Margit Sandemo - Zemsta
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zemsta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zemsta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zemsta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zemsta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zemsta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zemsta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Tak, Villemo bała się, że to prawda. A co będzie z nią?
Bardzo szybko ona także zaczęła dostrzegać, kiedy są obserwowani. W zupełnej ciszy nietrudno było zauważyć, że dwóch mężczyzn przygląda im się przez otwór w ścianie. Zarysy postaci były wyraźnie widoczne. Villemo proponowała, by zalepić szczeliny ziemią, lecz Skaktavl odradzał. Lepiej nie drażnić tamtych bez potrzeby.
Spokój, ta zupełnie niezrozumiała cisza, trwała przez tydzień. W końcu Woller stracił cierpliwość.
– Nic się nie dzieje – narzekał do wójta. – Oni się zachowują jak na dworskim balu. „Proszę bardzo, może jeszcze kawałeczek?”, „Czy pan siedzi wygodnie, wasza wielmożność?” Nie tego się spodziewałem.
– Może powinniśmy wsadzić ich razem do ciaśniejszej klatki?
Woller skrzywił się.
– Nie zdaje mi się, żeby to pomogło. Stary musiał utracić męskie siły. Nie, myślę, że powinienem mocno uderzyć w dziewczynę. I wiem, co zaboli najbardziej.
Dwa dni później do więźniów przyszedł Olav Haraskanke. Stanął w drzwiach.
– Czy panienka wie, gdzie jest matka?
Villemo nie odpowiedziała. Przyglądała mu się z chłodnym spokojem.
– Nie wie panienka? To ja powiem. Margrabina wyruszyła na poszukiwanie panienki. I to nie nasza wina, że koń wpadł we wnyki, które zastawiliśmy na zające. No i szlachetny karczek został skręcony. Ale nie był to koński kark.
Tego dnia Villemo załamała się po raz pierwszy. Wszelka odwaga, którą miała, cały spokój, opuściły ją na wieść, że za jej lekkomyślność ukochana matka zapłacić musiała życiem.
Tak dotkliwą karę musiała więc ponieść za to, że ponad rok temu uległa impulsowi i poszła za Eldarem Svartskogen?
To było więcej, niż mogła znieść. Nie przynosiły ulgi ani łzy, ani krzyki rozpaczy.
Teraz pan na Woller uśmiechał się triumfalnie przy swojej dziurze w ścianie.
ROZDZIAŁ VII
Dominik Lind z Ludzi Lodu pędził co koń wyskoczy ku granicom Norwegii. Noc miała się ku końcowi, za plecami jeźdźca rozjaśniała się coraz wyraźniej poranna zorza. A on, w rozwianej pelerynie, gnał niczym wielki czarny cień na zachód. Ręce, w których trzymał lejce, ochraniały przed wilgotnym grudniowym chłodem długie rękawice, pod aksamitną kurtką spoczywał królewski list.
Nie poświęcał jednak zbyt wiele uwagi swemu kurierskiemu zadaniu. Natomiast często przesuwał ręką po kieszeni, gdzie schował inny list: ostatnią krótką wiadomość od Villemo.
Czytał go tyle razy, że pamiętał każde słowo.
Dzisiaj umarła moja miłość do Eldara. Właściwie była martwa już od dawna, ale ja starałam się ją podtrzymywać, bo chciałam wierzyć, że ktoś mnie kochał.
Uwolniła się od myśli o Eldarze Svartskogen. Nareszcie! Dużo czasu to zabrało.
Przyjedź jak najszybciej, najdroższy Dominiku. Tak się cieszę, że znowu Cię zobaczę!
Zabierze ją do Szwecji. Radowało go to niezmiernie, choć list Villemo budził niepokój. Jeszcze jeden atak na jej życie. Nieudany, także i tym razem, ale nie można dopuścić, by takie wypadki miały się powtarzać!
Niepewność, co się teraz dzieje w Grastensholm, gnała go naprzód. To było zresztą coś więcej niż niepewność. Dominika dręczył jakiś trudny do określenia wewnętrzny niepokój. Kiedyś już się tak zdarzyło, że błagał ojca, by jak najprędzej jechać do Lipowej Alei, doznawał bowiem uczucia, że czas rozpaczliwie nagli. I wtedy przybyli na miejsce dosłownie w ostatniej chwili, by stary Are mógł zobaczyć swego zaginionego wnuka, Mikaela, i jego syna Dominika.
Tym razem także czas naglił. Nie byłby w stanie powiedzieć, czy już nie jest za późno.
