Frank wstał z trudem.
– Uwierz mi, Gil… to prawdopodobnie byłaby wielka ulga.
Krew Draculi
Jenica nalała dwa kieliszki słodkiego białego rumuńskiego wina i zaproponowała mi migdałowe ciasteczka, które smakowały jak drobny piasek. Siedziała obok mnie na obitej aksamitem kanapie, na tyle blisko, że nasze kolana się ze sobą stykały.
– Ojciec dzwonił z Bukaresztu, zaraz po tym jak usłyszał, co się dzieje w Nowym Jorku. Pierwsze jego słowo brzmiało: strigoi .
Zakrztusiłem się ciasteczkiem.
– Śpiewająca Skała ostrzegł mnie, że nie powinienem wypowiadać tego słowa. Wie pani, jeśli to „coś” usłyszy swoje imię, przyjdzie po mnie. Mówił, że rozerwie mnie na kawałki.
– Nie, nie – powiedziała uspokajająco Jenica. – Samo słowo strigoi nie jest niebezpieczne. To ogólne określenie wampira, a nie imię jednego z nich. Twój przewodnik duchowy ostrzegał cię przed nimi, ale musiał ci jeszcze podać imię…
Pokręciłem głową.
– Jeżeli mi je dał, to tego nie zauważyłem.
– Skoro ci go jeszcze nie powiedział, to na pewno wkrótce powie – oświadczyła Jenica. – Jeśli w Nowym Jorku na ulice nagle wyszło tyle wampirów, muszą wychodzić z gniazda.
– Nie bardzo rozumiem.
– Gniazdo to miejsce, gdzie ukrywa się wiele strigoi , może to też być miejsce zamknięte przez myśliwych wampirów. Tkwią tam przez setki lat i czekają na moment, kiedy będą mogły uciec. Ojciec badał strigoi w Rumunii, na uniwersytecie w Babes-Bolyai. Zawsze był przekonany, że w Nowym Jorku jest gniazdo. Szukał go przez całe lata, od samego przyjazdu do Ameryki. Był w wielu bibliotekach, badał stare mapy i pamiętniki, ale nie udało się mu zlokalizować gniazda.
Wzięła moją dłoń i zaczęła rysować na niej jakieś wzorki, co miało bardzo erotyczny podtekst.
– Gniazdo strigoi zawsze jest pilnowane przez bardzo silnego ducha wampira zwanego svarcolaci . Po angielsku svarcolaci to chyba „martwy wampir”. Nie ma cielesnej postaci jak strigoi .
– Svarcolaci . Nigdy o czymś takim nie słyszałem. No, ale w końcu do tej pory nie słyszałem także o strigoi .
– W rumuńskich legendach ludowych svarcolaci to także „zbieracz wampirów”. Jeśli strigoi z gniazda zarazi ludzi, Zbieracz Wampirów zaczyna ich szukać i sprowadza do gniazda. Tam uczy ich życia w nocy, aby stały się strigoi . Twój duch przewodni na pewno ostrzegał cię przed svarcolaci , bo Zbieracz Wampirów słyszy swoje imię, nieważne jak z daleka, nawet w szepcie… nawet wymawiane we śnie. Czasem wystarczy je tylko pomyśleć, a on już przychodzi.
– A… jak oni wyglądają, ci Zbieracze Wampirów?
– Mają różne kształty, Harry, różne twarze. Najczęściej ludzie nazywają ich Skośnymi, bo wyglądają jak odsuwające się od światła cienie. Pokażę ci.
Przeszła przez pokój i przyniosła małą, oprawioną w skórę książkę. Otworzyła ją i pokazała mi fragment tekstu. Był po rumuńsku, ale ilustracja nie potrzebowała podpisu. Ukazywała dwoje śpiących dzieci, przy których łóżku paliła się kapiąca świeca. Nad dziećmi stała skośna, ciemna, niesamowicie wyciągnięta postać, dokładnie taka jak ta, która pojawiła się u mnie w mieszkaniu, kiedy przepowiadałem przyszłość Tedowi Buschowi. Poczułem w żołądku dziwny chłód i ucisk – taki sam, jaki pojawia się, kiedy człowiek uświadamia sobie, że sprawy poszły nie po jego myśli i pozostaje mu już tylko siedzieć i czekać na najgorsze.
– Widziałem go – powiedziałem, oddając książkę Jenicy – Widziałem tego łobuza. Pokazał mi go Śpiewająca Skała, w moim mieszkaniu. To on albo coś bardzo podobnego.
