Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wiatr Od Wschodu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wiatr Od Wschodu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy Karol XII postanowił podbić Rosję, nie przypuszczał nawet, jak wielkie nieszczęścia przyniesie jego wyprawa. Vendel Grip z Ludzi Lodu był jednym z wielu nieszczęśników, którzy znaleźli się w rosyjskim obozie jenieckim w głębi Syberii. W końcu Vendel zdołał uciec starą rybacką łódką. Ogromne rzeki niosły go na północ ku tundrze u wybrzeży Morza Karskiego i, co wprost niewiarygodne, do jego dalekich krewniaków z nieznanej gałęzi Ludzi Lodu.

Wiatr Od Wschodu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wiatr Od Wschodu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Szwedzi w Tobolsku wyrażali się z niechęcią, ba! wręcz pogardliwie o „tych dzikusach”. Vendel jednak był na tyle otwarty, by mieć dla nich zrozumienie, a nawet podziw. Jak mogli żyć na takim pustkowiu? W jaki sposób zdołali się zaaklimatyzować? Jak znaleźli najlepszy sposób na przetrwanie w tak ciężkich warunkach? Czy to nie było godne podziwu?

Ale przed końcem swej podróży miał zobaczyć jeszcze o wiele, wiele więcej…

Zadowolony, nawet radosny, płynął przez tajgę. Od czasu do czasu, gdy wydało mu się, że Irtysz płynie zbyt leniwie, chwytał za wiosła. Nie wysilał się jednak zbytnio, pragnął jak najdłużej zachować siły.

Tajga była bardziej różnorodna, niż sądził na początku. Rosło w niej dużo modrzewia, oprócz tego sosny o długich igłach i sporo brzóz. Słyszał, że dla ludzi zamieszkujących te okolice biała brzoza jest święta. Świerków widział tu mniej i cieszył się z tego, bo nigdy nie czuł się dobrze w mrocznym świerkowym lesie.

Tu i ówdzie otwierały się przed nim bagniska, na których rosły pojedyncze sosny, nigdy jednak nawet przez moment nie ujrzał gór na zachodzie.

To właśnie stanowiło jego największe zmartwienie. Nie wiedział, czy kieruje się na wschód, czy na zachód, czy może przez cały czas trzyma kurs na północ. Optymistycznie zakładał, że tak nie jest. Wszelkie nadzieje pokładał w Samarowej. Tam będzie mógł prosić o radę, w jaki sposób najszybciej i najbezpieczniej przedostać się na zachód.

A jeżeli Samarowa także jest obozem dla jeńców, otoczonym przez strażników?

O niczym takim jednak nie słyszał.

Przez cały dzień na zmianę wiosłował i wylewał wodę z łodzi. Ubranie już wyschło, i dobrze, bowiem syberyjskie noce były zimne. Dostrzegał więcej zwierząt i napawał się widokiem ze swego bezpiecznego miejsca w łodzi. Widział wiele pięknych stworzeń: sarny, jelenie, łosie, rozmaite drapieżniki, całe gromady wiewiórek i, naturalnie, ptaki. Uznał nawet, że to wspaniała wyprawa w prześliczny dzień, choć w sercu nadal tkwił ból tęsknoty i żalu. Właściwie jednak nie miał zbyt wiele czasu, by myśleć o Marii i o tym, co pozostawił w Tobolsku. Otoczenie całkowicie pochłaniało jego uwagę. Napotkał kilka łodzi, ale na szerokich wodach rzeki minął je z daleka. Machał tylko wesoło do załóg, a one odpowiadały mu podobnym gestem.

Postanowił przenocować w łodzi, wciąż płynącej z prądem, uznał bowiem, że to najbezpieczniejsze miejsce. Najchętniej zacumowałby przy jakiejś wyspie, ale tak się składało, że akurat w pobliżu nie było żadnej. Podróż jednak do tej pory przebiegała bez nieprzyjemnych niespodzianek, dlaczego więc tej nocy miałoby być inaczej.

Vendel umościł się wygodnie, tym razem poza zasięgiem chlupoczącej na dnie łodzi wody, i położył się spać. Zapadł już zmrok… Czy mogło być lepiej? Śpiąc posuwał się naprzód.

W ciemnościach nocy przepłynął, nie wiedząc o tym, obok miasteczka Gorno Filinskoje, położonego na wschodnim brzegu. Dzień wcześniej minął miasto Uwat na zachodnim brzegu. Uwatu jednak też nie zauważył, gdyż miasto leżało nieco bardziej w głąb lądu. Przy brzegu znajdowało się tylko parę domostw rybaków, na które nie zwrócił uwagi.

O świcie obudziło go zimno. Miał jednak dość skór, otulił się więc nimi i płynął dalej. Wysunął tylko głowę nad krawędź łódki i zobaczył, że rzeka stała się znacznie szersza, a jej brzegi nie były już tak gęsto zadrzewione jak poprzednio. Stopniowo zaczęły przeważać moczary.

