Ellen spojrzała na Nataniela. Chciała się zorientować, którą z wersji uważał za prawdziwą, lecz jego twarz pozostawała nieprzenikniona. Zrozumiała jedynie, że cała ta historia bardzo go poruszyła.
– Berit pojmano – mówił dalej wieśniak. – Została skazana na śmierć i ścięta, a jej głowę wbito na długi pal przy drodze. Tak kiedyś robiono, aby odstraszyć innych przed popełnianiem podobnych zbrodni.
Głowę Berit wbitą na żerdź umieszczono na Piaskach, które później przemianowano na Piaski Męki. Jej długie czarne włosy powiewały na wietrze. Szczególne wrażenie robiły nocą, bo szeleściły jakby poszeptując.
Głowa tkwiła tam przez długi, długi czas. Wreszcie jednak, kiedy z dumnej urody Berit nie pozostało już nic, spadła na ziemię. Pewien starzec, który mieszkał w pobliżu, zlitował się nad nią i zakopał przy drodze. Okazało się jednak, że bez względu na to, jak głęboko kopał, czaszka zawsze wyłaniała się spod ziemi i straszyła swym widokiem tych, którzy obok niej przechodzili. Jakby chciała coś powiedzieć.
– Tak – potwierdziła cicho Ellen. – Bo tak właśnie było.
– Nie znalazła spokoju – stwierdził mężczyzna.
– Owszem – odparł Nataniel. – Już go znalazła. Ona, jej mąż i kochanek. Wokół niej jest już spokojnie.
Mężczyzna dość niepewnie kiwnął głową, nie bardzo wiedział, jak ma przyjąć tą informację.
– Mój przyjaciel zna się na podobnych sprawach – wyjaśniła Ellen.
– Aha, rozumiem.
W lesie zapadła cisza. U ich stóp rozciągała się wioska, a po drugiej stronie doliny wznosiło się potężne czarnozielone zbocze wzgórza. Na dnie zagłębienia wody rzeki Begny lśniły jak zakrzepła cyna. Ellen odwróciła głowę.
Mężczyzna wstał, a Nataniel podziękował mu za rozmowę. Ellen milczała. Szok wywołany opowieścią o potwornej zbrodni, która okazała się znacznie okrutniejsza, niż się spodziewała, powrót do zdarzeń, które już dawno powinny zostać zapomniane – to już było dla niej za wiele. Czuła się niemal fizycznie chora.
– Miłość nie zawsze była piękna – filozoficznie podsumował wieśniak.
– To prawda – przyznał Nataniel. – Ma różne oblicza.
– Zgładzenie Berit musiało być ohydne, zwłaszcza gdy pomyśli się o ludziach, którzy się temu przyglądali.
– Wyobrażam sobie – Nataniel pokiwał głową. – Znów ci sprawiedliwi.
Mężczyzna zerknął na niego z ukosa.
– No właśnie! Dziwne, jak wielu dobrych obywateli pojawia się przy takich okazjach. Tacy cnotliwi, brzydzący się złem, a potem zabierają ze sobą pamiątki…
Ellen zostawiła ich samych.
Nataniel dogonił ją i razem poszli w górę ku szosie do Gjovik.
– Już nie muszę odwiedzać tamtego człowieka – powiedział Nataniel. – To dobrze, on się mnie nie spodziewa.
Ellen pokiwała głową.
– Widzę, że źle się czujesz, Ellen – szepnął Nataniel. – Ale powiedz mi, umiesz prowadzić samochód?
– Mam w każdym razie prawo jazdy.
– Świetnie, bo chyba muszę cię prosić, żebyś zawiozła nas do domu.
Dostrzegła drganie w kącikach jego ust i niemożliwe do opanowania drżenie całego ciała.
– Rozumiem – powiedziała ciepło. – Jeśli masz dość odwagi, by wsiąść ze mną do samochodu, chętnie poprowadzę. Uważam, że to drobiazg w porównaniu z tym, co przeżyliśmy dziś w nocy.
– Całkowicie się z tobą zgadzam – odrzekł Nataniel.
Ellen nie dało się nazwać doświadczonym kierowcą. Jej prawo jazdy było bardzo świeże i niemal nie wykorzystywane. Prowadziła jednak samochód w dół ku Fagemes, ciesząc się z każdego kilometra, jaki pozostawiali za sobą.
Nataniel nie mógł służyć jej żadną pomocą. Siedział obok zasłoniwszy twarz dłońmi – nie z powodu strachu przed jazdą samochodem z Ellen w roli kierowcy, lecz po prostu starał się dojść do siebie po przebytych trudach.
