Margit Sandemo - Zemsta

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zemsta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zemsta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zemsta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nieszczęśliwa miłość sprawiła, że Villemo, córka Kaleba, została zamieszana w zabójstwo syna potężnego Wollera. Woller poprzysięgł zemstę za wszelką cenę. Po licznych atakach na jej życie Villemo zwróciła się z prośbą o pomoc do kuzyna Dominika Linda. Gdy jednak Dominik przyjechał, okazało się, że Villemo zniknęła bez śladu.

Zemsta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zemsta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przełknęła ślinę i powiedziała niepokornie:

– Wszy mnie oblazły w tej waszej brudnej oborze.

– Niedługo znajdziemy na to radę. Odwrócił się i zatrzasnął drzwi. Znowu została sama.

Tak strasznie tęskniła za Skaktavlem i rozpaczała nad jego losem. Przeklinała siebie, że nie zdążyła przeszkodzić oprawcom, gdy go wyciągali. Cóż jednak mogła była zrobić?

Po chwili znowu dwaj ludzie weszli do obory, w rękach idącego przodem zobaczyła ogromne nożyce. Schwytali Villemo, jeden ją trzymał, a drugi ścinał włosy niemal przy samej skórze.

Villemo wrzeszczała dziko i szarpała głową.

– Chcesz, żebym ci nożyce wbił w skórę?

– Nie.

– To siedź spokojnie, przeklęta dziewucho. Czy to nie ty chciałaś się pozbyć wszy?

Skończyli i wyszli. Jej piękne złotorude loki walały się po ziemi.

Zrozpaczona drżącą ręką dotknęła głowy. Ostrożnie, ze strachem, co tam zastanie.

Nie wszędzie wycięli włosy aż do skóry, miejscami pozostały dłuższe kosmyki. Mimo wszystko została ostrzyżona do tego stopnia, że chyba nigdy nie będzie się mogła pokazać ludziom na oczy.

Nie było chyba na świecie nikogo bardziej opuszczonego niż Villemo tamtego wieczora.

Następnego ranka obudziła się drżąca na swoim posłaniu ze słomy. Jej gwałtowny kaszel odbijał się echem od ścian.

Znowu pojawili się tamci mężczyźni.

Już nic więcej, prosiła w duchu. Więcej już nie zniosę!

Oni jednak nie zwracali na nią uwagi. Odepchnęli ją tylko do kąta i zaczęli pracować.

Wnosili do środka długie, cienkie paliki, dużo, coraz więcej. Zostały ścięte dopiero co i po oborze rozchodził się ostry zapach świeżego drewna.

Ludzi było teraz więcej, nigdy aż tylu tutaj nie widziała. Naliczyła pięciu; trzech, których zna, i dwóch nowych, równie niesympatycznych jak tamci.

Villemo siedziała skulona w kącie i objąwszy ramionami swoje przemarznięte ciało przyglądała się pracującym.

Wbijali paliki głęboko w ziemię i wkrótce zrozumiała, o co chodzi. Obora miała zostać podzielona na dwa pomieszczenia. l Wbijali te paliki niezbyt ciasno, tak że można było przez szpary patrzeć na drugą stronę, a nawet przecisnąć rękę. Przegroda była jednak podwójna, oba szeregi palików oddzielał szeroki na jakieś dwa łokcie korytarzyk.

Przez cały dzień pracowali nad tą dubeltową, najeżoną zaostrzonymi końcami palików ścianą. Villemo nie odzywała się, oni też jakby jej nie widzieli. Czuła się porzucona, nieszczęśliwa, przygnębiona. Nie zostało w niej już nic.

Robotnicy wyszli, drzwi zostały zamknięte. Główne drzwi wyjściowe znajdowały się teraz na wprost przejścia pomiędzy dwoma rzędami palików. Z powstałego w ten sposób korytarza do każdego z pomieszczeń prowadziły jeszcze jedne, solidne, opatrzone żelaznymi skoblami drzwi.

Zapadał zmierzch. Otwory w dachu, które w dzień zastępowały jej okna, zostały zasłonięte. W oborze było ciemno, lecz nie na tyle, by nie mogła nawykłymi już do zmroku oczyma dostrzegać otoczenia.

Skuliła się na posłaniu i próbowała zasnąć.

Nagle drzwi otwarły się z hukiem. Przekleństwa mieszały się z jękami skatowanego człowieka, słyszała głośne hałasy z pomieszczenia obok. Usiadła.

Wtedy rozległ się głos starego Wollera:

– Masz tu towarzystwo, ty ladacznico! Proszę bardzo!

I drzwi zatrzasnęły się ponownie.

Villemo rzuciła się do przegrody. Jej oczy, które znały każdy zakątek obory, dostrzegały po tamtej stronie jaśniejszą plamę na tle ciemnej ściany. Ktoś tam stał, a raczej wisiał za ręce na ścianie. Domyślała się raczej, niż widziała, że ręce miał skrępowane sznurem. I że był prawie nagi; zostawiono mu tylko spodnie. W ciszy słyszała jego pełen udręki oddech.

