Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Chłopcy popatrzyli na siebie spode łba i gwałtownie umilkli. Jeden drugiemu nie chciał zdradzać informacji, które mogły się przydać w eliminacjach.
Ianowi zrobiło się przykro. Rywalizacja zniszczyła już wiele przyjaźni. To mroczna strona sportu, o której zapominają jego wielbiciele.
Ale myśli Nataniela krążyły innym torem. Nareszcie się dowiedzieli, co reprezentują trzej upiorni jeźdźcy. I, rzeczywiście, symbolizowali złe strony czasu! Ruina… proces rozkładu; wszystko z czasem niszczeje, obraca się w popiół. Zapomnienie. Wszystko skrywają mroki przeszłości. Tyle ważnych, pięknych rzeczy ginie, niedostępne dla tych, którzy przychodzą później. Nieubłaganie. Upływający czas, którego nie da się zatrzymać…
Zadrżał, ale udało mu się nad sobą zapanować.
– To ci sami Władcy Czasu, co nasi – powiedział do Iana. – Chodźcie, odszukamy resztę tych młodych ludzi.
Zbliżył się do chłopców i szybkim ruchem przesunął dłonią po ich oczach.
– Zapomnieliście o nas. Zapomnieliście, że kiedykolwiek czciliście Władców Czasu, i nigdy już nie będziecie tego robić. Kiedy wrócicie do domu, nie będziecie nawet pamiętać o konkursie ani że byliście tu dzisiaj.
Chłopcy nie zorientowali się, że coś się stało. Pożegnali się. Ian wskazał przyjacielowi drogę.
Idąc ulicami miasta, w którym spędził tyle lat, czuł się taki lekki i swobodny. Stopy jakby nie dotykały asfaltu. Napłynęło wspaniałe, bliskie euforii uczucie.
Wiele go dziwiło. Zadawał sobie na przykład pytanie, jak to możliwe, że inni ich widzą i mogą z nimi rozmawiać. Wiedział jednak, że nie tylko siły Marca odgrywają tutaj rolę. Zdolności Nataniela były równie potężne. Jeśli to Marco wyprawił ich w podróż, to z pewnością Nataniel uczynił ich na powrót widzialnymi i słyszalnymi. Nataniel i jego nadzwyczajne zdolności pozostawały w dalszym ciągu zagadką, być może nawet dla niego samego. Zapewne często przychodziło mu do głowy, że stoi w cieniu Marca, choć Marco wielokrotnie podkreślał, że tak nie jest.
Nagle Ian przystanął.
– Mamy szczęście – mruknął. – Tam, na boisku, gra w piłkę najstarszy z chłopaków. Wygląda na to, że popisuje się przed dziewczyną, która siedzi na pierwszej ławce.
– Świetnie, Ianie! Bierzemy go!
Nataniel wykazał się pewną złośliwością sprawiając, że chłopak na oczach dziewczyny wywinął kozła i wylądował twardo na kości ogonowej. Musiał opuścić boisko. Ian obserwował przyjaciela, zauważył, że Nataniel zrobił tylko drobny gest ręką, i to już wystarczyło. A więc potrafi także sprowadzić na człowieka nieszczęście! Tego się Ian nie spodziewał po spokojnym, dobrotliwym Natanielu.
Ruszyli porozmawiać z kontuzjowanym bohaterem.
Najbardziej obchodził go obolały zadek i urażona próżność, ale wydusili z niego przynajmniej, że „do cholery, nie interesuje go już taka dziecinada, jak komiksy!” Nataniel musnął dłonią jego oczy, nakazując zapomnieć o wszystkim, co ma związek z Władcami Czasu, oraz o tym, że kiedykolwiek zaliczał się do ich czcicieli. Potem oddali chłopaka w ręce zaniepokojonych opiekunów drużyny i współczujących przyjaciółek.
Szczęście ich nie opuszczało. Najmłodszych członków klubu odnaleźli na miejscu w nowej świątyni, czyli w piwnicy domu rodziców chłopca. Tu też ujrzeli nareszcie to, czego szukali!
Po długich wahaniach Iana i Nataniela dopuszczono do świętości.
– Rzeczywiście, tutaj można mówić o kulcie – orzekł po norwesku Nataniel.
Piwnica przybrana była udrapowanymi ciemnymi wełnianymi kocami, a w głębi ustawiono ołtarz. Przed plakatem z wizerunkiem Władców Czasu płonęła świeca. Przedstawiono ich jako pędzących na parskających białych wierzchowcach (drobny błąd rysownika), dzielnych, muskularnych, młodych i pięknych. Mogli być modelami reklamującymi zdrową żywność. Dzieci, dwunastoletnia dziewczynka i jakieś dwa lata starszy od niej chłopiec, nieudolnie ulepiły z wosku trzy pokraczne figurki, w zamierzeniu mające przedstawiać mistycznych jeźdźców. Przy odrobinie wyobraźni dało się powiedzieć, że rycerze dosiadają koni, a nie borsuków.
