Cizia Zykë - Gorączka

Здесь есть возможность читать онлайн «Cizia Zykë - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

" Le safari, commencé dans la joie et le plaisir, se transforma en une gigantesque partie de cache-cache, passionnante, irritante, puis insupportable.
Insidieusement, la résolution de tuer M'Bumba l'éléphant s'installa. C'était lui ou nous. Alors s'amorça une lente descente vers l'horreur et l'irréel: la nature explosait d'une beauté violente, la nuit se faisait cataclysme, des milliers de crocodiles devenus déments massacraient les hommes. Nous étions partis pour la mort. perdus au milieu de quelque chose que je ne comprenais pas, qui n'existait pas, quelque chose qui nous tuait les uns après les autres ".
Fièvres, roman fort, envoûtant, sensuel, nous confirme le grand talent de conteur de Cizia Zykë, révélé dans sa trilogie autobiographique: Oro, Sahara et Parodie.

Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Cizia Zykë Gorączka Fiévres Przełożył Stanisław Wojnicki Prolog Kongo - фото 1

Cizia Zykë

Gorączka

Fiévres

Przełożył Stanisław Wojnicki

Prolog

Kongo, północno-zachodnia część kraju, na brzegu rzeki. Przez wioskę przeszło tornado. Potworna siła pastwiła się nad wszystkim, co wystawało ponad ziemię, wskazując oczywiste pragnienie niszczenia, prawdziwy zapał w przekształcaniu wszystkiego w ruiny.

Z dwudziestu ośmiu małych lepianek plemienia Kuju uchowały się tylko trzy. Wszystkie zostały zmiecione z powierzchni ziemi, pozostały po nich jedynie porozwalane kopce, przypominające jakiś plac budowy. Można by pomyśleć, że po ogromnym obszarze brunatnej ziemi przejechał buldożer.

W dali dostrzec można było parę patetycznych przedmiotów: pojemniki i emaliowane miednice, powyginane i powgniatane, jakby przejechała po nich ciężarówka, drewniany stołek rozbity na kawałki, podarte maty, strzępy palmowych dachów… Cały zapas ziarna, uzbierany przez wioskę, wysypał się z porozwalanych małych zbiorników ulepionych z suszonej ziemi.

Na prawo, nieco dalej, na skraju pierwszego zagajnika wielkich drzew, również nie ocalały trzy altany z desek zbudowane pod naszym kierunkiem. Leżały teraz w postaci porozrzucanych patyków w okolicznych trawach, które w połowie je zakrywały.

Kwadratowe poletka warzywne, uprawiane z takim zapałem i mozołem, zostały stratowane bez litości: bambusowe kratki zamienione w wióry, sieć rowów irygacyjnych rozwalona. Nic nie pozostało z naszych drogocennych "plantacji eksperymentalnych".

Prawdę o niszczycielskiej sile, jaka się tu rozpętała, odczytać można było również z czarnych, posępnych twarzy ludzi Kuju, którzy osowiali postępowali za nami krok w krok. Ich niecodzienne przygnębienie i zrozpaczony wyraz oczu wzmagały jeszcze napięcie. Świnie i kury, zwykle pętające się po wiosce, uciekły. Panowała całkowita, przygnębiająca cisza.

– Skurwysyn – zgrzytał zębami Paulo. – Skurrrrwysyn… Stary Paulo, z zaciśniętymi wargami i morderczym spojrzeniem, ciężko przeżywał ogrom zniszczeń. Tym razem M'Bumba zdrowo dał popalić.

***

Przed nami pięć trupów, rozłożonych na matach w ostrym popołudniowym słońcu, zaczynało już śmierdzieć. Wśród nich były dwie kobiety, z których jedna, w jaskrawoczerwonej przepasce na biodrach, miała wgniecioną klatkę piersiową. Ciało, które sprawiało największe wrażenie, leżało obok. Był to mężczyzna, a jego śmierć musiała być okropna. Ani jeden z jego członków nie pozostał nienaruszony, wszystkie były połamane w wielu miejscach, jakby każdy miał po kilka dodatkowych stawów. Popękana w niektórych miejscach skóra tworzyła obrzydliwe rany, już rozkładające się od upału. Głowa zatraciła normalny kształt; była w kawałkach, jakby została schwytana i rozgnieciona przez gigantyczną pięść. Inne ciało, również rozerwane na kawałki, zakrwawione, z wywróconymi białkami oczu, na których siadały roje much, należało do jednego z braci wodza. Był to sympatyczny facet około trzydziestki, którego jako notabla zapraszaliśmy czasami do domu. Rozpoznaliśmy też ostatnie zwłoki – jednego z niezliczonych miejscowych chłopców, wyrośniętego piętnastolatka.

Obrzydzenie i wściekłość, które nas ogarnęły na ten widok, sprawiły, że staliśmy w milczeniu. Nawet Paulo zaprzestał swoich przekleństw. M'Bumba był diabłem, piekielnym potworem. Skąd tyle zapamiętania w zwierzęciu, którego nawet nie zaatakowaliśmy?

Ze swego miejsca młody Montaignes rzucił na zwłoki tylko krótkie spojrzenie. Z jednej z licznych kieszeni wyciągnął krawiecką miarkę i przykucnął, z nieodłącznymi okularami na czubku nosa, maksymalnie wyciągając ręce, by zmierzyć jeden ze śladów: gigantyczny nieregularny krąg, niewiarygodny ślad nogi słonia.