– Więc mamy pewność, z czym mamy do czynienia – stwierdziła Jenica. Przez chwilę przyglądała się rysunkowi, po czym zamknęła książkę, położyła ją na stole i postawiła na niej ciężki szklany przycisk do papierów, jakby Zbieracz Wampirów mógł wyskoczyć spomiędzy kartek. – Jest wiele svarcolaci i chyba ojciec wszystkie zna, ale niestety nie będzie z nim kontaktu, póki nie naprawią telefonów.
– Twój ojciec naprawdę uważa, że w Nowym Jorku jest gniazdo strigoi !
– Na sto procent. Znalazł listy przewozowe firmy transportowej z dziewiętnastego wieku. Niektóre z nich napisano kodem, ale dał się złamać.
Dolała mi wina. Nie miałem ochoty pić więcej, zwłaszcza że smakowało jak przepocony pasek od zegarka. Minęła już druga w nocy i czułem się wykończony, tęskniłem za łóżkiem, a mój mózg był w dalszym ciągu rozedrgany. Ale może wino zadziała jak środek uspokajający i powstrzyma sny. Uwierzcie mi, ostatnią rzeczą, jaką chciałem, były sny.
– W tysiąc osiemset sześćdziesiątym dziewiątym roku dwoma najbogatszymi ludźmi w Nowym Jorku byli Charles Redding z New England i Gheorghe Vlad z Cluj-Napoca w Rumunii – powiedziała Jenica.
– Słyszałem o nich. O Charlesie Reddingu na pewno. Założył Redding’s Department Store, prawda? I zbudował niesamowitą posiadłość w greckim stylu tuż obok Astorów, przy Piątej Alei.
– Zgadza się. Charles Redding i Gheorghe Vlad byli partnerami biznesowymi. Wspólnie zarobili miliony dolarów na imporcie luksusowych dóbr z Europy i Bliskiego Wschodu: modnych ubrań dla kobiet, mebli, dywanów, szkła. Charlesowi Reddingowi wystarczył Nowy Jork, ale Vlad uważał, że staną się sto razy bogatsi, jeżeli otworzą sklepy w całej Ameryce – najpierw w Denver, a potem w Kalifornii. Pojechał do Denver i znalazł miejsce na nowy sklep, po czym posłał po żonę i szóstkę dzieci. Kiedy rodzina Vlada jechała przez Plains, została zaatakowana przez Siuksów Teton i wszyscy zginęli, nawet jego najmłodszy synek. Vlad przysiągł wtedy przed Bogiem, że zemści się na Indianach i wybije Siuksów… wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci… tak jak oni zniszczyli jego rodzinę. Zabrał szczątki swoich bliskich do Rumunii i pogrzebał je tam. Ale ojciec odkrył też, że zrobił coś jeszcze innego: pojechał do wsi niedaleko Borsa w Transylwanii i kazał wziąć dwieście trumien z krypt w kościołach, gdzie były zamknięte od tysiąc siedemset sześćdziesiątego siódmego roku. Listy przewozowe, które ojciec znalazł, świadczą o tym, że w trumnach były strigoi , a w sarkofagu svarcolaci . Gheorghe Vlad zamierzał przewieźć je do Ameryki i przetransportować na terytorium Siuksów, żeby te stwory zlikwidowały każdego Indianina, jakiego udałoby się im znaleźć.
– Jezu… straszliwy plan. Myślisz, że uszłoby mu to na sucho? No wiesz, chyba każdy, kto chciałby wwieźć na terytorium Indian dwieście trumien, byłby podejrzany.
– Oczywiście, ale są pewne dokumenty, świadczące o tym, że Gheorghe Vlad otrzymał pomoc ze strony armii USA, nawet miał od niej dostać wagony. Amerykańska armia uważała, że to świetna okazja, by pokonać jedno z najgroźniejszych indiańskich plemion bez ryzykowania życia choćby jednego swojego żołnierza.
– Ale wypuszczenie tych strigoi na wolność… czy to nie było ryzykowne? Czym by się żywili po wybiciu Indian? W dalszym ciągu szukaliby krwi, prawda?
– Nie wiem na pewno, ale może Gheorghe Vlad znalazł sposób, co zrobić z tymi wszystkimi strigoi , kiedy zemsta się dokona. Może zresztą nie pomyślał o tym, musisz jednak pamiętać, że miałby nad nimi kontrolę przez svarcolaci . Zbieracz Wampirów to martwy wampir i nie mógłby powrócić do życia, dopóki Gheorghe Vlad nie przeprowadziłby odpowiednich rytuałów reinkarnacyjnych, a potem musiałby słuchać jego rozkazów, niezależnie od tego, jakie by były. To jak opowieść z Baśni tysiąca i jednej nocy o duchu w lampie. Ktokolwiek ożywia Zbieracza Wampirów, panuje nad wszystkimi wampirami.
Читать дальше