– Aha, więc jesteście – rzekła starucha srogo. – Myślałam, że już nigdy nie przyjdziecie.
– Silje zaofiarowała mi poczęstunek, Hanno – powiedział Grimar wzruszony. Był bliski płaczu z powodu tego niezwykłego w jego życiu wydarzenia.
– Tak, wiem, że w tamtej zagrodzie dostaje się jedzenie – syknęła Hanna. – Jadłam tam częściej niż ty, kiedy pomagałam córce Silje przyjść na świat. O, ja widziałam, jak im dobrze! – Po tej małej licytacji zwróciła się do gości: – Tengelu, ty idioto, dlaczego nie pojechaliście z Eldrid?
Hanna była jedyną osobą, która traktowała groźnego Tengela jak chłopczyka.
– Czy powinniśmy byli to zrobić? – zapytał spokojnie. Nie wydawał się zaskoczony.
– Wiesz, że powinniście. Sol również to wiedziała.
Dzieci stały przy drzwiach, ciche i przejęte. Dag nie czuł się najlepiej w zaniedbanej chacie.
– Nie byłem pewien – powiedział Tengel. – Tam, na zewnątrz, czeka nas tyle zła.
– Zawsze byłeś głupi – parsknęła Hanna. – Zawsze miałeś wzgląd na to lub tamto. Wiesz, że nikt z nas nie może sobie pozwolić, by być dobrym. A ty jesteś tak głupio naiwny. Musisz walczyć o swoich, człowieku! Posłuchaj mnie teraz… – Pochyliła się do przodu. – Wiem że ty też to czułeś. Pozwoliłeś zabrać zwierzęta. To było mądre. Przygotuj się do drogi. Nie zwlekaj!
Stał spokojnie, jego twarz niczego nie wyrażała.
– A wy, Hanno? A Grimar?
Znów opadła na poduszki.
– My jesteśmy starzy. Ale dzieci i twoja żona… Podejdź tu, Silje!
W małej ciemnej izbie panował szczególny nastrój. Jakby w każdym kącie czaiły się obserwujące ich duchy. Jakby ktoś płakał, żałując zmarnowanego życia.
Silje zwalczyła niechęć i zbliżyła się do odrażającej postaci w łożu. Mimo wszystko Hanna uratowała kiedyś życie jej i małej, nie wolno o tym zapominać.
Czarownica wzięła dłonie Silje w swoje powykrzywiane ręce.
– Ty i twoje dzieci, Silje. One były… były… Ach, nieważne! Przypilnuj, by ten opieszały drab, którego masz za męża, wyprowadził was z doliny! – Zniżyła głos. – Tym razem ja nie będę mogła ci pomóc.
Silje drgnęła. A więc Hanna wiedziała!
No tak, naturalnie. Hanna zawsze znała prawdę.
Uścisnęła dłonie starej.
– Dlaczego sądzicie, że musimy opuścić dolinę? – zapytała głośno.
Hanna popatrzyła na Tengela.
– Nie wiesz, dlaczego?
– Nie – odpowiedział. – Odczuwam tylko głęboki niepokój.
Starucha skinęła głową.
– Ja czuję więcej. Czuję, że jeden z Ludzi Lodu znalazł się w opałach. W strasznych tarapatach.
– Heming? – zapytał Tengel cicho.
– Właśnie! Nędzny Heming, powinno się go zadusić już w kołysce.
Od wielu lat nic nie słyszeli o Hemingu. Przypuszczali, że jest gdzieś daleko albo że od dawna nie żyje.
– Rozumiesz więc, że musisz stąd odejść.
– Tak. Ale czy naprawdę sądzicie, że istnieje niebezpieczeństwo? Tutaj?
Starucha niecierpliwie poruszyła głową.
– Wezwałam was do siebie, prawda? Cała aż płonę od nieustannego uczucia, że konieczny jest pośpiech.
– Dobrze. Pomyślę o tym.
– A więc myśl szybko! Szybko! I pozwól twojej córce, a raczej córce twojej siostry Sunnivy, Sol, zostać tu przez chwilę. Chcę z nią porozmawiać.
– Hanno? – zawołał Tengel ostro.
– Nie mieszaj się do tego? – wrzasnęła starucha głosem przeszywającym aż do szpiku kości. – Że też takie mądre dziewczęta muszą przebywać z takim durniem! Odejdź stąd teraz! I uważaj na moją chrześnicę, małą Liv Hannę!
Tengel pożegnał się chłodno. Nigdy w niczym nie zgadzał się z Hanną. Ona była czarownicą walczącą o to, by zachować złe dziedzictwo, on był przyjacielem ludzi, który na swe nieszczęście został nim dotknięty i szczerze pragnął nie przekazywać go nikomu.
