– Nie o to mi chodzi. Nie każdy może mieć takie mikstury pod ręką!
Mattias uśmiechnął się.
– Jeśli sądzicie, że to ja byłem w lesie i wsypałem proszek do baryłki, to radziłbym przejechać się po gospodarstwach, które odwiedziłem dziś wieczorem, i sprawdzić. Myślę, że nie znajdziecie żadnej luki w czasie. Byłem bowiem bardzo, bardzo daleko, zahaczyłem o kilka parafii.
– Hm – mruknął wójt.
Hilda spytała po cichu:
– Czy wolno mi już iść do domu? Chyba nie zniosę dłużej tego lasu.
W rzeczywistości niczego bardziej nie pragnęła niż uciec stąd jak najprędzej.
– Tak, odprowadź ją do domu, Mattiasie – powiedział Kaleb.
– Czy mogę zabrać ją na Grastensholm? Chciałbym mieć na nią oko, tak wiele dzisiaj przeszła.
– Dobrze, dobrze – uśmiechnął się Kaleb. – Uprzedzę w domu.
Pomogli jej wsiąść na konia, a Mattias usadowił się za nią. Nareszcie mogła wydostać się ze znienawidzonego lasu.
Jechali milcząc, zatopieni w myślach. Hildą owładnęło jedno tylko pragnienie: by jechać szybciej. Nadal bowiem nie mogła wyzwolić się od strachu.
Dopiero kiedy znaleźli się na drodze prowadzącej do Grastensholm, przemówił Mattias:
– Sądzę, że Kaleb ma swoje podejrzenia.
– Co do tego, kto jest wilkołakiem? Takie sprawiał wrażenie.
– Tak.
– Ja też mam swoje – powiedziała Hilda.
– Naprawdę? Kto?
– Najpierw chciałabym porozmawiać z Kalebem. Niedobrze jest rzucać na kogoś oskarżenia, ot tak. Ale myślę, że wiem, kto dosypał czegoś do piwa. W każdym razie mam uzasadnione podejrzenia. Chociaż to tak niewiarygodne!
– Na czym opierasz swoje domniemania?
– Poczekaj, aż porozmawiamy z Kalebem! Będziemy mogli porównać!
– Trudno jest czekać, ale… Czy jesteś już spokojniejsza?
– A jak ci się wydaje?
– Że jeszcze nie, drżysz na całym ciele.
– Tak. Pragnę się znaleźć w ciepłym, bezpiecznym miejscu. Czy wierzysz w wilkołaki, Mattiasie?
– Nie. A ty?
– Ja nie wierzyłam, w każdym razie nie bardzo. Ale teraz już tak.
– Chcesz powiedzieć, że ten człowiek specjalnie wsypał środek nasenny do piwa, potem przemienił się w wilka, gonił cię, a kiedy już byłaś w potrzasku, znów przybrał mniej lub bardziej ludzką postać, by następnie rozszarpać cię, o ile byś nie uciekła?
– To brzmi zupełnie nieprawdopodobnie, ale jak inaczej można to wyjaśnić?
– Że chciał, abyś tak właśnie myślała – orzekł Mattias.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała, odwracając głowę tak, że ich twarze znalazły się tuż przy sobie. Mattias objął jej szyję i leciutko przyciągnął ją do siebie, tak że jej skroń oparła się o jego policzek.
– Bezwstydnie wykorzystuję twój strach, by móc być jak najbliżej ciebie – szepnął.
– Nietrudno mnie do tego namówić – odparła.
W domu na Grastensholm przyjęto ich burzą pytań. Słyszano z oddali krzyki, cóż się stało?
Mattias umieścił ciągle dygocącą Hildę przed kominkiem, w którym napalono, bo wieczór był dość chłodny. Podczas gdy zmieniał jej buty na ciepłe wełniane skarpety, relacjonował wydarzenia, a Hilda, popłakując, dopowiadała. Wszyscy byli wstrząśnięci.
– Dzięki ci, dobry Boże, że Tarald był tutaj – westchnęła Irja. – Nie będzie narażony na dalsze podejrzenia.
– Tak, siedziałyśmy przy nim – powiedziała Liv. – Zaprosiłyśmy nawet kilku sąsiadów jako świadków. Wyszli tuż przed waszym przyjazdem.
Tarald zajmował swe ulubione krzesło. Najwyraźniej zdążył już wychylić tradycyjny wieczorny kieliszek.
– A więc nie złapaliście przestępcy?
– Nie – odparł Mattias. – Ale wiele wskazuje na to, że niedługo go dostaniemy. Mamo, czy Hilda będzie mogła pożyczyć nocną koszulę?
Liv podniosła się, zanim Irja zdążyła otworzyć usta.
