Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Dostrzegła, że potworki na skałach podniosły się, ale nie ruszyły do ataku. Jak sparaliżowane wpatrywały się w Nataniela.
Skierowała wzrok na krewniaka.
Stał z wyciągniętymi rękami, jak gdyby z kimś rozmawiał i coś przyjmował. Inaczej nie potrafiła opisać jego pozycji.
Wreszcie zorientowała się, co tak zdziwiło diabły.
Na głowie Nataniela ukazała się korona, czarna, lśniąca korona. Stanął przed nimi jako Książę Czarnych Sal, którym w rzeczywistości był.
Często Ludzie Lodu zapominali, że w żyłach Nataniela płynie krew czarnych aniołów.
Diabły zaczęły się ostrożnie wycofywać na bezpieczną odległość, jakby obawiały się jego przekleństwa.
A Nataniel najwidoczniej właśnie tak to zaplanował. Odwrócony w stronę bestii, wyciągnął ku nim ramiona, wymawiając kilka magicznych słów. Potwory z niemym krzykiem poderwały się ze skał i bijąc skrzydłami odleciały niczym porwane wichrem wrony.
– Czy to mądre pozwolić im odejść? – spytała Halkatla. – Mogą przecież donieść, gdzie jesteśmy.
– Na kilka dni odjąłem im mowę – odparł Nataniel. – I wymazałem ten epizod z ich pamięci.
Tova wpatrywała się w niego z podziwem.
– No, no, kochany Natanielu. Czyżby i w ciebie w końcu wstąpiło życie?
– Zawsze byłaś skora do żartów – uśmiechnął się. – Nareszcie jednak zaczynam odkrywać, co potrafię.
– Najwyższy czas – mruknęła Tova.
Nagle pojawiła się Ingrid i w wielkim pośpiechu zabrała ze sobą Runego. Poszedł za nią bez słowa.
– My chyba poczekamy tutaj? – zaproponował Nataniel.
Przystali na to. Gdyby wszyscy wyprawili się na wędrówkę plątaniną korytarzy wśród skalnych bloków, zgubić by się mógł jeszcze ktoś poza Gabrielem. Poza tym Ingrid najwyraźniej wytropiła chłopca.
Pozostawało im czekać.
Nie trwało to długo. Już wkrótce usłyszeli wesołe, zwielokrotnione echem głosy i zza głazów wyłoniła się liczna gromadka: Gabriel, Rune, Ulvhedin, Ingrid i Heike.
Na ich widok poderwali się z miejsc, Gabriela serdecznie uściskano, a pozostałym dziękowano gorąco.
Gdy obie grupy zdały sobie nawzajem relację ze swoich przygód, zabrał głos Ulvhedin:
– Jak słyszeliście, mamy nową, małą mandragorę. Nie tak potężną jak Rune, to jasne, on przecież jest Pierwszą. W dodatku nowa alrauna, która znalazła się w posiadaniu Solvego w chwili, gdy zakopano ją w jego grobie, została przez to zbezczeszczona, zbrukana. Oto i ona, tak wygląda.
Wyjął nieduży, poskręcany korzeń.
– Proponuję, aby Rune zadecydował o jej przyszłym losie. Sądzę, że między nami nie będzie w tej kwestii niezgody.
Rune skinął głową i przyjął alraunę z rąk Ulvhedina.
– Prawdą jest to, co mówisz, wiele zła zdołało w nią przeniknąć. Oczyszczę ją, a potem… Mamy zamiar ofiarować ją temu z nas, który jest najbardziej bezbronny. Młodemu Gabrielowi.
Gabriel szeroko otworzył oczy, ciemne krótkie włosy z podniecenia jakby jeszcze bardziej zjeżyły mu się na głowie. Skłamałby, gdyby powiedział, że ma ochotę krzyczeć z radości na widok należącego do Solvego obrzydliwego amuletu, który teraz jemu miał przypaść, ale nie ośmielił się protestować.
– Najpierw zerwiemy rzemień, na którym wisiała – oświadczył Rune. – I zastąpimy czymś innym. Czy znalazłoby się coś odpowiedniego?
Nataniel wyciągnął sznurówkę z długich butów, których chwilowo nie używał. W tym czasie Rune znalazł w rozpadlinie skalnej garść ziemi i zaczął nacierać nią alraunę.
– Nie używam do tego wody – powiedział – bo dla nas święta jest ziemia.