Silje pochyliła się i pocałowała zwiędły policzek starej. I zobaczyła wtedy, że oczy Hanny, które znalazły się blisko, błyszczą jak gwiazdy.
– Możecie iść przodem – powiedział Grimar, żegnając się z nimi. – Sol z pewnością was dogoni.
Kiedy znaleźli się na drodze do domu, Silje powiedziała:
– Moje serce krwawi, Tengelu. Twój niepokój zaraził i mnie. A Grimar… Nic o nim nie wiem. Zawsze stał w cieniu Hanny. Dzisiaj zobaczyłam go jako żywą istotę i tak mi go było żal!
– Nie powinnaś tak myśleć – rzekł Tengel gwałtownie. – Grimar jest narzędziem w ręku Hanny. Każdy jej rozkaz wykona z radością. Ludzie Lodu wiedzą coś niecoś o tym, co robił. O ludziach, którzy zniknęli, o okropnych rzeczach, o których nikt nie śmie mówić otwarcie. Nikt też nie może mu się sprzeciwić ani tym bardziej go unieszkodliwić, gdyż stoi za nim Hanna. A z nią trzeba się liczyć.
– Mimo wszystko żal mi go… szkoda mi obojga – upierała się Silje.
– My możemy się cieszyć, że jesteśmy pod ich ochroną – przyznał Tengel. – To twoja zasługa.
– Oni byli tacy okropni – powiedział Dag. – Czy wyprowadzamy się stąd?
– Nie wiem – odpowiedział Tengel.
– Tak – powiedziała Silje. – Przenosimy się.
– Ale nie mamy przecież dokąd iść – powiedział jej mąż. – Czy możemy narażać dzieci na poniewierkę?
Silje nie zwracała uwagi na jego wątpliwości.
– Już dziś zaczynamy się pakować.
– Jak chcesz – westchnął Tengel.
Kiedy decyzja zapadła, Tengela opętała gorączka. Cały dzień pracował w obejściu i w domu mieszkalnym, pakując wszystko, co mogło im być potrzebne.
– Wyruszamy dopiero za kilka dni – powiedział. – Muszę złowić jeszcze trochę ryb i porozmawiać z sąsiadami, czy nie zechcieliby wymienić się na mięso i inne produkty. Muszę też naprawić dyszle u wozu.
– To dobrze – stwierdziła Silje. – Będę mogła uprać to, co ma zostać. Dobry Boże, tyle śmieci człowiek gromadzi! – wykrzyknęła, patrząc na stos rzeczy przeznaczonych do wyrzucenia. – To aż niewiarygodne. Spalimy to jutro.
Tengel ostrożnie podniósł z półki śliczny witraż.
– To musimy zabrać ze sobą.
– O, tak – odpowiedziała Silje. – Czy pamiętasz, jak powiedziałeś, że ładnie będzie wyglądał w jakimś domu?
– Tak. Może moje słowa w końcu się sprawdzą.
Tengel miał jednak co do tego wątpliwości.
Zdjął z półki jeszcze jeden przedmiot.
– To też musimy zabrać.
Uśmiechając się trzymał w dłoniach jej księgę. Silje wzięła ją od niego i położyła wraz z innymi rzeczami przygotowanymi do podróży.
– Chyba nie musimy brać ze sobą wszystkiego? Wrócimy tu znów latem?
– Tak, mam szczerą nadzieję. Cieszę się, że to powiedziałaś, Silje.
Popatrzyła na niego surowo.
– Kocham tę cudowną dolinę z jeziorem, górami, moczarami. I te żółte fiołki górskie, i te maleńkie, błękitne kwiatuszki, wiesz, o których mówię. Chciałabym tylko nie być tutaj zamknięta. Bez ludzi stąd też mogę się obejść. W każdym razie bez niektórych.
– W tym jesteśmy zgodni – uśmiechnął się i korzystając z okazji, że nie było w domu dzieci, szybko ją pocałował.
Silje wyciągnęła swój prezent ślubny: rzeźbioną skrzynkę, którą dostała od Tengela. „Za to, że zerwałem lilię, zanim otrzymałem na to błogosławieństwo niebios”, powiedział wtedy. Silje nigdy nie przyszło do głowy, że gdyby tylko chciała, z pewnością potrafiłaby wykonać dużo piękniejszą skrzynkę. Zamiast tego ukryła podarek wśród najcenniejszych rzeczy.
Wzdychając zwinęła kawałki materiału, w które owinięty był Dag jako noworodek, i położyła je na stosie rzeczy do zabrania.
Читать дальше