Graham Masterton - Rook
Здесь есть возможность читать онлайн «Graham Masterton - Rook» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rook
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rook: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rook»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rook — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rook», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nie możemy kazać panu Rookowi czekać na plaży – stwierdził Ray. – Będzie się zastanawiał, co się z nami stało.
– No dobrze… w takim razie ty i John pójdziecie do niego i zawiadomicie go o zmianie planów. Tylko pospieszcie się. Pozostałych proszę o zajęcie swoich miejsc. Rozdam wam prace.
Klasa przyjęła to chórem jęków, westchnień i cichych protestów, niechętnie wracając do stolików. Przystanąwszy w progu Ray uniósł kciuk do góry, a potem wycelował w dyrektora środkowy palec. Oczywiście zrobił to za jego plecami. Z pewnością był łobuzem, ale nie samobójcą.
Odnalezienie zachwaszczonego spłachetka ziemi za garażami zajęło im dłuższą chwilę, ale kiedy tam dotarli, od razu wiedzieli, że trafili we właściwe miejsce. Świeżo skopana ziemia była dobrze widoczna, suche grudy tworzyły wyraźny kształt nagrobka.
Po cichu pożyczyli sobie z magazynka woźnego dwie łopaty na długich trzonkach, jednak nie od razu zaczęli kopać. Stanęli nad grobem i niespokojnie spojrzeli po sobie Tam, w klasie, wykopywanie pana Rooka wydawało się wspaniałą przygodą, ale teraz, kiedy naprawdę przyszli tutaj i stanęli nad jego grobem, zaczęły ich nękać wątpliwości. Co będzie, jeśli go wykopią, a on okaże się martwy? Albo okropnie okaleczony? A jeśli to pomyłka i to wcale nie on? Co wtedy powiedzą policji? „Duch zostawił nam wiadomość na szkolnej tablicy, każąc nam wykopać ciało”?
– Może nie powinniśmy tego robić – mruknął Ray.
John trącił bryłę ziemi końcem łopaty.
– A jeżeli on tam jest i nadal żyje? Nie możemy go tak zostawić.
Ray przygryzł kciuk.
– Nie wydaje mi się, żeby on mógł jeszcze żyć.
– Może żyje. To voodoo… a ci faceci od voodoo potrafią utrzymać przy życiu ludzi pochowanych w trumnach.
– No, nie wiem. Może powinniśmy wezwać gliny. Po prostu anonimowy telefon.
John milczał przez chwilę, a potem sięgnął za koszulę i wyjął swój amulet. Podniósł wisiorek do słońca. Kamień roziskrzył się jak diament.
– Myślę, że wszystko będzie dobrze – stwierdził John. – To miejsce ma pozytywną aurę. Nie ma tu niczego złego… ani nikogo martwego.
– Mam uwierzyć temu kamieniowi? – zapytał Ray.
– Widziałeś, jaki zrobił się ciemny, kiedy wuj Tee Jaya przyszedł do klasy. Ja mu wierzę.
– W porządku. Zacznijmy kopać.
Zamknięty w ciemnej sosnowej skrzyni Jim usłyszał pierwsze odgłosy kopania i pomyślał:
Bogu dzięki. Był wyczerpany, jakby brał udział w maratonie olimpijskim. Tego ranka zużył wszystkie siły każąc swemu duchowi znów opuścić ciało i wydostać się na powierzchnię.
Potem bardzo wolno przepłynął nad ulicami, bliski poddania się w połowie drogi do West Grove College. Kiedy zatrzymał się na chwilę pod wiaduktem, miał wrażenie, że poranna bryza po prostu rozwieje jego przezroczyste strzępy po oceanie.
Ale myśl o Umberze Jonesie oraz o tym, co ten łotr zrobił Elvinowi, pani Vaizey i jemu, sprawiła, że znalazł w sobie dość silnej woli, aby napisać wiadomość na tablicy. Gniew dodał mu sił. Jednak potem był bliski utraty świadomości i ledwie pamiętał, jak jego duch zdołał dowlec się z powrotem i wniknąć w ziemię.
Odgłosy kopania rozlegały się coraz bliżej. Teraz, kiedy wyzwolenie było tak bliskie, Jim poczuł, że znów ogarnia go fala klaustrofobii. Miał ochotę walić w wieko trumny. Chciał krzyczeć do tych, którzy znajdowali się na górze. A jeśli przestaną kopać i pójdą sobie? A jeśli to wcale nie jego uczniowie? Jeżeli wykopie go ktoś całkiem obcy i uzna za zmarłego?
A jeśli to Elvin lub Umber Jones?
Łopaty uderzyły o wieko trumny. Potem usłyszał szuranie zeskrobywanej ziemi i stłumione głosy. Po kilku następnych minutach koniec łopaty wsunięto pod pokrywę i z donośnym trzaskiem oderwano wieko. Ziemia obsypała Jimowi twarz, a oślepiająco jasne światło dnia poraziło oczy.
