— Zawiera jad? — spytała Rodis przywódcę, wskazując na pierścień i zapraszając gestem, by wszyscy usiedli.
Tamten uniósł brew, całkiem jak Czojo Czagas i uśmiechnął z lekka.
— Ostatni dotyk śmierci dla tych, na których padnie nasz wybór.
— Skąd wzięła się nazwa waszego stowarzyszenia? — zapytała.
— Nie wiadomo. Na ten temat nie zachowały się żadne przekazy. Nazywaliśmy się tak od samego początku, to jest od momentu naszego pojawienia się na planecie Jan-Jah z Białych Gwiazd albo z Ziemi, jak powiadacie.
— Tak myślałam. Nazwa ta ma głębszy sens i jest starsza, niż sądzicie. W Ciemnych Wiekach na Ziemi narodziła się legenda o wielkiej bitwie Boga z Szatanem, dobra ze złem, nieba z piekłem. Po stronie Boga walczyły jasne anioły, ciemne po stronie Szatana. Cały świat był pęknięty na dwoje, dopóki Szatan ze swymi czarnymi zastępami nie został pokonany i strącony do piekieł. Istniały jednak także anioły ani białe, ani czarne, lecz szare, pozostawione samym sobie, nikomu niepodległe, które nie walczyły po żadnej ze stron. Odrzuciło je niebo i odtrąciło piekło, od tego czasu pozostały więc między rajem a piekłem, czyli na Ziemi.
Ponurzy przybysze słuchali z wypiekami na twarzy; legenda im się spodobała.
— Nazwę „Szarych Aniołów” przyjęło tajne stowarzyszenie, walczące z bestialstwami Inkwizycji w Ciemnych Wiekach, jednocześnie przeciwne złu „czarnych” sług Pana oraz obojętności i bezczynności „dobrych białych”. Myślę, że jesteście następcami tych ziemskich braci.
— Porażające! — zawołał przywódca. — To nam doda więcej pewności siebie.
— W czym? — nieoczekiwanie ostro zapytała Faj.
— W konieczności użycia terroru, w przejściu od indywidualnych aktów przemocy do masowej eksterminacji złych ludzi, którzy niezmiernie się rozmnożyli w ostatnich latach!
— Nie można zwalczać zła mechanicznie. Nikt nie może od razu zorientować się, że każde działanie ma dwie strony. Walkę należy tak zrównoważyć, by każde starcie z reakcją prowadziło do zwiększenia szczęścia i dobra. Inaczej utracicie swoją nić przewodnią. Jak sami widzicie, minęły tysiąclecia, a na waszej planecie po dawnemu panują ucisk i niesprawiedliwość, miliony ludzi żyją krótko i nędznie. W naszej wielkiej ludzkiej ojczyźnie nie wiedzieć czemu nigdy i nikt, powtarzam, nigdy nie likwidował prawdziwych zbrodniarzy, z woli których (i tylko ich!) niszczono piękno, zabijano dobrych, grabiono i niszczono rzeczy użyteczne. Niszczyciele Dobra i Piękna żyli dalej i kontynuowali swą złowrogą działalność, a podobni wam mściciele zawsze wydawali śmierci nie tych, których należało.
— Wykorzenić złych ludzi można tylko w konkretnym celu, inaczej będziecie walczyć z widmami. Kłamstwo i bezprawie tworzą na każdym kroku nowe widma zbrodni, dóbr materialnych i zagrożeń. Na Ziemi narastanie takich urojeń nie zostało w swoim czasie zauważone i ludzkość, zmagając się z nimi, tylko umacniała ich psychologiczną tyranię. Teraz wiemy już, że każda akcja spotyka się z reakcją i dbamy o równowagę. Wasze ślepe akty terroru tylko powiększą cierpienia ludu i umocnią inferno. W takim wypadku wy sami powinniście zostać zlikwidowani.
— Tak więc uważa pani, że jesteśmy nieprzydatni? — padło groźne pytanie.
— Co więcej, staniecie się źli, skoro nie zniszczycie źródła zła, to znaczy, jak mawiali dawni myśliwi, nie uderzycie w czułe punkty oligarchii. To zaledwie pierwszy krok i będzie bezużyteczny bez drugiego i trzeciego. Nie bez powodu ta świątynia nosi miano Trzech Kroków.
Rodis zamilkła, wpatrując się przenikliwie w przywódcę „Szarych Aniołów”.
— Proszę mówić dalej — powiedział cicho tamten. — Przecież przyszliśmy tutaj wysłuchać pani rad. Niech nam pani wierzy, nie mamy innego celu, jak ulżyć doli ludu i uczynić życie na planecie szczęśliwym.
