Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Oto właśnie mi chodziło – pokiwała głową Benedikte.
Gabriel przyjrzał się śpiącym. Z kronik Ludzi Lodu wiedział, że gdyby dotknął Iana albo Nataniela, w ogóle by nie zareagowali.
Zadrżał. To naprawdę przerażające.
Ale Władcy Czasu byli rzeczywistością setki razy straszniejszą.
Tova wstała.
– Nie chcę bezczynnie siedzieć i dać się złapać w tej dziurze – oświadczyła. – Czy nie możemy zdobyć się na jakąś obronę? Zaklinanie, czary?
– Nie przeciwko nim – odpowiedział Marco. – Pozostaje nam tylko czekać na rezultat działań Iana i Nataniela. Nie wolno wam pod żadnym pozorem wchodzić na lód, bo będziecie straceni! Najlepszą ochronę mamy tutaj.
– To rzeczywiście wydaje się beznadziejne – mruknęła Tova. – A nie możemy się schować głębiej?
Gabriel spróbował przeniknąć wzrokiem skały w poszukiwaniu jakiejś wnęki czy korytarza, ale nadaremnie. Głosy mówiących odbijały się od pokrytych lodem ścian dziwnym dźwięcznym echem – dzwonieniem, jakie powstaje, kiedy stuka się paznokciem o szkło.
– Siedzenie tutaj ma swoje zalety – powiedział Marco, uśmiechając się krzywo. – Oni sprawiają wrażenie przyrośniętych do koni, nie mogą z nich zsiąść.
– To dość praktyczne – cierpko zauważyła Tova. – Dla nas, bo nie dla nich. Ale nie możemy tkwić tu przez całą wieczność. Prędzej czy później będziemy musieli wyjść.
W tej samej chwili z góry dotarł do nich zgrzyt, na głowy posypały się drobiny lodu. Na krawędzi jamy pojawiło się ogromne kopyto.
– Są tutaj – szepnął Rune. – Kryjcie się!
Wsunęli się tak głęboko, jak tylko się dało, ale wielkiego pola do popisu nie mieli. Gabriel mocno ścisnął w dłoni swego nowego przyjaciela, małą alraunę.
Do groty wsunął się szpic lancy, poruszającej się w poszukiwaniu ofiary. Gabriel podniósł oczy i ujrzał bok czarnego konia, w strzemieniu nogę w zbroi i straszliwą twarz obróconą ku niemu. Wszystko było jakby na wpół przezroczyste, rozmigotane, jak odległa błyskawica albo refleksy światła w kryształowym paciorku.
Lanca skierowała się na Gabriela, który zdołał się przed nią usunąć, ale rycerz nie rezygnował tak łatwo. Szukał dalej, zahaczył o kurtkę chłopca, a potem…
Wszyscy zaczęli krzyczeć. Lanca dosięgła Iana i wyciągnęła go z groty. Zawisł na krawędzi lodu, później ześlizgnął się w dół. Przyjaciele natychmiast rzucili się na pomoc, chcąc wciągnąć jego bezwładne ciało do kryjówki, kiedy pojawił się kolejny jeździec, przechylając tym samym szalę zwycięstwa na stronę Władców Czasu.
Ian leżał na lodzie, nie będąc w stanie się bronić.
Towarzysze nie mieli już na co czekać. Wszyscy wydostali się na powierzchnię lodowca.
Pierwszy z przybyłych Władców Czasu, który pochylił się, żeby podnieść Iana i odjechać z nim, nagle jakby zdrętwiał. Obrzucił wybranych wściekłym, a zarazem pełnym przerażenia spojrzeniem, ale im się wydało, że nagle jeszcze bardziej przybladł. Promienie słońca przeświecały teraz przez niego niczym przez delikatny welon chmur. Na oczach dwu pozostałych jeźdźców rozpłynął się w powietrzu, a wściekły ryk, jaki przy tym wydał, powoli zamierał. I rycerz, i koń zniknęli.
– Natanielowi udało się odnaleźć któreś z dzieci i wymazać ich wspomnienia o Władcach Czasu – oznajmiła Benedikte, skontaktowawszy się z duchami.
– Ale pozostaje jeszcze dwóch rycerzy – mruknął Marco. – Ściągnijmy Iana! Grota jest naszym jedynym ratunkiem.
Gabriel natychmiast ześlizgnął się na dół. Akurat w tej chwili nie miał w sobie ani odrobiny odwagi. Skulił się przy ciele Nataniela, szczękając zębami z zimna i ze strachu. Łzy płynęły mu strumieniem po policzkach, ale nawet tego nie zauważył.
Jego towarzysze przenieśli Irlandczyka.
