Heike odwrócił głowę. Tak bardzo nie chciał rozlewu krwi.
Zaraz potem na dół zeszli inni.
– Skończone – oznajmił lensmann. – Mamy ciężko rannych towarzyszy, ale jeśli pospieszymy do domu, da się ich uratować. Zbóje są związani albo martwi. Brakuje tylko jednego, aha, jest tutaj! I jest także Erland! Gdzie go znaleźliście?
– Tu – odparł Bengt. – Trzymał w szachu tego czorta.
– W jaki sposób się uwolniłeś? – zdumiał się lensmann. – Bo chyba byłeś uwięziony?
– Tak – wydusił z siebie Erland. Umęczony przysiadł na ziemi. – Ale Gunilla wypuściła i mnie, i Siri z Młyńskiego Potoku.
Popatrzyli po sobie. Co chwila kolejna niespodzianka!
– Chodźcie! Idziemy na górę – nakazał Arv. – Trzeba będzie rozmówić się z Gunillą. Ale prawdą jest, że zachowała się niezwykle dzielnie. A kto tam tak wyje w tej chacie?
Sprowadzono kobietę. Od przekleństw, jakimi ich obrzuciła, uszy spuchły najbardziej nawet gruboskórnym wieśniakom.
Zabrali rannych i jeńców, a pastor odmówił modlitwę za zmarłych. Na tę okazję musiał specjalnie dobierać słowa.
Wkrótce znaleźli się w punkcie, z którego wyszli. Czekały tam na nich Gunilla i Siri.
Kiedy jednak Siri ujrzała zbliżających się mężczyzn, zasłoniła twarz dłońmi i pobiegła przed siebie w las.
Erland szybko ją dopędził i sprowadził z powrotem. On i Gunilla opowiedzieli wszystkim o cierpieniach, jakich doświadczyła, a chłopi jak jeden mąż oświadczyli, że jeśli ktokolwiek bodaj spojrzy na nią z pogardą, będzie miał z nimi do czynienia.
Arv podszedł do nieszczęśliwej kobiety i otoczył ją ramieniem.
Cofnęła się gwałtownie pod jego dotykiem.
– Jestem taka brudna, tak nieopisanie brudna na wszelkie sposoby!
– Bardzo nam cię brakowało – ciepło rzekł Arv. – Gdybyś tylko wiedziała, jak wielką dla nas radością jest widzieć cię znów, żywą!
Pochyliła głowę i wybuchnęła bezradnym płaczem.
W jakiś czas później wędrowali już przez las. Arv i Gunilla nareszcie mogli spokojnie porozmawiać. Dziewczyna szła trzymając Erlanda za rękę i to dodawało jej sił. Drugiej ręki Erland nie odrywał od odzyskanego ukochanego kordzika.
– Nic nie wiemy na pewno – rzekł Arv. – Musimy dokładnie sprawdzić, czy jesteś moją córką Anną Marią, czy nie.
– Anna Maria? – Gunilla roześmiała się niepewnie. – Myślicie, że kiedykolwiek przyzwyczaję się do tego imienia?
– Jeśli okaże się, że naprawdę jesteś moją córką, zaproponuję, by pastor przechrzcił cię na Annę Marię Gunillę. Wtedy sama zdecydujesz, jak mamy cię nazywać.
– Musimy pomówić z Ebbą i Karlem – stwierdził pastor. – Jedynie oni znają prawdę. Jeśli mogą pokazać papiery, świadczące o tym, że jesteś ich córką, sprawa będzie jasna. Jeśli zaś nie… No cóż, wtedy trzeba się zastanowić.
Arv rzekł łagodnie:
– Gunillo, wiesz, że moim marzeniem jest, byś okazała się Anną Marią.
– Ja także nie miałabym nic przeciwko temu – odparła Gunilla żałośnie. – Gdyby nie chodziło o matkę. Tak bardzo nie chciałabym jej zasmucać. Tyle przecierpiała, więcej niż nam się wydaje.
– I ty także, prawda? – wtrącił się Erland.
– To nie była wina matki. Choć ona… choć ona… nie, nie moją sprawą jest sądzić.
– Myślę, że wszyscy okażemy wyrozumiałość wobec niewierności Ebby, wiemy przecież, że cały czas żyła w trudnym do zniesienia małżeństwie bez odrobiny miłości. Ale jest jedna osoba, której wybaczyć nie potrafię – powiedział Heike.
– I ja także nie – rzekł Arv.
– A najmniej ja – włączył się Erland. – Heike opowiedział mi, jak Karl postępował wobec ciebie, Gunillo, i gotów jestem udusić go za to. Ten łajdak zniszczył twoje i moje życie.
