Margit Sandemo - Zemsta
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zemsta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zemsta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zemsta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zemsta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zemsta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zemsta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Dziękujemy – powiedział. – Serdecznie dziękujemy. Na pewno będzie nam smakować. A potem przeniesiemy pana Skaktavla do Grastensholm. Tam dostanie silniejsze lekarstwa i opatrzymy mu jak trzeba wszystkie rany.
Usiedli. Lars i Jesper przycupnęli na brzegu łóżka i patrzyli, czy wszystko jest jak należy. Mała Elisa wciąż jeszcze dokazywała na swoim posłaniu, w końcu Lars wziął ją na kolana. Marit posłała mu surowe spojrzenie lecz milczała.
To w czasie posiłku Niklas powiedział coś, co miało doprowadzić ich do rozwiązania zagadki:
– Rozpadliny… Widok na leżące w dole Eng?
Wszyscy pogrążyli się w domysłach.
– Nie ma żadnych jarów ani rozpadlin w tamtej okolicy – oświadczył Mattias.
– Powiedzcie mi – ciągnął dalej Niklas. – Wollerowie przecież nie zawsze mieszkali tam gdzie teraz. Skąd oni pochodzą?
Do rozmowy wmieszał się Jesper:
– Skąd się wzięli wtedy, gdy podstępem odebrali gospodarstwo Svartskogenom? Ja wiem, bo mi jeden ze Svartskogenów mówił. Oni pochodzą z Moberg.
Wszyscy zwrócili się ku Jesperowi, który zarumienił się z przejęcia i zadowolenia, że go słuchają. I że może się przydać!
– Moberg? – zastanawiał się Kaleb. – Czy w tamtej okolicy są rozpadliny?
Mattias starał się coś sobie przypomnieć.
– Wzgórza w każdym razie są i wyższe, i bardziej strome niż u nas.
– O, tak. Tam są i okropne urwiska, i rozpadliny – powiedziała Marit. – Moja ciotka mieszkała w tamtych stronach i jak byłam mała, to chodziłam tam na jagody.
– Przecież szukaliśmy w Moberg – wtrącił Mattias. – I nic nie znaleźliśmy. I żadnych urwisk po drodze z Eng do Moberg nie ma.
– Ale góry, dalej na zachód? – podpowiadała Eli. – Może tam? Tam nie ma żadnych dróg.
– To właśnie o tej okolicy ja mówię – rzekła Marit z przejęciem. – Tam dalej to są prawdziwe górskie ściany. O… Poczekajcie!
Przyglądali jej się z uwagą.
– Moja ciotka powiedziała kiedyś… Muszę sobie przypomnieć. Tak, pokazywała w stronę wzgórz. My byłyśmy wtedy na szczycie. I powiedziała: „Tam leży opuszczony dwór. Ale my tam nie pójdziemy. Dookoła takich opuszczonych dworów zbierają się zawsze nieczyste duchy.” Tak powiedziała.
Przez chwilę w izbie panowała cisza.
– Na wzgórzach? – zapytał Kaleb z niedowierzaniem.
– No, nie wiem. Dwór mógł się znajdować na zboczu albo całkiem nisko, po stronie Moberg. Nie wiem, bo tam nie byłyśmy.
– Opuszczony dwór? – powtórzył Mattias. – To nie musi nic znaczyć.
– No pewnie, że nie – zgodziła się Marit niepewnie. – Moja ciotka wiedziała, do kogo on należy, ale ja nie pamiętam. Mówiła też, że oni dorobili się większego majątku i wyprowadzili się stamtąd, już dawno, do Eng.
– Dzięki! – zawołał Niklas i zerwał się ze stołka do dojenia krów, na którym siedział. A ponieważ stołek miał trzy nogi, to oczywiście przewrócił się z hałasem. Wszyscy zaczęli wstawać. – Jedziemy tam! Jeszcze tej nocy!
– Jedziemy – zgodził się Mattias. – Ale najpierw musimy pana Skaktavla przewieźć do dworu. I zebrać więcej ludzi.
– Ja też pojadę – zgłosił się natychmiast Lars.
– Dziękujemy, to ładnie z twojej strony. Ale będziemy też potrzebować Marit. Tylko że…
– Ja się zajmę dzieckiem – oświadczyła Eli. – Zabiorę ją i Jespera do Lipowej Alei. Tylko Marit zna drogę.
Jesper nie miał nic przeciwko wizycie w Lipowej Alei.
– Pogadam sobie z Brandem, razem wojowaliśmy. Już się pewnie bardzo postarzał.
Zebrani próbowali ukryć uśmiechy. Jesper wyglądał co najmniej dwadzieścia lat starzej od wciąż młodzieńczego Branda.
– Mamy ze sobą do pogadania, Brand i ja. O czasach, kiedy wojowaliśmy dla Christiana Czwartego w Niemczech…
Mattias przerwał wspominki starego.