Ray i John, niech ich Bóg błogosławi. Klęczeli przy nim, spoglądając szeroko otwartymi oczami. Nigdy przedtem nie zauważył, że Ray usiłuje wyhodować wąsik.
– Czy on nie żyje? – zapytał Ray. – Wygląda jak martwy.
John ponownie wyciągnął swój naszyjnik, przyłożył go Jimowi do czoła i przytrzymał chwilę. Potem podniósł go i obejrzał.
– Jest czysty – oświadczył. – Pan Rook wygląda na martwego, ale wciąż żyje.
Zabierzmy go stąd, zanim ktoś nas zobaczy.
Wyciąganie Jima z trumny było niemal komiczną pantomimą. Mięśnie miał tak zesztywniałe, że jego łokcie nie zginały się, toteż nie mogli zarzucić sobie jego rąk na ramiona. Wytaszczyli go więc z trumny i ponieśli sztywno wyprostowanego, jak drewnianą figurkę Indianina reklamującego cygara. Sapiąc z wysiłku, doszli do garaży, przy których Ray zaparkował swój samochód. Położyli Jima na tylnym siedzeniu i kiedy John poszedł po łopaty, Ray przejrzał zawartość kieszeni Jima. Portfel, plan zajęć, kluczyki. Czuł się okropnie nieswojo pod spojrzeniem przekrwionych oczu nauczyciela. Poklepał Jima po ramieniu i powiedział:
– Niech się pan nie martwi, panie Rook. Wykopaliśmy pana i niedługo doprowadzimy pana do porządku.
Tymczasem wrócił John i wrzucił łopaty do bagażnika.
– Dokąd teraz? – zapytał.
– Myślę, że powinniśmy zawieźć go do jego mieszkania… tak będzie najlepiej. Potem ściągniemy resztę klasy i zdecydujemy, co dalej.
John spojrzał na tylne siedzenie, na którym leżał zesztywniały Jim.
– Myślisz, że on nas słyszy?
– Nie wiem. Rany boskie, nie wiem nawet, czy przeżyje. Ale musimy robić, co się da, no nie? On próbował opiekować się nami, więc teraz my musimy spróbować zaopiekować się nim.
Wnieśli Jima po schodach na górę, do drzwi mieszkania. Jego buty głośno szurały po betonie. Otworzyli drzwi i wtaszczyli go do środka. Kotka Tibbles miaucząc ocierała się o ich nogi, gdy nieśli go na kanapę. Położyli go na plecach, a potem John pochylił się nad nim i przyłożył ucho do jego piersi.
– W porządku. Żyje – oświadczył. – Słyszę, jak bije mu serce.
– I co teraz?
– Chyba powinniśmy pozwolić mu odpocząć. Cokolwiek mu podano, prędzej czy później przestanie działać.
Ray delikatnie próbował zamknąć Jimowi powieki. Udało mu się z prawą, ale lewe oko pozostało otwarte, patrząc na nich oskarżycielsko. A przynajmniej wydawało się, że spogląda oskarżycielsko, choć w rzeczywistości Jim chciał tylko dać im znać, że nadal żyje. Przede wszystkim jednak chciał, żeby zwołali resztę klasy – szczególnie chodziło mu o Sharon.
Paraliż nie ustępował, ale Jim wiedział, że musi być jakiś sposób, żeby go pokonać. W końcu czarownicy voodoo potrafili przywracać zombie do życia. Był pod działaniem jakiejś chemicznej substancji, na którą musiało istnieć jakieś antidotum, choćby sporządzone ze sproszkowanych czaszek, pajęczyn i odgryzionych kurzych łbów.
– Ściągnę tu innych – powiedział Ray. – Musimy to przedyskutować, rozumiesz? Pan Rook nie jest tylko twoim i moim nauczycielem. Jest nauczycielem nas wszystkich.
Podniósł słuchawkę i zadzwonił do West Grove College.
– Halo? – powiedział niższym o oktawę głosem. – Czy mogę mówić z Sue-Robin Caufield? Tu jej ojciec. Tak, obawiam się, że to pilne. Jej babcia miała atak serca. Tak… Może nie przeżyć tej nocy.
John usiadł na brzegu kanapy i spoglądał na Jima ze współczuciem.
– Panie Rook… słyszy mnie pan? Czy może pan mówić? Mógłby mi pan powiedzieć, jak się pan czuje?
Jim patrzył na niego jednym okiem. Widział go i słyszał, lecz nie mógł powiedzieć ani słowa, gdyż miał wrażenie, że jego język jest zrobiony z drewna balsy, a mięśnie policzków zacisnęły się na stałe. Chciał poruszyć wargami, bardzo chciał coś powiedzieć, ale układ nerwowy odmówił mu posłuszeństwa.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rook»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rook» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rook» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.