Dla Karla z Knapahult nadeszła wilcza godzina.
O wszystko jednak obwiniał Ebbę.
– Przeklęte babsko – wyklinał, leżąc w łóżku. Wiedział, że noc ma się ku końcowi, a nie mógł zasnąć. – Nadal ucztuje? Czy ona w ogóle już o mnie nie myśli? Panie, ta kobieta dokłada jeden grzech po drugim do swego ciężaru! Jakże straszny to ciężar!
Znów zagłębił się w ulubione sny na jawie o wszystkich wyrafinowanych karach, jakie on i Pan wymyślą w dniu Sądu. Ebbie dostanie się za każdy, każdziusieńki raz, kiedy zgrzeszyła wobec sprawiedliwego Karla o czystym sercu! Ach, gdyby tu była i gdyby miał kij w zasięgu ręki, odczułaby przedsmak kary! Jakże nieopanowanie swędziały go palce!
Zaraz przypomniał sobie jednak, że oddała mu ostatnim razem. Zadrżał i jęknął z żalu. Nie pozwoliła mu nawet na odrobinę przyjemności!
Rozległo się pukanie do drzwi.
Usiadł na łóżku.
– A więc nareszcie jesteś, ty rozwiązła dziwko, bezwstydna rozpustnico – pisnął.
Do izby weszli pastor i Arv, pisarz. Pozostała trójka czekała w kuchni, Gunilla nie mogła się na razie pokazać.
Karl wsunął się pod pierzynę, wystawał spod niej tylko długi, cienki czubek nosa.
– Jakich to dostojnych gości mam od rana – zagruchał. – Dobry pan pastor! I sam pan młody. Mój zięć? Witam w rodzinie! Ale czy nie ma z wami mojej córki? Może nie dopełniła swych małżeńskich obowiązków? Albo…
Arv przerwał jego przypochlebną tyradę.
– Ślub się nie odbył. Mamy podstawy przypuszczać, że coś przed nami ukryłeś, Karlu. Czy Gunilla naprawdę jest twoją córką?
– Co takiego? Gunilla miałaby nie być moim dzieckiem? Przysięgam na Biblię, że nim jest. A może chcecie się wymówić od utrzymywania jej ubogich rodziców, panie?
Włączył się pastor:
– Karlu, to bardzo ważne! Czy wpisałeś ją do jakiejś księgi kościelnej, gdy się urodziła i została ochrzczona?
Karl nie Patrzył im w oczy.
– No cóż, jak pastor wie, należę do innej wspólnoty niż kościół. Dlatego córka została ochrzczona w swojej społeczności, a oni nie prowadzą takich ksiąg i…
– To czcza gadanina – przerwał mu Arv. – Odpowiadaj wprost: czy ona jest córką twoją i Ebby, czy nie?
Stary łajdak oczyma wyobraźni ujrzał, jak wizja dostatku i dożywotniego utrzymywania przez dworskiego pisarza rozwiewa się i ulatuje gdzieś w siną dal…
– Przysięgam na zbawienie mej duszy. Czy może dziewczyna nie jest podobna do mnie, swego ojca?
– Nie – cierpko odparł Arv.
– Pastorze, jestem umierającym człowiekiem. Anioł Pana wkrótce po mnie przybędzie. Miałbym teraz poważyć się na grzech kłamstwa? I gdyby nie była córką moją i Ebby, to czyjąż miałaby być?
– Moją – rzekł Arv.
Karlowi opadła szczęka.
– Co takiego? Żartujecie sobie ze mnie? Nie próbujcie takich podstępów, nie wolno wam tego robić! Wiem chyba, czy Gunilla jest moją córką, czy nie!
Arv położył dłoń na ramieniu pastora.
– Nic tu po nas, ta rozmowa niczemu nie służy. Spróbujemy pomówić z Ebbą, kiedy wróci.
Karl gwałtownie usiadł na łóżku.
– Z Ebbą? Nie słuchajcie jej! Przez wszystkie lata kłamała i oszukiwała mnie. Niech Bóg zmiłuje się nad jej duszą – zakończył i opadł na poduszki. Nikt nie mógł pojąć ostatniego zdania, zawisło w powietrzu. Zostało chyba wypowiedziane po to, by Karl wydał się pastorowi łagodnym i wyrozumiałym człowiekiem.
W kuchni popatrzyli na siebie z rezygnacją. Gunilla miała łzy w oczach. Musiały to być dla niej doprawdy trudne chwile.
Nagle odezwał się Heike – cicho, tak by Karl go nie usłyszał:
– Zwykle nie wykorzystuję mojego szczególnego wyglądu, ale nasłuchałem się i napatrzyłem na reakcje ludzi, zwłaszcza dziś w nocy. Ten człowiek nigdy mnie nie widział, myślę jednak, że znam jego charakter. Pozwólcie mi wejść do niego.