Tak się cieszył z listu Villemo! Napisała do niego, ona, która zawsze krzywiła się i parskała na jego widok, gdy byli dziećmi. Zarazem jednak istniała między nimi jakaś niewidzialna więź. Wiedział, że zwróciła się do niego, bo podświadomie wyczuwała, że za jego złośliwościami kryje się potrzeba opiekowania się nią. Villemo zawsze potrzebowała jego opieki, szukała u niego poczucia bezpieczeństwa. Nigdy jednak tej potrzeby nie ujawniała aż do tej chwili, do tego pierwszego, długiego listu.
Ich przyjaźń opierała się jednak nie tylko na tym, że jedno było opiekuńcze, a drugie bezbronne.
Dominik uśmiechnął się pod nosem. Villemo bezbronna? Owszem, choć ona sama nigdy by się do tego nie przyznała, było coś niezwykle delikatnego w jej drobnej postaci.
A poza tym on i Villemo mieli podobne zainteresowania. Mogli rozmawiać ze sobą godzinami, rozumieli się znakomicie. Nie pojmował więc, skąd się brały te jego wieczne złośliwości i jej agresja. No, może swoje zachowanie jednak rozumiał, ale jej…?
Nigdy już nie będzie się z nią drażnił. Żeby tylko udało mu się wyrwać ją z kręgu czającego się zagrożenia i zawieźć do bezpiecznej Szwecji!
Dominik zaciskał zęby. Był niezwykle przystojnym młodzieńcem o czarnych lśniących włosach; nosił fryzurę pazia. Cerę miał złotobrązową, nos prosty, usta mocno zarysowane, pociągające, i żółte oczy, jak u perskiego kota. A ponieważ otaczały je czarne i gęste rzęsy, efekt był fascynujący.
Jego matka, Anette, podejmowała desperackie próby ożenienia jedynaka z którąś z dam dworu. Miała co do niego ogromne ambicje, a młode panny, jedna znamienitsza od drugiej, też nie miały nic przeciwko temu. Wprost przeciwnie, i to mimo że Dominik nie pochodził z prawdziwie szlacheckiego rodu. Wszystkie wysiłki natrafiały jednak na jego zdecydowane: „Mamo, ja sam powiem, kiedy będę gotów do małżeństwa”.
Matka załamywała ręce, wzdychała i narzekała. Zmartwiona szukała rady u męża: „A może nasz syn jest taki jak Alexander Paladin? Może ma… nienaturalne skłonności?” Mikael długo nie mógł się oderwać od powieści, którą właśnie obmyślał, w końcu odpowiedział: „Dominik? Nonsens! Chłopak nie ma jeszcze dwudziestu trzech lat, daj mu czas!”
Słońce wzeszło. Mozolnie wydostało się ponad horyzont i na razie na tym poprzestało. Dominik poczuł, jak bardzo jest zmęczony. Potrzebował odpoczynku i koń także…
To ze względu na konia zatrzymał się na parę godzin w przydrożnej gospodzie.
Potem znowu popędził przed siebie. Nie miał ani chwili do stracenia.
Olav Haraskanke znowu przyszedł do obory. Villemo nauczyła się nienawidzić tych jego odwiedzin.
Spoglądała na niego żałośnie zapłakanymi oczyma i mocno trzymała rękę Skaktavla.
Z czym teraz przychodzi? Kilka dni temu wkradł do obory z tym swoim triumfującym uśmieszkiem i oznajmił, że w Elistrand był pożar. „Kilku tych waszych idiotów spaliło się żywcem w zamkniętym pomieszczeniu. Ich krzyki niosły się po całej okolicy. Co za okropne życie!”
I poprzedniego dnia pojawił się także. Z najwyższą przyjemnością poinformował: „Stary z Lipowej Alei się przekręcił. Zjadł zatrute mięso. To przykre, ale mięso było podarunkiem od nas!”
Wuj Brand? Ten kochany, życzliwy stary Brand! Jak oni mogli? Jak mogli? On przecież w niczym nie zawinił!
A teraz znowu Haraskanke stał w drzwiach.
Uśmieszek na jego wargach był szerszy niż zazwyczaj.
– Wydaje mi się, że twój ojciec szukał zbyt uporczywie – powiedział, a jego rzadkie zęby błysnęły w mroku obory. – Szkoda takiego silnego mężczyzny. W najlepszych latach.
Olav Haraskanke odwrócił się i wyszedł. Villemo rzuciła się za nim, waliła pięściami w drzwi, ale odpowiadało jej tylko echo własnych uderzeń.
– Coście zrobili z moim ojcem? – wrzeszczała rozdzierająco. – Co zrobiliście z moim ojcem, potwory?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zemsta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zemsta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zemsta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.