– O, Boże, co te potwory zrobiły? – lamentowała. – Panie Skaktavl, czy to pan?

Przez chwilę docierał do niej tylko ten świszczący, chrapliwy oddech. Potem odezwał się zbolały głos:

– Villemo!

Stała jak sparaliżowana, wbijając paznokcie w drzewo.

– Kto…?

– Nie poznajesz mnie, Villemo?

Szwedzki język!

Zdołała tylko jęknąć boleśnie w najgłębszej rozpaczy:

– Dominik!

ROZDZIAŁ VIII

Skaktavl nie interesował Wollera. Skaktavl był specjalnym więźniem wójta, toteż właśnie ludzie wójta wywlekli go z obory, skrępowali mu ręce na plecach i zakneblowali usta.

Powstaniec nie miał złudzeń. Nawet nie zawiązali mu oczu. Domyślał się, że długi czas więzienia dobiegł końca. Nie był już dłużej potrzebny wójtowi, a to oznaczało kres wszystkiego.

W ciągu roku spędzonego w zamknięciu doznał tyle udręki, przeżył tyle strachu, że spełnienia swego losu oczekiwał z obojętnością. Ale ta panienka…

Taka ładna, taka dzielna i życzliwa ludziom! Załamała się dopiero na wiadomość, że z jej powodu cierpią najbliżsi. Skaktavl bardzo dobrze wiedział, jaki los ją czeka. Długie, długie miesiące udręki, a potem okrutny koniec!

To nie może być! Nie ona, nie Villemo, jego mała przyjaciółka, która dała mu tyle uciechy. Cóż jednak mógłby zrobić? Nic! Teraz już nic.

Zdawał sobie sprawę, czemu go wyprowadzili. Początkowo zupełnie się nie orientował w okolicy, lecz eskortujący go czterej mężczyźni zmierzali pewnie do celu i popychali go przed sobą. i Wspięli się na szczyt wzgórza, a potem w dół, ku wsi. Nie do samych ludzkich siedzib, nie, ta sprawa musiała się dokonać w najgłębszej tajemnicy, ale rozpoznawał, gdzie są. Niedaleko stąd znajduje się posiadłość wójta, lecz po drodze… Po drodze rośnie wielki dąb, na którym niekiedy wieszano przestępców.

Śmierć przez powieszenie nie była powszechną metodą kaźni. Najczęściej przestępców ścinano. Wójtowie jednak oraz inna lokalna zwierzchność chętnie brała wymierzanie sprawiedliwości w swoje ręce, a wtedy dobrze było mieć gdzieś blisko rosły dąb. Stojący na uboczu.

Schodzili ze wzgórza po stromym nagim skłonie, wzdłuż przepastnych rozpadlin i uskoków porosłych lasem.

Co mam do stracenia? myślał Skaktavl spoglądając ukradkiem w przepaść. Droga, którą teraz idę, i tak wiedzie ku śmierci. Ku śmierci w upokorzeniu i wstydzie, pod ciekawskimi spojrzeniami gawiedzi. Ja ich znam, są jak sępy gromadzące się wokół wisielca. Niektórzy po to, by zdobyć jakieś cząstki jego ciała, palce lub inne członki, zęby lub włosy, do czarowania albo dla ochrony przed złymi duchami. Inni piją krew skazańca, choć to częściej zdarza się przy ścięciu. Jeszcze inni przychodzą spragnieni sensacji, chcą po prostu widowiska.

I ja miałbym im tego dostarczyć! W imię czego?

Lepiej skorzystać z tej jedynej szansy, jaką mi los podsuwa. To także będzie bolesne, lecz wolne od upokorzeń. I daje mi przynajmniej jakąś, choć niewiarygodnie nikłą, szansę na przeżycie.

Choćby jako inwalida.

Gdy jednak spojrzał w otchłań, nad którą właśnie przechodzili, pojął, że nie wyjdzie stamtąd nawet jako inwalida. Stamtąd nikt nie może wyjść żywy.

Z drugiej strony do takiej przepaści jego strażnicy na pewno za nic nie zechcą po niego zejść.

Ręce związane z tyłu?

To nie szkodzi. Zimny pot zalewał Skaktavlowi oczy. Przymknął je na sekundę, a potem wciągnął powietrze i skoczył. Skulił się instynktownie, słyszał krzyki strażników na górze i spadał w dół, odbijając się od skał i koziołkując w powietrzu. Uderzał o twarde występy; czuł dotkliwy ból w całym ciele. Pociemniało mu w oczach, świat kręcił się w szalonym wirze, a on toczył się i zsuwał w dół. Nagle boleśnie uderzył się w głowę, przed oczami rozprysły się tysiące iskier, po czym zapadła ciemność. Nie wiedział już, czy spada, czy nie, utracił wszelki kontakt ze światem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zemsta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zemsta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Zemsta»

Обсуждение, отзывы о книге «Zemsta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x