— Wierzę wam i w was — oświadczyła. — Zrozumcie jednak: jeśli na planecie panuje bezprawie i chcecie ustanowić nowe prawo, musicie być bardziej potężni, choćby z tej niewidocznej dla innych, ukrytej strony życia, niż oparte na bezprawiu państwo oligarchiczne. Niestabilność źle zorganizowanego społeczeństwa zwykle polega na tym, że znajduje się wciąż na skraju głębokiej przepaści inferna i nawet przy najmniejszym wstrząsie upada jeszcze niżej, w Wieki Głodu i Mordu. Występuje tu pełna analogia z podejściem pod stromą górę, tylko zamiast siły ciążenia, hamują je pierwotne ludzkie instynkty. Jeśli nie zapewnicie ludziom większej godności, wiedzy i zdrowia, zepchniecie ich z jednego kręgu inferna w drugi, znacznie gorszy, gdyż każda zmiana struktury społeczeństwa wymaga odpowiednich sił. Skąd macie czerpać te siły, jeśli nie od ludu, zmniejszając jego ubóstwo i cierpienia!
— Ale wszyscy toniemy w nędzy! Nigdy nie uda nam się ruszyć z miejsca i zapewnić jedności, jeśli nie przeciwstawimy się powszechnej sile korupcji, demagogii i wiary w fetysze.
— Pamiętajcie, że owa siła występuje na najniższym poziomie, na samym dnie ustroju społecznego. Odbicie się od tego dna oznacza pokonanie go w drodze pomagania innym. Ubóstwo bywa różne i materialne ubóstwo planety Jan-Jah nie jest jeszcze zgubne. Wyjście można znaleźć w bogactwie duchowym. Konieczna jest jednak do tego podstawa: biblioteki, muzea, galerie malarstwa i rzeźby, piękne budowle, dobra muzyka, tańce i pieśni. Nawet sławetna nierówność podziału dóbr materialnych nie jest najgorszym nieszczęściem, jeśli tylko władcy nie starają się zachować swojej pozycji poprzez duchowe wyniszczanie narodu. Wielcy reformatorzy ziemskich społeczeństw uczyli przede wszystkim, by zacząć od duchowego wzbogacania człowieka. Można to osiągnąć w działaniu poprzez ciągłą walkę ze złem i wspomaganie współbraci, słowem, w nieustannym trudzie. Walka nie musi być koniecznie związana tylko z niszczeniem. W walce należy zadbać o własne środki służące na drodze ku Dobru, wyzbyte kłamstwa, dręczenia, zabijania i zawziętości. W innym wypadku zwycięstwo będzie dla ludu tylko zmianą ciemiężcy.
— Może pani dać jakieś przykłady tych środków?
— Na niskim poziomie: środki chemiczne straszenia, łzawiące i nieznośnego smrodu. Spisywane donosy niszczyć ogniem. W bezpośrednim starciu przydatne są paralizatory, wzmagające lęk ultradźwięki, szkła hipnotyzujące i tym podobne środki indywidualnej obrony przed prześladowcami. Na wyższym stopniu wysoko rozwinięta moc psychiczna, ułatwiająca rozpoznawanie złoczyńców, sugestię, odczytywanie emocji.
— Istnieje jeszcze potężniejszy czynnik odparcia, odrzucenia na planie psychologicznym, dostępny dla każdego człowieka, naturalnie po odpowiednim wyszkoleniu. To, co wydaje się wam mocami czarodziejskiego magnetyzmu, dawno używane jest przez nas, nawet w dziecięcych zabawach w „znikanie” i „ucieczkę poza widzenie”. Po to, aby wyższe siły ludzkie wprowadzić w czyn, potrzebne jest długie przygotowanie, takie samo, jakie przeprowadzają artyści, szykując nowe dzieło, czyli wyższy wzlot ducha, który przejawia się zazwyczaj intuicyjnie. Tu także następują trzy kroki: wyrzeczenie, koncentracja, objawienie.
— Jak pani sądzi, władczyni Ziemian, czy lud Jan-Jah świadomie utrzymywany jest na niskim poziomie? — zapytał przywódca.
— W mojej opinii tak!
— Zacznijmy więc działać! Jak by nie chronili się władcy i „żmijowaci”, nie uchronią się całkiem. Zatrujemy wodę, którą piją ze specjalnych wodociągów, rozpylimy w ich domach bakterie i środki radioaktywne, nasycimy ich jedzenie powoli działającymi toksynami. Tysiące lat dobierali swoją ochronę z samych ciemniaków. Teraz to niemożliwe i „dży” przenikają do ich strzeżonych warowni.
Читать дальше