– Ebba zgrzeszyła…
W kuchni Ebba poderwała się z miejsca i chciała wedrzeć się do izby, ale pastor i Arv ją powstrzymali.
– To było kłamstwo, Karlu z Knapahult. Kolejny grzech w długim rejestrze. No, szykuj się do drogi, zabieram cię.
Karlowi błysnęła w głowie pewna myśl. Jak dziwnie mówią ci tam, z dołu? Nie znają porządnie szwedzkiego?
No, chyba muszą posługiwać się wszystkimi językami świata, niełatwo w takiej sytuacji o poprawny akcent, myślał Karl. Serce biło mu mocno i nierówno, miał wrażenie wielkiej pustki w sobie. Bolało go w piersi i wzdłuż lewego ramienia.
– Och, nie, nie! – jęknął. – Nie zabieraj mnie! Ja, ubogi grzesznik, przyznaję się do wszystkiego! Przecież nie wyrządziliśmy krzywdy dziecku, zajęliśmy się nim jak należy…
– To Ebba się nim zajmowała. Ty tylko biłeś Gunillę i czytałeś jej nieprzyzwoite cytaty z Biblii ku własnemu zadowoleniu. Gdzie znaleźliście dziecko?
Karl ledwie już mówił.
– Na… na drodze. Oszukano mnie. Wygrałem chłopca… Ale ten łajdak mnie zwiódł i dostała mi się tylko dziewczynka.
Heike wyprostował się. Do izby weszli inni. Wiedzieli już wszystko, co chcieli wiedzieć.
Ebba łkała, nie powstrzymując łez.
– Czy potwierdzasz to, Ebbo? – zapytał pastor.
– A co innego mogę powiedzieć?
Ale Karl nie słyszał ich już ani nie widział. Ledwie poczuł, że pastor ujął go za rękę i prosił Boga, by odpuścił temu człowiekowi wszystkie jego grzechy, a zwłaszcza pychę i samolubstwo.
W chwili śmierci Karl z Knapahult ujrzał siebie wyraźnie i po raz pierwszy odczuł pokorę. Napełniło go to niewypowiedzianym spokojem.
A Ebba padła na kolana przy jego łóżku i gorzko zapłakała. Niepojęta pozostanie natura kobiety…
– Gdzie byłaś przez całą noc? – zapytał Arv, gdy wraz z innymi szła do jego domu.
– Chodziłam po lesie i marzłam – wyjaśniła. – Nie mogłam znieść myśli, że odkryjecie, iż Gunilla nie jest moją córką. Nie chciałam jej utracić.
– Wcale się tak nie stało, matko – serdecznie zapewniła ją Gunilla. – Zawsze będę nazywać was matką. Możecie zamieszkać ze mną i Erlandem, kiedy się pobierzemy, bo tak właśnie postanowiliśmy. Erland obiecał, że będzie dla mnie dobry, a i ta noc wiele nauczyła mnie o miłości. i o tym, że i inni mają swoje zmartwienia, moje wcale nie są najgorsze. Będę teraz patrzeć na miłość inaczej, inaczej ją rozumieć.
Ebba uśmiechnęła się ze smutkiem.
– To dobrze, moja kochana. Zapomnij o wszystkim, co wpajał w ciebie ten dureń Karl. On nigdy nie znał znaczenia słowa miłość. Ale nie zamieszkam u was jako teściowa, mam co innego na widoku. Jest we wsi pewien kawaler, który od dawna już wodzi za mną wzrokiem. A Knapahult sprzedam i jakoś sobie poradzę.
– Może zaczyna się twoja wiosna? – uśmiechnął się Arv.
– Wcale by mnie to nie zdziwiło. A może wasza, także, panie pisarzu?
– Dlaczego nie? Wiesz, Erlandzie, chyba będę miał większe kłopoty z Siri niż ty z Gunillą. A tak pragnę pomóc jej w odzyskaniu równowagi psychicznej.
– Ja też tak myślę – przyznał Erland.
– I jeszcze raz – rzekł pastor – jeszcze raz musimy podziękować Heikemu za pomoc.
– Bez niego źle byłoby z nami wszystkimi – przyświadczył Arv, a Heike zaczerwienił się zawstydzony. Serdecznie go wyściskano, a że czegoś podobnego nigdy nie doznał, radował się tym całą drogę.
Wypytali Ebbę, czy wie coś więcej o szlachcicu, który zabrał Christera, ale niestety nie znała ani jego nazwiska, ani tytułu, ani miejsca zamieszkania.
