Margit Sandemo - Zemsta
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zemsta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zemsta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zemsta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zemsta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zemsta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zemsta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Villemo z rozmachem rzucono na ubitą ziemię, sznury na rękach rozwiązano i zaraz potem drzwi znowu się zatrzasnęły.
Poruszała zdrętwiałymi palcami, masowała je delikatnie i gdy tylko odzyskała w nich władzę, zerwała przepaskę z oczu i wyciągnęła knebel z ust. Zanim rozejrzała się po pomieszczeniu, długo pluła i parskała.
Wokół panowała ciemność, pod sufitem dostrzegała jednak otwory, przez które sączyło się światło, kilka wyrw w ścianie, zaopatrzonych w solidne kraty i coś w rodzaju okiennic.
Tylko tyle była w stanie odróżnić.
Myślała wyłącznie o jednym: znowu ściągnęłam zmartwienie na rodziców! Choć tym razem to naprawdę nie moja wina. Jakaż to jednak nędzna pociecha!
Czy naprawdę jestem tak zupełnie bez… Cierń poczucia winy boleśnie ranił jej duszę. Że kiedy popełniła głupstwo, za które teraz przyjdzie jej zapłacić. Wszystko, co przeżyła ostatnimi czasy, te napady i nie wyjaśnione nieszczęśliwe wypadki, czy to nie miało związku z dawniejszymi sprawami?
Nagle zamarła.
Nie była tu sama. Ktoś ciężko oddychał w ciemnościach, w głębi, pod osłoną ściany.
Przerażenie ustąpiło miejsca uspokajającej myśli, że skoro ktoś tu jest, to znaczy, iż nie ona jedna znalazła się w tym położeniu.
Potrzebowała trochę czasu, by przyzwyczaić oczy do mroku.
– Czy ktoś tu jest? – spytała drżącym głosem.
– Dobry Boże, kobieta – usłyszała odpowiedź, a zaraz potem zbliżające się kroki. Biedactwo, co pani tu robi? – zapytał głos. – I taka młoda! Jeszcze dziecko!
– Pan mnie widzi? – zapytała zdumiona. Nie bała się. Był to przyjazny głos kulturalnego człowieka.
– Wyraźnie, jak w świetle dnia. Pani też dojdzie do tego stadium. Jak się pani tu znalazła?
– Właściwie to nie wiem. Od dawna prześladował mnie ktoś, kto mi najwyraźniej źle życzy. No i teraz mnie dostali.
– Pani ubranie, sposób mówienia, wskazują na pochodzenie z dobrej rodziny. Ale to mnie nie dziwi. Skoro mamy takich potężnych przeciwników.
Villemo wciąż mówiła drżącym, niepewnym głosem:
– Nie wiem, czy powinniśmy się sobie przedstawić… Sytuacja jest dość niezwykła.
W jego głosie wyczuła rozbawienie:
– Ma pani rację, możemy chyba trochę z tym poczekać.
– Pan mówi tak cicho i tajemniczo…
– Tak trzeba. Te ściany mają uszy. A nawet więcej.
– Tak – Przyznała szeptem. – Zdaje mi się, że jestem obserwowana.
– Bo tak jest w istocie. Jesteśmy obserwowani przez ludzi, którzy chcą się napawać cierpieniem innych.
– Będę o tym pamiętać.
Przeniknął ją dreszcz grozy, mimo że starała się zachować spokój i odwagę. Ten człowiek sprawiał, że chciała się pokazać z jak najlepszej strony.
– Czy pan… jest tu od dawna? – zapytała lękając się, co usłyszy w odpowiedzi.
– Któż jest w stanie mierzyć czas – odparł z goryczą. – Ale zauważyłem, że była zima i wiosna… tak, wkrótce pewnie zacznie się drugi rok.
– Całkiem sam?
– Nie, teraz jest nas tutaj troje. Ten trzeci śpi.?
Zabrzmiało to tak, jakby dziękował za to losowi.
– Ktoś z pańskich przyjaciół?
– To akurat nie. Psychicznie chory, którego ulokowano tutaj, żeby mnie dręczył. Szaleniec z rodzaju tych, którym nie pozwala się swobodnie chodzić po świecie.
– Nie brzmi to zabawnie – wykrztusiła Villemo.
– Nie. I nie bardzo wiem, jak się teraz sprawy ułożą. Milczała przez chwilę, przestraszona, głośno przełykając ślinę. Próbowała zebrać myśli.
– Sądząc z pańskiego głosu, jest pan człowiekiem w średnim wieku.
Uśmiechnął się.
– Można tak powiedzieć. Mam czterdzieści dwa lata, ale nie wiem, jak pani określi mój wiek.
