Margit Sandemo - Nieme Głosy

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Nieme Głosy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nieme Głosy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nieme Głosy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nataniel Gard z Ludzi Lodu był siódmym synem siódmego syna, wybranym, by poprowadzić ostateczną walkę z Tengelem Złym. Wciąż jednak był jeszcze zbyt młody i dopiero ćwiczył swe umiejętności. Ellen Knutsen przeżyła w dzieciństwie coś przerażającego i za wszelką cenę chciała o tym zapomnieć. Nikt nie przypuszczał, że Nataniel i Ellen mają tyle wspólnego…

Nieme Głosy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nieme Głosy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ale ja mogę ci przecież pomóc…

– Tylko mi przeszkadzasz, nie rozumiesz, ty strachu na wróble? Każdy cholerny glina znajdzie mnie bez trudu już po samym twoim opisie. „Skarlała czarownica z najbrzydszą gębą świata, wygląda jak stare babsko z wystrzępionymi kudłami i piekielnym ogniem w oczach…”

– Nigdy tak nie mówili.

– Ale ja tak mówię.

– Wyciągnęłam cię z więzienia.

– Tak, tak, tak! Czy już ci za to nie dziękowałem? Nie zabrałem cię ze sobą? Ale ty jesteś córką gliniarza, czy to nie może się pomieścić w twoim kurzym móżdżku? Idź do wsi i zgłoś się na policję! Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy zdradzić, gdzie jestem, bo rozszarpię ten twój wstrętny korpus na drobne kawałeczki! Zrozumiałaś?

– Nie, zostanę z tobą – powiedziała Tova. – Ale będę szła w pewnej odległości, dopilnuję, żeby nic złego cię nie spotkało. Wiesz przecież, że potrafię tak zrobić, żeby nikt cię nie widział.

– Przeklęta czarownico! – wrzasnął chłopak. – Nie chcę mieć nic wspólnego z czarownicami! To, że byłem dla ciebie miły i poprosiłem cię o pomoc, nie znaczy wcale, że się w tobie zakochałem! Ty chyba oszalałaś! Idź stąd! Zwiewaj! Zniknij mi sprzed oczu!

Tova odeszła na bok, ale nie zastawiła swego towarzysza. On tak mówi dlatego, że się boi, pomyślała. Przedwczoraj powiedział, że jestem niezłym kumplem. Żaden chłopiec mnie tak nie traktował. Muszę mu pomóc.

Kryjąc się wśród zarośli ruszyła za nim.

W porze obiadowej natrafił na ich ślad.

Był nim całkiem już wyschnięty niedopałek. Leżał przy brodzie, za którym skrywało się wejście do doliny Geitebotn.

Jon wyprostował się z prawie niewidocznym uśmieszkiem w kąciku warg. Pogładził palcami strzelbę. Na zimnej, twardej twarzy pojawiło się coś na kształt czułości, Strzelba była bardzo kosztowna, zaopatrzona w celownik, starannie wyczyszczona, kosztowała miesiące ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Przeznaczona na polowanie na dzikie renifery i inną dużą zwierzynę.

Dziś jednak Jon wybrał się na szczególne polowanie.

Dzisiaj polował na człowieka!

Opary mgły z huczących wód wodospadu otoczyły Jona. W cieniu stromego brzegu rzeki leżała brudna resztka śniegu. Pochylił się i zaczerpnął kilka garści wody.

W wiosce, kiedy szykowali się do wyruszenia w góry na poszukiwania, dzień był ładny, przejrzysty, ale teraz wśród wierzchołków gór pojawiły się ciężkie welony mgły. Wilgotna bezkształtna masa otuliła brzozowy las, niczym szarobiałe palce duchów rozciągała się nad mokradłami i wierzbowymi zaroślami. Po kolei, jeden za drugim, roztapiały się w niej szczyty. Świat skurczył się do kilku metrów, dalej ciągnęło się morze nicości.

Jon na myśl o lensmanie skrzywił się z pogardą. Przypomniał sobie niechętne spojrzenia i upomnienia. „Pamiętaj, żadnej strzelaniny”, zapowiedział lensman. „To tylko chłopak, chcę, żeby żywy wrócił do więzienia”.

Jon nie mógł pojąć, dlaczego lensman ma coś akurat przeciw niemu. W całej wsi nie było lepszego myśliwego, w dodatku zawsze postępował zgodnie z prawem. Kiedy rozmawiali, nie miał nawet przy sobie strzelby.

Zabrał ją z domu dopiero później, ale lensmanowi nic do tego.

Prychnął ze złością. Tylko chłopak? Żaden chłopak, to mały gangster, podlec, szumowina z miasta. Brał udział w napadzie, co prawda nie on go wymyślił, ale zawsze!

Podobno razem z nim uciekła jakaś dziewczyna, musieli więc postępować ostrożnie, tak twierdził lensman. A niby dlaczego? Co to za różnica? Dziewczyny też umieją pokazać, co potrafią, czasami bywają jeszcze gorsze od chłopaków. A ta związała się z przestępcą. Mała dziwka, nie ma kogo oszczędzać.

