Arkadij Strugacki - Miliard lat przed koncem swiata

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Miliard lat przed koncem swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miliard lat przed koncem swiata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miliard lat przed koncem swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uczeni prowadzący badania, nagle zaczynają napotykać przedziwne, czasem wręcz absurdalne przeszkody. Czyżby komuś zależało na tym, by zatrzymać ich na krok przed dokonaniem epokowych odkryć? A jeśli tak, to komu? Pozaziemskiej cywilizacji? A może zjawisku, które od tysiącleci ludzkość nazywała „ślepym losem”?

Miliard lat przed koncem swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miliard lat przed koncem swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Złapałem blankiet. Przebiegłem wzrokiem. Nic nie zrozumiałem… SPIESZYĆ SIĘ, ŻEBY ZDĄŻYĆ — SNIEGOWOJ… Przeczytałem jeszcze raz, następnie, z rozpaczą, na głos:

— Z DIMĄ BARDZO ŹLE, PROSZĘ SIĘ SPIESZYĆ, ŻEBY ZDĄŻYĆ — SNIEGOWOJ… Jak to, Sniegowoj? — zapytałem. — Dlaczego Sniegowoj?

Wieczerowski ostrożnie odebrał mi depeszę.

— Nadana dziś rano — powiedział.

— Kiedy nadana? — zapytałem głośno jak głuchy.

— Dziś rano. O dziewiątej dwadzieścia dwie.

— Boże! Co mu do głowy przyszło, czy to miał być taki żart? — zapytała…

ROZDZIAŁ 9

18…niż ze inną. Biletu na lotnisku oczywiście nie dostała. Przebiła się, wymachując depeszą, do komendanta, który dał jej jakiś papierek, ale pożytek z tego papierka był żaden, na lotnisku nie było samolotów, a kiedy wreszcie się zjawiły, wszystkie leciały nie tam, gdzie trzeba. W końcu, absolutnie zrozpaczona, wsiadła do samolotu, który lądował w Charkowie. Tam wszystko zaczęło się od początku, na domiar złego nastąpiło oberwanie chmury i dopiero wieczorem dotarła do Moskwy samolotem transportowym, który wiózł właśnie lodówki i trumny. W Moskwie już poszło łatwiej. Z Domodiedowa pojechała na Szeremietiewo i w końcu jakoś doleciała do Leningradu w kabinie pilota. Przez cały ten czas nie miała dosłownie nic w ustach i połowę czasu przepłakała. Nawet zasypiając ciągle groziła żałośnie, że jutro rano pójdzie na pocztę, zażąda pomocy milicji i na pewno się dowie, czyja to robota i co za bydlę tak się zabawiło. Ja, naturalnie, potakiwałem jej, że jasne, oczywiście, nie zostawimy tak tego, za takie dowcipy należy bić w mordę, a nawet nie tylko bić, ale sadzać do pudła, i oczywiście nie powiedziałem jej, że poczta nie przyjmuje takich depesz bez odpowiednich dokumentów, że dzięki Bogu w naszych czasach takie żarty są po prostu niemożliwe i że najprawdopodobniej tej depeszy w ogóle nikt nie nadawał, a teleks na poczcie w Odessie wydrukował ją absolutnie samodzielnie.

Ja zasnąć nie mogłem. Właściwie nadszedł już ranek. Na ulicy było już zupełnie jasno, a w pokoju pomimo zasuniętych zasłon także było widno. Czas jakiś leżałem nieruchomo, głaskałem rozciągniętego między nami Kalama i słuchałem równego oddechu Irki. Zawsze spała bardzo mocno i z wielkim smakiem. Nie istniały takie nieprzyjemności, które mogłyby ją wpędzić w bezsenność. W każdym razie do tej pory nie istniały…

Mdła, dokuczliwa drętwota, która mnie ogarnęła z chwilą, kiedy przeczytałem i zrozumiałem w końcu depeszę, nie ustępowała. Wszystkie mięśnie miałem sztywne, jakby złapał mnie totalny skurcz, a gdzieś w środku, w brzuchu i w klatce piersiowej, leżał zimny, bezkształtny ciężar. Chwilami ciężar poruszał się i wtedy zaczynałem dygotać.

W pierwszym momencie, kiedy Irka zamilkła w pół słowa i usłyszałem jej równy senny oddech, na mgnienie oka poczułem ulgę — nie byłem już sam i obok mnie był najbliższy mi chyba i najukochańszy na świecie człowiek. Ale zimna galareta w piersi drgnęła i przeraziło mnie to uczucie ulgi, pomyślałem — do czego mnie doprowadzili, jak nisko trzeba upaść, jeżeli jestem w stanie cieszyć się z obecności Irki, cieszyć się z tego, że Irka znalazła się w jednym okopie ze mną pod huraganowym ogniem. Nie, jutro, zaraz jutro po bilet! I wyprawiam ją z powrotem do Odessy… poza wszelkimi kolejkami, wszystkich rozpędzę, zębami wygryzę drogę do kasy…

Moja nieszczęsna dziewczyna, ile przyszło jej wycierpieć przez tych bydlaków, przeze mnie, przez tę trzykroć przeklętą materię dyfuzyjną, która w całości, do ostatniego atomu, nie jest warta jednej zmarszczki na twarzy mojej Irki. Dobrali się już i do niej. Ja im nie wystarczyłem, musieli się dobrać do Irki… Po co? Po co im Irka? Ścierwa ślepomorde, walą salwami po placu, w kogo trafi, to i dobrze. Zresztą chyba się mylę, nic jej nie zrobią. To tylko mnie próbują zastraszyć. Nawijają moje biedne nerwy na szpulkę, jeśli nie takim sposobem, to innym. Nie kijem go, to pałką…

