– Tak, niestety nawet dopuścić się czynu niezgodnego z prawem, jeśli to tylko zadowoli ukochaną osobę.
– Czy ty…?
– Na razie nie. Ale spotkałem dziewczynę i dla niej mógłbym pewnie zrobić to samo co ty. Na przykład wypuścić ją z więzienia. Czy bardzo go pokochałaś?
– E, tam! Najmilsze słowa, jakie od niego usłyszałam, to że wyglądam jak strach na wróble. Posłużyłam się czarami, ten wieśniak sparzył się o swoją strzelbę i upuścił ją na ziemię. Ale Olav nadużył mojej pomocy. – Milczała przez chwilę. – Jestem taka samotna, Natanielu!
– Dlatego próbowałaś się odnaleźć po stronie zła? Uważałaś, że tam jest twoje miejsce?
– Z pewnością nie należę da tych, którym się udało!
– Tovo, ty i ja jesteśmy wybranymi!
– To ty jesteś wybranym, ja jestem tylko dotknięta.
– Ale zostałaś wybrana, aby wspomóc mnie w walce przeciwko Tengelowi Złemu.
– Dlaczegóż miałabym to robić? Przyszłam na świat pod jego znakiem i chętnie będę mu służyć. Wy jesteście tacy nudni. Tacy doskonali!
Nataniel zatrzymał się i popatrzył na kuzynkę.
Tak musiała wyglądać Hanna, pomyślał. Niska, krępa, jakby kwadratowa, o powykrzywianych członkach i twarzy zniekształconej tak, jakby ktoś złapał ją za uszy i przekręcił. Twarz pokryta naroślami i znamionami, o małych złośliwych oczkach i kartoflowatym nosie. Boże, pomyślał Nataniel z rozpaczą, jak przed nim myślało przez setki lat wielu innych. Można się pogodzić z tym, że od czasu do czasu obdarzasz jakiegoś biedaka takim wyglądem, bo i Tobie nie wszystko zawsze musi się udawać, ale jednocześnie dajesz im gorące, spragnione serce i zdolność do kochania!
Co miał począć z Tovą? Gdyby naprawdę zdecydowała się służyć Tengelowi Złemu, oznaczałoby to prawdziwą katastrofę.
– Staję się zła poprzez zło moich bliźnich – powiedziała Tova. – Mam ochotę zadawać cierpienia pięknym, tym wszystkim, którym się powiodło. I zresztą to robię.
– Naprawdę? – wykrzyknął przerażony.
– Oczywiście – zachichotała. – Ale tylko trochę. Czasami wyczaruję pryszcz na nosie ślicznej dziewczyny, która wybiera się na pierwszą randkę ze swą nową miłością, innym razem wyciągam halkę spod spódnicy eleganckiej damy. Bawi mnie to, Natanielu, możesz sobie mówić, co chcesz. Moje życie nie jest usłane różami.
– Ale twoi rodzice robią dla ciebie wszystko, wiem o tym.
– Jasne. Ale pomoc rodziców nie na wiele się zda, kiedy w wigilię świętego Jana całe ciało drży z oczekiwania, a nikt nie zaprasza cię na zabawę.
Nataniel otoczył ją ramieniem.
– Tova! Dobrze wiesz, że wszyscy Ludzie Lodu cię kochają.
– Przestań być taki przesłodzony, Natanielu, po mnie i tak twoje słowa spływają jak woda po gęsi.
Odsunął się od dziewczyny.
– Tova, sprawa jest poważna. Czeka nas piekielnie trudne zadanie. Musimy się do niego dobrze przygotować.
– Wiem, że jesteś ciągle za słaby.
– Skąd możesz o tym wiedzieć?
– Nasi szacowni przodkowie powiedzieli o tym Benedikte. Ona ma z nimi kontakt.
– A co mówią o tobie?
– Niepokoją się, a mnie to śmieszy.
Nataniel nie wiedział, co na to powiedzieć, nie miał ochoty prawić jej kazań.
Każde myślało o swoim i żadne nie znało myśli drugiego. Może tak zresztą było i lepiej. Nataniel nie mógł skoncentrować się na Tovie i bardzo mu było z tego powodu przykro. Jego myśli zaprzątała Ellen i tęsknota za nią. Nigdy jej już nie zobaczy. Nie zniesie tego, nie poradzi sobie bez niej teraz, kiedy wiedział już, że ona istnieje.
A Tova? Jej myśli były tak straszne, że musiała je ukrywać. Nataniel? myślała z pogardą. Dobry, miły Nataniel, słaby jak mały kociak. Mogę się do ciebie uśmiechać, ale nie myśl sobie, że jestem z tobą. Mam inne ambicje, wiem, kto jest moim panem i władcą.
