Arkadij Strugacki - Drapieznosc naszego wieku

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Drapieznosc naszego wieku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Drapieznosc naszego wieku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Drapieznosc naszego wieku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Arkadij i Borys Strugaccy napisali Drapieżność naszego wieku w 1963 roku. Ich pisarstwo wywarło wpływ na cały nurt science-fiction oraz wielu późniejszych twórców. Książki wpisane do kanonu charakteryzują się błyskotliwością pomysłu oraz ponadczasowym znaczeniem, wyróżniającym się przesłaniem, oryginalnością tez i przemyśleń oraz trafną futurologią.

Drapieznosc naszego wieku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Drapieznosc naszego wieku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tutaj mieszka stary Ruen — powiedziała Wuzi. — Każdego wieczoru ma nową. Tak się urządził, stary piernik, że same do niego przychodzą. W czasie wojny urwało mu nogę… widzi pan, nie pali się u niego światło, słuchają radia. A przecież jest straszny jak grzech śmiertelny!

— Dobrze żyje się temu, kto ma jedną nogę… — zauważyłem z roztargnieniem.

Zachichotała oczywiście i ciągnęła:

— A tutaj mieszka Sus. To rybak. To dopiero facet!

— Rybak? — zapytałem. — I czym on się zajmuje, ten rybak Sus?

— Rybactwem. A co mogą robić rybacy? Rybaczą! A może pan pyta, gdzie on pracuje?

— Nie, pytam, gdzie rybaczy.

— W metrze — zająknęła się na chwilę. — A może pan też jest rybakiem?

— A co, tak widać?

— Coś w panu jest, od razu to zauważyłam. Znamy te pszczółki, co żądlą w plecy.

— Naprawdę?

Wzięła mnie pod rękę.

— Niech mi pan coś opowie — powiedziała, łasząc się. — Nigdy nie miałam znajomych rybaków. Opowie mi pan?

— Dlaczego nie… opowiedzieć o lotniku i krowie?

— Nie, naprawdę…

— Jaki upalny wieczór! — wykrzyknąłem. — Dobrze, że zdjęła pani ze mnie marynarkę.

— Przecież i tak wszyscy wiedzą. I Sus opowiada, i inni…

— Aha? — zainteresowałem się. — I co opowiada Sus?

Od razu puściła moją rękę.

— Ja nie słyszałam… dziewczyny opowiadały.

— A co opowiadały dziewczyny?

— No… różne rzeczy… Zresztą może wszyscy kłamią. Może Sus nie ma z tym nic wspólnego…

— Hm… — mruknąłem.

— Tylko niech pan sobie nie myśli, Sus to porządny chłopak i bardzo milczący.

— Dlaczego miałbym myśleć o Susie? — powiedziałem, żeby ją uspokoić. — Nawet go na oczy nie widziałem.

Znowu wzięła mnie pod rękę.

— Zaraz się napijemy — oznajmiła z entuzjazmem. — Najwyższa pora, żebyśmy się napili.

Przeszła już ze mną na „ty”. Skręciliśmy za róg i wyszliśmy na magistralę. Było nawet widniej niż w dzień. Świeciły latarnie, połyskiwały ściany, różnokolorowymi światłami rozbłyskiwały witryny. To był prawdopodobnie jeden z kręgów tego raju, o którym mówił Amad. Ale wyobrażałem to sobie jakoś inaczej. Spodziewałem się ryczących orkiestr, wyginających się par, półnagich i nagich ludzi. A tutaj było dość spokojnie. Ludzi dużo, wszyscy pijani, ale ubrani elegancko i różnorodnie, i bardzo weseli. I prawie wszyscy palili. Nie czuć było najmniejszego podmuchu wiatru, a fale niebieskawego papierosowego dymu owijały się wokół latarni i lamp jak w zadymionym pokoju. Wuzi wciągnęła mnie do jakiejś restauracji, wypatrzyła znajomych i uciekła, obiecując, że znajdzie mnie później. Tłum w restauracji przyparł mnie do baru i zanim ochłonąłem, już wychyliłem kieliszek gorzkiej. Starszawy facet o żółtych białkach oczu i brązowej cerze zahuczał mi w twarz:

— Cuen złamał nogę, tak? Brosch poszedł na artika i teraz się już do niczego nie nadaje. A z prawej strony nikogo nie mają, Finny został z prawej, czyli jeszcze gorzej niż nikt. To kelner i tyle. Tak?

— Co pan pije?

— Ja w ogóle nie piję — odpowiedział z godnością brązowy, dysząc siwuchą. — Mam żółtaczkę. Słyszał pan o czymś takim?

Za moimi plecami ktoś spadł z taboretu. Gwar to cichł, to się nasilał. Brązowy, zdzierając sobie głos, wykrzykiwał historię o jakimś człowieku, który w pracy uszkodził szlauch i omal nie umarł od świeżego powietrza. Trudno było cokolwiek zrozumieć, ponieważ ze wszystkich stron wykrzykiwano różne historie.

