Margit Sandemo - Zamek Duchów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zamek Duchów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zamek Duchów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zamek Duchów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Któregoś dnia, w trakcie leśnej wędrówki, młody Tancred Paladin spotkał niezwykle czymś przestraszoną, uroczą dziewczynę i zakochał się od pierwszego wejrzenia. Gdy potem próbował ją odszukać, dotarł do przedziwnego zamku. Okazało się jednak, że zamek ten nie istnieje, a jego tajemnicza gospodyni nie żyje od wielu lat. Czy to koszmar, czy chłopiec traci zmysły? A może znów dziedzictwo rodowe daje o sobie znać?

Zamek Duchów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zamek Duchów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Hrabia wzruszył ramionami.

– Hm, chyba to co zwykle. To biedne dziecko, Jessica, jest niebywale wrażliwe. Moja żona zwróciła jej uwagę, zresztą bardzo łagodnie, że tego wieczora tak długo nie kładła się spać. A rano już ich nie było.

– Wczorajszego ranka? Czy może przedwczoraj?

– Wczoraj. Ale sądzę, że zniknęły już dzień wcześniej.

– Rozumiem. Hrabio Holzenstern, będę miał oczy otwarte. Powiadomię was, jeśli coś zobaczę lub usłyszę.

– Dziękuję za łaskawość. Tak bardzo niepokoimy się o to biedne dziecko.

– Świetnie to rozumiem. A teraz nie chciałbym już dłużej was zatrzymywać, hrabio. Dziękuję za miłą rozmowę. Cieszyłbym się, gdybyście mnie wkrótce odwiedzili.

– Z miłą chęcią.

Tancred skierował się do konia, ale przystanął w pół drogi.

– Czy mogę prosić, byście nie wspominali nikomu o mojej niezwykłej wizji Starego Askinge? Takie rzeczy najlepiej zachować dla siebie.

– Właśnie miałem to samo wam zaproponować, wasza łaskawość – uśmiechnął się Holzenstern przyjaźnie. – Ludzie tak łatwo wierzą we wszystko.

– Tak. Chciałbym uniknąć złej sławy. Żegnajcie!

Ruszył w stronę domu, wpatrując się bezustannie w skraj lasu, jak gdyby miał nadzieję ujrzeć tam Molly.

Nie wjechał w las… Miał go już dość.

Tancred zabawił u hrabiostwa dłużej, niż planował. Oczekiwał go obiad, który zjadł w samotności, a potem dzień już właściwie się skończył.

Udał się więc do swej komnaty, aby zastanowić się nad sytuacją. Był teraz przekonany, że to krew Ludzi Lodu spłatała mu w nocy figla. Niewątpliwie widział Stare Askinge i czarownicę Salinę, a przecież zamek zapadł się pod ziemię przed laty. Wcale nie miał ochoty bawić się w historyka i poszukiwać śladów starego zamczyska.

Nie, postąpi tak, jak radził Holzenstern – zapomni o wszystkim.

Zamiast tego skupi się na Molly i Jessice Cross. W ciągu dnia niewiele zrobił, by je odnaleźć, powęszył tylko trochę po Nowym Askinge. Ale gdzie ich szukać?

Molly mówiła o sąsiedniej parafii. Ale, na Boga, sąsiednie parafie leżą we wszystkich kierunkach!

Jutro rano zacznie je po kolei objeżdżać. MUSI znów ujrzeć Molly.

Zabrał się za zdejmowanie butów, ale zaraz opuścił nogę.

Lokalny historyk? Mówił o nim Holzenstern. Ten człowiek musiał wiedzieć więcej o Starym Askinge i o Salinie!

Kto to mógł być?

A zresztą nie, Tancred nie chciał myśleć więcej o tym zamczysku duchów.

Coś głucho uderzyło o szybę. Kilka cichych, leciutkich uderzeń. Jak gdyby piasek…

Tancred przez chwilę siedział nieruchomo, Po czym zdmuchnął świecę i podszedł do okna.

Szkło było grube, nierówne, ale choć bardzo zniekształcało, zdołał jednak dojrzeć stojącą pod oknem postać. Twarz, majacząca tylko niewyraźnie jak jasna plama, zwrócona była w jego stronę.

To musi być…

Tak, to jest Molly!

Okna nie udało się otworzyć. Gwałtownymi gestami i grymasami, których ona oczywiście nie mogła zobaczyć, wskazywał więc na wielkie drzwi wejściowe. Podeszła tam jednak.

Serce Tancreda waliło jak młotem, kiedy przekradał się przez salony do sieni. Wszyscy poszli już spać, nie paliła się żadna świeca.

Rozgniewany zbyt głośnym, przenikliwym zgrzytem zamka przekręcił klucz i ostrożnie otworzył drzwi.

Mały brunatny cień wślizgnął się do środka.

– Chodź! – szepnął Tancred i wziął dziewczynę za rękę. Przez nikogo nie widziani dotarli do jego komnaty. Tancred zamknął drzwi i zapalił świecę.

