• Пожаловаться

Margit Sandemo: Zemsta

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo: Zemsta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Margit Sandemo Zemsta

Zemsta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zemsta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nieszczęśliwa miłość sprawiła, że Villemo, córka Kaleba, została zamieszana w zabójstwo syna potężnego Wollera. Woller poprzysięgł zemstę za wszelką cenę. Po licznych atakach na jej życie Villemo zwróciła się z prośbą o pomoc do kuzyna Dominika Linda. Gdy jednak Dominik przyjechał, okazało się, że Villemo zniknęła bez śladu.

Margit Sandemo: другие книги автора


Кто написал Zemsta? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Zemsta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zemsta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie dotykaj tego! Leż spokojnie!

Wyczuwała, że udało mu się oprzeć stopę na wąskim występie. Potem do kobiety na górze krzyknął coś, czego nie zrozumiała.

– Bądź ostrożny – upomniała znowu Villemo. – Nie spadnij! Ja sama ledwo się trzymam, więc…

– Widzę – odparł drżącym głosem.

Villemo była pełna podziwu dla jego odwagi.

– Teraz owiążę panienkę tą liną…

Jak, na Boga, on zamierza tego dokonać? pomyślała. Nie dosięgnie tak daleko, a ja w żaden sposób nie mogę mu pomóc.

Po kilku chwilach okropnie denerwującej szamotaniny także on uznał, że to niemożliwe.

– Owiąż liną moje kostki – powiedziała Villemo.

Zastanawiał się przez chwilę.

– I mam podciągnąć panienkę w górę za nogi?

– To nic nie szkodzi. Wiszę już od tak dawna, że całkiem zesztywniałam. Jeżeli tylko lina jest wystarczająco mocna…

– Tak, myślę, że powinno się nam udać. Ale jeśli lina zsunie się mimo wszystko?

Na myśl o tym ogarnęła ją fala mdłości. Nie wolno mi zemdleć, myślała zgnębiona.

– Mogę chyba poruszać stopami. I palcami.

Zdawało jej się, że mężczyzna roześmiał się. Jakimś spazmatycznym śmiechem. Wahał się długo.

– Panienko, myślę, że to jedyna możliwość. Ale czy mogę coś powiedzieć?

– Tak?

– Ta brzoza zniosła już dużo. Jeden mały ruch i…

– Wiem. Kocham to drzewko.

– Rozumiem.

W trakcie tej rozmowy, prowadzonej na tyle głośno, by przekrzyczeć huk wody, bardzo ostrożnie owinął sznurem jej kostki, a potem wiązał i wiązał na olbrzymi, sztywny i niezgrabny supeł.

– Mamy tylko jedną linę – powiedział.- A ja nie zdołam się utrzymać na tej półce bez pomocy. Musimy podciągnąć się w górę jednocześnie.

Na tej linie?

– Czy lina wytrzyma?

– Musimy prosić Boga, panienko – odparł z powagą.

– Ale wasza żona… Ona nie ma dość siły, żeby wyciągnąć nas oboje.

– Prosiłem, żeby sprowadziła sąsiadów.

– Więc tam na górze nikogo nie ma?

– Teraz nie. Musimy zaczekać.

Villemo jęknęła cicho. Ale sprawy nie wyglądały już tak ponuro. Została mocno przywiązana do zewnętrznego świata i miała towarzystwo.

– A jak wy sami się przywiązaliście? – zawołała. – Nic stąd nie widzę.

– Umocowałem linę pod pachami, tak że nic mi nie grozi. Przywiązałem się do drugiego końca, można powiedzieć, kawałek dalej niż panienka.

– Dziękuję, że zrobiliście dla mnie to wszystko! Myślę, że wiecie, ile dla mnie znaczy wasza obecność.

– Tak, chyba rozumiem – odpowiedział. Zapadła cisza. Czekali.

– Czy wy jesteście… ojcem Marty? – krzyknęła po chwili Villemo w stronę rzecznej głębiny.

– Tak.

Nie powiedział nic więcej. Mówić, że mogłaby znaleźć się na miejscu jego córki, byłoby przesadą. I zadawaniem niepotrzebnego bólu.

Mełł długo jakieś słowa, a potem zapytał:

– Czy panienka… zrobiła to z własnej woli?

– Niech mnie Bóg broni! Nie!

– Ach, tak?

Najwyraźniej czekał na jakieś wyjaśnienie, lecz ona nie wiedziała, co powiedzieć. I wtedy usłyszeli głosy.

– Przyszli – oświadczył komomik z wyraźną ulgą.

Wiele głosów coś do nich krzyczało. A potem, dzięki Bogu, zakołysał się nad nimi koniec drugiej liny. Villemo odetchnęła.

Teraz jednak dawało o sobie znać długotrwałe napięcie mięśni i nerwów. Gdy ojciec Marty usiłował zamocować również tę drugą linę, całe ciało Villemo drżało z niecierpliwości. Pień i gałęzie brzozy wpijały się jej w skórę tak boleśnie, że bała się, iż nigdy w przyszłości nie pozbędzie się odcisków.