W domu Arva czekała ich kolejna niespodzianka. Kobiety z dworu odgrzały i ustawiły na stole weselne przysmaki. Nowo przybyli z radością przyłączyli się do już biesiadujących. Porządnie przecież zgłodnieli, uczta weselna długo musiała czekać. Co z tego, że ślub się nie odbył? Mieli wszak przed sobą tak wiele dni!
Heike zabawił u Arva jeszcze przez tydzień, później wyprawił się do Skenas do swej najbliższej krewnej, siostry swego ojca, Ingeli.
Ingela, dostojna, elegancka dama o srebrnych włosach pomimo względnie młodego wieku, siedziała w salonie i haftowała sukienkę do chrztu dla swego wnuka. Nie miała co prawda ani jednego wnuka, jej syn Ola nie był nawet żonaty, ale najlepiej na wszystko być zawczasu przygotowaną. Tego Ingela nauczyła się od swej chlebodawczyni i przyjaciółki, hrabiny Sary Oxenstierna, z domu Gyllenborg. Obie kobiety już owdowiały i na co dzień rozmawiały tylko ze sobą.
Służąca, młoda i miła, choć prosta dziewczyna, weszła do salonu. Oczy miała szeroko otwarte z przerażenia i zdumienia.
– W hallu stoi pewien ktoś, pani. Mówi, że chce z panią rozmawiać, ale nie wiem, czy mogę go wpuścić.
– Czy to jakiś żebrak?
– Nie – z wahaniem odrzekła dziewczyna. – Raczej nieczysta siła, choć ma takie dobre spojrzenie, ale powiadają, że w ten sposób oni kuszą. Może lepiej wyjąć modlitewnik. I zimne żelazo!
– Zaciekawiłaś mnie. Pójdę mu się przyjrzeć…
– Idę z wami – oświadczyła lojalna służąca, łapiąc świecznik, który miał posłużyć za broń.
W hallu Ingela skamieniała. Służąca stanęła za nią, mocno ściskając świecznik.
Ingela nie mogła wydusić z siebie słowa. Oderwane historie o przekleństwie Ludzi Lodu przelatywały jej po głowie. Jako dziecko widziała Ulvhedina, ale przecież nie było nikogo, kto…
– Kim jesteś? – wykrztusiła wreszcie, mocno akcentując słowa.
– Jestem Heike, syn Solvego.
Ingela zachwiała się, musiała przytrzymać się służącej.
– Solvego? – powtórzyła głosem, który nie chciał być jej posłuszny. – Solvego, mego brata? Czy on żyje?
– Nie, nie żyje. Umarł przed piętnastoma laty.
Oszołomiona Ingela patrzyła to na podłogę, to na ścianę, to na Heikego. Nie mogła zebrać myśli, wstrząs był tak silny, że omal nie zemdlała. Wreszcie się jednak opanowała.
– Masz na imię Heike? A więc witaj, Heike, mój bratanku! Wejdź do środka!
Służąca opuściła dłoń ze świecznikiem, Ingela otarła oczy i trzymając chusteczkę w pogotowiu na wypadek kolejnych łez, prowadziła go do salonu.
– Przyszykuj pokój gościnny dla pana Heikego – nakazała dziewczynie. – Przygotuj dla niego kąpiel i pożywny posiłek. Jak słyszałaś, to syn mego brata
Solvego. Należy odnosić się do niego z największym szacunkiem.
Popatrzyła na swego gościa i po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, jak poradzić sobie z taką sytuacją. Sara Oxenstierna nie przygotowała jej na taką ewentualność, nie dała żadnej rady.
Kiedy nastał wieczór, Heike i jego ciotka Ingela byli już najserdeczniejszymi przyjaciółmi. Teraz, kiedy patrzyła w gorejące pełnym miłości blaskiem żółte oczy, nie mogła zrozumieć, że kiedykolwiek mógł przerazić ją jego widok.
Heike opowiedział o swym życiu, nie wspomniał jednak nawet słowem o upadku Solvego i jego straszliwym końcu ani też o latach spędzonych w klatce i nieustającym torturowaniu go przez ojca. Dla Ingeli brat powinien pozostać pięknym wspomnieniem, pozbawianie jej złudzeń niczego dobrego by nie przyniosło.
Raz tylko Heike poczuł, że stąpa po bardzo niepewnym gruncie. Ingela dziwiła się, że w jej pokoleniu nie było dotkniętego. Musiał wtedy posłużyć się białym kłamstwem.
– Rzeczywiście Solve narażony był na przekleństwo, ale myślę, że był raczej jednym z wybranych niż dotkniętych. Umiał niezwykłe rzeczy, ale umarł zbyt młodo, by jego zdolności mogły się rozwinąć.
Читать дальше