To była ona! Jego najmilsza Molly!

Owładnęła nim tkliwość.

– Dzięki Bogu, że przyszłaś – powiedział z ulgą. – Bardzo się niepokoiłem.

Tak intensywnie o niej myślał, że odruchowo zwrócił się do niej na ty. To zresztą naturalne, była przecież tylko zwykłą służącą.

Wcale jej tak jednak nie traktował. Pochodzenie nie miało żadnego znaczenia. To była jego Molly. I to mu wystarczało.

Dziewczyna wyglądała na przerażoną.

– Zdejmij płaszcz – powiedział łagodnie. – Tutaj jesteś bezpieczna.

– Nie, nie! Nie wypada w pokoju mężczyzny. Nie powinno mnie tu w ogóle być.

– Zapomnij o etykiecie, to wyjątkowa sytuacja.

Pozostała jednak w zniszczonym płaszczu.

I ją nazwano łajdaczką, pomyślał wzruszony.

Podprowadził Molly do niedużej sofy, a sam zajął miejsce obok.

– A teraz opowiadaj!

– Ach, panie, jestem zrozpaczona! Moja przyjaciółka zginęła! Po prostu zniknęła.

Spojrzał na nią strapiony.

– Gdzie była, kiedy spotkaliśmy się wczoraj?

– Już wtedy nie wiedziałam. Odeszłam od was tak szybko, ponieważ chciałam ją odnaleźć.

– Powinnaś była poprosić mnie o pomoc.

– Nie znałam was wtedy, panie. A my musimy być ostrożne.

– Mówiłaś, że będziesz szukać pracy w sąsiedniej parafii?

– Wybaczcie, wymyśliłam to tylko! Ja i moja przyjaciółka jesteśmy całkiem bezradne. Chciałyśmy stąd odejść. Kiedy ona zniknęła, ja zaczęłam kręcić się w kółko. Tylko do was mogłam się zwrócić.

– Dobrze, że przyszłaś. Powiedz mi, dlaczego ciągle uciekacie?

Jej oczy pociemniały.

– Tego nie mogę powiedzieć, panie.

– Czy nie masz do mnie zaufania?

– Muszę je mieć, skoro tutaj przyszłam!

– Oczywiście, wybacz mi!

Była prześliczna. Tancred starał się nie zerkać na nią za często, ale zbyt mocno zadomowiła się w jego sercu. Podobała mu się aż do bólu. Miała całkiem proste, jasne włosy, z których usiłowała powyciągać wszystkie sosnowe igły i źdźbła trawy. Jej oczy były niezwykle wyraziste, a nosek ładny i zgrabny. Ale akurat w tej chwili kąciki ust całkiem opuściła, przypominała więc zasmuconą dziewczynkę.

– A więc? – spytał Tancred przyjaźnie, chcąc dodać jej otuchy.

– Uciekłyśmy wczoraj w nocy. Najpierw ukryłyśmy się w stajni w Askinge, a że zapomniałyśmy zabrać pieniędzy, musiałam po nie pobiec. A kiedy wróciłam… kiedy wróciłam do stajni, mojej przyjaciółki już nie było. Długo czekałam, szepcząc jej imię, ale zniknęła bez śladu. W końcu, już nad ranem, musiałam opuścić dwór. Sądziłam, że podążyła do lasu, dlatego tam zaczęłam szukać. Ale jej nie znalazłam.

– Natomiast spotkałaś mnie – przyjaźnie wtrącił Tancred.

– Tak, panie – odrzekła, odwzajemniając się nieśmiałym uśmiechem. – Od tej pory cały czas jej szukam. krążę jak najciszej brzegiem lasu przy Nowym Askinge, bo uznałam za najbardziej prawdopodobne, że tam ją znajdę. Nie mogę tego pojąć!

– Nie, nie ma jej w Askinge, byłem tam dzisiaj. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o was.

– I dowiedzieliście się, panie?

– Nie. Ale mów mi na ty. Na imię mam Tancred, przecież wiesz. – Skinęła głową bez słowa, onieśmielona. – Dobrze! – powiedział. – Co teraz proponujesz?

– Nie wiem. Nie wiem, co robić.

Tancred odczekał chwilę.

– A może jednak powiesz mi całą prawdę? – zapytał cicho.

Cofnęła się.

– Nie – szepnęła.

Chłopak nadal czekał.

– Myślę, że ją schwytali, Tancredzie – powiedziała.

– Cooo?

– Sądzę, że ją mają.

– Co chcesz przez to powiedzieć? Przecież ona mieszka w Askinge! Jak więc mogą ją mieć?

Molly zaczęła płakać.

– To dlatego uciekłyśmy. Ona tak się bała… że ktoś… ją skrzywdzi.

Tancred otoczył ramionami zapłakaną dziewczynę.

– Kiedy wróciłam do stajni, odkryłam tam ślady walki – łkała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zamek Duchów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zamek Duchów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Żelazna Dziewica
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Zamek Duchów»

Обсуждение, отзывы о книге «Zamek Duchów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x