Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Czekali długo.
– Noga mi zdrętwiała – szepnęła raz Tova, po za tym nic do siebie nie mówili.
Wreszcie znów usłyszeli stukot podków o kamień. Koń uniósł jeźdźca dalej, wzdłuż górskiej grani.
Mogli w końcu odetchnąć.
– Nie możemy tu zostać – cicho oznajmił Marco. – Tu jest za duża wilgoć.
– Nigdy w życiu nie wejdę znów na lodowiec – ostro zaprotestowała Tova.
– Nie mam takiego zamiaru. Po prostu znajdziemy bardziej suche miejsce.
Wspólnie wybrali się na poszukiwanie. Niełatwo było coś zobaczyć w takiej ciemności, a w dodatku posuwali się po ogromnie trudnym terenie. Po wielu jednak próbach znaleźli wreszcie miejsce do przyjęcia. Było osłonięte wystającą półką skalną, tak że nawet chłód ciągnący od położonego wyżej lodowca nie dawał się tak bardzo we znaki.
Zjedli zasłużony posiłek. Skromny, lecz stwierdzili, że suchy chleb smakuje wyśmienicie.
Halkatla jakoś dziwnie przycichła. Kiedy się ułożyli, usłyszeli stłumione szlochanie.
– Co się stało, Halkatlo? – zaczęli się dopytywać.
– Jutro prawdopodobnie dotrzemy do granicy Doliny Ludzi Lodu. I wtedy będę musiała się z wami pożegnać. Na zawsze.
Nie potrafili znaleźć na to odpowiedzi. Próbowali tylko pocieszać ją jak umieli, bez słów. Młoda czarownica płakała cicho, choć za wszelką cenę starała się powstrzymać łzy.
– Jutro, tak, jutro – powiedział Ian. – Czy ci straszni rycerze także tu będą?
– Nie wiem – odparł Marco zgnębiony. – Gdybyśmy wiedzieli o nich coś więcej, mielibyśmy może od czego zacząć. Ale nie pamiętam, skąd się wywodzą ani co który z nich reprezentuje. Pozostaje nam jedynie nadzieja, że należą do stworzeń nocy, które nikną o świcie.
Próbowali zasnąć. Ułożyli się na niegościnnym kamiennym podłożu otuleni w ubrania. Gabriel miał nadzieję, że po tak spędzonej nocy nie czeka ich zapalenie płuc. Od wiszącego nad nimi lodowca ciągnęło przenikliwym chłodem, a wrażenie zimna potęgował jeszcze bezustanny szmer spływającej z niego wody.
Od czasu do czasu wyczuwali stłumione drżenia wywoływane dudnieniem kopyt wierzchowca czuwającego rycerza. Wtedy Tova tuliła się do Iana, Halkatla do Runego, a Gabriel sprawdzał, czy Marco i Nataniel znajdują się dostatecznie blisko niego.
Ale Marco, Nataniel i Rune nie mieli nikogo, kto by ich chronił.
W każdym razie nikogo widzialnego. Wiedzieli natomiast, że czuwają nad nimi ich opiekunowie.
Kiedy zamilkło ciężkie stąpanie konia i zgrzyt podków o lód, świadczące o tym, że Władca Czasu zawrócił, Gabriel szeptem spytał Nataniela:
– Dlaczego on ciągle tu przychodzi?
– Wie, że tu jesteśmy – odparł Nataniel. – Ale nas nie widzi.
Gabriel pokiwał głową. Twarz miał zdrętwiałą z napięcia i ze strachu.
Po paru minutach straszliwy jeździec się oddalił.
Jakie to dziwne, pomyślał chłopiec. Niżej, niedaleko w dolinach, są ludzie, normalni ludzie, bezpiecznie śpiący w swoich łóżkach. A życie na świecie toczy się zwykłą koleją: praca, zabawa, drobne utarczki. Ojciec co prawda mówił, że trwa zimna wojna, ale Gabriel nie bardzo wiedział, co to znaczy.
A my mamy ocalić ludzi przed nieprawdopodobną katastrofą. Poruszamy się po ostrzu noża, tracimy w walce kolejne bliskie nam istoty, a oni nawet o tym nie wiedzą! Ludzie na świecie nie wiedzą nic a nic, nie znają ani ułamka prawdy!
I czy kiedykolwiek się dowiedzą? Nikt o tym ze mną nie rozmawiał. Mam polecenie opisywać wszystko, co się wydarzy podczas tej wyprawy (dziś nie miałem czasu, żeby pisać, muszę wszystko zapamiętać, a tyle się działo). Ale kto to potem będzie czytać? O ile dobrze rozumiem, Ludzie Lodu.
