Margit Sandemo - Gorączka

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Villemo nie potrafi zapomnieć swego ukochanego Dominika, choć rodzina robi wszystko, żeby ich rozdzielić. Gdy nareszcie spotykają się w Danii, miłość staje się niczym gorączka trawiąca ciało. Villemo ucieka od rodziców i podąża za Dominikiem przez szwedzkie lasy Goinge, w których grasują okrutni snapphanowie, bezlitośnie rozprawiający się z obcymi…

Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– O, często sama sobie jest winna – powiedział Andreas cierpko.

– Nie ona jest winna, tylko jej niespokojna krew – przerwał mu Brand. – Villemo nosi w sobie przekleństwo Ludzi Lodu.

– A już tym razem w niczym nie zawiniła – broniła kuzynki Irmelin.

– Tym razem to my zawiniliśmy – oświadczył Brand. – Powinniśmy byli postąpić zupełnie inaczej. Ale tak trudno myśleć rozsądnie, kiedy człowiek jest odpowiedzialny za tyle ludzi.

Wszyscy się z nim zgadzali. Wyglądało, jakby nikt już nie cieszył się na powrót do domu.

Piracki statek wziął kurs na południowy zachód. Dla Villemo było to i korzystne, i nie. Oddalała się od domu, lecz jednocześnie przybliżała do lądu.

Ściskała rękojeść noża w kieszeni. Już kiedyś wbiła człowiekowi nóż w plecy i przysięgła, że nigdy więcej tego nie zrobi. Teraz jednak nie była taka pewna. W razie ostateczności…

Poddać się nie zamierzała za nic.

Zamknięto ją na klucz w kabinie kapitana. On sam został na pokładzie i manewrował statkiem.

To dziwne, ale nie odczuwała strachu. Była całkowicie spokojna, niemal zimna. Nosi dziecko Dominika, musi się o nie troszczyć. Była pewna, że jakoś sobie poradzi. Jest kobietą Dominika, żaden inny mężczyzna jej nie dotknie.

Dominik jej pomoże.

Pomagał już poprzednio. Umieli pomagać sobie nawzajem nawet z dużej odległości. On jest niezwykle uwrażliwiony na jej kłopoty, ciche prośby Villemo docierają do niego pokonując wielkie przestrzenie.

Usiadła w fotelu kapitana i zamknęła oczy.

Dominiku, przyjdź do mnie, obroń mnie przed tym łotrem, który chce zbrukać naszą miłość! Dodaj mi odwagi, Dominiku! Ty wiesz, że we mnie drzemią nieznane siły. Wzmocnij je swoimi myślami, nie opuszczaj mnie! Nie chcę się poddać, nawet o tym nie pomyślałam. Nie chcę też targnąć się na własne życie. Bo nie jestem już sama, Dominiku! Ponoszę odpowiedzialność za tę maleńką istotkę, która jest nasza. Obciążona czy nie, nieważne, kocham ją. Pragnę, by przyszła na świat, i chcę, żeby miała niezłomną matkę. Pomóż mi, Dominiku, pomóż mi wydostać się stąd!

Litanię rozpaczliwych zaklęć przerwał jej odgłos kroków, które rozległy się na schodach. Zerwała się z fotela i czekała pośrodku kajuty.

Klucz zazgrzytał w zamku, niskie drzwi otworzyły się. W progu stanął kapitan.

Latarka u sufitu zakołysała się. W jej mdłym świetle Villemo zobaczyła wykrzywioną w obleśnym uśmiechu gębę.

– No, to jesteśmy sami – stwierdził i zabrał się do odpinania pasa. Kapelusz odłożył na fotel. Villemo chciała, żeby zdjął też tę obrzydliwie wyświechtaną perukę. Ale chyba niewiele miał pod nią do pokazywania. Wiek tego człowieka trudno było określić. Około czterdziestki, może trochę ponad. Twarz nie ogolona i rzadko myta, widoczne wszystkie pory i zmarszczki. Zęby krótkie i mocne. Miał w sobie niewątpliwie jakiś brutalny powab, ale na Villemo nie robiło to żadnego wrażenia.

– Wiesz, co ty mi przypominasz? – odezwał się. – Dzikiego kota. Oswajanie ciebie może być zabawne! Widzę po twoich oczach, że napotkam opór. To mnie cieszy, tym słodsze będzie zwycięstwo. Bo, widzisz, jeszcze żadna kobieta mi się nie oparła. Żeby nie wiem jak walczyły na początku, w moich ramionach stają się wiotkie i uległe. A te, które walczą najzacieklej, są potem najbardziej gorące. Zobaczysz, kochanie! – Podszedł bliżej. – O, jakaś ty ładna! Chyba najładniejsza ze wszystkich, jakie dotąd miałem. To będzie rozkoszna walka!

Villemo stała spokojnie.

– Trzymasz rękę w kieszeni? – zapytał z szyderczym uśmiechem. – Jesteś uzbrojona?

Wyjęła nóż i cisnęła mu pod nogi.

