Że też można dzwonić zębami w takim ciepłym pokoju!
Nigdy nie czuła się równie źle, choć w czasie, gdy była więziona, podglądano ją często.
– Proszę się nie obawiać, to nic groźnego. Mój pan chciałby tylko dostać lok pani pięknych włosów. I prosi o absolutną dyskrecję. Nie wolno pani nigdy nikomu wspomnieć o tym, co się tu działo.
– Czy zdarza się to często?
W ostatnich latach bardzo rzadko. Przedtem bywało częściej. Ale w młodych latach jego wysokości nigdy.
– Ja nic nikomu nie powiem. Milczenie leży także w moim interesie. Ale jeśli pułkownik zachowa lok moich włosów, to czy mnie nie zdradzi, gdy będzie to dla niego wygodne?
Służący wyprostował się z godnością.
– Nawet mowy o czymś takim być nie może. Mój pan jest człowiekiem honoru.
– Dobrze! A co mam robić, kiedy już zdejmę ubranie? Mogę się zaraz znowu ubrać?
– Ja przyjdę do pokoiku obok i powiem. Wszystko odbędzie się dyskretnie i nic pani nie urazi. Jak powiedziałem, jego wysokość życzy sobie, by zachowywała się pani zmysłowo, lecz nie wyzywająco.
– Rozumiem. Jak dama, a nie jak uliczna dziewczyna.
– Właśnie.
Wyszedł, zostawiając ją samą.
– O, mój Boże – szepnęła Villemo z desperacją w głosie. – Mój Boże, mój Boże, w co ja się wdałam? Na co narażam moją cześć? Co z moim szacunkiem dla samej siebie?
Los Dominika zależy jednak od tego, jak się zachowam. Czy zrobię to dobrze. Przecież zawsze byłam znakomitą aktorką!
Oddychała głęboko, aż wreszcie uspokoiła się na tyle, że mogła zaczynać.
Pokój z łożem okazał się znacznie większy, niż początkowa sądziła. Jego sufit i ściany zdobiły małe, wymyślne cherubinki. Za draperiami znajdowało się tylko łóżko, po obu jego stronach stały kandelabry, a na małym stoliku ustawiono wino i owoce. Dobrze by jej teraz zrobiło parę łyków wina, lecz nie odważyła się napić.
Villemo spojrzała pospiesznie na ścianę za łożem. Pokrywały ją szczelnie barokowe girlandy i inne ozdoby, tak że nie sposób było dostrzec, czy jest tam jakiś otwór umożliwiający obserwację. Wiedziała jednak, że powinien być.
Na moment zamknęła oczy, po czym zaczęła zdejmować but.
Działaj powoli, Villemo, myślała. Zmysłowo, lecz nie wulgarnie! Jesteś damą. Damą aż po koniuszki palców.
Jak, u licha, mam się zachowywać niby zmysłowa dama, skoro wiem, że ta obleśna stara świnia mi się przygląda?
A gdyby to Dominik stał tam za ścianą? Mam dość fantazji, żeby to sobie wyobrazić. Jak to była z królem gór, który w istocie był Dominikiem?
Natychmiast wszystko stało się łatwiejsze. To Dominik. To on mi się przygląda. Nikt inny. To dla niego się rozbieram.
Zdjęła buty, usiadła na niskim łożu i powoli zdejmowała pończochy, a potem zaczęła rozsznurowywać gorset sukni.
Nigdy nie była jakąś wstydliwą gęsią, ale tę sytuację znosiła źle. Dość miała mężczyzn podglądających ją w czasie, gdy była przetrzymywana w oborze. A przecież tam nie musiała się rozbierać!
Villemo rozpaczliwie starała się wierzyć, że to Dominik stoi za ścianą, i w ogóle próbowała myśleć o czym innym.
Oczywiście, mogłoby ją spotkać coś znacznie gorszego! Pułkownik mógłby chcieć wziąć ją do łóżka, a na to nigdy by nie pozwoliła! Nigdy! Wówczas jednak Dominik byłby zgubiony. To, co tu robi, jest mimo wszystko dość niewinne. Choć obrzydliwe.
Gorset był rozwiązany. Powoli zsunęła rękawy z ramion.
Villemo nie zamierzała wracać do Gabrielshus. Chciała być z Dominikiem. Bo on jej potrzebował, a nie miał nikogo prócz niej.