Jemu pragnę służyć!
Drgnęła na dźwięk słów Nataniela. Czyżby wiedział?
– Wiesz, kto jest twoim opiekunem? – zagadnął.
– Słyszałam. Sam Imre we własnej osobie. Ale on najwidoczniej mocno śpi, nigdy go nie spotkałam.
– Będzie stał po twojej stronie i pomagał ci przede wszystkim podczas decydującej bitwy.
Tova zaniosła się diabelskim chichotem:
– Nie przyjdzie mu to łatwo.
– Tova… – zaczął Nataniel ostrożnie. – Nie jestem jeszcze gotów, by udać się do Doliny Ludzi Lodu. Ty także nie. Czy chcesz, żebym odwiedził cię kilka razy w tygodniu, abyśmy mogli sobie pomóc? Tobie potrzeba trochę mojej woli walki ze złem, a ty możesz mnie nauczyć swojego poczucia humoru.
Zaśmiała się.
– Jesteś szalony. Ale czemu nie? Jak już mówiłam, moje życie nie jest szczególnie ciekawe. Dręczenie ciebie trochę mnie zabawi.
– Dobrze, Tovo, wobec tego jesteśmy umówieni.
Nie wiedział, dlaczego w obecności Tovy czuje się tak nieswojo. Z pewnością to nie z powodu jej odrażającego wyglądu, Nataniel nie był z takich. Nie, to tkwiło w czym innym, w czymś, co podpowiadała mu intuicja…
Dreszcz przebiegł mu po plecach. To z zimna, bijącego od tej wilgotnej mgły, pomyślał.
– A więc znalazłeś sobie dziewczynę – stwierdziła Tova zaczepnym tonem.
Napięcie na twarzy Nataniela złagodniało.
– Tak, to Ellen. Ale nie możemy być razem.
– Nie gadaj głupstw – prychnęła. – Ona przecież wygląda normalnie. Nie możecie być razem? Nie wiesz, o czym mówisz!
Nataniel popatrzył na kuzynkę, która sięgała mu zaledwie da pasa, choć byli niemal w równym wieku. Wiedział, że Tova mówi z własnego doświadczenia. Nie wolno mu było zdradzić, dlaczego on i Ellen nie mogą się ze sobą związać, ale zawstydził się. Zawstydził się, że tak wiele dobrego spotyka go za darmo, za nic otrzymał miłość Ellen.
Nad jeziorkiem, skrywającym w swych wodach cenną strzelbę, tańczyły komary. Ludzie wtapiali się we mgłę, ich sylwetki stawały się coraz mniej wyraźne, aż wreszcie całkiem się w niej rozpłynęły. Nic nie mąciło gładkiej toni jeziora w odludnej dolinie Geitebotn, której znów nikt nie odwiedzi przez długi, długi czas.
Tego wieczora, kiedy powrócili do ludzkich siedzib, Nataniel czuł się jak w gorączce. Nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie zadzwoni.
W słuchawce rozległ się głos Ellen. Pod Natanielem, kiedy go usłyszał, ugięły się nogi.
– Ellen? Mówi Nataniel.
Już sam sposób, w jaki zachłysnęła się powietrzem ze zdziwienia, wiele mu powiedział.
– Nataniel? Czc… cześć… ja… nie wiem, co mam powiedzieć. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę z tobą rozmawiać.
– Ja też nie przypuszczałem, ale… Tova… My jesteśmy uprzywilejowani, tylko nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy…
– Przepraszam, Natanielu, ale o czym ty właściwie mówisz?
– Musiałem tylko ci powiedzieć… że bardzo cię kocham, Ellen, nie możemy tego zmarnować. Mamy siebie, chociaż nie możemy się spotykać.
Ellen przez chwilę się zastanawiała.
– Ale jaki ma to związek z Tovą?
– Tova, biedna mała Tova, nie ma w życiu żadnych szans. Pokochała chłopaka, całkiem tego niegodnego. Ale nawet on jej nie chce. Rozumiesz? A my mamy siebie. Mamy kogo kochać, mamy z kim dzielić swoje uczucia. Ellen? Jesteś tam?
– Tak, jestem. Dziękuję, że zadzwoniłeś, Natanielu! Wiem, o co ci chodzi. Bardzo się cieszę. Muszę przyznać, że było mi ciężko, bo wiesz, że… że ja także wiele do ciebie czuję.
– Posłuchaj, musimy się spotkać! Nic na to nie poradzimy, być może niewiele czasu nam zostało.
Читать дальше