Ellen ze wzruszenia zabrakło tchu. Położyła sobie jego rękę na ramieniu i otarła o nią policzkiem, potem ukryła w niej twarz, aby Nataniel nie mógł dojrzeć wyrazu jej oczu.
– Zgadzam się z tym, co napisałaś w liście, Ellen – powiedział cicho. – Gdybyśmy nie wiedzieli, co nas czeka…
Ellen nareszcie odważyła się spojrzeć mu w oczy.
– Czy to naprawdę aż tak wielka groźba?
– Tak – odparł zrezygnowany. – Niestety. Moje przewidywania, czy jak to nazwać, nigdy mnie jeszcze nie zawiodły. Musimy się rozstać, Ellen, to dla nas jedyny ratunek. Nie mogę wziąć na siebie odpowiedzialności…
– Co właściwie wiesz?
Znów otoczył ramionami kolana, nie chciał na nią patrzeć.
– Zobaczyłem, że cię obejmuję i… i… pocałowałem cię, Ellen, między nami panowało cudowne, pełne zrozumienie. Wiedziałem, że to pierwszy raz, nigdy wcześniej się to nie stało. A potem nadszedł ogromny strach. Przeszył mnie palący ból, a powietrze wokół nas wypełniło się głębokim, wibrującym tonem zwiastującym śmierć. A ty… Ty zniknęłaś. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stałaś, była pustka.
Ellen nie potrafiła odgadnąć, które z nich umrze i dlaczego. Zresztą jakie to ma znaczenie? Jeśli jedno z nich odejdzie, co się wówczas stanie z drugim? Jakie życie ich czeka?
Ale na myśl, że Nataniel od momentu, kiedy spotkali się po raz pierwszy, wiedział, że ich przyjaźń przerodzi się w miłość i że kiedyś ją pocałuje, zakręciło jej się w głowie.
Westchnęła w uniesieniu.
– Smutne jest także to, że oboje jesteśmy z Ludzi Lodu – ciągnął Nataniel. – A Ludzie Lodu mają ogromną potrzebę przebywania razem. Powinniśmy się spotykać także jako członkowie rodu, Ellen. A i tego nam nie wolno. Och, los jest taki bezlitosny, taki niesprawiedliwy!
– Czy nie moglibyśmy… – zaczęła nieśmiało.
– O co ci chodzi?
– Jeśli niebezpieczeństwo kryje się w… w pocałunku… – Z trudem przyszło jej wymówić to słowo, tak by nie zdradzić najskrytszych pragnień. – Czy mimo wszystko nie moglibyśmy się spotykać? Bez…
– Tak ci się wydaje? – spytał Nataniel z goryczą. – Już i tak za daleko się posunęliśmy. Czy ciebie na to stać?
Spojrzała na jego usta, na oczy, głębokie, lśniące złotym blaskiem studnie, na mocne dłonie, na mięśnie grające pod ubraniem, i odwróciła twarz.
– Nie – odparła cicho. – A już na pewno niedługo.
– Mnie też nie. Prawdą jest, że ja… chodź, idziemy – zakończył nagle, wstając.
Ale kiedy szli przez ciemny las, wziął ją za rękę, a Ellen lekkim krokiem wędrowała u jego boku.
Nataniel popatrzył na nią z czułym uśmiechem.
– Lepiej się teraz czujesz?
– O wiele lepiej, pod każdym względem. Powiedziałeś niedawno, że zło także może cierpieć. Ja bym to trochę odwróciła i powiedziała, że i smutek może mieć swoją radość.
– Owszem, kiedy jest się we dwoje. Powinienem pomyśleć o tym wcześniej. Wiedziałem, że dzielisz moje uczucia, ale ty nie znałaś prawdy o moich. Wybacz mi, Ellen.
– Nie ma czego wybaczać – oświadczyła Ellen wielkodusznie. – Och, Natanielu, ale przemokłam! Zmarzłam, jestem głodna i zmęczona, ale taka szczęśliwa!
Nataniel nie miał serca przypominać jej, że ich zadanie zostało wykonane zaledwie w połowie. A ponieważ już wcześniej miał do czynienia ze wstrząsającymi zbrodniami, wiedział, że mogą ich jeszcze czekać straszne przeżycia.
Dotarli do szosy.
– Ellen, wróć teraz do samochodu! Co prawda musisz iść okrężną drogą, ale życzę sobie, żebyś wróciła.
– Ale dlaczego? Co ty zamierzasz?
Zacisnął zęby.
– Ja… obiecałem wrócić nad jezioro. Do doliny. Oczyścić ją ze zbrodni, którą tam popełniono. Muszę to zrobić bez twojego udziału.
– Dlaczego?
