– Och, nie!
– Dlaczego?
– Starałam się o przyjęcie do szkoły na zachodzie kraju. Mam zamiar zostać pedagogiem społecznym. No i dziś rano przyszła od nich odpowiedź. Przyjęli mnie, wysłałam natychmiast wiadomość, że jutro przyjeżdżam. Właśnie się pakuję, mam nawet bilet.
Nataniel miał wrażenie, że słońce w jednej chwili przestało świecić.
– Rozumiem. Znów zrządzenie losu. Najwidoczniej nie jest nam pisane być razem.
– Tak mi przykro, Natanielu, mogłabym zrezygnować…
Gdzieś w jego mózgu rozległ się sygnał ostrzegawczy.
– Nic, nie rób tego – poprosił szybko. – Czuję, że to byłoby niebezpieczne. Dobrze, że zaczynasz szkołę. Ale nie przesadzaj ze swym idealizmem, sama wiesz, jakie masz skłonności – zakończył, śmiejąc się wymuszenie.
– Czy to źle być idealistą?
– Idealiści mogą narobić wiele kłopotów, moja droga, a ich idee nie zawsze bywają czyste. Często pragną zaspokoić wyłącznie własną próżność. Z wyższością traktują tych, którym tak wielkodusznie pomagają.
– Jesteś złośliwy – stwierdziła Ellen. – Ale dostrzegam niebezpieczeństwo. Znów widmo sprawiedliwych. Uważasz więc, że realiści są lepsi?
– Odwracasz kota ogonem. Najgorszy ze wszystkiego jest chłód uczuciowy.
– W porządku – roześmiała się Ellen. – Postaram się zachować równowagę balansując na cieniutkiej linie. Oj, ale o czym my rozmawiamy! To chyba po to, żeby utrzymać kontakt. Natanielu, dziękuję, że mogłam cię poznać, i za to, że w ogóle jesteś! I pozdrów ode mnie Tovę, chociaż nie znam jej tak dobrze!
– Dobrze. Potrzebna jej każda nawet najdrobniejsza oznaka życzliwości.
Zanim wreszcie się pożegnali, obiecali, że będą telefonować do siebie i pisać, bo żadne z nich nie miało sił, by zerwać znajomość. Nataniel odłożył słuchawkę i wrócił do swego nowego problemu: do Tovy.
Co on, na miłość boską, miał z nią zrobić?
Czekała na niego w swoim pokoju w hotelu, nie chciała pokazywać się wśród ludzi. Nie dlatego, że przejmowała się ich reakcjami, do nich zdążyła już przywyknąć, ale tego wieczoru postanowiła być miła. Nataniel okazał jej tyle serca.
Kiedy przyszedł, od razu zorientowała się, że jest smutny.
– No i jak, odrzuciła cię?
– Nie, przeciwnie, ale los nie chce, żebyśmy się spotkali.
– Los! Nie mów jak bohater taniego romansu, Natanielu!
Znów ją zirytował. Gniewało ją, że głowę zajmuje mu ta dziewczyna. Tovie nie zależało na Natanielu, a mimo to nie chciała, by myślał o kimś innym. Czuła, że zaczyna nie lubić tej Ellen.
Nataniel wziął się w garść i uśmiechnął do niej życzliwie, ale z roztargnieniem.
– Na pewno damy sobie radę z twoją skłonnością do zła, Tovo. Jestem o tym przekonany, bo wiem, że w głębi duszy jesteś dobrym człowiekiem.
Tak ci się wydaje, pomyślała dziewczyna. Przeklęty dureń!
Musiała odwrócić głowę, by nie dostrzegł jej diabelskiego uśmiechu. Twarz wykrzywiła w takim grymasie, że gdyby Nataniel go zobaczył, zrozumiałby, że w jej rysy wryło się dziedzictwo Tengela Złego.
***