Dopiero gdy samochód stał w miejscu przez dobrą chwilę, odjął ręce od twarzy i zorientował się, że Ellen ma kłopoty na skrzyżowaniu z ruchliwą drogą z Gol.
– Teraz możesz już jechać – powiedział z udawanym spokojem, słychać jednak było wyraźnie, z jakim wysiłkiem mówi.
– Już dawno mogłam jechać – mruknęła Ellen. – Ale nie mogę sobie poradzić z biegami w twoim samochodzie. O, już, nareszcie. Dzięki Bogu, jedziemy.
Raczej skaczemy, pomyślał Nataniel, ale nic nie powiedział. Nie chciał odbierać dziewczynie tej odrobiny spokoju, jaka jeszcze jej została.
Po dłuższej chwili Ellen oświadczyła gniewnie:
– Zdaję sobie sprawę, że to była wyjątkowo bestialska zbrodnia, nie da się jej niczym wytłumaczyć. A mimo to na myśl o sprawiedliwych czuję obrzydzenie.
– Masz rację – przyznał Nataniel. – Ona wiedziała, że popełnia przestępstwo, a wszyscy inni uważali się za nieskalanych grzechem i triumfowali nad skazaną. Nigdy nie mogłem znieść ludzi, którzy są tacy bezkrytyczni wobec siebie.
Ellen, świadoma trudów jego życia i częstych kontaktów z ludzką miłością, impulsywnie wzięła go za rękę.
– Na miłość boską, trzymaj kierownicę! – krzyknął Nataniel.
Ellen znów skupiła się na drodze, kiedy jednak wyjechali na prosty, spokojny odcinek, powiedziała zamyślona:
– Natanielu… Przypuszczam, że wiele wiesz o przyszłości. Czy wiesz także, co się z nami stanie, to znaczy ze światem i ludzkością? Jak to się dalej potoczy?
Odpowiedź Nataniela padła nadspodziewanie szybko:
– Nie zadawaj mi nigdy podobnych pytań! Nigdy! I tak nie odpowiem na nie.
Ellen zrobiło się głupio.
– Przepraszam – szepnęła. Odwróciła się i spojrzała na jezioro: – O, tam leci orzeł! Przysięgam!
– Patrz, jak jedziesz! – zawołał Nataniel.
– Nie mogę przecież patrzeć jak jadę, kiedy się odwracam, ty głuptasie! – parsknęła Ellen.
Na moment zapadła cisza, po czym oboje wybuchnęli gromkim śmiechem.
– Chyba jednak następnym razem sam zdecyduję się prowadzić – stwierdził rozweselony Nataniel.
– O ile w ogóle będzie jeszcze jakiś następny raz – cicho powiedziała Ellen.
W hotelu Nataniel od razu kazał Ellen położyć się do łóżka i posłał jej do pokoju tacę ze śniadaniem, szklaneczkę wina i napomnienie, by starannie wysuszyła ubranie i dobrze się wyspała. Sam jednak się nie pokazał.
Ellen usnęła, nareszcie uwolniona od strachu z dzieciństwa, snując beznadziejne mrzonki związane z Natanielem.
Cała znajomość z nim była dla niej niezwykłą przygodą. I nie chodzi tylko o ogromne emocje, znaczenie miały także drobniejsze sprawy, jak na przykład wypady na międzynarodowe lotniska, obiady w hotelach w kraju i zagranicą, wszystko to, o czym Ellen dotychczas zaledwie czytała. Życie hotelowe okazało się przy okazji nieszczególnie zabawne – luksus był tylko powierzchowny, przy wnikliwszym spojrzeniu blakł. Łóżka, w których przedtem spało już wiele osób, zadrapania na meblach, jedzenie raczej drogie niż smaczne… Ponieważ jednak przeżywała to wszystko ze swym ubóstwianym Natanielem, cała oprawa nabierała nieodparcie pociągającego, romantycznego kolorytu.
Zbudził się nowy dzień, wybiła godzina rozstania. Ellen, gotowa do podróży, stała w swoim pokoju i wyglądała przez okno. W gardle i w nosie pojawiło się charakterystyczne pieczenie, nieomylnie zwiastujące przeziębienie. Ale co tu się dziwić, po takiej nocy!
Deszcz ustał, w powietrzu, choć było lato, ciągnęło chłodem, jak okiem sięgnąć nigdzie ani śladu słońca, tylko wysokie, jasnoszare niebo nad zamarłym krajobrazem. Nataniel stał dalej, w głębi pokoju.
Читать дальше