W końcu ktoś odebrał. Głos kobiety, wydawała się onieśmielona, wymienił nazwę banku. Stephen przedstawił się i spytał o Hugha Cunnighama. Może po prostu akurat jest w toalecie.
— Och, panie Foxx — poznała go kobieta, teraz i on rozpoznał jej głos: to była Garrity, stara panna, koleżanka Hugha, której wierność zasadom zawsze musieli omijać, klucząc niczym statek wśród raf. Po jej głosie można było się zorientować, że nie ma dziś swego najlepszego dnia.
— Obawiam się, że nie będzie pan mógł dziś porozmawiać z Hughiem… Jeszcze i to.
— Dziś nie? — drążył temat Stephen. — Co to znaczy? Kiedy on wraca?
— Ach — powiedziała, i potem jeszcze raz: — Ach.
— Panno Garrity, to naprawdę niezwykle ważne, bym mógł pomówić z Hughiem. Może mi pani…
— Stephen — westchnęła i to zelektryzowało Stephena, gdyż nigdy jeszcze nie zwróciła się do niego po imieniu — właściwie nie wolno mi tego opowiadać, ale ponieważ pan i Hugh są tak blisko razem., więc, obawiam się, że pan mógłby… Hugh miał dziś rano wypadek.
— Wypadek? — powtórzył osłupiały Stephen.
— Tak — przełknęła. — Właśnie się dowiedzieliśmy. On na miejscu… Te biedne dzieci! Nie mogę przestać myśleć o jego dzieciach.
Stephen wpatrywał się we wzór na tapecie, zielony i fioletowy i żółty i biały, wzór zdawał się zmieniać, jakby ukazywała się na nim twarz, a potem mapa, a potem znów twarz.
— Hugh nie żyje?
— Cysterna z benzyną, niech pan sobie wyobrazi! Jakie to okropne. Wszyscy jesteśmy zupełnie wytrąceni z równowagi. Jedzie do pracy jak każdego ranka i nagle… Nawet nie wiem, czy poinformowano już jego żonę, czy to nie okropne?
Mówiła coś dalej, lecz jej słowa rozpływały się w toni wznoszących się i opadających fal bezsensownej paplaniny. Hugh Cunnigham nie żyje? Dziś rano — to znaczy, przed chwilą, dopiero co? Stephen poczuł, że robi mu się niedobrze. Bez Hugha nie doszedłby do skutku jego pierwszy wielki interes. Hugh Cunnigham wspólnie z nim napisał raport bankowy, w którym, nie mówiąc nieprawdy, przedstawił jego niewielkie przedsiębiorstwo w możliwie najkorzystniejszym świetle co zachęciło zleceniodawcę do podjęcia ryzyka.
A teraz przejechany przez cysternę. Tak po prostu. Stephen słyszał swój głos, jak odpowiada głosowi w słuchawce, zdołał jakoś podziękować pannie Garrity i pożegnać się z nią, po czym natychmiast upuścił komórkę na narzutę, jakby w momencie zakończenia rozmowy zaczęła ważyć tonę. To, co zawsze o sobie myślał, zwyczajnie nie jest prawdą. Że osiągnął tak wiele, bo jest taki niesamowicie clever i ambitny, i że zrobił to zupełnie sam. Jasne, miał szczęście, mnóstwo szczęścia, bez szczęścia nikt nie zdoła niczego dokonać, ale również bez pomocy i wsparcia innych ludzi, a żeby spotkać tych właściwych, na to trzeba znowu szczęścia. Hugh Cunnigham był kimś takim, a to, że na niego trafił, zawdzięczał tylko i wyłącznie faktowi, że jego nazwisko zaczyna się na F. Gdyby miał nazwisko rozpoczynające się od innej litery, która stoi w alfabecie po K, wtedy zajmowałaby się nim panna Garrity, a wówczas wszystkimi swoimi niestandardowymi życzeniami trafiałby na twardy granit. Przed jego oczami przewijała się cała galeria obrazów. Bob Daniels, szef centrum komputerowego w Madison, który pozwolił mu korzystać nocą z systemu, by mógł konsolidować programy z Indii i nagrywać je na taśmy, które potem szybko zanosił klientom, żeby wydawało się, iż stoi za nim duży, profesjonalny zespół programistów. Indyjscy partnerzy, znani mu jedynie ze zdjęć. Po pierwsze Amal Rangarajan, pisał funkcje jądra systemu i niejednokrotnie zwrócił niu uwagę na błąd koncepcyjny, który mógł go kosztować fiasko całego projektu. Jamail Singh, w ekspresowo rekordowym czasie napisał moduł kalkulacyjny, gdy raptem okazał się dodatkowo potrzebny, jeszcze przy tym sobie dowcipkując. Tak wielu ludziom powinien być wdzięczny.
