Vinga wybuchnęła serdecznym śmiechem, ale natychmiast umilkła, pełna poczucia winy, i lękliwie rozejrzała się wokół.
– W dobrym stanie? To bardzo wieloznaczne. Co masz na myśli?
Wtedy i on się roześmiał, choć, podobnie jak Vinga, natychmiast umilkł.
– I jak? Skończyłaś?
– Tak. Jesteś wymalowany niczym wojownik.
Heike wstał, włożył spodnie i bardzo starannie zapiął pas.
Vinga miała wrażenie, że księżyc wykrzywia się do nich szyderczo.
– No, a teraz dziewica… – rzekł Heike.
Vinga skinęła głową.
– Czy mam… się rozebrać? – zapytała niepewnie.
– Oczywiście! Zdejmuj wszystko.
Rozpięła swoją wspaniałą brokatową suknię, która zsunęła się z ramion i opadła na ziemię. Heike podniósł ją niemal z pietyzmem i powiesił w pobliżu alrauny. Ze skalnej ściany sterczało mnóstwo suchych gałęzi i martwych korzeni krzewów rosnących w szczelinach.
Kiedy się odwrócił, Vinga czekała rozebrana już całkowicie, spokojna, bez cienia wstydu. Musiał przymknąć na chwilę oczy, żeby się opanować.
– Połóż się tam, na skalnym występie. Na plecach.
Posłuchała natychmiast, a on sprawdził, czy zajmuje właściwą pozycję.
– Rozłóż ręce i nogi! Tak szeroko jak możesz!
– Och, Heike, to cudowne! Co ty zamierzasz?
– Ja nic – syknął przez zaciśnięte zęby, dziękując losowi, że ma na sobie spodnie. – Ręce wyżej nad głową! I wyciągnij je jak najdalej, jakbyś chciała utworzyć krzyż na ziemi.
Zrobiła to, nie spuszczając z niego oczu.
– Skała jest zimna! I nierówna – skarżyła się.
– Wiem, ale tu nie możesz mieć derki. I teraz koniec z żartami, Vinga! Żadnych śmiechów!
Potwierdziła skinieniem. Vinga umiała być poważna, jeśli chciała. A właśnie w tej chwili nie miała ochoty na zabawę. Nagle wszystko stało się takie straszne. Patrzyła w górę na zimny, nieżyczliwy księżyc, potem przeniosła wzrok na twarz Heikego, wymalowaną w magiczne wzory i przedziwne prastare symbole. Poczuła, że strach chwyta ją za gardło. Oczy Heikego płonęły jakimś mrocznym żarem, cała jego postać kojarzyła jej się z pogaństwem, wywierając bardziej niesamowite niż kiedykolwiek przedtem wrażenie.
Nastrój stawał się coraz bardziej mistyczny, przerażający. Byli sami w świecie z odległej przeszłości, oddzieleni od ludzi gęstą mgłą, ścielącą się u stóp wzgórza. Tutaj był tylko księżyc, milczący las, oczekująca ziemia i oni… I może jeszcze ktoś, kryjący się w leśnych ostępach.
Nie, nikogo jeszcze nie ma! Heike był tego pewien, ale jak wiele Heike wie? Och, wie, Heike wie dużo!
Teraz wziął butelkę z mazidłem i zaczął malować magiczne znaki na jej ciele. Vinga stwierdziła, że mają one zdecydowanie erotyczny charakter. I pewnie to wiązało się w jakiś sposób z jej dziewictwem. Wokół piersi Heike malował krwią czerwone kręgi, a w ich obrębie jeszcze jakieś znaki. Poniżej, na brzuchu i na udach, nakreślił jakieś archaiczne symbole.
Tylko nie po wewnętrznej stronie ud, chciała szepnąć. Łaskotał ją, to było takie podniecające.
Zmusiła się jednak do milczenia. Tylko oczyma szukała Heikego, a jej pierś wznosiła się i opadała ciężka. Od czasu do czasu spotykali się wzrokiem i czuli, że oboje trawi ta sama gorączka.
Nic jednak na to nie mogli poradzić, przynajmniej teraz.
– Myślę, że fakt, iż odczuwamy pożądanie, jest korzystny – powiedział Heike cicho. – Dzięki temu rytuały będą bardziej intensywne, magia skuteczniejsza.
– Tak – zgodziła się Vinga. Teraz wiedziała, że Heike jej pragnie. Ubranie nie mogło tego ukryć. Musiała bardzo nad sobą panować, by go nie dotknąć.
Kreślił jakieś długie linie na jej ciele i przeciągał je dalej, po skalnym podłożu. Linie te krzyżowały się, tworząc gwiazdę. Poza jej ciałem także rysował jakieś wzory, ale bardzo uważał przez cały czas, by nie wychodziły poza ową gwiazdę.
