Graham Masterton - Rook
Здесь есть возможность читать онлайн «Graham Masterton - Rook» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rook
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rook: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rook»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rook — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rook», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Chłopak rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć: „Dobra, w porządku”. Jim dodał:
– Proponuję, żeby Tee Jay dziś wieczorem, jeśli jego wuj Umber przybierze postać
Dymu, zadzwonił do mnie do domu i zawiadomił o tym. Tylko o to cię proszę, Tee Jay, nic więcej od ciebie nie chcę… ale to musisz być ty, ponieważ tylko ty oprócz mnie możesz go zobaczyć. Kiedy tylko otrzymam tę wiadomość, opuszczę moje ciało używając techniki, jakiej nauczyła mnie pani Vaizey. Jeśli wyruszę natychmiast, być może uda mi się dostać do mieszkania wuja Umbera i zdobędę laseczkę loa.
– A jeśli on pana złapie?
– To nie będę musiał martwić się, co zjeść na kolację, no nie?
ROZDZIAŁ XI
Zaparkował w odległości jednej przecznicy od baru „Sly’s” i resztę drogi pokonał pieszo.
Bykowaty wykidajło był jeszcze bardziej wrogo nastawiony niż poprzednio.
– Masz tupet, koleś. Na twoim miejscu byłbym już w Nome, na Alasce.
– Gdzie ja trafiłem? – zapytał Jim. – Czy to filia tamtejszego biura podróży?
– Chill nie chce cię widzieć. Nie ma go dziś dla nikogo.
– Powiedz Chillowi, że mam coś dla niego. Skromny prezent od Umbera Jonesa.
Serce biło mu mocniej niż zwykle, lecz jednocześnie niewiarygodnie ekscytowało go, że może rozmawiać w ten sposób z takimi twardymi facetami wiedząc, że ma nad nimi przewagę. Po raz pierwszy w życiu zrozumiał, dlaczego niektórzy ludzie wchodzą na przestępczą drogę. On też uwielbiał zwięzłe, eufemistyczne rozmowy, które łatwo mogły przejść w brutalne akty przemocy – pobicie czy nawet zabijanie. Uwielbiał ryzykowanie, że powie się coś nie tak, okaże brak szacunku lub słabość, albo po prostu nadużyje czyjejś cierpliwości.
To niemal tak podniecające jak nauczanie, pomyślał i uśmiechnął się do siebie.
Portier rzucił kilka słów do domofonu i powiedział:
– Dobra… znasz drogę.
Jim zszedł po ciemnych schodach. Na dole kolejny wykidajło obszukał go i kiwnięciem głowy pozwolił wejść. Ten sam pianista grał wiązankę melodii z musicali wystawianych na Broadwayu. Śpiewaczki nie było. Jim przeszedł przez smugi reflektorów i papierosowego dymu i ujrzał siedzącego w kącie Chilla z turbanem bandaża na głowie i obiema rękami owiniętymi tak grubo, że przypominały kukiełki. Otaczali go trzej goryle w lustrzanych okularach; jeden z nich nieustannie spoglądał na zegarek, jakby miał umówioną wizytę u fryzjera, który nie pozwalał oklapnąć jego trwałej.
– Siadaj – powiedział Chill i Jim usiadł.
Zapadła długa cisza.
– Papierosa – zażądał Chill i jeden z goryli wetknął mu papieros w usta i podał ogień.
Chill wydmuchnął dym, oparł się wygodnie i wreszcie oświadczył: – Ten Umber Jones… muszę wiedzieć o nim coś więcej.
– Przykro mi, ale nic nie mogę powiedzieć. Ja tylko przynoszę wiadomość.
– Chodzi mi o to, czy on byłby zainteresowany dżentelmeńską rozmową?
– Nie.
Chill skrzywił się.
– Widzisz, rzecz w tym… problem polega na tym, że to nie może być dziewięćdziesiąt procent.
– To pańska sprawa – odparł Jim. – Jednak sądzę, że powinienem pana ostrzec, że jeśli nie przystanie pan na warunki Umbera Jonesa, konsekwencje tego będą opłakane.
Przynajmniej dla pana.
– Że co…? Nie mógłby pan mówić po angielsku?
– Mówię, szanowny panie Chill, że pan i pańscy ludzie powinni robić to, czego żąda
Umber Jones, inaczej skopie wam tyłki.
– Hej! – zaprotestował jeden z goryli, ale Chill uciszył go machnięciem obandażowanej ręki. Pochylił się nad stołem i rzekł: – I kto, jeśli można wiedzieć, miałby mi skopać tyłek?
Jim nawet nie mrugnął okiem.
– Chyba ci sami ludzie, którzy spalili panu włosy.
