Ale próbowali przecież uratować Agnes Johansen, a może i wielu, wielu innych.
Dźwięk kościelnych dzwonów wybijających północ dotarł i do groty, w której schronili się członkowie sekty. Jak zaklęte rozniosły się echem wśród skalnych ścian i sprawiły, że wszyscy zaczęli drżeć ze strachu.
Rozległo się uderzenie na pół do pierwszej, a później oznajmiające wybicie pełnej godziny.
Ludzie nie spali, nasłuchiwali z lękiem, aż wreszcie popatrzyli po sobie.
– Pastorze Prunck! – zawołała jedna z kobiet. – Czy nastąpił już koniec świata?
Ze składziku nie dobiegła żadna odpowiedź. Prunck się gniewał.
Głos kobiety nabrzmiał agresją.
– Bo jeśli świat się nie skończył, to nie pojmuję, dlaczego tu jesteśmy. Przecież tutaj jest naprawdę niebezpiecznie. Grożą nam bakcyle ospy, możliwość gwałtu i nie wiem co jeszcze.
Zduszony głos Pruncka brzmiał, jakby pastor przemawiał przez szparę w drzwiach:
– Milczcie! Przez cały wieczór modliłem się, by ocalić ziemię od zagłady! Jeśli się to spełni, to będzie moja zasługa, pamiętajcie o tym! Niebiosa mnie słuchają, moje dzieci, słuchają!
– No, może nie przez cały wieczór się modliłeś – złośliwie zauważył jakiś mężczyzna. Wśród zebranych dał się słyszeć równie złośliwy chichot.
– ”Niech ten, co jest bez grzechu, pierwszy rzuci kamieniem” – dostojnie powiedział Prunck. – Zapamiętajcie sobie to, moje zbłąkane owieczki: „Duch jest chętny, lecz ciało słabe”.
– Ciało jest chętne, a duch słaby, chciałeś chyba powiedzieć? – drażnił się ktoś bez odrobiny szacunku.
Coraz więcej osób nie mogło powstrzymać się od śmiechu; szczególnie kobiety, które po nocach śniły, że pewnego dnia pastor, gdy będą z nim sam na sam, pozwoli naturze wziąć górę nad wychowaniem. Czuły się teraz wzgardzone i oszukane, a takie kobiety nie są łaskawe. Przestały odzywać się do Bjorg, a i cały szacunek dla Pruncka gdzieś przepadł.
– Opuśćcie Świątynię! – wołał Prunck dramatycznie ze swego ukrycia. – Wyjdźcie na zatracony świat i sami się zatraćcie! Nie jesteście mi potrzebni, wy, nieufni, niewierni! Ale nie przychodźcie więcej prosić mnie o pomoc, gdy czołgać się będziecie pośród ruin Halden! Kiedy wszystko się skończy, sam obejmę ziemskie królestwo!
Wśród uczniów zapadła cisza, w milczeniu rozważali możliwości. Mimo wszystko jednak od wielu już miesięcy w pokorze i czci słuchali swego mistrza. I tak nagle się od niego odwrócić… A jeśli on ma rację? Przecież ta idea przyświecała im już od dawna. Królestwo Dziesięciu Tysiącleci… ich czas na ziemi. Cześć. Blask wspaniałości.
– Mamo, ja chcę do domu – rozpłakało się jakieś dziecko. – Nie chcę już być w tej okropnej górze, tu jest tak strasznie!
– Cicho, cicho!
– On jest głupi! I dlaczego leżał na podłodze bez spodni? Był w wychodku i zapomniał się ubrać?
Kolejna fala chichotu.
Jeden z mężczyzn podszedł do drzwi pokoiku Pruncka i zapukał.
– Dawaj klucz, Prunck, idziemy do domu!
– Idźcie, idźcie, poganie! Odstępcy! Bóg ukarze was w Dniu Są…
Najwyraźniej zorientował się, że nie jest to chwila odpowiednia, by wspominać Dzień Sądu, bo przecież właśnie rozpoczął się następny dzień po końcu świata. Całkiem zwyczajny dzień…
– Modlę się! – zawołał. – Modlę się w pocie czoła oblicza mego, by wszyscy nasi współbracia wybawieni zostali od strasznego losu. Nie przeszkadzajcie mi więc!
Dwie starsze kobiety płakały cicho nad straconymi złudzeniami, ale agresywny mężczyzna nie był tak wrażliwy.