Gdy uznał, że mandragora została już oczyszczona z wszelkiego zła, przemówił bezpośrednio do niej:
– Będziesz teraz miała nowego pana. Zapomnij o wszystkim, czego nauczył cię poprzedni właściciel. On posługiwał się tobą do wyrządzania krzywd innym. Twoim jedynym zadaniem będzie teraz czuwanie nad Gabrielem. Odpieraj wszystkie ataki na życie chłopca. Jeśli wypełnisz swe zadanie, zostaniesz hojnie nagrodzona, może nawet ziemią z Raju, jeśli tylko kiedyś tam wrócimy.
Zawiesił Gabrielowi mandragorę na szyi.
Z początku chłopiec nastawiony był do alrauny bardzo niechętnie, starał się, by nie dotykała jego skóry, zaraz jednak poczuł spokój i życzliwość płynące od korzenia i sprowadzające na niego poczucie bezpieczeństwa. Mandragora chciała zostać jego przyjacielem! Gotowa była uczynić dla niego wszystko.
Głośne westchnienie ulgi chłopca towarzysze przyjęli z uśmiechem zadowolenia.
Mogli ruszać naprzód. Opiekunowie pożegnali swych podopiecznych i szóstka w zapadającym zmroku podjęła dalszą wędrówkę.
Kiedy prawie po omacku starali się dojść do skalnej ściany, Nataniel w pewnej chwili rzekł:
– Ta grota, w której byłeś, Gabrielu… Naprawdę sądzisz, że przechodziła przez całą górę i prowadziła w głąb Doliny?
– Ja niczego nie sądzę – odparł Gabriel.
– Może powinniśmy spróbować? – zaproponował Ian,
Powstrzymała ich Tova.
– Wydaje mi się, że widzę przed nami jakieś niebieskawe światło!
– Ja też – poparł ją Gabriel. – Uff, nie mam już ochoty na kolejne atrakcje.
– Zmęczony jesteś? – spytał Nataniel.
– Tak.
– Masz do tego pełne prawo. Za nami długi, ciężki dzień.
– Tam! – zawołał Ian. – Ja też to widzę!
Znieruchomieli, spodziewając się najgorszego, widać bowiem było wyraźnie, że światło się zbliża.
Rozległ się odgłos stąpania po kamienistym podłożu, zarysowała jakaś sylwetka. Tova usłyszała szczęk sygnalizujący, że Ian odbezpieczył pistolet.
– Na pewno na nic ci się nie przyda – szepnęła. – Tych, którzy dzisiaj krążą po Siedzibie Złych Mocy, nie imają się żadne kule.
Ian z powrotem zabezpieczył broń.
– Marco! – zawołał Nataniel. – To Marco!
Nigdy chyba nikomu nie zgotowano gorętszego powitania.
– Ty łobuzie! – strofowała go Tova. – Dlaczego nie pokazywałeś się przez cały dzień?
– Miałem co innego do załatwienia – uśmiechnął się, ale z oczu biła mu powaga.
– Gabriel widział grotę ciągnącą się w głąb góry – powiedział Ian. – Czy myślisz, że uda nam się tamtędy przedostać?
– Nie, grota jest ślepa i wcale nie taka głęboka. Przybywam właśnie po to, żeby was poprowadzić.
– Dzięki ci, dobry Boże – szepnęła Tova.
– Powiedz, gdzie byłeś? – dopytywali się.
– Mogę opowiadać w drodze. Musimy skręcić teraz w prawo.
Gabriel z podziwem patrzył na baśniowo piękną postać, otoczoną teraz roztańczonymi, lekko niebieskimi płomykami, tak jak wtedy, kiedy pod postacią Imrego wyprowadził Andre, Mali i Nette z Vargaby. Gabriel czytał o tym w kronikach.
– Od tej chwili będziemy już iść razem – zaczął Marco.
Wywołało to kolejny wybuch radości. W kilku parach oczu zakręciły się nawet łzy ulgi.
– Nie mogłem wam towarzyszyć, ponieważ Targenor potrzebował mnie gdzie indziej. W dodatku byliście szczególnie narażoną grupą, a moją tożsamość należy wciąż utrzymywać w tajemnicy przed Tengelem Złym i jego prawą ręką.
– Lynxem – Ianowi dreszcz przebiegł po plecach. – Wiesz, kim on jest?
– Nie znam jego prawdziwego imienia, nie wiem też, kim jest. Mam natomiast pewne podejrzenia co do tego, z jakich czasów go sprowadzono. Ściągnięto go, by strzegł Wielkiej Otchłani i wysyłał do niej ofiary.
– I naprawdę jest taki niebezpieczny?
– Śmiertelnie! Byłem na płaskowyżu, ale trzymałem się z tyłu, przybywałem z odsieczą tylko wtedy, gdy naprawdę było trzeba. Niestety, często.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.