– No, zrobione – oświadczył szeptem. – Leż teraz bez ruchu, dopóki ja się nie rozbiorę. – Spróbuj czuć się tak, jakbyś była symbolem ziemi! Ziemi, która czeka na wiosenny cud. Czeka na zapłodnienie.
– Ależ, Heike! – wykrztusiła zaskoczona. – Ja chyba nie powinnam…
– Jesteś tylko symbolem, Vingo!
– Czy w takim razie także i ty nie powinieneś być symbolem? Symbolem nieba, wiosny, wiatru czy czegoś takiego?
– Nie. Nie wolno mi. Jeśli ty stracisz dziewictwo, wszystko przepadnie.
Zostawił ją samą i odszedł. Vinga spojrzała w górę, na księżyc, i odniosła wrażenie, że to twarz kogoś, kto jej się przygląda. W swoim rozpalonym ciele poczuła delikatne mrowienie, jakby ktoś jej dotykał, jakby ktoś brał ją w posiadanie.
Oddychała szybko, przerażona. Ale nic się nie stało. Po chwili Heike wrócił, tym razem całkiem nagi. Pomógł jej wstać, a potem podniósł ją wysoko w górę, ku niebu. Vinga wyciągała ramiona i rozkładała je, jakby chciała wziąć niebo w objęcia, i wciąż patrzyła w rozjaśnioną blaskiem księżyca niebieską kopułę. Heike wolno, bardzo wolna zaczął opuszczać swój ofiarny dar, ciało Vingi zsuwało się ku niemu. Przez moment znajdowali się tak blisko siebie, jak kobieta i mężczyzna mogą być, zanim staną się jednością, ale natychmiast potem ułożył ją na ziemi.
– Połóż się tak samo jak przedtem, ale na brzuchu – nakazał. – W rozkrzyżowanej pozycji, jeśli możesz.
Vinga ułożyła się na dawnym miejscu, na ziemi rysował się wyraźny ślad jej ciała. Wyciągnęła ręce. Och, jakie zimne i nieprzyjemne jest skalne podłoże! Nie potrafiła opanować drżenia.
Heike pomalował jej plecy. Wydawało się to znacznie mniej skomplikowane, tylko jeden duży symbol pośrodku, na wysokości łopatek. Vinga miała wrażenie, że to diabelskie oblicze, ale oczywiście tak jej się tylko zdawało.
Ten rytuał nie miał przecież nic wspólnego z kultem Szatana, Ludzie Lodu nie zajmowali się nigdy czymś takim. To, do czego zmierzali, było czymś więcej niż zwykłe czary.
Heike wstał.
– Ale ty leż, nie ruszaj się – powiedział do Vingi, gdy chciała pójść w jego ślady. – Teraz będzie ci trudniej.
Koniuszki twoich palców u rąk i nóg wskażą rozmiary magicznego kręgu. Ja muszę je zaznaczyć, wszystkie cztery punkty. Kiedy dojdę do ostatniego, to znaczy do twojej lewej stopy, musisz zerwać się z szybkością błyskawicy i uciec z kręgu. Wyskocz lub wytocz się, czy co chcesz, byle szybko! Zrozumiałaś?
– Tak, ale dlaczego?
– Bo w tym momencie krąg będzie prawie zamknięty. Prawie, czyli jeszcze przed najgorszym, i ty musisz stamtąd uciec, zanim go ostatecznie zamknę, w przeciwnym razie zostaniesz wciągnięta do środka. Nie sądzę, żeby ci się coś mogło stać, zanim do-prowadzę sprawę do końca, ale nie chciałbym cię narażać.
Wciągnięta do środka? Co on chce przez to powiedzieć? Vinga postanowiła jednak nie zagłębiać się w istotę tego misterium.
– Zrobię, jak sobie życzysz.
– To dobrze! A potem trzymaj się z boku. Usiądź pod alrauną i czekaj! Nie możesz sama wracać do domu, bo trudno przewidzieć, kto się będzie włóczył po polach tej nocy. Owiń się ciepło w derkę, a jeśli nie chcesz patrzeć na to, co się będzie działo, to nie patrz!
– Nie patrzeć? Heike, myślałam, że znasz mnie lepiej!
Pozwolił sobie na delikatny uśmiech. Jakby wiedział, co usłyszy w odpowiedzi. Poza tym jednak nie wyglądał na rozbawionego. Vinga nigdy jeszcze nie widziała w jego twarzy takiego napięcia, takiego skupienia ani takiego lęku.
Heike podszedł tam, gdzie leżały jej dłonie, i zaczął krwią malować linię, potem prowadził ją dalej, do prawej stopy, a na koniec do lewej. Vinga czuła, że patyk łaskocze ją w palce.
Читать дальше