– Prunck, północ już dawno minęła i nic się nie wydarzyło. Nie chcemy już dłużej uczestniczyć w tej błazenadzie. Brałem w tym udział ze względu na żonę, ale dosyć już tego! Nie mamy zaufania do kaznodziei uwodzącego młode panny i…
– Doskonale – ostro odpowiedział pastor. Najwidoczniej podjął decyzję i stanął w drzwiach. – Doskonale, zrobicie, jak zechcecie. Oto klucz, proszę, idźcie, odstąpcie od Pana, odstąpcie ode mnie, proszę, idźcie. Ja umywam ręce.
Mężczyzna pożądliwie chwycił klucz, zanim Prunck zdążył na powrót zatrzasnąć drzwi. Wszyscy z mniejszym lub większym wahaniem zaczęli pakować swoje rzeczy, kiedy nagle jedna z kobiet zamarła w pół ruchu.
– A co nasz miły pastor ma zamiar teraz zrobić? – zadała złowieszczym tonem pytanie swym współtowarzyszkom, które jeszcze nie pozbyły się strachu przed Dniem Sądu i przekonania, że zdradziły swego mistrza.
– O czym myślisz? – spytała inna, jedna z tych, które się nie wahały. – Nic nas to nie obchodzi. Co za rozpustnik!
– To prawda, ale przekazałam mu pod opiekę całe swoje oszczędności.
Wszyscy przerwali pracę.
– Ja także – wyznał ktoś głośno i zaraz szum potwierdzenia z ust niemal wszystkich zebranych wzniósł się pod sklepienie groty.
Mężczyzna już doskoczył do drzwi i zaczął je szarpać.
– Wychodź, Prunck!
– Nie wyjdę, dopóki stąd nie odejdziecie. Bjorg i ja rozpoczniemy nowe życie w nowym królestwie, poradzimy sobie bez was, szczurów, opuszczających kapitana okrętu.
– Bjorg stoi przy drzwiach gotowa do wyjścia. Najwyraźniej bardzo jej się spieszy, by opuścić ten przybytek. My też pójdziemy, ale najpierw chcemy z powrotem nasze pieniądze!
W składziku przez chwilę panowało milczenie.
– Jakie pieniądze?
– Te, które przekazaliśmy panu, pastorze.
– Ja nie przyjmowałem żadnych pieniędzy. Dostaną je tylko ci, którzy mają na to pokwitowanie.
Ludzie patrzyli na siebie zdumieni.
– Ty nędzny oszuście! – zawołała jedna z kobiet. – Powiedział, że w nowym królestwie nie będą potrzebne żadne papiery!
Rozgniewani ludzie krzyczeli. Wszyscy rzucili się do drzwi kryjówki pastora.
– Odejdź ode mnie, pomiocie szatana! – zagrzmiał Prunck, natura bowiem obdarzyła go donośnym głosem. – Słuchajcie odgłosów burzy! Teraz! Słyszę teraz dźwięki trąb archanielskich! Rozpoczęła się zagłada świata!
Zatrzymali się, bo dusze mieli proste, inaczej zresztą pastor nie zdołałby nigdy manipulować nimi w taki sposób.
Kiedy Prunck wyczuł ich niepewność, stanął w drzwiach. Odzyskał z powrotem swoją godność.
– Pan wysyła mi przesłanie. Oto wszystko obraca się w ruinę. Nie słyszycie huku dobiegającego z oddali?
Stojąc całkiem nieruchomo, próbowali nasłuchiwać, a kiedy nic do nich nie docierało, w pokorze uznali, że nie są godni, by słyszeć cuda, jakich dokonuje Pan. Prunck zorientował się, że znów ma ich w garści.
– Wystawiłem was po prostu na próbę, nędznicy. Myśleliście jedynie o zyskach, tak maluczkie są wasze dusze. Ale wybaczam wam, moje dzieci, wybiła godzina, pamiętajcie, że nie na całej ziemi jest ta sama pora, i oczywiście w niebie także jest inna. Liczyliśmy według czasu norweskiego, a to okazało się błędne. Czy chcecie, bym wyszedł stąd jako pierwszy i jako pierwszy ujrzał obraz zniszczonego świata? Jestem gotów się poświęcić, bo ufam, że Pan uchroni swoje owieczki.
Wpatrywali się w niego bez słowa, nie wiedząc, co powinni myśleć czy powiedzieć. Jeśli nawet wydał im się nieco grubszy niż zwykle (wszystkie kieszenie miał wypchane pieniędzmi i papierami wartościowymi), to nie zdążyli się nad tym zastanowić, bo Prunck stanowczym krokiem podszedł do bram swojej świątyni.
– Dajcie mi klucz – zażądał tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Narażam własne życie, by zbadać, jak potoczyły się losy ludzkości…
Читать дальше