– Dostanie ślubną koszulę, którą pożyczyłam kiedyś Irji w pewną szczególną noc. Koszula jest stara i piękna. I przynosi szczęście, Hildo. Ale, Mattiasie, niech ta koszula nie sprowadzi żadnych zdrożnych myśli!
Mattias uśmiechnął się, a jego uśmiechowi nie można było się oprzeć:
– Znasz mnie chyba, babciu! jestem grzecznym chłopcem, który nigdy zanadto nie zbliża się do dziewic.
– Wiem, wiem. Co najmniej od dziesięciu lat czekamy, byś się zdecydował.
– Babciu! Dobrze wiesz, że ktoś, kogo dręczą takie niespokojne sny, nie może mieć żony. To byłoby dla niej zbyt trudne do zniesienia. Jak na razie jakoś sobie sam radzę. Ale powiedziałem Hildzie, że gdybym mógł, poprosiłbym o jej rękę.
– To najbardziej niezgrabne oświadczyny, jakie w życiu słyszałem! – zdenerwował się Tarald. – Że też mogłaś przyjąć taki nonsens, Hildo!
– Wcale nie przyjęłam – odpowiedziała Hilda ze smutkiem. – Ja go nie rozumiem. Gdyby powiedział, że to z powodu ogromnej różnicy pochodzenia, pojęłabym od razu. Ale te inne wątpliwości? Czyżby Mattias nie rozumiał i zapomniał o tym, że przez szesnaście lat przeżywałam koszmar? Starałam się być dobra dla człowieka, od którego otrzymywałam tylko zło. Móc znaczyć coś dla Mattiasa, móc być z nim podczas jego niespokojnych nocy… To wspaniały cel życia. Bo przecież Mattias jest mi tak bardzo bliski!
– Słyszysz? – zapytała Irja. – Nareszcie jakieś rozsądne słowo w tej sprawie.
– Ale… – Hilda była zdezorientowana. – Ja przecież jestem córką hycla! A Mattias jest baronem i medykiem! A mimo to wydaje się, że wy wszyscy…
– Kochana Hildo, posłuchaj – poprosiła Irja. – Ja pochodzę z Eikeby. Tam ludzie płodzą się jak króliki i nigdy nie wiadomo, czy następnego dnia będzie co włożyć do garnka. Nikt nigdy nie chodził tam do szkoły.
– A ja jestem córką Tengela z rodu Ludzi Lodu i jego żony Silje – powiedziała Liv. – Poszukiwano ich w całym Trondelag, ponieważ ojciec pochodził z rodu, któremu nieobca była wiedza tajemna. Kiedy moja matka spotkała go po raz pierwszy, była tak biedna, że musiała pożyczyć od niego płaszcz. Inaczej zamarzłaby na śmierć. To, że nosimy tytuł baronowski, zawdzięczamy mojej teściowej. Była niezamężna, kiedy urodziła Daga, mojego męża. Tarald ożenił się po raz pierwszy z konieczności. Skandal! Czy wydaje ci się, że to wszystko brzmi bardzo dystyngowanie, że to za wysokie progi dla ciebie?
Hilda uśmiechnęła się.
– Nie. Ale ja zawsze stałam z boku. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może mnie chcieć. A teraz Mattias… najlepszy ze wszystkich!
Znów zaczęła płakać, choć z całych sił starała się opanować.
– Przecież ta dziewczyna jest śmiertelnie zmęczona – stwierdził Tarald. – Pozwólcie jej się położyć!
Mattias poderwał się.
– Tak. Czy ona może spać w moim pokoju? Nie chciałbym, by dziś w nocy była sama.
– Kochany Mattiasie, masz trzydzieści lat. Już za późno, byśmy mówili ci, co masz robić, a czego ci nie wolno.
– No, dobrze – westchnął Mattias. – Chodź, Hildo!
Wziął ją za rękę, a ona, wymruczawszy nieśmiałe, niewyraźne „dobranoc”, poszła za nim.
Nie mogli jednak nie dosłyszeć komentarzy, wypowiedzianych zaraz po tym, jak opuścili pokój.
– No, dzięki Bogu, nareszcie! – westchnął Tarald. – Już zacząłem podejrzewać, że z tym chłopakiem jest coś nie w porządku.
– Cudownie będzie nareszcie zostać babcią – stwierdziła Irja.
Tarald, który był już trochę wstawiony, powiedział otwarcie:
– Bogowie jedni wiedzą, czy nie będzie tylko siedział przy niej, trzymając ją za rękę i patrząc na nią z podziwem. Nie potrafię wyobrazić sobie świętego Mattiasa w roli gorącego kochanka.
Читать дальше