Margit Sandemo - Magiczny Księżyc

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Magiczny Księżyc» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Magiczny Księżyc: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magiczny Księżyc»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Christa Lind z Ludzi Lodu została wybrana na matkę wyjątkowego dziecka. Gdy odpowiedni czas nadejdzie, podejmie ono walkę z samym Tengelem Złym. Ojczym Christy pragnął wydać ją za mąż za bardzo religijnego wdowca, Abla Garda. Abel był jednak dwa razy starszy od dziewczyny, poza tym miał siedmiu synów. Myśli Christy zajmował Lindelo, urodziwy chłopiec z biednej komorniczej rodziny. Tajemniczego Lindelo otaczała cudowna, mistyczna aura…

Magiczny Księżyc — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magiczny Księżyc», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oczywiście, nauczycielka zapraszała ją serdecznie, rozumiała bardzo dobrze sytuację dziewczyny.

Abel odprowadził Christę do szkoły i zaniósł jej tam pościel. Kiedy się żegnali, przez moment miał ochotę pocałować ją na dobranoc, ale zrezygnował i z ciężkim westchnieniem poszedł do domu.

Christa patrzyła w ślad za nim. Szedł zgarbiony, sprawiał wrażenie smutnego i bezradnego. Ona jednak nie była w stanie zrobić nic, żeby go pocieszyć.

Nauczycielka przygotowała Chriście filiżankę czekolady i, choć dziewczyna nie była głodna, marzyła natomiast, żeby się jak najszybciej położyć, siedziały jeszcze jakiś czas i rozmawiały o śmierci i innych sprawach, które absolutnie nie miały nic wspólnego ani z Linde-Lou, ani z przerażającymi wydarzeniami w okolicy. Christa nie chciała wciągać w to jeszcze jednej osoby, nie była w stanie po raz kolejny wszystkiego wyjaśniać.

Zasnęła natychmiast, gdy tylko znalazła się w łóżku. Jej ostatnia myśl dotyczyła Linde-Lou.

Była pełnia księżyca. Na dworze panowała grobowa cisza, wielki księżyc świecił nad milczącym lasem. Srebrzył wiosenny krajobraz, zalewał zimnym światłem dachy domów, sprawiał, że drzewa i budynki kładły na ziemi długie czarne cienie.

Tej nocy księżyca nie przesłaniała mgła. Niebo było czyste, ciemnoszafirowe. A jednak lśniąca tarcza zdawała się zaczarowana, miała w sobie tę prastarą magiczną siłę, która przerażała i zastanawiała ludzi od tysięcy lat. Księżyc wiele już widział na ziemi. Tak samo świecił w czasach, gdy na tych terenach składano pogańskie ofiary, widział ludzi oddających cześć siłom natury, ludzi modlących się też do niego, do księżyca, śledzących jego bieg po firmamencie, podporządkowujących mu swoje życie. A kiedy znikał, wzywali inne żywioły nocy i pod ich osłoną popełniali okrutne czyny; gdy księżyc wzrastał lub kiedy malał, ludzie siali lub zbierali plony, wszystko tak jak nakazywała im ich wiara lub przesądy.

Tej nocy księżyc trwał spokojnie na niebie i czekał. Jakby brał udział w tym, co działo się w parafii. Czego śpiący nie widzieli, ale o czym wkrótce mieli się dowiedzieć. Choć wcale nie byli w stanie zrozumieć.

Magiczny księżyc. Księżyc umarłych, przerażający księżyc…

Morskie ptaki podniosły już poranny krzyk, choć brzask ledwie rozjaśniał niebo.

Kilku mężczyzn stało na brzegu jeziora. Trzy rybackie łodzie wyciągnięto na brzeg. Ludzie byli przemoczeni, zwłaszcza ręce i nogi ociekały wodą…

Przeważnie milczeli. I prawie nie patrzyli na siebie nawzajem. A jeszcze mniej na łódkę Knuta.

Knut był jednym z rybaków. Miał poza tym małe gospodarstwo w tutejszej okolicy, każdego wieczora zarzucał sieci, a rano, gdy pogoda sprzyjała, wyciągał. Tak robili wszyscy.

Teraz czekali.

Woda na jeziorze była nieruchoma jak lustro. Księżyc już przybladł, schodził w dół nieba, ku zachodowi. Szary świt zaczynał rozjaśniać krajobraz, wkrótce nastanie dzień.

Ale jeszcze nie zaraz.

Przyjechał samochód doktora. Przywiózł też lensmana.

– No? – zwrócił się lensman do oczekujących.

Mężczyźni w milczeniu wskazali na łódź Knuta.

Doktor i lensman poszli w tamtą stronę. Rybacy w pewnej odległości za nimi.

– O, do licha! – mruknął lensman. Potem zwrócił się do Knuta: – Jak to się stało?

