Margit Sandemo - Zemsta

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zemsta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zemsta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zemsta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nieszczęśliwa miłość sprawiła, że Villemo, córka Kaleba, została zamieszana w zabójstwo syna potężnego Wollera. Woller poprzysięgł zemstę za wszelką cenę. Po licznych atakach na jej życie Villemo zwróciła się z prośbą o pomoc do kuzyna Dominika Linda. Gdy jednak Dominik przyjechał, okazało się, że Villemo zniknęła bez śladu.

Zemsta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zemsta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rozbiegane myśli Villemo skupiły się teraz wokół jedynego możliwego wniosku. Zaciśniętą pięścią stukała się raz po raz w czoło.

– Ja jestem po prostu idiotką! Kompletną idiotką! Zdarzyło się kiedyś, że zabiłam człowieka, proszę pana. Nie miałam innego wyjścia, to było w obronie własnej i dawno temu. Z całych sił starałam się o tym zapomnieć. Wspomnienie tego czynu sprawiało mi nieznośny ból, mimo że popełniłam go z konieczności. Ale ten człowiek, o którym pan mówi, to musi być gospodarz albo ziemianin, czy jak go tam nazwać, w każdym razie właściciel Woller. W parafii Eng. Jest on znany z tego, że prowadzi krwawą wojnę według zasady oko za oko z rodziną naszych komorników ze Svartskogen. Jest to człowiek do szpiku kości przeżarty żądzą zemsty. I właśnie Eldar Svartskogen i ja zabiliśmy syna tego Vilollera i jednego z jego ludzi. To było przeszło rok temu. Potem uciekliśmy do Tobronn, wie pan. Ale zostaliśmy uwolnieni od oskarżeń o zabójstwo!

– Wątpię, by ten człowiek coś sobie z tego robił. Najwyraźniej należy on do tych, którzy sami wymierzają sprawiedliwość. Tak, to by się zgadzało. Słyszałem o śmierci Eldara Svanskogen. Nie mogliśmy zrozumieć, kto za nią odpowiada. Tak, panno Villemo, teraz mają także panią.

Głośno przełykała ślinę. Czy miała podzielić los Eldara? Na to wyglądało. Podjęto już wiele ataków na jej życie.

– Ale co Woller ma do pana? – zapytała nieszczęśliwa.

– Ja jestem więźniem wójta. Oni obaj bardzo popierają Duńczyków, a ja byłem przywódcą powstania. W najwyższym stopniu oburza ich to, że Gyldenleve nie chce ścigać powstańców. Wzięli więc sprawy w swoje ręce. A nikt nie wie, że ja tu jestem.

– Co to znaczy, tu? Jesteśmy w Woller?

– Nie sądzę – odparł Skaktavl wolno. – Mam wrażenie, że to raczej nie zamieszkane miejsce.

– Szliśmy przez jakieś duże sale czy korytarze.

Skaktavl uśmiechnął się:

– Nie czuła pani zapachu stajni?

– Zapachu stajni? Jak mogłam coś czuć, skoro niósł mnie Smród?

– Aha, to on panią przyniósł? Dobra nazwa, Smród, od razu się domyśliłem, kogo ma pani na myśli. Nie, to jest skrzydło opuszczonego dworu. Wygląda na to, że dość dużego.

– W takim razie nie możemy być nad stajnią – zaprotestowała.

– Toteż nie jesteśmy. Raczej w jakiejś oborze czy spichlerzu nieco poniżej stajni, przez którą pani przechodziła, lecz w tym samym skrzydle. Wyobrażam sobie, że dwór należy do pewnego mężczyzny o nieprawdopodobnie długich nogach, który się tu od czasu do czasu pokazuje.

– Do Olava Haraskanke?

– Może się i tak nazywać. Nie wiem.

– A dlaczego trzymają tego trzeciego, pańskiego współwięźnia?

– Został skazany na ścięcie, lecz wójt pozwolił mu zniknąć przed egzekucją, chciał go bowiem wykorzystać. Do dręczenia mnie. Przychodzą tutaj od czasu do czasu, by się napawać moją męką. Sami niewidoczni, ale ja wiem, że tam są. Widzę przez szpary przesuwające się cienie.

– Przecież w tych ciemnościach niczego zobaczyć nie można!

Skaktavl uśmiechnął się smutno.

– Teraz mamy „nocny nastrój”, panno Villemo. Oni zasłaniają otwory świetlne. Za dnia widać więcej.

– To znaczy, że teraz jest wieczór?

– W tym pomieszczeniu wieczór zapada wcześnie.

Oczy Villemo zaczynały się powoli przyzwyczajać do mroku. Dostrzegała już wiele szczegółów. Widziała, że pomieszczenie jest długie, choć niezbyt szerokie.

– Jak dostarczają jedzenie?

