Graham Masterton - Rook
Здесь есть возможность читать онлайн «Graham Masterton - Rook» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rook
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rook: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rook»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rook — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rook», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Umber Jones przez cały czas krążył wokół nich, błyskając ostrzem i zębami, i obserwując ich nieruchomymi, szeroko otwartymi oczami szaleńca. Nagle skoczył do klęczącego przy pierwszej ofierze goryla, pochylił się i objął go ramieniem za szyję, jakby go chciał udusić, ale w następnej chwili jednym gwałtownym ruchem przeciął jego tętnicę i krtań. Goryl próbował wstać, jednak już nie zdołał. Krew tryskała z jego szyi tak silnym strumieniem, że opryskała chodnik i szyby cadillaca szefa.
Chill miał dość. Wrzasnął na dwóch pozostałych goryli i wszyscy wskoczyli do samochodu, jakby ścigał ich sam diabeł. I tak też było. Zanim szofer Chilla zdążył uruchomić silnik, czarny obłok dymu podpłynął do auta i wsączył się przez uchyloną tylną szybę.
Silnik cadillaca ożył z warkotem. Pisnęły opony, spod tylnych kół trysnęły smużki dymu.
Samochód ruszył.
Nie ujechał daleko. Zanim dotarł do następnej przecznicy, gwałtownie skręcił i z ogłuszającym trzaskiem uderzył w tył nieprawidłowo zaparkowanej śmieciarki. Zapadła nagła cisza, a potem wóz eksplodował. Pomarańczowa kula ognia wzbiła się w nocne niebo.
Płonące zapasowe koło zostało wyrzucone na dziesięć metrów w powietrze i wylądowało na dachu samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ulicy.
Jim sądził, że wszyscy pasażerowie cadillaca zginęli. Jednak po chwili prawe przednie drzwi otworzyły się i wypadł z nich Chill. Z jego włosów unosił się dym, ale zdołał podnieść się na kolana i odczołgać od wraka. Żar płonącego samochodu był tak intensywny, że podeszwy jego żółtych zamszowych butów natychmiast zajęły się płomieniem. Dwaj śmieciarze odciągnęli go w bezpieczne miejsce, położyli na chodniku i nakryli płaszczami.
Jim trwał w bezruchu, patrząc, jak samochód Chilla wypala się do cna. Tylko on widział postać o popielatoszarej twarzy i w kapeluszu Elmera Gantry, która z grymasem upiornej satysfakcji również obserwowała płonący wóz.
O trzeciej nad ranem obudziło Jima ciche, natarczywe stukanie. Usiadł na łóżku nasłuchując. Chwila przerwy, a potem znów to ciche postukiwanie, jakby ktoś uderzał paznokciem w szybę pokoju.
Wygramolił się z łóżka. Kotka Tibbles leżała zwinięta w nogach łóżka. Kiedy Jim podniósł się, otworzyła jedno oko i obrzuciła go zirytowanym spojrzeniem. Przeszedł boso po dywanie. Okno było zasłonięte bawełnianymi zasłonami, lecz księżyc był w trzeciej kwadrze i Jim wyraźnie widział cień kogoś stojącego na balkonie.
Przez dłuższą chwilę stał przed zasłoniętym oknem, zastanawiając się, czy je otworzyć, czy udawać, że śpi.
Ale wtedy cień uniósł rękę i znowu zastukał w szybę. Jeśli nie otworzę, pewnie będzie tak tłukł przez całą noc, pomyślał Jim. Był i tak już wystarczająco zmęczony. Kiedy położył się do łóżka, zasnął niemal od razu, ale co dziesięć minut budził się, tłukąc rękami po pościeli i gasząc wyimaginowany ogień.
Tuż po drugiej udało mu się zasnąć – a teraz obudziło go to: cień stojący przed oknem i cierpliwie pukający w szybę.
Wziął się w garść i szarpnięciem rozchylił zasłony. W świetle księżyca ujrzał Elvina, o bladej skórze poznaczonej ranami podobnymi do pysków śniętych ryb. Elvin znów zastukał w szybę. Uśmiechał się przepraszająco, jak ślepiec, któremu wydaje się, że napotkał jakąś przeszkodę.
Jim skrył twarz w dłoniach. Nie wiedział, ile jeszcze zdoła znieść. Jednak kiedy odjął ręce, Elvin wciąż tam był, i wiedział, że nie ma innego wyjścia – musi otworzyć mu drzwi.
Powłócząc nogami, Elvin wszedł do środka i stał spoglądając w dal.
– Cześć, Elvin – powiedział Jim. Woń rozkładu była jeszcze silniejsza i wydało mu się, że Elvin wygląda znacznie gorzej. Jak długo magia Umbera Jonesa będzie poruszać tym okaleczonym ciałem, posyłając je z wiadomościami?
