Margit Sandemo - Zemsta
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zemsta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zemsta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zemsta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zemsta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zemsta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zemsta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Tamci na górze spoglądali w dół. Klęli ponuro i siarczyście, także ze strachu, co wójt na to powie. W końcu jednak poszli sobie. Cóż mogli zrobić? Nikt nie byłby w stanie zejść na dół. Zresztą po co?
– Niech tam leży, dopóki nie zgnije! – rzekł któryś i z uczuciem zawodu ruszyli do domu.
Villemo do późna w noc stała uczepiona palisady.
– A więc coś jeszcze zostało na dnie kielicha – szepnęła w pewnym momencie.
Dominik nie zrozumiał, co ma na myśli.
– Wpadłaś w łapy prawdziwych diabłów, Villemo – powiedział.
– Co oni ci zrobili?
– Mną się nie przejmuj!
– Owszem, bardzo się przejmuję!
– Oni… mnie bili.
Villemo zaskomlała jak młody psiak.
– Och, Dominiku! Ciebie też?
– Też? Czy oni i ciebie bili, Villemo?
– Nie, nie. Nie to chciałam powiedzieć, chociaż i wobec mnie byli bardzo pomysłowi. Nie, myślałam o wszystkich innych. Dominiku, oni zabili we mnie całą chęć życia! Pomordowali najdroższych mi ludzi. Mamę, ojca, starego kochanego wuja Branda i tych nieszczęśników, którzy znaleźli u nas schronienie.
Dominik słuchał przerażony. Słyszał zdławiony szloch, utrudniający jej mówienie.
– Villemo, kochanie, nikt nie umarł. To prawda, że wielu znalazło się w niebezpieczeństwie, ale twoi prześladowcy nie zadali sobie nawet trudu, by sprawdzić, czy ich zamiary się powiodły, czy nie. Bo też i nie o to im chodziło. Oni chcieli dręczyć ciebie.
Palce Villemo wczepione w drewniane paliki zbielały. Szukała w ciemnościach jego spojrzenia, lecz dostrzegała tylko twarz – jasnoszarą plamę na tle ciemnej ściany. W końcu dała za wygraną.
– Czy to prawda? – wyszeptała.
– Nie byłbym aż taki okrutny, by dawać ci nadzieję, której nie ma. Jedyną poszkodowaną jest twoja matka, lecz i ona niezbyt groźnie. Wkrótce wróci do zdrowia.
Dochodził do niego szept Villemo:
– Boże, Boże, bądź miłościw! Nie okłamuj mnie! Dzięki ci, mój Boże, dzięki!
Dominik nigdy przedtem nie słyszał, by Villemo się modliła.
– To prawda, zapewniam cię.
Villemo osunęła się na kolana, trzymając się wciąż drewnianej ściany, jakby to mogło ją zbliżyć do Dominika. Długo klęczała bez ruchu i tylko od czasu do czasu wstrząsał nią stłumiony szloch.
W końcu znowu się podniosła.
– Dominiku, musimy się stąd wydostać. Zanim oni zrobią coś jeszcze gorszego.
– Tak – powiedział łagodnie. – Tylko jak?
– Muszę przejść się do ciebie. Uwolnić cię z więzów. Oni zbudowali twoje więzienie dzisiaj, a może wczoraj, już sama nie wiem, czy to ranek, czy wieczór. Zrobili to z myślą o tobie, teraz rozumiem. A zatem nie zamierzają jeszcze cię zabić.
– Nie, najpierw wycisną ze mnie ostatnią iskierkę życia, a ty będziesz na to patrzeć.
– Nie wolno im, nie wolno, och, nie ciebie, Dominiku! Muszę iść tam, być przy tobie…
Słyszał, że gorączkowo biega wzdłuż palisady, że szarpie z całych sił, rozdrapuje ziemię rękami, by wyrwać któryś z kołków. Kaszlała przy tym strasznie.
W końcu dała za wygraną.
– Ziemia jest za mocno ubita – skarżyła się. – Twarda jak kamień.
Dominik nie odpowiadał. Znowu przysunęła się najbliżej jak mogła.
– Czy coś cię boli, Dominiku?
– Niezbyt dotkliwie. Do bólu też można się przyzwyczaić. Tylko sznur obciera mi nadgarstki, akurat teraz to jest najbardziej dokuczliwe. Ale nie przejmuj się mną? Opowiedz mi, co się działo z tobą!
Opowiedziała mu więc o podstępie, o tym, że wójt jest we wszystko zamieszany i że Skaktavl stanowił dla niej wielkie oparcie, więc bardzo cierpiała, gdy go utraciła. I o samotności. O tamtym współwięźniu, który się na nią rzucił i który maltretował Skaktavla.
Podświadomie wyprostowała się z dumą.
– Dominiku, potrafiłam powstrzymać tę bestię wyłącznie siłą woli! Dokładnie tak jak Sol. Moja tajemna zdolność zwiększa się za każdym razem, gdy znajdę się w trudnej sytuacji.
Dominik uśmiechnął się:
– Zawsze wiedziałem, że jest w tobie tajemnicza siła.