A ich nie ma tak wielu, smutno zakończył Gabriel swe rozmyślania.
Nad jego głową znów zadudniły podkowy ogromnego konia. Chłopiec przypomniał sobie wygląd zwierzęcia. Dzikie oczy, niebieskawa para buchająca z nozdrzy, wielkie zęby, pokazujące się, gdy zwierzę odrzucało łeb.
Gabriel skulił się, starając się być jak najmniejszy.
Targenor i jego sojusznicy nie wiedzieli, kim są budzące grozę zjawy, które pojawiły się na szczytach wzgórz.
Zdawali sobie tylko sprawę, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Przed trzema jeźdźcami nie mieli jak się bronić.
– Atakowanie ich byłoby bezsensowne – powiedział dowódca. – Niepotrzebnie poświęcilibyśmy tylko nasze życie w świecie duchów. Niestety, nie możemy już pomóc wybranym.
– Masz rację – rzekła Lilith. – Ja także ich nie znam. Proponuję, abyśmy wycofali się do Góry Demonów i naradzili, co można zrobić. Tu czeka nas tylko zagłada.
Dida pokiwała głową.
– Sądzę, że Nataniel i jego przyjaciele życzyliby sobie naszego odwrotu.
– Czy nie możemy poprosić o pomoc czarnych aniołów? – głośno myślała Ingrid.
– Nie – odparł Targenor. – Oni pomagają tylko swoim, Marcowi i Natanielowi, w dodatku muszą pozostawać w ukryciu.
– Właściwie dlaczego? Wszyscy się nad tym zastanawiamy.
– Bo jeśli Tengel Zły się dowie, jakiego rodzaju istotami są czarne anioły i Marco, może także zniweczyć działanie czarodziejskich runów, za których pomocą uniemożliwili mu wejście do Doliny. W dodatku może zdobyć nad nimi władzę. Nie wiemy tego na pewno, one prawdopodobnie też nie, ale nie wolno nam ryzykować. Dopóki kryją się przed nim, zachowują swą straszliwą moc.
– No tak, rozumiem.
Targenor popatrzył na swoich wojowników. Kiedy potworni rycerze zaczęli zjeżdżać po zboczu, kierując się w ich stronę, serdecznie podziękował druhom za wkład w walkę.
– Wszyscy bez wyjątku bohatersko dziś tu walczyliście. Gdyby nie wasza pomoc, Nataniel i jego towarzysze nie zdołaliby zajść tak daleko. Zginęło wielu naszych bliskich, w Górze Demonów odprawimy ceremonię żałobną. Ale Tengel Zły miał przez nas ciężki dzień. Stracił niemal wszystkich swych sojuszników. Dziękuję wam, przyjaciele.
Potem uczynił dłonią gest i zgromadzone wokół niego postacie zaczęły blaknąć. Szybko przemieścili się do Góry Demonów.
Kiedy więc ostatni żołnierze Tan-ghila i dwaj potworni rycerze dotarli do płaskowyżu, nie zastali tam żywej duszy. Wydali z siebie wrzask wściekłości, który echem poniósł się wśród gór. Dwaj jeźdźcy dołączyli do trzeciego, pełniącego straż przy wybranych.
Trzy istoty z nieznanego świata jaśniały na tle granatowego nieba.
Oczy Tengela Złego zalśniły żółtym blaskiem triumfu.
– Chciałbym zobaczyć tego, kto potrafi się oprzeć tym trzem! – śmiał się. – Czasu nikt do tej pory nie potrafił zwyciężyć!
Lynx postanowił nie przypominać mu, że wielu jego potomków już zdołało zakłócić porządek czasu. Uznał, że nie warto drażnić strasznego pana.
– Odnaleźli ich. – Tengel Zły długim szponem wskazał trzy groźne postacie. – Zobacz, jak się rozglądają, wkrótce ich dopadną!
Potworni jeźdźcy stali na szczycie niczym ostrzeżenie. Najwidoczniej była to góra przylegająca do Doliny, a więc wrogowie Tengela Złego dotarli znacznie dalej, niż było to dla niego wygodne. Ale co z tego? Nędzne szczury nigdy nie przedostaną się przez lodowiec, jego trzej niewolnicy nie dopuszczą do tego.
Złe oczy Władców Czasu poszukiwały.
A wybrani zostali teraz sami. Nie chroniły ich już zastępy duchów ani demonów.
ROZDZIAŁ XIII
Gabriel poruszył się, zesztywniały i udręczony. Zmarzłem jak pies, pomyślał i zaraz przypomniał sobie ukochanego Peika, którego zostawił w domu. Ból ścisnął mu serce.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.