Belinda przyjęła wiadomość o krewnych pani Tildy z ulgą. Skoro tak, to stara kobieta nie będzie tak rozpaczliwie samotna. Pojawiła się też para drobnych i niepozornych ludzi, trzymających się na uboczu, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Później Ludzie Lodu dowiedzieli się, że to brat i bratowa ojca Herberta.
Pani Tildzie bardzo się nie podobało, że na pogrzeb przyjechała rodzina Signe. Przyjęła ich w Elistrand nadzwyczaj chłodno i otwarcie żałowała, że nie zostali u Belindy w Grastensholm.
Kiedy już wszyscy wyszli z cmentarza, Belinda idąca z Viljarem usłyszała za sobą głos pani Tildy. Starsza pani najwyraźniej rozmawiała z jedną ze swoich krewnych:
– O, tam właśnie idzie on, ten wysoki, o ciemnych włosach i dzikich oczach! To on zamordował Herberta! Ale chodzi wolno! Bo jest z Grastensholm, rozumiesz, a z nimi władze bardzo się liczą. Myślę, że po prostu kupili mu wolność!
Belinda zbliżyła się do Viljara tak bardzo, że się prawie o niego opierała. Nie odzywali się, nie okazywali w ogóle żadnej reakcji, ale byli bardzo przygnębieni.
Po południu rodzice Belindy przyjechali do Grastensholm. Matka była zapłakana. Nie udało im się odebrać Lovisy.
– Ach, cóż to za straszny człowiek! – szlochała nieszczęsna. – Czy państwo wiedzą, co ona nam powiedziała? Otóż powiedziała, że nie odda nam małej, bo nie pozwoli wychować jej w pysze i grzechu! U nas!
– Miałem ochotę cisnąć jej w twarz kilka prawd o jej synu – powiedział ojciec Belindy równie wzburzony jak matka. – Ale nie robi się takich rzeczy w dzień pogrzebu. Nocować tam jednak w żadnym razie nie możemy, zresztą wcale nie zostaliśmy zaproszeni, gdyby więc państwo mogli nam udzielić gościny do jutra…
– Naturalnie – powiedział Heike.
– Że też Signe tak nieszczęśliwie wyszła za mąż – żaliła się starsza pani. – Że też nas to musiało spotkać! Jakbyśmy już i tak nie mieli dość nieszczęścia z Belindą. I w dodatku Signe! Najlepsza ze wszystkich naszych dzieci!
– A czego brakuje Belindzie? – zapytał Viljar ostro. – Myślę, że nie ma na co narzekać!
– Może. Ale przecież jej całkowicie brak inteligencji – westchnęła matka.
– Inteligencja nie jest w życiu najważniejsza. A poza tym wcale nie zauważyłem, że Belinda jest mniej uzdolniona, niż normalnie ludzie bywają. Ona jest tylko bardzo prosta i szczera, ale uznaję to raczej za zaletę. I zawsze myśli najpierw o innych, a dopiero potem o sobie. Czy można chcieć jeszcze więcej?
Heike siedział nieruchomo, w milczeniu zaciskał powieki aż do bólu. Jak rodzice mogą tak siedzieć i narzekać na swoje dziecko, na dodatek w jego obecności? Zdawało się jednak, że Belinda jest przyzwyczajona do tego typu sytuacji.
Poszedł na górę do Vingi, która wyglądała znacznie lepiej, była zadowolona i pełna życia. Odpoczynek bardzo dobrze jej zrobił.
– Wiesz, nie możemy pozwolić, żeby Belinda odjechała z rodzicami, ale musimy znaleźć jakiś pretekst.
Vinga zmarszczyła brwi:
– A nie mogłaby być moją pokojówką teraz, kiedy jestem chora? To tak arystokratycznie brzmi: moja pokojówka!
– Oczywiście, świetny pomysł! I Belinda na pewno się zgodzi. Tylko pozwól jej, żeby cię rozpieszczała. Z pewnością potrafi to robić!
W każdym razie będzie miała dobre chęci, pomyślała Vinga. Cóż jednak znaczą drobne potknięcia, kiedy ludzie dobrze się ze sobą czują? A Vinga w towarzystwie Belindy czuła się znakomicie i miała nadzieję, że z wzajemnością.
Zaraz następnego dnia okazało się, że współpracować też ze sobą potrafią bez zgrzytów. Kiedy Belinda przekonała się, że jest akceptowana w złym i w dobrym, przestała być skrępowana i niezdarna, jej wrodzona łagodność uwydatniła się jeszcze bardziej i Vinga naprawdę nie mogła mieć lepszej pokojówki.