Teraz jednak rzeka płynęła prosto na północ; tego faktu nie mógł już dłużej ukrywać przed samym sobą. Koniec ze złudzeniami!

A więc będzie musiał opuścić bezpieczną łódź w Samarowej, a i rzeka podobno nie gest dalej żeglowna.

Gdyby tylko wiedział, jak daleko jeszcze do Samarowej!

W Tobolsku zniknięcie Vendela wywołało spore zamieszanie.

Upłynęło nieco czasu, zanim jego towarzysze pojęli, co się wydarzyło, ale wkrótce nowina obiegła całą szwedzką kolonię.

Strażnicy wpadli w gniew. Jak zwykle wysłano patrol z psami, głównie w kierunku zachodnim, w tę stronę bowiem tęsknota popychała wszystkich więźniów.

Corfitz Beck przez cały dzień słyszał ujadające psy. Kolejny rosyjski biedaczyna znów próbuje ucieczki, pomyślał w roztargnieniu. Rosyjscy jeńcy uciekali najczęściej, mieli bowiem najbliżej do domu. Im odległość dzieląca ich od rodzinnych okolic nie wydawała się tak ogromna jak Szwedom i przedstawicielom innych narodowości.

Wieczorem siedział wraz z kilkoma kolegami – oficerami w domu o ścianach z grubych bali, a zbyt małych oknach i podłodze z ubitej ziemi. Kopcąca tranowa lampka stanowiła jedyne oświetlenie. Z oddali wciąż jeszcze dobiegało złowróżbne ujadanie psów.

– No, Beck, i co o tym powiesz? – zapytał pewien major, wyciągając swe wychudzone ciało na ławie, aż zatrzeszczały kości.

– O czym?

– O twoim tak zwanym adiutancie.

Corfitz Beck zmarszczył brwi. Ogarnęło go nieprzyjemne uczucie. Na wspomnienie przykrego epizodu z Marią zaczęły palić go policzki. Przeklęty drań!

– A co z nim?

Kolega ruchem dłoni wskazał w kierunku szczekających psów. Pozostali z uwagą przyglądali się Beckowi.

Jego umysł pracował ciężko, myśli napływały powoli, nie układały się w logiczną całość.

– Co chcesz powiedzieć?

Ktoś inny zapytał:

– Naprawdę o niczym nie słyszałeś?

Corfitz patrzył wyczekująco.

– Młody Grip zniknął!

Kapitanem Beckiem wstrząsnął dreszcz.

– Zniknął?

– Wczoraj wieczorem.

Kapitan nie był w stanie wykrztusić słowa. Wstał i wyjrzał przez wąskie okienko, przesłonięte napiętą błoną. Nic, oczywiście, nie zobaczył, a już z pewnością nie to, czego szukał jego wzrok. Przed oczami miał tylko dachy domów.

Z tyłu dobiegły go głosy towarzyszy.

– Chłopak nie ma nawet cienia szansy. Złapią go i na miejscu zabiją. Albo ześlą jeszcze dalej na wschód.

– A stamtąd nigdy już się nie wyrwie. Już go więcej nie zobaczymy.

– Skąd wiecie, że uciekł? – Carfitz zdumiał się słysząc, jak obco i bezdźwięcznie brzmi jego głos. – Może się po prostu ukrył.

– Zniknęły wszystkie jego rzeczy. Skóry, nad którymi pracował, także. I hojnie poczęstował się zapasami, jakie trzymali w chacie.

– I ja dowiaduję się o tym dopiero teraz? – Corfitz Beck zapłonął nagłym gniewem.

– Sądziliśmy, że już wiesz.

Kopniakiem otworzył drzwi i wyszedł na dwór. Minął strażnika, stojącego tu zawsze, i szedł, póki nie znalazł się między domami w miejscu, z którego można było zobaczyć nieco więcej – nawet skrawek stepu rozciągającego się na południu. Przystanął. Zdawał sobie sprawę, że gwałtowna złość nie była skierowana ku towarzyszom.

Po chwili wzburzenie nieco ustąpiło i Corfitz zaczął rozmyślać.

Chłopięca miłość… Nieśmiałe, ostrożne zakochanie, może pierwsze w życiu… Podarunek, owoc wielu dni i godzin pracy, czułości i troski. A ja…! Jak ja go nazwałem? Synem mojej służącej? Młodego Vendela, który był przecież kimś o wiele więcej niż tylko moim pucybutem?! Przez osiem lat był mi towarzyszem, uratował mi życie, i to nie raz… Och, mój Boże!

Owszem, miałem rację, że powiedziałem mu prawdę, Ale nie w taki sposób, nie tak obcesowo i brutalnie! On przecież nie mógł wiedzieć, że Maria jest moja. To prawda, byłem oburzony, zazdrosny i chciałem bronić czci kobiety, myślałem tylko o dobru Marii i swoim własnym. Ale to wcale nie usprawiedliwia takiego zachowania. Boże, co teraz począć?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wiatr Od Wschodu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wiatr Od Wschodu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Wiatr Od Wschodu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wiatr Od Wschodu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x