– Możesz go sobie wziąć, nie będzie mi potrzebny.

– Co? Już się poddajesz? – zdziwił się rozczarowany.

– Nie ciesz się za wcześnie. Ale zanim mnie dotkniesz, powinieneś wiedzieć, w co się wdajesz. Z kim masz do czynienia.

Nagle ogarnęła ją całkowita pewność. Jak w blasku błyskawicy zobaczyła przepływające przed sobą twarze, poczuła, że przepełnia ją nadziemska siła. A może raczej pochodząca spod ziemi? Wiedziała, komu to zawdzięcza. Ludziom Lodu. Skupiali teraz całą swoją siłę w niej, w Villemo, która właściwie nie należała do obciążonych dziedzictwem, w każdym razie nie w takim stopniu jak oni. Sama z siebie nie władała żadną siłą, ale otrzymała pomoc.

Twarz tej, która była pośredniczką w przekazywaniu pomocy, zobaczyła na końcu. Twarz Sol. Sol, która w dalszym ciągu pomagała swoim najbliższym i która obiecała, że będzie powracać. Bardzo wiele z niej odrodziło się w babce Villemo, Cecylii. A poprzez nią zostało przekazane także Villemo. Widziała, że Sol wielokrotnie stawała u jej boku. Teraz odczuwała to wyraźniej niż kiedykolwiek przedtem.

– Co ty powiesz? – chichotał kapitan. – No, i kim ty jesteś? Jeżeli masz zamiar znowu wyjeżdżać z królewskim kurierem, to możesz sobie oszczędzić trudu. Nie boję się go, wprost przeciwnie, to może być zabawne pofiglować sobie z jego żoneczką. Chodź tutaj!

Zrobił krok w jej kierunku, lecz Villemo powstrzymała go ruchem dłoni.

– Nie mówię o moim mężu. Mówię o sobie. Zarówno on, jak i ja pochodzimy z niezwykłego rodu. On jest teraz przy mnie, choć znajduje się daleko stąd, w Skanii.

– Nie gadaj głupstw! Nie wierzę w takie bajdy!

Zaczął zdejmować kunkę.

Villemo odetchnęła głęboko. Czuła narastający w niej gniew i wiedziała, że teraz powinna uderzyć. Chciała uderzyć. Pragnęła tego tak bardzo, że przez chwilę zlękła się sama siebie.

– Wstrzymaj się – rzekła spokojnie.

Pirat spojrzał na nią, bo głos Villemo miał jakieś dziwne brzmienie. Zwycięski uśmiech na jego twarzy zgasł.

– Co do diabła? – wykrztusił. – Co ty, do diabła, robisz?

Nie odpowiadała, tylko patrzyła na niego uparcie.

– Cholera, przecież twoje oczy świecą! Czyś ty zwariowała?

– Ostrzegałam cię – powiedziała ochryple. – Daj mi łódź albo najlepiej wysadź mnie na ląd!

– Ech – zaczął niepewnie.

Villemo czuła się silna, bardzo silna. A ponieważ była tym, kim była, nagle odezwało się w niej poczucie humoru. Popatrzyła na jego wstrętną perukę, po czym wolno ściągnęła mu ją z głowy.

Kapitan podniósł rękę i pomacał gołą łysinę z kilkoma długimi kosmykami nad uchem. Jednocześnie zobaczył, że jego peruka przekoziołkowała w powietrzu i z głośnym plaśnięciem wylądowała w spluwaczce.

– Co ty, do cholery, wyprawiasz, smarkata? – krzyknął nerwowo. Nie mógł włożyć na głowę upapranej peruki. Doskoczył do Villemo i chwycił ją za nadgarstki.

Rozległ się głośny syk, napastnik krzyknął boleśnie i puścił ją. Przerażony spoglądał na swoje dłonie. Były ogniście czerwone, pokryte pęcherzami, poparzone.

– Ty diablico! – zawył. – Wiedźma! Jak, u diabła, ktoś mógł się z tobą ożenić?

– Wszystko poszło gładko – oświadczyła Villemo spokojnie.

Stwierdziła, że kontrola nad wydarzeniami wymknęła się jej z rąk.

Kapitan wyciągnął szablę i zamachnął się do ciosu.

W tej chwili ktoś czy coś stanęło między nimi, by bronić Villemo. Nie widzieli tego wyraźnie, lecz czuli, że jest wstrętne. To coś kiedyś musiało być człowiekiem, ale chyba bardzo dawno temu. Jakaś postać, unosząca się ponad nimi, pochylająca się groźnie w stronę kapitana. Ten, śmiertelnie przerażony, wypuścił z rąk szablę. Potoczyła się po podłodze z sykiem rozpalonego metalu, skręcała się jak w bolesnych konwulsjach, po czym opadła pod ścianą i rozsypała się w biały pył.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gorączka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Droga W Ciemnościach
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lilja I Goram
Margit Sandemo
Cizia Zykë - Gorączka
Cizia Zykë
Отзывы о книге «Gorączka»

Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x