– Kaleb, jedź przed nami! Zbierz ludzi! Poślij też do Svartskogen i do Eikeby, to rodzina mojej matki.
Nie potrzebował prosić dwa razy. Kaleb w biegu podziękował za poczęstunek i już go nie było.
Teraz powinni odnaleźć Villemo! To najlepszy ślad, na jaki natrafili.
– Tak, tak będzie, powiadam wam – obwieszczał Jesper głośno. – Jak usłyszałem tego pana na urwisku, od razu pomyślałem, że wydarzy się coś ważnego. Dlatego spieszyłem mu na ratunek.
Lars i Marit wymienili znaczące spojrzenia. Stary Jesper zawsze, kiedy już było po wszystkim, oświadczał, że on od początku wiedział, o co chodzi. Ale co tam. Lubili staruszka. Bywał męczący, to prawda, trudno było się jednak na niego złościć.
Mała Elisa skakała rozbawiona po łóżku.
W oczach dorosłych pojawiły się promyki nadziei.
Natrafili na ślad Villemo.
ROZDZIAŁ X
Obora tonęła w nocnych ciemnościach.
Villemo spała, zmęczona i wycieńczona. Dominik spał także tak blisko niej, jak to było możliwe przy tych rozdzielających ich przegrodach.
Ktoś delikatnie gładził Villemo. Jęknęła cicho przez sen, przytuliła policzek do pieszczącej ją dłoni.
Dominik, pomyślała.
Ale to nie był Dominik. Dłoń dotykała ją leciutko, tak lekko, że Villemo w jakiś sposób uświadamiała sobie, iż to sen. Był to sen niezwykły, wyrazisty, pełen życia.
– Będziemy musieli umrzeć – szepnęła. – Ja nie chcę, żeby Dominik umarł, on nie może!
– Cii, cii – szepnął czyjś roześmiany głos. – Nie umrzesz. Dominik także nie. Musisz walczyć, Villemo! Nie poddawaj się! Umrzeć w młodym wieku to najgłupsze, co może być.
– Skąd o tym wiesz?
– Bo sama tak postąpiłam.
– Żałujesz tego?
– Ja nie miałam innego wyjścia. Ale ty nie możesz powtórzyć mojego błędu. Musisz żyć, pamiętaj! Będziesz potrzebna. I Dominik także, dlatego musi wytrwać. Bądź silna, Villemo!
Odwróciła głowę, by spojrzeć na mówiącą. pomieszczenie, w którym się znajdowała, spowijał mrok i dostrzegała tylko pałające szelmowskie oczy.
– Co mamy robić?
– Po prostu wytrwajcie.
– Wiesz, co się z nami stanie?
– Przyszłość to nie moja sprawa. Wiem jednak mnóstwo o tym, co minęło. A teraz wiem nawet więcej niż dawniej. Chcesz zobaczyć?
– Chętnie. Jeśli to nie jest straszne.
– To jest straszne.
– Trudno. Pokaż mimo wszystko. Czy Dominik też może zobaczyć?
– Nie, Dominik śni własny sen.
Jakie to dziwne! Śniła i mogła o tym rozmawiać!
Młoda kobieta o pałających oczach zniknęła.
Villemo znajdowała się w pustym pomieszczeniu, wypełnionym mgłą. Po chwili mgła nieco zrzedła i zobaczyła wokół siebie domy. Ale nie takie, do jakich przywykła. Te przypominały raczej szpiczasto zakończone jurty. Za nimi rozciągała się bezkresna przestrzeń, gdzie wiatr miotał kłębami zmarzniętego śniegu lub gnał je po ziemi.
Jakiś człowiek ukazał się w niskich drzwiach. Od stóp do głów ubrany był we włochate skóry. Z innych drzwi wyszedł jeszcze jeden. Spoglądali ku południowi i podnieceni wykrzykiwali coś do siebie w całkowicie dla niej niezrozumiałym języku. Villemo widziała ich twarze. To nie byli Norwegowie, o nie. Wystające kości policzkowe, wąskie, skośne oczy, połyskujące żółtym blaskiem, szerokie usta i krępe sylwetki.
Mimo to miała wrażenie, że kogoś jej przypominają. Mieli coś w twarzach…
Całkiem niedawno widziała taką twarz. Ale gdzie?
Wokół niskich domków wznosiły się słupy, na których zatknięto totemy i symbole. Wierzchołki słupów połączone były poprzeczkami, z których zwieszały się skóry różnej długości i barwy. Gdzieniegdzie chrzęściły ludzkie czaszki umieszczone na drewnianych palach. Wisiało tam jeszcze mnóstwo różnych rzeczy, których nazw ani przeznaczenia nie znała.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zemsta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zemsta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zemsta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.