Przeszli na drugą stronę domu. Tam również zrobiono duży wybieg dla psów, ale stało w nim tylko jedno zwierzę.
Hilda odskoczyła do tyłu.
– Nie, niech panienka się nie boi. On jest potulny. Proszę wejść ze mną i przywitać się z nim!
Weszła do środka, a oni z niepewnymi minami ruszyli za nią.
Była to odmiana niemieckiego owczarka. Olbrzymi, pokryty szarą sierścią pies podszedł do nich od razu i zaczął lizać po rękach, machając przy tym szeroko ogonem. Gospodyni przemawiała do niego ciepło.
– To nie jest chyba stary pies? – zapytał Andreas.
– O nie, to młodzieniaszek. Wójt sam go wyszkolił. Ale uważam, że jest za surowy dla biednego zwierzęcia. Aż przykro patrzeć, jak go tresuje. A pies jest taki posłuszny. Wójt ma piszczałkę i w ten sposób wydaje mu polecenia. Chodź tu! Do domu! Śledź człowieka! Pies ma pomagać w sprawowaniu władzy i to na pewno jest słuszne, ale wójt jest dla niego stanowczo za surowy! Ostatnio wręcz okrutny. Związał psu nogi rzemieniem i spętanego zmuszał do biegania. Na co to komu może się przydać? Tylko dręczy zwierzę!
– To było niedawno?
– Tak, latem. A teraz chce go uśmiercić. Aż mi się serce kraje.
Kaleb pogłaskał poczciwe psisko.
Jeśli coś by się stało waszemu chlebodawcy… zaopiekowalibyście się psem, prawda?
– Całym sercem! Nie żebym chciała, żeby wójtowi się coś przytrafiło – dodała pospiesznie. – Ale u mnie miałby dobrze! Znaczy Nero!
Opuścili wybieg dla psów.
Andreas zapytał:
– Słyszałem, że podobno wójt ma bardzo piękne wilcze futro. Sam chciałbym mieć takie. Jak sądzicie, czy można je odkupić?
Gospodyni zapatrzyła się przed siebie.
– Wilcze futro? Nie, chyba nie. Ale ma kilka pięknych wilczych skór. Nawet zastanawiałam się, czy nie zamierza zrobić z tego futra, bo w paru miejscach znalazłam rozrzucone skrawki. Mam nadzieję, że nie zabrał się za cięcie tych pięknych skór własnymi rękami!
– Rozumiem – uśmiechnął się Kaleb. – No, chyba nie doczekamy się na wójta. Przyjedziemy jutro.
Kiedy zatrzymali się przy wejściu i zaczęli żegnać, Mattias zagadnął:
– Jestem medykiem. Słyszałem, że wójt zna się na lekach.
Gospodyni była zaskoczona.
– Nic o tym nie wiem. Ale ma masę rzeczy po tej czarownicy. Najrozmaitsze tajemne świństwa. To była prawdziwa czarownica od proszków. Niedawno miałam kłopoty ze snem, a wtedy wójt mi poradził, żeby spróbować proszku, który miała ta wiedźma. Trochę się bałam, ale wzięłam odrobinę, żeby go nie urazić. To był mocny i niebezpieczny środek, bo obudziłam się dopiero następnego dnia po południu. Mogłam od tego umrzeć!
– A więc nie zażywaliście tego więcej?
– O nie, niech Bóg broni, dziękuję!
Dosiedli koni.
– Wrócimy tu kiedy Indziej – powiedział Kaleb. – I nie mówcie nic, że widzieliśmy Nera, dobrze? Nie chcemy, żebyście mieli nieprzyjemności.
– Nie, nie, nic nie powiem. Żegnajcie, i dziękuję za miłą rozmowę. Tak rzadko ktoś tu zagląda!
– Tak? Sądziłem, że wójt ma wielu przyjaciół.
– On? Nie, niewielu chce się z nim przyjaźnić. Ma kilku oddanych ludzi, to wszystko. I żadnych dam.
– Rozumiem. Dziękuję za waszą życzliwość. Żegnajcie!
Kiedy znaleźli się na rozgrzanym słońcem wzgórzu, a kopyta koni miękko uderzyły o trawę, Hilda stwierdziła:
– To była najnaiwna z gospodyń, jaką zdarzyło mi się spotkać!
– Tak, najnaiwniejsza – odruchowo poprawił ją Mattias. – Tak, masz rację. Nie pojmuję wójta, dlaczego ryzykuje i ją trzyma?
– Prawdopodobnie świetnie prowadzi mu dom – powiedział Kaleb. – I niełatwo mu chyba znaleźć kogoś innego.