Popatrzyli po sobie. Arv uśmiechnął się gorzko i skinął głową.
– Erlandzie, zabierz stąd Gunillę, niech ona nie będzie tego świadkiem!
Usłuchał natychmiast, a Gunilla z ulgą zamknęła za sobą drzwi.
Karl był niezwykle wzburzony. Co oni sobie myślą? Chcą odebrać mu wszystkie korzyści, jakie płyną z małżeństwa Gunilli z pisarzem? O, nie! Ale Pan znów wspomógł swego wiernego sługę. Włożył odpowiednie słowa w usta Karla. Karl był przekonany, że zabrzmiały one przekonująco. Zemści się za to! W dniu Sądu, gdy przybędzie do niego anioł…
Coś stanęło w drzwiach; coś, co wypełniło je całe.
Karl odetchnął głęboko, jęknął długo i przeciągle. A potem zaczął wrzeszczeć, schował głowę pod pierzynę i tylko krzyczał.
Demon podszedł do łóżka i odrzucił przykrycie. Karl popatrzył w straszliwe ślepia. Zły duch? Nie, to chyba Jego Wysokość we własnej osobie!
– Nic złego nie zrobiłem, – wykrztusił jednym tchem, kurczowo zaciskając dłonie.
– Właśnie, że zrobiłeś – odparł Heike najgrubszym i najbardziej chrapliwym głosem, jaki mógł z siebie wydobyć. Gdyby nie był tak bardzo wzburzony losem Gunilli i Ebby, z trudem przyszłoby mu zachowanie powagi. – Wyznaj teraz swoje grzechy, bo inaczej zabiorę cię od razu! Twój czas już się skończył!
Gdyby Heike wiedział, jak prawdziwe są jego słowa, nigdy by ich nie wypowiedział i nie straszył Karla do obłędu.
Skutek był natychmiastowy, Karl się ugiął.
– Przyznaję się! Przyznaję się do wszystkiego!
– To nie wystarczy. Musisz wyznać wszystkie złe uczynki. Mój ognisty powóz już czeka. I wiesz, że nie zawiezie cię do nieba!
Karl znów wydał z siebie rozdzierający krzyk.
– Przyznaj się – rzekł Heike. – Biłeś swoją żonę, prawda?
– Zasłużyła na to.
– Nie od początku.
– Nie, nie od początku. Ale w ostatnich latach…
– To była twoja wina. Nie dałeś jej ani odrobiny miłości.
– To nieprawda. Ona mnie kusiła, a ja zawsze dawałem jej to, czego chciała. Wypełniałem małżeński obowiązek, nikt temu nie zaprzeczy.
– Obowiązek tak. Ale bez krztyny miłości. I byłeś tak samo namiętny jak ona, a potem ją biłeś. Zaprzeczasz?
– Nie, nie, przyznaję się do wszystkiego! Jeśli tylko zdołam uniknąć…
– A twoja córka? Jak ją traktowałeś?
Żaden z nich nie wiedział, że do kuchni weszła Ebba i słyszała wszystko od samego początku. Arv i pastor poprosili, by zachowywała się cicho. Słuchała teraz z rozszerzonymi zdumieniem oczami.
– Gunillę? – wyjąkał Karl. – Wychowałem ją zgodnie z przykazaniami Pańskimi.
– Znęcałeś się nad nią! Stosowałeś tortury, przez ciebie nigdy nie doświadczy pełnego szczęścia w małżeństwie.
– Kobieta powinna być uległa wobec męża!
– Co za brednie! Sprawiało ci to przyjemność, ot, i cała prawda! I jeszcze to ostatnie, na co się poważyłeś. Chciałeś ją zniewolić!
– Czy coś powiedziała?
– Nie było takiej potrzeby. Wszystkie grzechy zapisują się na mojej tablicy.
– Miałem do tego prawo!
– Jakie prawo?
Karl znalazł się w potrzasku. Jeśli wyzna, że Gunilla nie jest jego córką, straci wszelkie profity wynikające z jej małżeństwa z pisarzem. Jeśli natomiast powie, że jest ojcem dziewczyny, oznaczać to będzie, że popełnił grzech wobec niej, i to taki, który zawiedzie go prosto w czeluść otchłani.
Poświęcił Gunillę za zbawienie duszy. Ale siły już go opuściły, z trudem wyrzucił tylko:
– Ona nie jest… moją córką… Miałem więc prawo… ją tknąć… miałem…
– Skąd się wzięła?
Читать дальше