Wszystko w tym pomieszczeniu świadczyło o uwielbieniu dla Władców Czasu. Dokoła widać było tego dowody. Dzieci wystroiły się w uroczyste szaty własnej produkcji, imitujące peleryny rycerzy. Nataniel rozpoznał materiał zasłonowy i coś, co kiedyś musiało być kuchennym fartuchem.
Zaczęli rozmawiać z dziećmi, które znały Iana z widzenia. Dopytywali się, na ile naprawdę wierzą w istnienie Władców Czasu i czy jest ich więcej.
– Nie, tylko my, na pewno – odparł chłopiec, Bob. – Zamieściliśmy kiedyś ogłoszenie w gazecie, że chcielibyśmy nawiązać kontakt z innymi wielbicielami, ale nikt się nie zgłosił.
– Bo przestali wydawać komiks – dopowiedziała Mary ze szczerym żalem w głosie. – Ludzie pewnie o nich zapomną. Ale my nie.
– Tak, bo my wiemy, że oni istnieją – oświadczył Bob.
Nataniel odwrócił się do niego.
– Skąd wiesz?
– Kiedy zbudowaliśmy ołtarz i zaczęliśmy się do nich modlić, cała podłoga się zatrzęsła.
Nataniel z powagą pokiwał głową.
– Macie całkowitą rację. Oni naprawdę istnieją. Czy mieliście z nimi jakiś kontakt?
– Nie – westchnęła Mary.
– A co z artystą? Tym, który stworzył serię? Czy on w nich wierzy?
– On nie żyje – z żalem powiedział chłopiec. – Właśnie dlatego komiks przestał się ukazywać.
– Rozumiem.
Nataniel musnął dłonią ich oczy.
– Zapomnijcie o Władcach Czasu! Zapomnijcie, że tu w piwnicy była ich świątynia! Od razu zacznijcie tu sprzątać, pozanoście wszystko na miejsce, spalcie przebrania. Wszystko to będziecie robić bez żalu.
Dzieci spokojnie pokiwały głowami. Znalazły się teraz całkowicie pod wpływem Nataniela.
Ian podszedł do „ołtarza”. Zerwał plakat, pogasił świece. Dzieci nie protestowały, tylko grzecznie pomagały.
Kiedy ostatnie dekoracje i przedmioty kultu zostały zniszczone, odczuli głęboki wstrząs, jakby podłogą targnęły rozpacz i gniew.
Razem opuścili piwnicę, dzieci wyniosły koce wraz z pozostałymi rekwizytami.
Nataniel wezwał Marca. Mogli wracać.
W tym czasie jednak ci, którzy czekali na nich na lodowcu, zaczęli mieć kłopoty.
Nie mogli dłużej udawać, że nie zauważają tego, co stało się faktem: Władcy Czasu byli już niedaleko. Ciężki stukot podków, pod którymi otwierały się nowe szczeliny w lodzie, rozlegał się coraz bliżej ich kryjówki. Benedikte, obdarzona umiejętnością rozpływania się w powietrzu, zdecydowała się ostrożnie wyjrzeć.
Prędko wróciła do groty.
– Są tutaj wszyscy trzej – oznajmiła zgnębiona. – I wiedzą, gdzie jesteśmy. Ich konie stoją zwrócone do nas, nadciągają każdy z innej strony.
– Widziałaś ich wyraźnie?
– Nie, ale teraz, kiedy są bliżej, lepiej ich widać.
– Co robimy? Będziemy tu siedzieć i pozwolimy się wyłapać, jakbyśmy byli wyłożoną przynętą? – denerwowała się Tova.
– Nie mamy wyboru – odparł Marco. – Pozostaje nam jedynie nadzieja, że im dwóm uda się coś osiągnąć.
Wskazał na pogrążonych w głębokim śnie Iana i Nataniela.
– Ich butelki… – z lękiem zaczął Gabriel. – Nie zabrali ich chyba ze sobą do Anglii?
– Nie, są tutaj. W podróż wyruszyły tylko ich obrazy wywołane myślą.
– Czy to właściwe wyjaśnienie? – spytała Benedikte z niedowierzaniem.
Marco popatrzył na nią.
– Nie. Bardzo uproszczone. Tutaj spoczywają tylko ich ciała, duszę i myśli zabrali ze sobą.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.