W przyszłości?

Jeszcze ciągle nie była na górze.

Znowu otworzyła oczy, Znowu przeniknął ją zimny dreszcz – od serca po koniuszki palców, od stóp do głów – na widok tej mamiącej, wciągającej głębi.

Opanowała gwałtowną chęć, by krzyczeć w panice, wymiotować, szarpnąć się w próbie ratunku… zaprzepaścić wszystko. Ponownie zamknęła oczy i to pomogło.

Po chwili rozległy się nawoływania i odpowiedzi.

Wszystko było gotowe, Zaczęło się mozolne wciąganie. W górę, i nieco w dół, i znowu w górę. Villemo możliwie najdłużej nie chciała puścić brzozy. W końcu jednak musiała. Wyszeptała podziękowanie i po raz ostatni objęła mocno cienki pień, podciągnęła trochę za sobą, tak by mógł się wyprostować. Wisiała już wtedy wysoko nogami do góry.

Ojciec Marty trzymał ją mocno w pasie, chcąc zmniejszyć obciążenie kostek, ale i tak odczuwała w nich okropny ból. Starała się tak ustawić stopy, żeby lina się z nich nie zsunęła.

Oboje obracali się i huśtali, podciągano ich powoli, zrywami. Uderzali o wystający brzeg i znowu przesuwali się wyżej, Villemo zdawała sobie sprawę, że spódnica nie okrywa jej nóg. Czuła twarz mężczyzny przy swoich kolanach i widziała jego nogi dyndające na wysokości swoich oczu.

Cóż to jednak miało za znaczenie? Najważniejsze, że była w drodze na górę!

Jeśli tylko lina wytrzyma!

Znowu posyłała modły do Boga, w którego wierzyła najbardziej wtedy, gdy potrzebowała jego pomocy.

Pragnęła teraz ponad wszystko powiedzieć swoim bliskim, ile dla niej znaczą.

Nie przeżyła jeszcze zbyt wiele, chyba większą część życia wciąż miała jeszcze przed sobą.

Liny trzeszczały ostrzegawczo.

– Teraz ostrożnie! – zawołał ojciec Marty.

Villemo poczuła jakieś ręce na swoich biednych, umęczonych kostkach. Inne ręce pochwyciły jej wybawcę. Zostali przeciągnięci poza krawędź urwiska. Na ten okropnie stromy brzeg, na którym nikt nie mógł się utrzymać. Pochylali się nad nim nieznajomi ludzie, ryzykując życie – z jej powodu.

Była taka wzruszona. Czuła, że zaraz się rozpłacze, po prostu z wdzięczności. Powoli, bardzo powoli, zdawało się, że przez całą wieczność, ciągnęli ją po wydeptanej trawie. I, oczywiście, choć nie wiadomo dlaczego, musiała leżeć twarzą do ziemi, ale nie była w stanie unieść głowy.

I wreszcie poczuła pod sobą płaską ziemię. Opiekuńcze kobiece dłonie wygładziły jej ubranie, a potem ostrożnie odwróciły na plecy.

Villemo patrzyła na czarne wierzchołki sosen na tle ciemniejącego nieba. Widziała nad sobą poważne twarze, spoglądające na nią z troską.

– Dziękuję – szepnęła. – Dziękuję wszystkim, dziękuję za uratowanie mi życia! Bardzo chcę żyć, naprawdę.

– Jak długo panienka tam wisiała? – zapytała matka Marty, rozcierając jej zdrętwiałe ciało.

Mężczyźni zdejmowali sznury z tej nóg i dopiero teraz Villemo poczuła, jak bardzo ubranie nasiąknęło wodą w tym wilgotnym powietrzu nad urwiskiem i jak bardzo jest zimno. Przedtem w śmiertelnym przerażeniu nie odczuwała chłodu.

– Jak długo? – szepnęła. – Nie wiem. Od południa, zdaje mi się.

– Boże, zmiłuj się – rzekł jeden z mężczyzn, w którym rozpoznała dzierżawcę małego gospodarstwa z Grastensholm, sąsiada rodziców Marty. Dwaj pozostali byli jego synami.

– Czy panienka może stanąć na nogi?

– Tak, oczywiście – odparła i podniosła się niezdarnie, ale natychmiast kolana ugięły się pod nią. – Nie, chyba nie mogę – szepnęła zawiedziona.

– Przyprowadzę konia – oświadczył dzierżawca, po czym zwrócił się do swoich synów: – A wy biegnijcie do Elistrand, nie, do Lipowej Alei jest bliżej, i powiedzcie, co się stało.

– Nie trzeba… – próbowała oponować Villemo, ale chłopcy już zniknęli jej z oczu.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zemsta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zemsta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Margit Sandemo: Martwe wrzosy
Martwe wrzosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Gorączka
Gorączka
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Zimowa Zawierucha
Zimowa Zawierucha
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Ślady Szatana
Ślady Szatana
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Nieme Głosy
Nieme Głosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Fatalna Miłość
Fatalna Miłość
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Zemsta»

Обсуждение, отзывы о книге «Zemsta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.