– Znasz ich? – warknął wściekle Chill. – Nie uważasz, że powinieneś mi o nich powiedzieć?
Przez chwilę wokół stolika panowała pełna napięcia cisza. Chill mierzył Jima nieruchomym spojrzeniem, a on odpowiadał mu takim samym, chłodnym i nieugiętym.
Potem Jim wyjął z kieszeni fetysz i pokazał go. Z początku Chill nie chciał spojrzeć, ale po chwili popatrzył. Mrugnął raz, dwa razy, a jego twarz przybrała wyraz, jaki można zobaczyć tylko u kogoś, komu lekarz właśnie powiedział, że czyrak na jego szyi nie jest zwyczajną krostą, lecz złośliwym chłoniakiem, i zostało mu mniej niż sześć tygodni życia.
Jego goryle cofnęli się. Byli wyraźnie wystraszeni. Oni też wiedzieli, co oznacza ten fetysz, i nie chcieli pozostawać zbyt blisko człowieka, któremu groziła rychła śmierć. Jeden z nich przeżegnał się. Drugi splunął i nakreślił jakiś znak w powietrzu. Trzeci zasłonił oczy dłonią, żeby nie patrzeć na fetysz.
– Może znalazłaby się jakaś możliwość porozumienia – mruknął Chill bez większego przekonania.
– Nie – odparł Jim.
– Hej, daj spokój. Powinienem spotkać się z tym Umberem Jonesem… może moglibyśmy dogadać się jak człowiek z człowiekiem.
– Nie.
– Usiłuję być rozsądny, człowieku! – wybuchnął Chill. – Usiłuję pójść na ustępstwa, jednak musicie grać fair! To mój teren! Działam tu od piętnastu lat, wszyscy mnie znają. Jak ten Umber Jones chce przejąć mój interes? Nikogo tu nie zna.
– Nie musi. Pan będzie wykonywał całą robotę, a on będzie brał procent. Albo pan zgodzi się na jego warunki, albo wydarzy się więcej takich wypadków jak wczoraj wieczorem.
Chill rąbnął pięścią w stół i natychmiast tego pożałował – nadal bolały go palce.
– Nie możesz mi udowodnić, że zrobił to Umber Jones! Nikogo tam nie było!
Jim podniósł fetysz voodoo i potrząsnął nim.
– Och, nie – rzekł. – Był tam ktoś. To, że kogoś nie widać, wcale nie oznacza, że go nie ma. Słyszał pan o Dymie?
Twarz Chilla straciła kolor; jego policzki stały się niemal równie białe jak bandaż na głowie.
– Dym? O tym mówisz? Dym? To niemożliwe, człowieku. To tylko przesąd.
– Tak, pewnie. Więc twoich goryli zadźgał przesąd, tak? Niezwykły sposób umierania.
Jim nadal trzymał fetysz w uniesionej ręce. Chill nie mógł oderwać od niego oczu. Widać było, że jest bardzo przestraszony.
– Zabierz to, człowieku. Nawet nie chcę na to patrzeć.
– To prezent. Umber Jones będzie bardzo zły, jeśli go pan nie przyjmie.
– Zabieraj go, słyszysz?! – wrzasnął Chill. – Powiedz mu, że dostanie, co chce!
Dziewięćdziesiąt procent, sto dziesięć procent, ile chce!
Jim pochylił się, przykładając dłoń do ucha.
– Dobrze usłyszałem?
– Powiedz mu, że dostanie tyle, ile chce! Wszystko!
Jim przez sekundę czy dwie nic nie mówił, a potem skinął głową.
– W porządku. Powiem mu.
Wstał i wyszedł ze „Sly’s”. Kiedy szedł, wszyscy szybko rozstępowali się na boki, zarówno klienci jak i personel, i nawet pianista przestał grać.
Jim gardził Umberem Jonesem za jego okrucieństwo, chciwość i diabelskie sztuczki, ale w tym momencie miał niesamowite poczucie władzy. Zrozumiał, dlaczego Tee Jay tak bardzo pociągało voodoo. Było jak seks. Jak pokonanie przeciwnika w zaciekłej walce. Jak wyzwolenie. Jakby miało się po swojej stronie wszystkich bogów.
Kiedy siedział w swojej kuchni jedząc pierożki Chef Boy-ar-Dee posypane tartym parmezanem, zadzwonił telefon. Podniósł słuchawkę i zapytał:
– Tak, kto mówi?
– Pan Rook? Tu Tee Jay. Wuj Umber właśnie opuścił mieszkanie.
– Jesteś pewny?
– Zamknął się w swoim pokoju prawie dwadzieścia minut temu. Obserwowałem ulicę i widziałem, jak jego duch-dym kierował się na zachód.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rook»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rook» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rook» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.