— …Ten głupek się uspokoił i wyszedł, a ona wezwała taksówkę bagażową, załadowała jego rzeczy, kazała zawieźć wszystko za miasto i tam wywalić…

— …Twojego telewizora nawet w kiblu nie powieszę. Nic lepszego od omegi nie wymyślili, mam sąsiada inżyniera, on właśnie tak mówi. Nic lepszego od omegi nie wymyślili…

— …I tak im się skończyła podróż poślubna. Wrócili do domu, ojciec go do garażu zwabił, a ojciec jest bokserem, i tam go zlał do utraty przytomności, wzywali potem lekarza…

— …No i wzięliśmy na trzech… a oni mają, uważasz, taką zasadę — bierz, co chcesz, ale wypij wszystko, co wziąłeś. A on się już nakręcił. Bierzemy, mówi, jeszcze… a oni krążą i patrzą… No, myślę, pora wiać…

— …Dziecinko, ja z twoim biustem byłbym szczęśliwy jak nikt, taki biust zdarza się raz na tysiąc, nie myśl sobie, że cię komplementuję, ja w ogóle nie lubię komplementów…

Na pusty stołek obok mnie wdrapała się szczupła dziewczyna z grzywką do czubka nosa. Zaczęła stukać piąstką w bar i wołać: „Barman, barman, pić!”. Hałas trochę ucichł. Usłyszałem, jak za mną dwóch mężczyzn rozmawia dramatycznym szeptem:

— A skąd masz?

— Od Buby. Znasz Bubę? To inżynier…

— I co, prawdziwy?

— Ohyda, zdechnąć można!

— Tam jeszcze jakieś tabletki są potrzebne…

— Cicho bądź!

— Daj spokój, kto nas tu słucha…

— Masz przy sobie?

— Buba dał mi jedno opakowanie, mówi, że w każdej aptece jest cała fura… o, patrz…

— De… devon… co to takiego?

— Jakieś lekarstwo, skąd mam wiedzieć…

Odwróciłem się. Jeden miał czerwoną twarz, rozpiętą do pasa koszulę, włochatą pierś. Drugi był wychudzony, z porowatym nosem. Obaj patrzyli na mnie.

— Napijemy się? — zaproponowałem.

— Alkoholik — stwierdził porowaty nos.

— Daj spokój, daj spokój, Pet — wtrąciła się czerwona twarz. — Nie nakręcaj się, proszę.

— Jeśli potrzebny jest devon, mogę dać — powiedziałem głośno.

Odskoczyli. Porowaty zaczai się rozglądać ostrożnie. Kątem oka zauważyłem, że kilka osób zastygło w oczekiwaniu.

— Chodź, Pet — powiedziała półgłosem czerwona twarz. — Chodź, zostawmy go.

Ktoś położył mi rękę na ramieniu. Obejrzałem się i zobaczyłem opalonego przystojnego mężczyznę z potężną muskulaturą.

— Tak?

— Przyjacielu — powiedział serdecznie. — Rzuć to. Rzuć, póki nie jest za późno. Jesteś nosorożcem?

— Hipopotamem — zażartowałem.

— Pytam poważnie. Może cię pobili?

— Do siniaków.

— Dobra, nie martw się. Dzisiaj ciebie, jutro ty. A devon i cała reszta to świństwo, uwierz mi. Dużo na świecie świństw, a to jest świństwo nad świństwami. Rozumiesz?

Dziewczyna z grzywką patrzyła na nas.

— Trzaśnij go w zęby, czego się wtrąca — poradziła mi. — Szpicel parszywy…

— Upiłaś się, idiotko — spokojnie odparł opalony i odwrócił się do nas plecami. Plecy miał ogromne, opięte półprzeźroczystą koszulą, całe w okrągłych węzłach mięśni.

— Nie twoja sprawa — powiedziała dziewczyna do pleców. Potem zwróciła się do mnie: — Słuchaj, przyjacielu, wezwij barmana, bo ja nie mogę się dowołać!

Oddałem jej swoją szklankę i zapytałem:

— Czym by się tu zająć?

— Zaraz wszyscy pójdziemy — odparła dziewczyna. — A zajmiesz się, czym się da. Nie będziesz miał szczęścia, to nigdzie się nie przebijesz. Potrzebne pieniądze, jeśli chcesz do mecenatów. Pewnie jesteś przyjezdny? U nas gorzkiej nikt nie pije. Opowiedziałbyś, jak tam u was jest… Nigdzie dziś nie pójdę, wstąpię do salonu. Mam parszywy humor, nic nie pomaga… matka mówi: potrzebne ci dziecko, a to przecież też nudne, po co mi dziecko…

Zamknęła oczy i opuściła podbródek na splecione palce. Wyglądała jak bezczelne, skrzywdzone dziecko. Próbowałem ją rozruszać, ale przestała zwracać na mnie uwagę i nagle znowu krzyknęła: „Barman! Pić! Barman!”. Poszukałem wzrokiem Wuzi. Nigdzie nie było jej widać. Kawiarnia powoli pustoszała. Wszyscy gdzieś spieszyli. Ja też zsunąłem się ze stołka i wyszedłem. Ulicą płynęły strumienie ludzi. Wszyscy zmierzali w tym samym kierunku i pięć minut później ludzka fala wyniosła mnie na plac — duży i słabo oświetlony. Szeroka mroczna przestrzeń otoczona świetlnym łańcuchem latarni i witryn była zapełniona ludźmi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Drapieznosc naszego wieku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Drapieznosc naszego wieku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Drapieznosc naszego wieku»

Обсуждение, отзывы о книге «Drapieznosc naszego wieku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x