– Dlatego, że dla ciebie przeżycie może okazać się zbyt silne
– Dlaczego?
– Czy nie znasz już innych słów, Ellen? Sama powiedziałaś, że jesteś zmęczona. Nie wytrzymasz tego.
– Ale ty wytrzymasz? Czy ty wiesz, jak wyglądasz? Czy wiesz, że w oczach płonie ci zmęczenie, a ręce drżą, twarz masz bledszą niż upiór, którego masz wyzwolić. Jeśli obojgu nam nogi odmówią posłuszeństwa, to chyba możemy się gdzieś tu zdrzemnąć? Co mi na to odpowiesz?
– Myślałem przede wszystkim o stanie twoich nerwów – uśmiechnął się Nataniel.
– Mam nerwy ze stali, lodu i kamienia – zapewniła Ellen zdecydowanie. – Dokładnie tak jak dom pana Bigby.
Uśmiechnął się na wspomnienie. Wyglądał na bardzo zmęczonego, wycieńczonego tak, że Ellen zaczęła się bać nie na żarty.
– Potrzebujesz mnie – zadecydowała.
W końcu Nataniel się poddał.
– Może masz rację. No to chodź, najdroższy przyjacielu. Razem na pewno nam się uda! Albo wspólnie zginiemy!
Kiedy jednak doszli do doliny, Nataniela spotkała największa w życiu niespodzianka. Spodziewał się ciężkiej walki, gotów był odesłać Ellen do samochodu i pozostać na placu boju samotnie, a tymczasem przy bagnisku nad jeziorem panowała cisza i spokój. To był szok.
Nie pozostał nawet ślad po dwóch cieniach, które ich nie odstępowały, kiedy szli przez nieprzyjazną dolinę. Były wówczas zbyt niewyraźne, by mógł przewidzieć ich poczynania, ale przy moczarach ogarnął go straszliwy niepokój i wiedział, że oto znaleźli się w miejscu, gdzie przed laty popełniono nieludzką zbrodnię.
Teraz jednak nic tam nie było. Nic!
– Natanielu – powiedziała Ellen ze zdumieniem. – To odeszło!
A więc i ona to wyczuła! Mówiła jednak tylko o wrażeniach, nie miała wizji.
– Sądzisz, że moje dwa przeżycia były ze sobą związane?
– Oczywiście – odparł Nataniel. – Nierozerwalnie. Nie podejrzewałem jednak, że zdołam jednocześnie oczyścić ze zła oba miejsca.
– Chyba odczułeś ulgę?
– I to jaką! – wyznał. – Możemy od razu wracać do samochodu. Nie chcę, żebyś się przeziębiła, poza tym robi się naprawdę późno!
Jeśli jestem chociaż w połowie tak zmęczona jak Nataniel, to znaczy, że on jest naprawdę wykończony. I rzeczywiście na to wyglądało. Ellen zrozumiała, jak wiele sił musiał poświęcić na koncentrację. Kiedy tak pięli się pod górę, widziała, jak słabnie z każdą chwilą. Obserwowała go z lękiem, ale próbowała się uśmiechać, by dodać mu otuchy. Tak rozpaczliwie go kochała. Każdą linię zmęczonej twarzy, każde ścięgno ramion, wciąż nie podstrzyżone włosy, a przede wszystkim siłę ducha, niezwykłą odwagę i dobroć.
Dopiero teraz spostrzegła, że noc zaczyna ustępować świtowi. Ciężkie ciemne chmury wisiały nad ziemią, pierwsze promienie słońca ledwie zdołały się przez nie przebić.
– Czy naprawdę spędziliśmy tu całą noc? – spytała zdumiona.
– Rzeczywiście! Nic dziwnego, że jesteśmy wykończeni.
Ellen wiedziała, że najdłużej trwało oczyszczanie złego miejsca. Wszystko jednak, co ich spotkało, było przeżyciem tak niezwykłym, że nie zauważyli upływu czasu.
Kiedy dotarli do wysokich świerków, na których miejscu, zdaniem Ellen, znajdowały się kiedyś chaty, ujrzeli przed sobą człowieka, prawdziwego żywego człowieka niosącego wiązkę żerdzi. Na ich widok gwałtownie się zatrzymał.
– Uf, aleście mnie wystraszyli – roześmiał się. – Ciekaw byłem, co to za ludzie idą z Doliny Jęków.
Dolina Jęków, pomyślała Ellen wstrząśnięta. Poczuła na sobie wzrok Nataniela.
– Sądziłeś, że jesteśmy upiorami? – spytał Nataniel. Wiedział, że mieszkańcy tych okolic zwracają się do wszystkich wyłącznie na ty.
Читать дальше