Najstarsza córka Hugha, Beth, miała czternaście lat, gdy Stephen został zaproszony do Cunnighamów na kolację. Podano zupę z nasturcji i pieczeń z marynowanej jagnięciny z kluskami ziemniaczanymi i zapiekanymi jarzynami, a Beth przez cały czas gapiła się na niego zafascynowana, gdyż on, jak mu później opowiedział Hugh, był dokładnie w tym samym wieku co Grant, chłopak ze starszej klasy, za którym akurat szalała, ale Stephen miał na sobie prawdziwy garnitur i krawat i wyglądał tak dojrzale i dorośle. Krótko potem przestała szaleć za Grantem, co Hugh również mu opowiedział z widoczną ulgą — ulgą, która stała się zrozumiała, gdy chłopak kilka lat później został na uczelni zatrzymany z powodu handlu narkotykami.
Coś w nim wzbraniało się uwierzyć w to, że Hugh Cunnigham może być martwy. Kto teraz będzie jego doradcą? Pewnie panna Garrity. Ona oczywiście również podwyższyłaby limit jego karty kredytowej, ale dopiero po tym, jak umieściłby wszystkie wymagane podpisy na wszystkich wymaganych formularzach i oczywiście nie wcześniej, niż od następnego miesiąca. W żadnym wypadku na podstawie rozmowy telefonicznej i od zaraz. Zatem musiałby kazać przysłać sobie pieniądze przekazem, a to trwałoby raczej długo, gdyż banki wciąż jeszcze zachowują się tak, jakby przesłanie pieniędzy w inne miejsce planety było niesamowitym wyczynem. Gdy sprawa dotyczy ich maklerów albo brokerów dewizowych, o, wtedy są w stanie w ułamku sekundy dokonać transferu milionowych kwot, gdy jednak idzie o interesy finansowe klientów, wtedy można odnieść wrażenie, że do przekazania gotówki nadal używa się konnych posłańców. Mógł spróbować dotrzeć do pieniędzy poprzez swoją American Express, lecz to starczyłoby akurat na koszty utrzymania się przy życiu. Sprzęt do nurkowania jest drogi, nie ma się co łudzić.
Tak blisko celu i oto wiatr dmie mu prosto w twarz. Próbował plastycznie zobaczyć w wyobraźni, jak ubiera kombinezon nurka, poczuć, jak neopren miękko i ciasno układa się do ciała, odczuć ciężar pojemników z tlenem, ucisk maski na twarzy, nagłe uderzenie chłodu przy wejściu pod wodę, przywoływał z pamięci metaliczny smak powietrza z automatu oddechowego. To zawsze pomagało, gdy miał trudności z osiągnięciem celu: wyobrazić sobie plastycznie, że już go osiągnął — Zatem wędrował w duchu wąskim szybem, niewiele szerszym niż jego rozłożone ramiona i długim na pół mili, oświetlanym jedynie światłem umieszczonego na piersi reflektora, lecz obraz rozpływał się przed jego wewnętrznym okiem, a wrażenia dotykowe nie chciały nadejść, umykały tym szybciej, im bardziej się wysilał. Musi zwalczyć tę lekką panikę, która go ogarnia. Tłumaczył sobie, że prawdopodobnie jest po prostu wytrącony z równowagi nagłą śmiercią Hugha. Strach się nie liczy. Wszystko, co musi zrobić, to odprężyć się i pozwolić rzeczom pójść swoim trybem, potem znów będzie dobrze. Znajdzie się jakiś sposób. Zawsze znajdował się jakiś sposób. W każdym razie do tej pory zawsze tak było.
W którymś momencie jego myśli przestały bezustannie wirować, tak po prostu. Zatrzymały się. Siedział już tylko, nic nie widząc, a czas mijał. Słyszał miasto — przejeżdżające niedaleko samochody, ludzi rozmawiających owymi łamiącymi język idiomami tego kraju, gdzieś dalej radio tranzystorowe, z którego dobiegały tęskne arabskie melodie. Woda bulgotała głośno w rurach w ścianie. Łóżka skrzypiały.
Cuchnęło spalinami, pieczoną baraniną i śmieciami, gnijącymi w przepełnionych kubłach. A na ścianie tykał zegar.
To dziwne. Było tak, jakby w ciągu ostatnich dni przedzierał się przez burze i cyklony huraganu i nagle dotarł do bezwietrznego oka w samym środku. Wszystko w nim było ciche i spokojne, wszelkie podniecenie ustąpiło. Nie potrafiłby nawet powiedzieć, która godzina albo jak długo siedzi już na łóżku, ani nawet, czy w ogóle czas jeszcze płynie.
Читать дальше