– Osiemdziesiąt dwa centymetry – powiedział rozmarzonym głosem. – To potworne!

Część pierwsza

Na szczęście nasz hangar nie uległ zniszczeniu. Zbudowany jakieś sto metrów od wioski, na końcu wąskiego cypla wrzynającego się w nurt rzeki, i M'Bumba nie był łaskaw dojść aż tutaj. Nie było to domostwo luksusowe, ale zależało nam na nim. Sprawiliśmy, że było obszerne i czyste i w ciągu spędzonych w nim ośmiu miesięcy przeżyliśmy tu spokojne i bardzo miłe chwile. Był to prostokątny budynek z desek z czerwonego drewna, nakryty dużym dachem z przeplatanych palmowych liści, przy którego wznoszeniu pracowała cała wieś. Jeden z boków, dzięki wielkim przesuwanym drzwiom, był szeroko otwarty na rzekę i przedłużony drewnianym tarasem. Ten ostatni, małe arcydzieło na palach, idealne miejsce na śniadanie i na spędzenie wieczoru, znajdował się bezpośrednio nad wodami rzeki, nad zatoczką utworzoną przez półwysep i nad naszą przystanią. Od strony lądu wielka tablica zielonymi literami na białym tle ogłaszała: Powszechna Faktoria Handlowa.

Wewnątrz, oprócz pooddzielanych przepierzeniami pokoi, znajdowało się obszerne pomieszczenie służące zarazem jako salon, prywatna tawerna, sklep i skład towarów. Worki ziarna i sprzęt niezbędny w buszu sąsiadowały tu z czterema ogromnymi wiktoriańskimi fotelami, przywiezionymi z miasta pirogą, z przedmiotami sztuki wudu, których nie chcieliśmy sprzedać, z puszkami konserw, butelkami i bronią. Pomimo szyldu i sporego zapasu towarów Powszechna Faktoria Handlowa nie była prawdziwym sklepem. Nazwę tę nadaliśmy naszej siedzibie raczej dla zabawy, z przymrużeniem oka nawiązując do wielkiej tradycji kolonialnej. Doskonale pasowała do wspaniałego otoczenia w sercu Afryki, w którym zamieszkaliśmy.

Kiedy zaczyna się ta historia, czyli kiedy przyszedł rzucić nam swoje wyzwanie słoń, jej pięciu bohaterów od ośmiu miesięcy mieszkało w zawieszonej nad rzeką faktorii.

Często mówiło się o nas, że jesteśmy nienormalni. Dlatego, by uniknąć wszelkich nieporozumień, lepiej będzie, jeśli na samym wstępie naszkicuję portret naszego dzielnego zespołu.

Najpierw, uznając przywilej wieku, będę mówił o Paulo. Stary Paulo, czy też, jak sam o sobie mówi: "Zgniły Paulo". Kiedy chce się kogoś przedstawić, zaczyna się zwykle od podania wieku, lecz w jego przypadku jest to niemożliwe do spełnienia. Kiedy go spotkałem, był już stary, a nie działo się to wczoraj. Wyglądał wówczas dokładnie tak samo: mały facecik z okrągłym brzuszkiem swobodnie wysuniętym do przodu, stopy mocno osadzone na ziemi, nogi rozstawione, te same długie włosy tak samo lekko siwiejące, te same wielkie, jasne i ruchome oczy, błyszczące inteligencją.

Na przestrzeni lat tylko zmarszczki i ślady po licznych przeżyciach stały się wyraźniejsze: wielkie worki pod oczami – wspomnienie po tylu przyjemnościach czerpanych bez opamiętania; dwie głębokie pionowe bruzdy przy ustach, zarysowane niezliczonymi wybuchami śmiechu i chwilami zaciętości; promieniste zmarszczki przy kącikach oczu, które wielekroć mrużył na widok tylu zadziwiających krajobrazów. Podbródek zawsze wysunięty do przodu, sokoli nos, niekiedy niebezpieczne błyski w oczach, oto nasz człowiek.

Poza tym był jowialny i przesadny w zachowaniu, lubił głośno wypowiadać się soczystym językiem, jako nieodrodny "syn Prowansji", gdyż Paulo urodził się w marsylskiej dzielnicy Vieux-Port i pozostawał marsylczykiem aż po końce swoich lakierowanych mokasynów, choć rodzinne miasto opuścił pod naciskiem pilnej potrzeby natury karno-prawnej całe wieki wcześniej, kiedy miał piętnaście lat. Pod wieloma względami jego charakter odpowiadał jego pseudonimowi. "Zgniły Paulo" nie szanował niczego i nikogo oprócz mnie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gorączka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Norman - Kajira von Gor
John Norman
John Norman - Die Jäger von Gor
John Norman
Margit Sandemo - Gorączka
Margit Sandemo
Elizabeth Lowell - Gorączka zmysłów
Elizabeth Lowell
Jeffrey Deaver - Dar języków
Jeffrey Deaver
Джон Норман - Tarnsman of Gor
Джон Норман
Cizia Zykë - Sahara
Cizia Zykë
Анджей Пилипюк - Czerwona gorączka
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Gorączka»

Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x