton
Graham Masterton - Manitú
Graham Masterton
Graham Masterton - Dom szkieletów
Graham Masterton
Отзывы о книге «Rook»

Обсуждение, отзывы о книге «Rook» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x