– Przynoszą raz dziennie. Musi pani zadbać, by dostać swoją część. Nasz śpiący przyjaciel ma zwyczaj pochłaniać większość. I proszę uważać na wodę, która zawsze stoi w beczce. Ktoś nieprzyzwyczajony może się poważnie rozchorować na żołądek.

– A… inne życiowe konieczności… Proszę mi wybaczyć to pytanie, ale gdzie to się załatwia?

– W kącie, jak najdalej stąd. Nie jest to specjalnie zabawne, ale co począć?

– Rozumiem.

Stawała się coraz bardziej przygnębiona. Wyraźnie pojmowała swoją sytuację, ale starała się mimo wszystko nie tracić odwagi.

– Rodzina będzie mnie szukać – powiedziała trochę niepewnie.

Nie robiła sobie wielkich nadziei. Jakim sposobem mogliby ją odnaleźć, skoro sama nie miała pojęcia gdzie się znajduje?

– Najlepsze, co panienka może zrobić akurat teraz, to spróbować zasnąć – powiedział Skaktavl przyjaźnie. – Już i tak jest ciemno, a rano będzie pani potrzebować sił na spotkanie z naszym współwięźniem. Proszę zająć moje legowisko, tutaj, a ja zrobię sobie nowe. Bo widzę lepiej niż pani.

Nie pomogły jej szeptem wyrażane protesty, musiała zająć jego posłanie, czyli mocno już ubitą kupkę siana w kącie. Jak on sam przygotował sobie nowe legowisko, nie miała pojęcia, wiedziała tylko, że ułożył się tak, by chronić ją przed ewentualnym atakiem tego trzeciego.

Suchymi oczyma wpatrywała się Villemo w szpary w ścianach i dachu. Zimowe niebo lśniło matową poświatą, ledwo już dostrzegalną. Nie mogła skupić myśli, krążyły po głowie niczym zabłąkane ptaki. W głębi duszy utrwalało się przeświadczenie, że to jej bezrozumne zadurzenie w Eldarze Svartskogen wepchnęło ją w tę sytuację. Oraz ów szalony pomysł, by iść za nim na Bagna Wisielca.

Próbowała mimo wszystko w tej beznadziei dostrzegać jakiś jaśniejszy punkt. Gdyby się tu nie znalazła, Skaktavl sczezłby w ciemnicy i nikt by się o tym nigdy nie dowiedział. Teraz szczerze pragnęła coś dla niego zrobić. W jakiś sposób pomóc mu się stąd wydostać.

Ale jak miałoby się to dokonać? Na razie nie widziała żadnego wyjścia. Nie tylko nie mogła pomóc jemu, lecz także sama została omotana jakąś paskudną pajęczyną i mogła tu siedzieć z nim dopóty, dopóki nie zostanie z nich obojga wyssana ostatnia kropla krwi.

– Tak się cieszę, że pan ze mną jest – szepnęła. – To dla mnie nieocenione wsparcie.

Myślała, że już zasnął i nie słyszy jej słów, tak długo trwało, nim odpowiedział. W końcu usłyszała szept:

– Pani także wniosła promień światła do mojego mroku. Choć serce mi się kraje na myśl, że znalazła się pani w takich warunkach.

Obudziło ją przytłumione światło. Promienie porannego słońca sączyły się przez szpary oraz przez kilka odsłoniętych teraz otworów pod dachem. Znajdowała się w pomieszczeniu przypominającym oborę, o ścianach podtrzymywanych dużymi belkami. Nic więcej zobaczyć nie zdążyła, bowiem potężne chrapnięcie zakończyło sen trzeciego więźnia. Mlaskał i oblizywał lepkie wargi, charczał, w końcu usiadł na legowisku.

W oborze zaległa kompletna cisza.

– Proszę zachować spokój, panno Villemo – szepnął Skaktavl. – Zrobię, co w mojej mocy, by panią ochraniać. Ale teraz będziemy obserwowani z zewnątrz. Na pewno będą chcieli zobaczyć, jak wypadnie spotkanie pani z tą brutalną świnią.

Brutalna świnia? Nie zapowiadało to nic dobrego.

– Co jest, do diabła? – ryknął tamten. – Goście przyszli?

Villemo przysunęła się Skaktavla, szukając jego ręki.

– To panienka z dworu – rzekł jej opiekun. – Wpadła w łapy naszych przeklętych strażników. Musimy ją przed nimi bronić.

Człowiek wstał i podszedł do nich. Było na tyle widno, że Villemo widziała jego sylwetkę – wielką, niezdarną, pochyloną do przodu, o ogromnej głowie i rękach jak grabie, sięgających aż do kolan.

Zbliżył się do Villemo, patrząc jej w twarz.

– O, cholera! Ale laleczka, niech mnie diabli! A widzisz jej oczy?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zemsta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zemsta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Zemsta»

Обсуждение, отзывы о книге «Zemsta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x