Pastor uznał, że Erland posunął się cokolwiek za daleko.
– Dobrze, już dobrze – powiedział. – Wybaczanie świadczy o miłosiernym sercu. Ale sam z nim pomówię, uważam bowiem, że przekroczył dopuszczalne granice w głoszeniu słowa Pańskiego.
– On nie głosi słowa Pańskiego, lecz swoje własne – sprzeciwił się Arv. – Nie mówi nawet „Bóg i ja”, a raczej „Ja i Bóg, my osądzamy”!
Wszyscy podzielali zdanie Arva.
– Najlepiej chodźmy tam od razu – zaproponował Erland. – Jeśli pójdziemy dalej prosto tą drogą, będziemy musieli minąć Knapahult.
– Ale czy możemy uczynić to teraz? – zapytał pastor. – Jest przecież środek nocy!
– No, chyba raczej ranek już bliski – ocenił Arv. – A Karl wygląda wieści o ślubie Gunilli, z którego co prawda nic nie wyszło, ale przecież on o tym nie wie. O ile, oczywiście, Ebba nie wróciła do domu.
Heike zapatrzył się na błyszczący chłodnym światłem księżyc. Okrągła tarcza wędrowała już ku zachodowi.
– Czy nie nastała właśnie wilcza godzina? – zapytał.
– Tak, chyba tak. W każdym razie paskudnie się czuję, ale to może mieć wiele różnych przyczyn.
Lensmann zabrał większość uczestników wyprawy do Bergunda. Wieśniak obdarzony miłosiernym sercem zajął się Siri i obiecał, że on i jego żona uczynią wszystko, by pomóc jej w powrocie do świata ludzi, w odzyskaniu śmiałości, do czasu gdy będzie w stanie spojrzeć w oczy pozostałym mieszkańcom wioski. I wrócić do domu, do Młyńskiego Potoku! Przy pożegnaniu Arv i Siri zamienili kilka słów i choć nikt oprócz nich słów tych nie usłyszał, z twarzy obojga można było wyczytać, że jaśniej patrzą w przyszłość.
Przy Knapahult zatrzymała się niewielka gromadka: Gunilla, pastor, Arv, Erland i Heike.
Gunilla na głos wyraziła to, o czym myśleli wszyscy:
– Dzięki Bogu, że wczorajszy ślub się nie odbył! Bez względu na to, czy jestem twoją córką czy nie, Arvie, winni jesteśmy wdzięczność Heikemu.
– Tak, Gunillo! Małżeństwo między tobą a mną byłoby tragiczną omyłką. Porozmawiamy teraz poważnie z Karlem, a po tej rozmowie, jak sądzę, będziesz mogła pożegnać się z niegodnym życiem w jego domu.
– Ale dokąd pójdę? – spytała zatroskana. – Nie mogę przecież dłużej służyć u ciebie?
Znów wtrącił się Erland.
– Mamy przecież żołnierską zagrodę. I może jednak nie jestem takim postrzeleńcem, jak nam obojgu się wydawało? Może przemyślałem sobie to i owo?
Pastor zacytował:
– ”Miłość cierpliwa jest… Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, w wszystkim nadzieję pokłada, wszystko przetrzyma.”
To największe kłamstwo wymyślone przez autora świętej pieśni, pomyślał Erland z Backa, a Heike razem z nim, choć nie wiedział, że to słowa hymnu.
Ale Gunilla uśmiechnęła się do Erlanda, zrazu nieśmiało, potem coraz promienniej. I to w tej chwili było najważniejsze.
Choć Karl z Knapahult dawno już oznajmił Ebbie, że jest umierający, nawet przez chwilę sam w to nie wierzył. Żywił bowiem przekonanie, że po pierwsze należy do grona nieśmiertelnych, a po drugie – kiedy umrze, zasiądzie obok tronu Pańskiego. Ale to miało nastąpić w tak dalekiej przyszłości, że nie musiał nawet o tym myśleć. Dopiero gdy nadejdzie dzień Sądu, aniołowie Pańscy przybędą po Karla z Knapahult.
Faktem jednak pozostawało, że Karl chorował poważniej, niż mu się wydawało. Nie było to wcale winą Ebby. Lanie, jakie mu sprawiła łopatą do chleba i pogrzebaczem, spowodowało jedynie powierzchowne rany, z których dawno już się wylizał, choć nie chciał się do tego przyznać.
Nie, Karla toczył szybko postępujący rak w podbrzuszu, który rozszerzył się już na inne, ważne dla życia organy. Dlatego właśnie nie miał już siły wstać z łóżka, dlatego ostatnio tak ciężko się przewracał, dlatego jedzenie na stole pozostawało nietknięte.
Читать дальше