– Umber Jones chce, żeby pan znów zobaczył się z Charlesem Gillespie – wybełkotał Elvin. – Chce, żeby pan powiedział mu to samo, co ostatnim razem. Jeśli będzie się nadal wahał, ma mu pan dać to…
Sięgnął białą, gąbczastą ręką do kieszeni i wyjął kurze skrzydełko z przywiązanymi do niego kolorową nitką włosami i piórami. Wyglądało jak wielka sztuczna mucha. Elvin cierpliwie odczekał chwilę, a potem położył skrzydełko na stole.
– Następna klątwa voodoo, jak sądzę – mruknął Jim.
– Następna próba przemówienia Charlesowi Gillespie do rozumu – odparł Elvin.
Odwrócił się, żeby odejść, ale Jim rzucił ostrym głosem: „Elvin!” – i chłopiec stanął jak wryty nie odwracając się. Włosy z tyłu jego głowy były nastroszone od zaschniętej krwi.
– Elvin… czy pozostało z ciebie coś z tego, kim byłeś przedtem, zanim zapanował nad tobą Umber Jones? – zapytał Jim.
Zapadła boleśnie długa cisza, a potem Elvin odparł:
– Nie rozumiem pytania.
– Po prostu chcę wiedzieć, czy rozmawiam z Elvinem Clayem, prawdziwym Elvinem Clayem, ukochanym synem pana i pani Clay i bratem Elviry, czy też z kawałkiem posłusznego rozkazom Umbera Jonesa ciała.
– Umber Jones jest moim hounganem. Robię wszystko, co każe mi Umber Jones.
– Wiem o tym, Elvinie. Jednak chcę wiedzieć, czy pozostało w tobie jeszcze coś z prawdziwego Elvina. Odrobina własnej woli. Trochę siły. Jakieś własne myśli…
Elvin wahał się. Pomimo odrazy Jim położył mu rękę na ramieniu. Ciało pod marynarką wydawało się nienaturalnie miękkie. Jim czuł, jak gnijące mięśnie przesuwają się po kościach. Elvin pochylił głowę i rany na jego szyi otworzyły się, jakby chciały przemówić własnym głosem. Potem odwrócił się i na jego twarzy – odrażająco okaleczonej – odmalowało się prawie dziecinne błaganie.
– Dlaczego on mnie nie zostawi w spokoju, panie Rook? Dlaczego nie da mi umrzeć…?
– Nie wiem, Elvinie. Wydaje się, że potrzebuje cię tak samo, jak potrzebuje mnie.
– Czy nie może pan go poprosić, żeby zostawił mnie w spokoju? Nie wie pan, jak to jest, kiedy czujesz, że gnijesz. Jakby coś wyżerało mi wnętrzności.
Jim przełknął ślinę, a potem odparł:
– Słuchaj, Elvinie… zrobię wszystko, co będę mógł. Obiecuję.
Elvin odpowiedział skinieniem głowy, odwrócił się i wyszedł z mieszkania. Jim patrzył, jak wymacuje sobie drogę po schodach i wychodzi w noc. Jeden Bóg wie, dokąd zmierzał i gdzie przebywał, gdy Umber Jones nie wysyłał go z wiadomościami. Może na cmentarzu?
Może w jakiejś piwnicy? I co się z nim stanie, kiedy jego ciało rozłoży się tak bardzo, że nie będzie w stanie nawet chodzić?
Podniósł sporządzony z kurzej kości fetysz. Wydawał mu się niewiarygodnie paskudny.
Wyschnięty i stary, roztaczał silny, nieprzyjemny zapach, mieszaninę wszelkich budzących mdłości woni, od odoru zjełczałego tłuszczu po smród ścieku. Nie wiedział, jak zareaguje na to Chill, ale w nim ten przedmiot budził strach i obrzydzenie.
Nie miał ochoty wracać do łóżka, więc poszedł do kuchni i zrobił sobie filiżankę mocnej kawy. Usiadł przy stole, ze znużeniem wpatrując się w fetysz i rozmyślając, czy kiedykolwiek zdoła uwolnić się od Umbera Jonesa. Kiedy tak siedział, usłyszał obrzydliwe, mdlące dźwięki dochodzące z pokoju stołowego. Brzmiało to tak, jakby ktoś z trudem łapał oddech na łożu śmierci.
Ostrożnie otworzył szufladę ze sztućcami i wziął największy nóż, jaki zdołał znaleźć.
Potem na palcach wyszedł z kuchni i stanął w progu pokoju. Odgłos powtórzył się – okropny, bulgoczący.
Powiedział sobie: „No dobrze, potrafiłeś stawić czoło Elvinowi, więc potrafisz stawić czoło i temu”. Policzył do trzech, a potem włączył światło i wskoczył do stołowego, wysoko unosząc nóż i krzycząc: „Stój!”
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rook»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rook» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rook» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.