Jednak ona nigdy niczego się nie nauczy! Znowu popełniła takie samo głupstwo jak wówczas, gdy poszła za Eldarem Svarxskogen, by go ratować. Znowu uwierzyła, że ukochany nie poradzi sobie bez niej. Głębokie przywiązanie do Dominika sprawiało, że pragnęła być blisko niego. Oba powody wydawały jej się niezwykle ważne – być z nim i wspierać go.
Teraz uświadamiała sobie, jak boleśnie odczuła fakt, że Dominik odjechał bez pożegnania. Tak strasznie chciała znaleźć się ten jeden jedyny raz w jego ramionach! Dlatego godziła się na dystans, jaki musieli zachowywać przez cały czas w Gabrielshus… Wierzyła, że tej chwili pożegnania nikt im nie odbierze. Wtedy będą mogli dać się ponieść uczuciom, bo nie istniało już nic potem, nie było możliwości przekroczenia granicy zakazu.
Rozczarowanie, że opuścił ją bez słowa, omal jej nie załamało. A teraz ogarnęła ją gorączka. Musi go znowu spotkać! Uważała, że to jej naturalne prawo. Poza tym musi go uratować, pomóc mu.
A za tym wszystkim kryło się nie do końca uświadamiane przekonanie: teraz go odzyskam! Z taką intensywnością oczekiwała spotkania z Dominikiem, że przez moment to, co musiała teraz zrobić, wydało jej się czymś najzupełniej obojętnym. Zaraz jednak ocknęła się z odurzenia.
Suknia opadła na podłogę. Z gracją podniosła ją i powiesiła na oparciu stojącego obok krzesła.
Nim zaczęła zdejmować koszulę, dyskretnie zsunęła majtki.
Nie zastanawiając się dłużej, ściągnęła koszulę przez głowę.
Była naga.
To Dominik stoi za ścianą, niewidoczny. Król gór tu nie pasuje.
Tylko Dominik. Nikt inny!
Uniosła w górę ręce, wyciągnęła palce jak do słońca, tak że jej smukłe ciało naprężyło się delikatnie. Uśmiechała się tajemniczo, jakby czekała ma kochanka. Stała tak przez kilka sekund, zwrócona ku ścianie, gdzie, jak się domyślała, znajdował się otwór obserwacyjny, po czym opuściła ramiona powolnym, płynnym ruchem, pochyliła się i wyciągnęła na łożu, rozluźniona jak do odpoczynku.
Nic więcej nie mogła zrobić. Nic więcej nie chciała robić! Wszystko ma swoją miarę.
Do pokoju obok wszedł służący i chrząknął dyskretnie.
– Jego wysokość jest bardzo zadowolony. Panienka zachowywała się niezwykle wytwornie. Żadnej przesady, żadnych świadomie podniecających ruchów. Ów młody człowiek jest już wolny i znajduje się w porcie. Nikt mu nie powiedział, dlaczego został uwolniony.
Villemo usiadła.
– Dziękuję! Och, proszę pozdrowić swego pana i podziękować mu za pomoc! Czy mogę… już się ubrać?
– Tak, mój pan jest w pełni usatysfakcjonowany. Zaczekam tu, dopóki panienka nie wyjdzie.
Chyba nigdy nie ubrała się tak szybko. Gdy wkładała pończochy, zawołała do służącego:
– W każdym razie to bardzo uprzejme ze strony twojego pana, że przez cały czas znajdował się w ukryciu. Nie chciał mnie krępować swoją obecnością.
– No taaak… – powiedział służący przeciągle. Wiedział chyba, że pułkownika nie ma w pobliżu, bo mówił nie zniżając głosu – to chyba nie dlatego. Jego wysokość życzy sobie, żeby to odbywało się właśnie w ten sposób. Jest w tym… więcej, że tak powiem, podniecającej pikanterii. Zakazany owoc, rozumie pani.
Siedziała z pończochą w ręce. Z trudem przełykała ślinę, ogarnęło ją obrzydzenie. Francuzi mają na to specjalne określenie, słyszała, że kiedyś ciotka Anette powiedziała tak o tych, którzy zaglądali przez dziurę w ścianie obory. Coś, co brzmiało jak „voyeur”, a oznaczało coś nieprzyzwoitego, paskudnego. Podglądacze, próbowała przetłumaczyć Villemo.
Przeniknął ją dreszcz. Nigdy nie było tam żadnego Dominika – wiedziała o tym przecież od początku, po prostu oszukiwała sama siebie. Została zbrukana pożądliwym spojrzeniem obleśnego starucha. Mężczyzny, który już nie mógł mieć kobiety i który…
Nie, nie była w stanie o tym myśleć.
Читать дальше