Potem opowiedział jej o swoim niepokoju, że przeczuwał, iż ona jest w niebezpieczeństwie. Jaki był głupi, jadąc do Wollera w nadziei, że można się z nim układać, Mówił o swoim instynktownym przekonaniu, że to Woller jest sprawcą zła…
– Ale to coś więcej. Wiesz przecież, że ja wiele potrafię zrozumieć z nastroju człowieka, i mówię ci, on ma też inne kłopoty. Złość to nie jedyne uczucie, jakie nim włada.
Villemo słuchała w milczeniu. A później rzekła cicho:
– Rozpacz po śmierci syna?
– Nie, ta rozpacz już dawno przemieniła się w żądzę zemsty. Nie, to coś innego. Strach? Coś nie cierpiącego zwłoki. Coś, z czym nawet jego przebiegłość nie może sobie poradzić. Nie wiem.
Dominik mówił z wysiłkiem, jakby ból go dławił.
– Chciałbyś się przespać? – zapytała Villemo cicho.
– Przespać? – roześmiał się. – Niedługo pewno zasnę na stojąco z wyczerpania, ale pozycja, w której się znajduję, naprawdę nie nastraja do snu. Nie! Chcę z tobą rozmawiać. W końcu dlatego tu jestem…
– Taka ci jestem wdzięczna, że możemy rozmawiać. I bardzo nieszczęśliwa, że sprawy przybrały taki zły obrót.
– To moja wina. Ale tobie potrzeba snu.
– Nie, nie. Nie chcę spać, skoro ty tu jesteś. Och, Dominiku, w ostatnich dniach wielokrotnie myślałam, by odebrać sobie życie. Żeby moja rodzina mogła odzyskać spokój. Ale nie znalazłam tu niczego, czym mogłabym się posłużyć.
– Nie wolno ci tak mówić! – zawołał gwałtownie. – Co by się wtedy stało ze mną?
– To było przedtem, zanim się dowiedziałam o twojej doli.
Dominik nie odpowiadał, ona także długo milczała.
– Chyba nasza rodzina cię szuka?
– Nigdy nas tu nie znajdą.
– Niestety, a gdzie my właściwie jesteśmy?
– W każdym razie nie jest to parafia Eng, ale gdzieś niedaleko od niej. Było ciemno, gdy mnie tu wieźli, a poza tym bili mnie, tak że traciłem świadomość. Nie wiem, naprawdę nie wiem, gdzie jesteśmy.
– I taki los… to wszystko ja ci zgotowałam… tylko z powodu mojej nieszczęsnej słabości do tego nędznika – szlochała Villemo.
Dominik milczał przez chwilę.
– Wygląda na to, że sprawę z nim masz już za sobą.
– Tak.
– Jak do tego doszło?
Villemo opowiedziała więc o tamtym dniu, gdy została zepchnięta w otchłań nad Głębią Marty. Wspominała mu o tym już wcześniej, ale teraz mówiła przede wszystkim o spotkaniu z rodzicami Marty, o krzyżu upamiętniającym jej śmierć i o pogłoskach, że to Eldar był przyczyną śmierci łatwowiernej dziewczyny.
– Robiło mi się niedobrze na wspomnienie, że byłam w nim tak nierozumnie zakochana. Pragnęłam, żeby żył i żebym mogła mu powiedzieć parę słów prawdy. I dać mu odczuć, że znaczy dla mnie mniej niż… niż krowi ogon!
Dominik powstrzymał uśmiech.
– To są mściwe myśli, kochanie. I niezbyt piękne. Ale brzmią w moich uszach jak muzyka, więc ja też wcale nie jestem lepszy.
Villemo słuchała jednym uchem.
– Myślę, że tak naprawdę, to wyzbyłam się uczuć do Eldara na długo przed jego śmiercią. Czasami byłam na niego po prostu wściekła, był taki wulgarny, miał takie prymitywne poglądy. I wiesz, co myślę? Otóż zdaje mi się, że tę chorobę, ten katar, wiesz, to ja sama wywołałam, żeby on mnie wtedy, tam na górze, nie mógł dotknąć. Rozumiesz, o co mi chodzi?
– Rozumiem, chociaż nie uważam, że wywołałaś chorobę. Mogłaś jednak pogorszyć swój stan. Tak czasami bywa. O, Villemo, nigdy nie zapomnę tej podróży z Tobronn do domu! Tej długiej podróży w przejmującym zimnie, kiedy siedziałaś pomiędzy mną i Niklasem, a twoi podopieczni w tyle wozu. Kuliłaś się z bólu, byłaś sinoblada na twarzy, ale nie skarżyłaś się ani słowem. Pozwalałaś, bym cię obejmował, ogrzewał i pocieszał. Tyle miałem ci wtedy do powiedzenia, ale ty byłaś jak nieobecna, pogrążona w swoim świecie i pewno nie bardzo zdawałaś sobie sprawę z tego, kim jestem, ani że w ogóle tam jestem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zemsta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zemsta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zemsta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.