– A czy jesteś też spokojniejszy?
Heike zastanowił się.
– Tak. Naprawdę jestem spokojniejszy. Zelżało też napięcie z powodu tego, co się stało… co zrobiliśmy.
– Owszem, oboje mieliśmy w ostatnim czasie sporo denerwujących przeżyć. Ale masz rację, powinniśmy się chyba pokazać domownikom.
Przygarnął ją do siebie i pocałował. Długo i spokojnie.
– Bardzo cię boli? – zapytał.
– Już nie tak bardzo. Ale całkiem normalnie nie będę chyba mogła iść.
– Możesz powiedzieć, że podczas bójki uderzyłaś się w kolano.
– Tak zrobię.
Nie prosił o wybaczenie. Instynktownie wyczuwał, że ona by nie ścierpiała żadnych przeprosin. Musi przez to przejść i tyle.
– Ale naprawdę muszę powiedzieć, że bić się to ty umiesz – powiedział z naciskiem. – Chodzi mi o to w zagajniku.
Parsknęła ze złości, poruszona wspomnieniem. Heike znowu ją pocałował, przepełniony miłością dla tej małej, niezwykłej osóbki.
Kiedy schodzili na dół, zauważył, że każdy krok sprawia jej ból.
– Do księdza pójdziemy jutro – powiedział. – Teraz pewnie nie należy ryzykować.
– Chyba tak – uśmiechnęła się Vinga. – Kto wie, cośmy spowodowali!
Służba czekała na nich w hallu na dole.
– Myślisz, że oni wiedzą, co się stało? – szepnęła Vinga.
– W każdym razie są dyskretni. Nie sądzisz, że oni dla nas tego chcieli?
– Oczywiście! To wspaniali ludzie!
– Zajęliśmy się tym zmarłym – poinformował zarządca Elistrand spokojnie. – Nie trzeba się już tym kłopotać.
– Dziękuję – powiedział Heike. Przystanął na ostatnim stopniu, objął Vingę ramieniem i oświadczył zebranym:
– Niezależnie od tego, jakie jeszcze przeszkody wymyśli dla nas sędzia, zamierzam się ożenić z tą panienką. Bo powiedziała, że mnie chce!
– Jeśli o mnie chodzi, to wyjdę za niego dla pieniędzy! – zawołała Vinga przekornie. – No, może też trochę dla tych jego blond włosów i błękitnych oczu.
Wesołe śmiechy i spontaniczny aplauz, z jakim służba przyjęła tę wiadomość, napełnił ich serca ciepłem i radością.
Spróbujemy jutro dostać się jakoś na plebanię – powiedział Heike swoim głębokim, budzącym zaufanie głosem. – Ale potrzebna nam będzie eskorta. Czy ktoś chciałby na ochotnika? Może być niebezpiecznie, już dzisiaj mogliśmy się o tym przekonać.
Zgłosiło się znacznie więcej chętnych, niż było trzeba.
– Dziękujemy, dziękujemy! Ale teraz musimy porozmawiać o nieco mniej przyjemnej sprawie – rzekł Heike. – Jest tu we dworze ktoś, kto doniósł Snivelowi albo jego ludziom, gdzie Vinga i ja zamierzamy dzisiaj pójść.
Z grupy wystąpił starszy mężczyzna.
– My wiemy, kto to jest, panie Heike. To pokojówka Ella. Ona jest kochanką jednego z ludzi Snivela – wskazał na młodą kobietę, która natychmiast cofnęła się pod ścianę.
Vinga podniosła głowę i spojrzała w oczy sporo od siebie starszej pokojówce.
– Natychmiast opuścisz dwór. Stangret odwiezie cię do Christianii, tam skąd przyszłaś. Dostaniesz zapłatę zgodnie z umową, ale od tej chwili już nic więcej.
Wszyscy uważali, że kara jest zbyt łagodna, ale Vinga upierała się przy swoim. Zakochana kobieta może być nieobliczalna. Słabego człowieka miłość może doprowadzić nawet do przestępstwa.
Ella posłała jej złe spojrzenie i wyszła.
Wtedy inni zaczęli podchodzić jedno po drugim i ściskać ręce obojgu młodym, życząc im szczęścia i składając zapewnienia o swojej lojalności. To tak bardzo wzruszało Heikego, że musiał oddychać bardzo głęboko, żeby zachować godność i powagę.