Ale Rune podjął walkę. Tak jak wtedy, kiedy porwali Halkatlę, ruszył prosto na upiornych rycerzy. Nienawidził ich za to, co jej zrobili.
Walka była, rzecz jasna, nierówna. Rune bił się dzielnie, ale nie miał szans w obliczu takich przeciwników. Marco poderwał się, chcąc przyjść mu z pomocą, ale przytrzymały go Tova i Benedikte. Na gładkim lodzie nawet nie mógł im się opierać.
– Ale oni zabiorą Runego do Tengela Złego – protestował wzburzony. – Możecie sobie wyobrazić, co będzie, kiedy ten łajdak się dowie, kim jest Rune? Muszę mu pomóc!
– I sam się przy tym ujawnić?
Marco przymknął oczy i ciężko westchnął.
– Masz rację. Czy możemy kogoś wezwać?
– Nikt sobie z nimi nie poradzi. I nie śmiej przypadkiem wzywać wilków czarnych aniołów! One na pewno nie mogą zostać odkryte.
Marco ukrył twarz w dłoniach.
– Ale co z Runem?
Benedikte odparła zasmucona:
– Nic nie możemy zrobić. Nic.
W tej samej chwili usłyszeli, że koń oddala się kłusem.
– Och, Rune! – jęknęła Tova. – Zabrali go!
Benedikte usiłowała ich pocieszać:
– Rune nie był szczęśliwy. Taki samotny. Nieśmiertelny. Ale co komu po nieśmiertelności, kiedy trafi do Wielkiej Otchłani?
– Myślę, że po tym, jak zabrali jego najbliższego przyjaciela, Halkatlę, nie dbał już o swoje wieczne życie – powiedział Marco. – Być może nawet tego chciał. To nam będzie trudno pogodzić się z jego stratą.
Nad wejściem do groty pojawiło się straszliwe oblicze. Trzeci z Władców Czasu nadal tu krążył.
– Jeśli pochyli się na tyle nisko, że sięgnie tutaj ramieniem – szeptał Marco – wszyscy się go uczepimy i ściągniemy z konia.
– Nie jesteśmy na to dość silni – stwierdziła Benedikte. – W rezultacie on nas wszystkich stąd wyłowi.
– Musiałaś mi wszystko zepsuć? – spytał Marco z wyrzutem.
– Ale pomysł był niezły – pochwaliła Tova.
Gabriel wtrącił nieśmiało:
– Wydaje mi się, że ten rycerz staje się coraz bardziej przezroczysty.
– To prawda – przyznała Benedikte. – „Niszczycielskie działania” Iana i Nataniela wywarły widać wpływ nie tylko na pierwszego jeźdźca.
Pozwolili sobie na ostrożny uśmiech. Jeśli w takiej sytuacji stać kogoś na optymizm, to znaczy, że wiele już się wygrało.
– Poza tym on nie wciśnie tu ręki – dodał Gabriel po namyśle.
– Chyba że zdjąłby rękawicę – podsunęła Tova. – Ale sądzę, że nie może tego zrobić.
– Chyba rzeczywiście nie – zgodził się Marco. – Oni są jak odlani z jednego kawałka metalu. Uważaj, Tova!
Czubek lancy znów przeszukiwał grotę. Mądrzy po szkodzie chronili pogrążonego wciąż w transie Nataniela. Marca ogarnęła jednak taka wściekłość, że chwycił lancę i wbił ją w lodową podłogę. Wielki gniew dodał mu mocy i lanca utkwiła w lodzie jak wmurowana.
Władca Czasu wydał z siebie ryk wściekłości. I teraz na własne oczy się przekonali, że jest całością. Wierzchowiec parskał, bił kopytami i stawał dęba, aż cały lodowiec drżał w posadach, ale jeździec nie mógł się uwolnić.
– Zdradziłeś się – mruknęła do Marca Benedikte. – Żaden człowiek nie ma tyle siły.
Potomek Lucyfera zaniepokoił się nie na żarty. Jeśli ten władający czasem rycerz dotrze do Tengela Złego, może zdradzić mu, kim jest Marco.
Władca Czasu wymyślił kolejny fortel. O pokrywę lodowca zaczęło nagle walić olbrzymie kopyto. Skrytych w jamie zasypały ostre odłamki. Ciężkie kopyto przebiło się przez lód i już się wydawało, że ich zgniecie, gdy w ostatniej chwili cofnęli się głębiej. Kopyto znów się uniosło do kolejnego, być może morderczego ciosu.
I wtedy Władca Czasu zaczął krzyczeć. Był to ten sam krzyk przerażenia, jaki wydał z siebie poprzedni rycerz.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.