Głupi ludzie lensmana przedzierali się pewnie tyralierą przez świerkowy las w dole. Jon bardzo wcześnie postanowił się od nich odłączyć. Poprzedniego dnia jego psy ujadały przez cały wieczór, wiedział, że ktoś musiał przechodzić obok domu i skierować się tu, na górę. Prosto w pułapkę Geitebotn,

Jon nie wspomniał jednak o tym ani słowem lensmanowi i innym tchórzom. Chciał sam pochwycić zdobycz.

Mocno przycisnął strzelbę do boku, poczuł jedwabiście gładką kolbę ślizgającą się po anoraku i uśmiechnął się lekko.

Nie strzelać, zapowiedział lensman. No dobrze, ale przypuśćmy, że chłopak będzie stawiać opór? A jeśli jest uzbrojony? Z pewnością ma broń. Albo spróbuje uciekać w mgłę, wtedy Jon będzie zmuszony użyć strzelby. Najpierw ostrzegawczy strzał, a jeśli i wtedy się nie zatrzyma, no to sam sobie będzie winny. Prawda?

Olav, tak miał na imię ten chłopak. Olav Nilsen, Nazwisko. Marne zdjęcie w gazecie. To wszystko, co Jon o nim wiedział. Przestępca.

Przeklęty łotr! Kradł samochody, włamywał się do domów, może bił uczciwych, pracowitych ludzi. Tacy jak on zasługują tylko na śmierć. Powinno się ich wystrzelać jak wilki. To przecież z nich wyrastają mordercy!

Jon w gniewie zacisnął zęby i mocniej chwycił strzelbę. Trzeba oczyścić z nich świat, zetrzeć z powierzchni ziemi!

Przeskoczył na płaskie kamienie po drugiej stronie rzeki. Depcząc po płomiennych dywanach skalnicy i po dumnych białych kwiatach rozchodnika zaczął wspinać się na drugi brzeg. Gładkie kamienie umykały mu spod nóg, ześlizgiwał się do tyłu. Ale strzelbę, w każdej chwili gotową do strzału, trzymał mocno. Nigdy nic nie wiadomo…

Wreszcie znalazł się na górze, znów wśród krzewinek bażyny i jałowców, Ruszył ścieżką wydeptaną przez bydło, ciągnącą się między mokradłami, olbrzymimi głazami i gęstymi zaroślami wikliny. Powykręcane brzozy, szare ze starości, pojawiały się i znikały niczym statki we mgle. Zmierzał ku określonemu celowi, wiedziony jedną tylko myślą. Znaleźć chłopaka, a potem…

Tak, i co potem?

Czuł się całkiem spokojny, a mimo to serce waliło mu mocno. Tak podniecało go wymierzanie sprawiedliwości.

Czasami natrafiał na ślady odciśnięte w ciemnej, wilgotnej ziemi, co jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że idzie właściwym tropem. Nietrudno było śledzić zbiegów.

Tak, było ich dwoje. Drobniejsze ślady należą pewnie do dziewczyny. No, jeśli tak nisko upadła, że była razem z Olavem Nilsenem, to proszę bardzo!

Nareszcie! Coś się chyba poruszyło wśród brzóz!

Zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Mżyło, zdawało się, że bezszelestne drobiny wody wcale nie padają, tylko wiszą w powietrzu, Z włosów pociemniałych od wilgoci spłynęła kropla i pociekła mu za kołnierz. Zadrżał.

W lasku znów rozległ się szelest. Jon rzucił się na ziemię z bronią gotową do strzału.

– Mam cię na muszce! – zawołał. – Najmniejszy ruch i strzelę!

Cisza. Tylko skroplona wilgoć melancholijnie skapywała z liści brzóz.

Jon zauważył we mgle jakiś majaczący cień.

– Jak sobie chcesz, ostrzegałem!

Rozległ się stłumiony, suchy odgłos wystrzału, dźwięk pochwyciła i zgasiła mlecznobiała mgła. Jakiś spory ptak, pewnie głuszec, z wrzaskiem zerwał się z zarośli.

Jon wstał i siarczyście przeklął. Przedarł się przez gęstwinę jałowców i skarlałej wierzbiny, poganiany nienawiścią do zbiegów i wstydem, że spudłował.

Gałęzie brzozy z sykiem prześlizgiwały się po jego ciele, spuszczając kaskady delikatnych kropli na plecy. Spodnie lepiły się do kolan, ale Jon nie zwracał na to uwagi.

Nagle przystanął. Przed nim leżały resztki koszuli. Z dołu oddarto kawał materiału, ale dookoła nie było widać śladów krwi. Pewnie tylko pęcherze na nogach, pomyślał Jon z pogardą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nieme Głosy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nieme Głosy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Nieme Głosy»

Обсуждение, отзывы о книге «Nieme Głosy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x