Ni stąd, ni zowąd stanął mi przed oczami martwy Sniegowoj — jak idzie po Moskiewskiej w olbrzymiej pasiastej piżamie, ciężki, zimny, z zaschniętą raną w ogromnej czaszce; jak wchodzi na pocztę i staje w kolejce przed okienkiem; w prawej ręce — pistolet, w lewej — telegram, i nikt niczego nie zauważa, urzędniczka bierze z jego martwych palców blankiet, wypisuje kwit, nie wspominając o zapłacie i mówi: "Następny, proszę"…

Potrząsnąłem głową, żeby odpędzić od siebie koszmar, ostrożnie zlazłem z tapczanu i tak jak stałem, w samych kąpielówkach, poczłapałem do kuchni. W kuchni było już zupełnie jasno, na podwórzu ze wszystkich sił jazgotały wróble, szurała miotła dozorcy. Otworzyłem torebkę Irki, znalazłem pomiętą paczkę z dwoma połamanymi papierosami, usiadłem przy stole i zapaliłem. Dawno już nie paliłem. Chyba ze dwa lata, a może i trzy… Udowadniałem swoją silną wolę. Tak, bracie. Teraz przyda ci się twoja silna wola. Do diabła, jestem takim marnym aktorem, nawet przyzwoicie skłamać nie potrafię. A Irka o niczym nie powinna wiedzieć. Nie ma żadnego powodu, żeby wiedziała. To wszystko będę musiał przeżyć sam, sam sobie muszę z tym poradzić. Tym razem nikt mi nie pomoże, ani Irka, ani nikt inny.

A zresztą, właściwie o jakiej pomocy może tu być mowa? — pomyślałem nagle. Czy o pomoc chodzi? Po prostu nigdy nie mówiłem Irce o swoich kłopotach, jeśli tylko mogłem tego uniknąć. Nie lubię jej martwić. Strasznie lubię sprawiać jej radość i nie cierpię jej martwić. Gdyby nie to całe zamieszanie, z jaką radością opowiedziałbym jej o M-kawernach, od razu by zrozumiała, ma otwartą głowę, chociaż teoria to nie jej specjalność, i wciąż skarży się na swoją tępotę… A teraz, co jej mam powiedzieć? Beznadziejne…

W ogóle nieprzyjemność a nieprzyjemność to wielka różnica. Nieprzyjemności trafiają się na różnych poziomach. Bywają całkiem drobne, na które nie wstyd się poskarżyć, a nawet miło. Irka powie: e tam, takie głupstwo — i od razu robi się lżej. Jeśli zaś nieprzyjemności są poważniejsze, to mówić o nich po prostu nie wypada, to nie po męsku. Ja nigdy o nich nie opowiadałem ani mamie, ani Irce. Ale są też nieprzyjemności w takim wymiarze, że właściwie nie wiadomo, jak je traktować. Po pierwsze chcę tego czy nie, Irka dostała się pod obstrzał razem ze mną. To jest zwyczajnie nie w porządku, niesprawiedliwie. Biją we mnie jak w bęben, ale ja chociaż wiem za co, domyślam się kto i w ogóle wiem, że mnie biją. Mierzą we mnie. Że to nie są głupie żarty ani kaprysy losu. Moim zdaniem takie rzeczy lepiej jest wiedzieć. Lepiej wiedzieć, że celują właśnie w ciebie. Co prawda, ludzie bywają rozmaici i większość wolałaby jednak nie wiedzieć. Ale, moim zdaniem, Irka nie jest taka. Jest odważna do szaleństwa, ja ją znam. Kiedy się czegoś boi, to nieomal na oślep rzuca się na spotkanie swego strachu. Właściwie to nieuczciwie z mojej strony — nie opowiedzieć jej. I w ogóle. Muszę dokonać wyboru. (Nawiasem mówiąc, jeszcze nie próbowałem o tym myśleć, a będzie trzeba. A może już wybrałem? Sam jeszcze nic o tym nie wiem, a już wybrałem…). No więc, jeśli mam wybierać… No, powiedzmy, sam wybór jest tylko moją sprawą. Zrobię, co zechcę. No, a konsekwencje? Wybiorę jedno — zaczną rzucać już nie konwencjonalne bomby, tylko atomowe. Wybiorę drugie… Ciekawe, czy Irce spodobałby się Głuchow? Właściwie to w gruncie rzeczy miły, sympatyczny człowiek, cichy, spokojny… Wreszcie można by kupić telewizor ku radości Bobka, co sobotę chodzilibyśmy na narty, do kina… No więc tak czy inaczej, okazuje się, że to nie tylko moja sprawa. I pod bombami siedzieć źle, i po dziesięciu latach małżeństwa okazać się żoną meduzy też żadna przyjemność… A może to w końcu nic takiego? Skąd mogę wiedzieć, za co Irka mnie kocha? O to właśnie chodzi, że nie wiem. Zapewne zresztą ona sama też tego nie wie…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miliard lat przed koncem swiata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miliard lat przed koncem swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Miliard lat przed koncem swiata»

Обсуждение, отзывы о книге «Miliard lat przed koncem swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x