– Co z nim teraz zrobimy? – zastanawiał się Mattias. – Jak się aresztuje wójta? To przecież jego wyłączny przywilej.
– Trzeba jechać aż do wojewody w Akershus. Sądzę, że w tej sprawie nie wystarczy nawet asesor.
– Musicie mi teraz wszystko wyjaśnić – powiedział Andreas. – Hildo, skąd wiedziałaś, że wójt nie pił piwa?
Dumna była, że może mu odpowiedzieć, bezpiecznie siedząc na koniu razem z Mattiasem. Trzech wielkich panów słuchało jej, córki hycla.
– Najpierw potknęłam się o jednego z mężczyzn, który leżał uśpiony w lesie. Śmierdział piwem. A gdy później wójt pochylił się nade mną, bardzo nisko, wcale nie czuć było od niego piwa.
– Brawo! – powiedział Andreas. – A ty, Kalebie? Jak wpadłeś na jego trop?
– Ta czarownica, którą schwytano w sąsiedniej wiosce na dzień przed odkryciem zwłok na polanie, cały czas chodziła mi po głowie, chociaż nie mogłem pojąć, dlaczego. Widzieliśmy dziewięć związanych razem sznurków, które wójt znalazł w ziemi przy ręce jednej z kobiet. Ale nie widzieliśmy zawiniątka, które podobno miała przy sobie druga zamordowana, białej chustki z ziemią. A później, jak pamiętacie, babcia Liv wspomniała, że jeśli owe cztery kobiety były rzeczywiście czarownicami, to powinny mieć we włosach sznurek z trzema supłami. I co powiedział na to wójt? Że tak właśnie było! Żadna sztuka tak twierdzić, zwłaszcza że pospieszył się ze spaleniem zwłok!
– Żebym nie mógł zbadać, w jaki sposób poniosły śmierć – wtrącił Mattias. – Twierdził, że zostały rozszarpane. Dlaczego tak powiedział? Dlaczego wmieszał w to wilkołaka?
– Improwizował – odparł Kaleb. – Wyobraźcie sobie: stoi nad zwłokami, które sam zakopał, a wokół niego mrowie ludzi. Co ma powiedzieć? Co zrobić? Najpierw orientuje się, że ktoś wspomniał o wilkołaku. Tego może się chwycić i podtrzymywać. Takie historie przerażają ludzi i sprawiają, że zapominają o rzeczach istotnych. Później odnajduje w kieszeni sznur czarownicy, który miał tam od poprzedniego dnia, gdy schwytano wiedźmę. Przypomina sobie, że Ludzie Lodu mają w swej tradycji związki z czarami. O, to będą doskonałe kozły ofiarne, myśli sobie. I umieszcza sznur tuż obok dłoni kobiety, przysypuje go ziemią, by się pobrudził, a następnie „znajduje”.
– O wiele lepiej posłużyć się nami – powiedział Mattias, obejmując Hildę, jakby chciał pokazać, że należy do niego. Taka pozycja bardzo przypadła jej do gustu. – Zwłaszcza że już wykorzystał nasze nazwisko u madame Svane w Christianii.
– Tak. Baron Meiden to brzmi imponująco – potwierdził Andreas. – Zwiódł te kobiety ze względu na pieniądze, prawda?
– To jasne! Bogate wdowy i panny, które wniosą posag. A nasz pan wójt, jak wiadomo, bardzo lubi pieniądze. Czy uśmiercał je w powozie, czy też zwabiał na polanę w lesie i tam dokonywał zbrodni, tego nie wiemy. Nie zawoził ich do swej własnej parafii, to byłoby niebezpieczne. I Meidenowie mieszkają przecież w Grastensholm, naturalne więc było zabrać je tutaj.
– Tak, i w dodatku słyszał, kiedy Joel Nattmann mówił o tym, że widział powóz – powiedział Andreas. – A jeszcze wcześniej na podwórzu zostawił przewrócony dzban, który miał sprowadzić rychłą śmierć na Joela. W ten sposób dawał do zrozumienia, że ktoś uprawia czary i że wieśniacy nadal czyhają na Nattmanna. Następnego ranka, kiedy Hilda poszła doić do obory, zakradł się i zamordował jej ojca, pozorując samobójstwo. Nie udało się zatrzeć śladów, ponieważ był z nami Mattias i dokonał wnikliwych oględzin.
Kaleb dodał:
– W tym samym czasie zaczął tresować psa. Musiał urealniać wizję wilkołaka, otaczać morderstwa mistyką. Przyszedł do zagrody i przestraszył Hildę, kiedy była w stodole przy zwłokach ojca, ale wiedział, że zaraz przybędzie jeszcze jeden świadek: grabarz.
Читать дальше