Rodzice Belindy wyjechali z mocnym postanowieniem, że wygrają walkę o małą Lovisę, choć na razie pojęcia nie mieli, jak to zrobią.
W południe zjawił się w Grastensholm lensman z informacją, że odnaleziono w Christianii człowieka, którego żona zdradziła z Herbertem Abrahamsenem. Człowiek ów bez żadnych oporów przyznał się, że krytycznego dnia był w Elistrand i że to on zabił Herberta pogrzebaczem. Od dawna szukał tego drania, który zniszczył mu życie. Rozwiódł się z żoną i od tamtej pory miał tylko jedno pragnienie: Zemścić się na Abrahamsenie. Teraz właśnie tego dokonał i bardzo ubolewał, że ktoś niewinny cierpiał zamiast niego.
Viljar został definitywnie uwolniony od podejrzeń.
Wieczorem Vinga poprosiła wnuka do swojej sypialni. Chciała z nim porozmawiać w cztery oczy.
– Viljarze, ty mój niemożliwy, uparty chłopcze, czy stara babcia może mieć do ciebie kilka próśb?
– Wcale nie jesteś stara, babciu, ale jeśli chodzi o prośby, to słucham.
– No wiesz, różnie z tą starością bywa… – powiedziała. – Nigdy człowiek nie wie, kiedy trzeba będzie się zbierać, a ja nie czuję się szczególnie silna, to muszę przyznać. Ale chcę ci powiedzieć, że miałam wyjątkowo piękne życie u boku tego najwspanialszego człowieka na ziemi. Wcale nie przesadzam, Viljarze!
– Ja wiem. Dziadek Heike naprawdę nie ma sobie równych. Chyba że babcię Vingę… – uśmiechnął się.
– Dziękuję ci. Chciałabym oczywiście pożyć jeszcze parę lat razem z nim, ale on, jak wiesz, też jest stary i pod koniec życia bywa tak, że ludzie chodzą koło siebie i popatrują na siebie przestraszeni, czy to drugie nie jest przypadkiem chore albo co.
– Rozumiem.
– Jakkolwiek ze mną będzie, nie zamierzam się poddać tak łatwo, niech ci się nie wydaje… ale między nami mówiąc, mam parę drobnych zmartwień.
– I ja mógłbym ci pomóc? Bardzo chętnie!
– No, no, nie spiesz się tak z obietnicami! Pierwsza prośba: ożeń się!
Viljar skrzywił się. – No, nie mówiłam? – zawołała Vinga triumfująco. – Nie jest łatwo spełniać moje życzenia. Ale, Viljarze, ty musisz założyć rodzinę! W przeciwnym razie nasze dwory upadną, a przecież wiesz, co się kryje tutaj na strychu. To musi czekać, aż pojawi się odpowiedni człowiek.
– Znam coś innego, co także ukrywa się na strychu – wtrącił Viljar z przekąsem.
– Szary ludek? Nim się nie przejmuj, to tytko dopóki Heike żyje.
– Ja po prostu nigdy nie miałem czasu na zajmowanie się dziewczynami.
– Dziewczynami? Ty masz przecież dwadzieścia osiem lat. Mówmy raczej o kobietach.
– Dobrze, babciu. Obiecuję, że będę miał oczy otwarte. I traktuję to z całą powagą.
– Dziękuję ci. Wiesz, sytuacja jest bardzo niedobra. Christer ma córeczkę, Malin, która skończyła sześć lat. Przynajmniej w tym przypadku mamy pewność. Ale ty powinieneś jak najszybciej mieć dziecko. Bo trzecia w waszym pokoleniu jest Saga, teraz zaledwie dwunastoletnia. Nikt nie wie, czy i kiedy ona będzie miała potomstwo. Więc sam widzisz, Viljarze! Rodzina wymiera!
– Dobrze, naprawdę zrobię, co będę mógł. Następne życzenie?
– Bardzo bym chciała – westchnęła Vinga – żebyś został czymś w rodzaju opiekuna Belindy. Ona, biedaczka, jest taka samotna i taka spragniona więzi z ludźmi. Czy zechcesz czuwać nad nią w przyszłości? Dopóki nie dobije do jakiejś bezpiecznej przystani. Jej naprawdę nie jest lekko. Chłonie ludzką życzliwość niczym gąbka.
– Ja wiem. I już sam się nad tym zastanawiałem. To jakoś tak jest, że kiedy się człowiek zainteresuje kimś innym, podejmie się za niego odpowiedzialności, to potem już nie może go tak po prostu zostawić, jakby porzucał jakąś rzecz. Zrobię, co będę mógł, żeby urządzić Belindę jak najlepiej w życiu. Czy coś jeszcze?
Читать дальше