Nie do końca mu się to udawało i za to służba kochała go jeszcze bardziej. Ich mała panienka będzie miała wspaniałego męża. Co prawda nie był zbyt piękny, ale już dawno przestali zwracać uwagę na jego wygląd. Samotna i bezbronna córka Tarków po wielu latach cierpień odnalazła bezpieczny port.
Ale w Grastensholm nadal czaiło się zło…
Tego samego wieczora ostatnia dójka w Grastensholm powiedziała, że ma dość.
Kiedy weszła do obory, o mało nie zderzyła się z wisielcem, który dyndał na haku, wbitym w belkę pod dachem. Niesamowicie długi trup kołysał się i kręcił, a kiedy odwrócił się ku niej, otworzył jedno oko i mrugnął obleśnie. Dziewczyna poleciała z krzykiem do zarządcy i oświadczyła, że sam może się zatroszczyć o bydło, bo ona odchodzi. Natychmiast, zanim dostanie ataku serca albo co gorszego.
Zarządca i jego małżonka mieli inne zajęcia i do obory zajrzeli dopiero następnego ranka, zmartwieni, że się stworzenia boże tak musiały męczyć.
Zastali jednak krowy wydojone, a wszystkie zwierzęta, małe i duże, zadbane lepiej niż zazwyczaj, wszystkie były spokojne i aż lśniły czystością. Bydlęta dostały paszę i wodę, ale mleko zniknęło, a krowom ktoś powiązał nogi sznurami.
Po tym wszystkim zarządca i jego żona też odmówili pracy w oborze. Tutaj toczą się jakieś diabelskie gry, oświadczyli.
Upierali się, by do nawiedzonego dworu sprowadzić księdza, bo uznali, że sam Szatan musi w tym maczać palce. Wierzyli, że dobry pastor znajdzie odpowiednie słowa i potrafi przepędzić demony.
Kiedy więc Heike i Vinga wraz z liczną eskortą zjawili się tego dnia na plebanii, dowiedzieli się, że proboszcz przebywa w Grastensholm, gdzie odprawia egzorcyzmy i wyświęca złe duchy.
Młodzi państwo spojrzeli po sobie.
– To my też możemy tam pójść – zdecydował Heike i cały orszak ruszył w dalszą drogę.
W Grastenshalm zamieszanie panowało nie do opisania.
Została tam co prawda już tylko garstka mieszkańców: Snivel, jego wierny Larsen, nawy zarządca z małżonką i dwaj ludzie z ochrony.
Ci dwaj na rozkaz Snivela sprowadzili też lensmana i sędzia, pieniąc się z wściekłości, opowiadał mu, jakiego potwornego przestępstwa dopuścił się ten Heike Lind z Ludzi Lodu. Rozmyślnie i z całą świadomością zamordował najzupełniej niewinnego człowieka, który był na służbie u Snivela. Złapcie tego bękarta, lensmanie, złapcie go, do wszystkich diabłów, i ukarzcie za to morderstwo!
Snivel sapał z przejęcia i oburzenia.
Tak, tak, lensman kręcił się i wiercił, czuł się paskudnie. Żywił co prawda wielki respekt dla sędziego Snivela, który okazał tyle łaski parafii Grastensholm, że się w niej osiedlił, z drugiej jednak strony ludzie z Elistrand także do niego przyszli i przekazali mu całkiem inną wersję wydarzeń. Że mianowicie Heike i Vinga są od dawna prześladowani przez ludzi Snivela i że śmierć w zagajniku była nieszczęśliwym wypadkiem, bo pan Heike występował w obronie koniecznej. Jest wielu, którzy widzieli to na własne oczy!
Lensman nie wiedział, w co ma wierzyć.
Bo, oczywiście, prościej było wierzyć jednemu z najwyżej postawionych urzędników w państwie! W dodatku własnemu zwierzchnikowi!
Zanim zdążył się zdecydować, jakie zajmie stanowisko, przybył proboszcz. Snivel wyjaśniał lensmanowi:
– Powstały jakieś głupie pogłoski, że we dworze straszy. Ja osobiście niczego nie widziałem, ludzie z ochrony także nie, ale służba ucieka ode mnie, to okropnie nieprzyjemne, mogę pana zapewnić! Zgodziłem się więc na nalegania zarządcy, że trzeba wezwać pastora, żeby wyświęcił i pobłogosławił dom. To w każdym razie nie zaszkodzi.
Proboszcz i lensman przywitali się na dole we wspaniałym hallu starego dworu Meidenów. Wkrótce zebrali się tam wszyscy pozostali: Larsen, zarządca z małżonką i obaj pozostali przy życiu ludzie z ochrony sędziego.
Читать дальше