Łowiłem na Głębi – wyjaśniał Knut, wskazując na jezioro. – Arne i ja mieliśmy się zamienić miejscami i wtedy plecak wpadł mi do wody. A miałem w nim mój nowy zegarek, to nie chciałem go stracić. Chciałem złapać, ale plecak był ciężki, poszedł na dno jak kamień. Nie chciałem stracić zegarka, to Arne zaimponował, żebym spróbował wyciągnąć plecak za pomocą liny. To przywiązaliśmy największy hak do liny i spuściliśmy w dół. Nie powinno być wielkich problemów ze złapaniem plecaka, bo ma dużo rzemieni i pasków, jest o co zaczepić. No i wyciągnęliśmy to tutaj.

– No tak, to niespecjalnie zabawne – mruknął doktor, który siedział w kucki przy łodzi i uważnie przyglądał się temu, co leżało na dnie.

– O, nie – potwierdził Knut. – Obaj byliśmy trochę chorzy od tego. Mieliśmy ochotę wyrzucić to z powrotem do wody.

– Jak to, na miłość boską możliwe, żeby ktoś tak wyglądał, leżąc tyle czasu w wodzie? – zastanawiał się lensman.

Doktor spojrzał na niego.

– Wszystko zależy od tego, jaką temperaturę ma woda i jaką konsystencję. Normalnie ryby oczyściłyby wszystko tak, że zostałyby same kości, ale to leżało na dnie Głębi, a tam jest zimno. Temperatura i denny muł zmumifikowały zwłoki.

– Tak, to chyba głębokość – zgadzał się Arne, zielonkawy na twarzy. – Musieliśmy spuścić całą linę. Ale nie był specjalnie ciężki.

Odwrócił się.

– Jak długo on mógł tam leżeć? – zapytał lensman.

Doktor przechylił głowę i przyglądał się zwłokom.

– Trudno powiedzieć, ale myślę, że jakieś cztery do sześciu lat.

Wszyscy kiwali głowami.

– On wygląda, jakby się czegoś śmiertelnie przestraszył – powiedział Knut.

Doktor odwrócił głowę.

– Ja też bym był przestraszony, gdybym się topił – powiedział. – Przyznać jednak muszę, że wyraz jego twarzy z tymi wytrzeszczonymi oczyma przypomina innych, którzy ostatnio u nas zmarli w nie wyjaśnionych okolicznościach. Ostatni wczoraj wieczorem. Ten zboczeniec w lesie, wiecie.

Znowu skinęli głowami.

– Ale oczywiście… Ten miał powody do paniki. Śmierć przez utopienie, to musi być straszne.

– To on, prawda? – spytał Arne.

– Oczywiście – potwierdził lensman. – Oczywiście, to on!

Abel Gard niepokoił się. Usiadł na łóżku. Cały dom jeszcze spał. Było dopiero wpół do szóstej rano.

– Coś mi się tu nie zgadza – szepnął sam do siebie. – Gdyby Christa miała rację w swoich przypuszczeniach, że to stary Nygaard straszy… Nie, to się po prostu nie zgadza. I ten parobek, Bent Nilsen, to też nie jest on.

Oddychał ciężko. Położył się znowu z rękami pod głową.

– To nie jest parobek – powtórzył w zadumie.

ROZDZIAŁ XIV

Christa zjadła śniadanie u nauczycielki.

Patrząc na nią gospodyni rzekła z uśmiechem:

– Choć to naturalne, że jesteś smutna i czujesz się opuszczona, to masz w oczach jakiś blask, którego przedtem u ciebie nie widziałam, Christo. Promieniejesz jakimś wewnętrznym żarem.

Christa roześmiała się skrępowana.

– Można by przypuszczać, że jesteś zakochana – dodała nauczycielka.

– No bo jestem! I mam się dzisiaj z nim spotkać.

– Wolno zapytać, kto to taki?

– On nie jest stąd – odparła pospiesznie. – Mieszka w sąsiedniej parafii. Ale to niedaleko. Myślę, że wezmę rower i pojadę tam zaraz. On chyba na mnie czeka. Wczoraj wieczorem nie zdążyliśmy się pożegnać, bo coś nam przeszkodziło. Najpierw jednak powinnam chyba pójść do domu, zobaczyć, jak tam wygląda. Bardzo dziękuję za uprzejmość i pomoc.

– Miło było cię gościć, Christo. Ja wieczorami raczej nie widuję ludzi, więc serdecznie cię zapraszam również dzisiaj. I przyprowadź też swego ukochanego.

– Chętnie przyjdę. Jeśli tylko uda mi się go przekonać, on jest dosyć nieśmiały. Ale bardzo sympatyczny…

Wyobraziła sobie twarz Linde-Lou i poczuła w sercu falę ciepła. Ten jego delikatny uśmiech, wyprostowana sylwetka, jego jasne włosy…

W niezłym humorze poszła do domu, taszcząc ze sobą tobołek z pościelą. Wszystko się zaczyna wyjaśniać, myślała. A w każdym razie wiele. Mały Joachim wrócił do domu, pierwszy szok po śmierci Franka już minął, ona sama wkrótce pojedzie do Lipowej Alei, a co najważniejsze: Miała spotkać Linde-Lou i wspólnie mieli rozwikłać jego zadawnione problemy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Magiczny Księżyc»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magiczny Księżyc» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Książę Czarnych Sal
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Magiczny Księżyc»

Обсуждение, отзывы о книге «Magiczny Księżyc» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x