Villemo roześmiała się skrępowana, ale nie odpowiedziała wprost.
– Tak się cieszę, że pan tu jest. Już się tak nie boję.
– Wygląda pani na osobę, która boi się rzadko. Proszę mi wybaczyć, ale czy myśmy się już nie spotkali?
Ujął ją za brodę i odwrócił twarz ku światłu.
– No tak, oczywiście, już się poznaliśmy – powiedział. – Tylko nie wiem gdzie.
Villemo próbowała dojrzeć w mroku jego rysy, ale oczy jeszcze nie przywykły do nowych warunków.
– Proszę mi powiedzieć, jak się pani nazywa – szepnął.
– Villemo córka Kaleba Elistrand.
– Znam to nazwisko! Ale w jakich okolicznościach…
– A pańskie nazwisko?
– Einar Skaktavl.
– To mi nic nie mówi. W każdym razie nic ponadto, że to szlacheckie nazwisko. Prawdziwe norweskie nazwisko szlacheckie. Najprzedniejsze.
– Teraz bez znaczenia. Ale mieliśmy czasy świetności, owszem. – Powtarzał, jakby głośno myśląc: – „Villemo…” Wtedy stwierdziłem: „Zdawało mi się, że to męskie imię.” Ciemność. Deszcz i śnieg. W takich okolicznościach panią spotkałem. Villemo? Pani była chora. I zmęczona. Ale równie pociągająca jak teraz. Miała pani bra… – Gwałtownie podniósł głowę. – Oczywiście! Tobronn! Pani była Merete! A ja byłem ostrzycielem noży.
Villemo jęknęła:
– To pan? W takim razie jesteśmy przyjaciółmi!
– Oczywiście – potwierdził wzruszony. – Najdroższa Merete, albo raczej Villemo, jak dobrze znowu panią spotkać!
Villemo miała łzy w oczach. Milczeli, przeżywając chwilę smutnego szczęścia z powodu tego spotkania. W końcu ona zapytała:
– Proszę mi powiedzieć, kim są nasi wrogowie?
– Ja znam moich. To tutejszy wójt z Eng oraz jego najbliższy przyjaciel i obrońca. Wspierają się zresztą nawzajem. Mieszkają w tej samej parafii i widują się codziennie. Wielu zwolenników zapewne nie mają, więc też są sobie nawzajem potrzebni.
Villemo szepnęła:
– Czy to nie pan był przywódcą powstania?
– Owszem, to prawda. W każdym razie moi rodacy wybrali mnie na króla Norwegii, gdyby Gyldenlove odmówił. Nasz ród ma w sobie królewską krew, pochodzimy z dawnej norweskiej dynastii. Po nieudanym powstaniu miałem zamiar uchodzić do Szwecji, ale oni mnie uprzedzili. Znalazłem się we władzy tych fanatyków, którzy znajdują przyjemność w dręczeniu mnie. Ale i to im się pewnie kiedyś sprzykrzy, a wtedy dni moje będą policzone.
Villemo współczuła mu głęboko.
– Bardzo pana dręczą?
– Zdarza się, owszem. Ale fizyczne cierpienia jakoś znoszę. Gorsza jest duchowa tortura, jaką jest przebywanie pod jednym dachem z kimś takim, jak ten śpiący tam w kącie. To szarpie nerwy bardziej, niż ktokolwiek może przypuszczać.
– Mogę to zrozumieć.
Skaktavl obiecał:
– Zrobię wszystko, by pani uniknęła bliższych kontaktów z tym gburem. On widzi w ciemnościach równie dobrze jak ja, więc natychmiast panią zauważy. Ale spróbujemy trzymać go jak najdalej od siebie.
Villemo pochyliła głowę.
– Jak pan myśli, czy oni będą mnie tu długo trzymać?
– To zależy od tego, w czym pani im zawiniła.
– Mam na sumieniu mnóstwo lekkomyślnych głupstw, ale nie rozumiem, dlaczego wójt nastaje na moje życie. Domyślam się, że napad na mnie w lesie nie był przypadkowy. Wójt zostawił mnie przecież samą w miejscu, do którego właśnie on mnie zwabił. I pewnie wie, dlaczego tak postąpił.
– Może zrobiła pani coś, co nie podoba się jego przyjacielowi?
– A kim jest ten przyjaciel?
Skaktavl zwlekał z odpowiedzią. Potem szepnął:
– Ja sam nigdy go nie widziałem. Tylko słyszałem, jak wójt mawiał: mój przyjaciel lubi to lub tamto. Z tego, co wiem, musi to być jakiś ważny gospodarz w okolicy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zemsta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zemsta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zemsta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.