Joanne Harris - Czekolada

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - Czekolada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czekolada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czekolada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Do małej mieściny na francuskiej prowincji, gdzie czas się zatrzymał, przyjeżdża tajemnicza młoda i piękna kobieta z córeczką. Mieszkańcy Lansquenet ze zdumieniem obserwują, jak Vianne z Anouk odnawiają starą piekarnię na rynku, by urządzić tam sklep z czekoladą. W dniu otwarcia właścicielka ofiarowuje zaglądającym do niej ciekawskim takie słodycze, jakie każdy z nich lubi najbardziej, jak gdyby znała ich najskrytsze myśli i pragnienia. Czyżby ta dziwna kobieta była czarownicą?
Dla wielu mieszkańców miasteczka przyjazd Vianne jest prawdziwym darem losu, ale są i tacy, którzy zrobią wszystko, by opuściła Lansquenet. Zbliża się Wielkanoc i Vianne zamierza urządzić dla dzieci "festiwal czekolady", lecz jej wrogowie za wszelką ceną chcą jej w tym przeszkodzić…

Czekolada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czekolada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Armande ma oczy bystre, inteligentne i szorstkie teraz jak papier ścierny. Wlepia je w Joline przez chwilę w milczeniu. Joline się najeża, odwraca wzrok zarumieniona.

– Chcę, żebyście stąd wyszli – mówi Armande łagodnie. – Wszyscy.

– Ależ, maman…

– Wszyscy – powtarza Armande stanowczo. – Dam temu szarlatanowi tutaj dwie minuty sam na sam ze mną… I chyba muszę panu przypomnieć, monsieur Cussonnet, tę waszą przysięgę Hipokratesa… Kiedy z nim skończę, niech was tu, myszołowy, nie będzie. – Próbuje wstać, dźwiga się z trudem z fotela. Biorę ją pod rękę, żeby podtrzymać, a ona uśmiecha się cierpko, złośliwie. – Dziękuję, Yianne. I tobie także… – zwraca się do Roux jeszcze stojącego w drugim końcu pokoju, jakiegoś zszarzałego, obojętnego. – Po rozmowie z doktorem chcę porozmawiać z tobą. Więc ty nie odchodź.

– Z kim? Ze mną? – pyta Roux niespokojnie. Caro spogląda na niego z nieukrywaną pogardą.

– Myślę, maman, że w takiej chwili rodzina powinna być…

– Jeżeli będziesz mi potrzebna, wiem, gdzie cię szukać – mówi Armande. – Na razie chcę załatwić pewne sprawy. Caro dłużej patrzy na Roux.

– Och. – Ta monosylaba jest oślizgła od antypatii. -Sprawy?

Wodzi po nim wzrokiem od głów do stóp i widzę jego reakcję. Ten sam odruch, jaki widziałam przedtem u Josephine – zesztywnienie, lekkie zgarbienie ramion, wbicie rąk w kieszenie, żeby się zmniejszyć, jak gdyby będąc pod ostrzałem. Taki demaskujący wzrok ujawnia każdy feler. Przez sekundę Roux widzi siebie oczami Caro -

jest nieokrzesany, brudny. Przewrotnie czyni jej zadość. Warczy:

– Co pani sobie myśli, do cholery! Musi pani się na mnie gapić?

Teraz ona się wzdryga i cofa. Armande uśmiecha się szeroko.

– Do widzenia – mówi. -I dziękuję.

Caro wychodzi za mną wyraźnie rozżalona. W rozterce między ciekawością i niechęcią do rozmowy ze mną jest zarazem towarzyska i protekcjonalna. Opowiadam jej rzeczowo wszystko tak, jak było, nie komentuję. Reynaud przysłuchuje się z twarzą bez wyrazu, przybrał tę jedną ze swoich masek. Georges usiłuje być dyplomatą. Uśmiechnięty potulnie, prawi jakieś banały.

Nikt mi nie zaproponował, żebym zabrała się z nimi samochodem.

28

Sobota, 1 5 marca

Znów przyszedłem dziś sam do Armande Yoizin. I znów nie chciała mnie widzieć. Jej rudy pies łańcuchowy otworzył drzwi, warknął na mnie swoim paskudnym żargonem i zaparł się ramionami we framugę, abym nie mógł wejść. Armande czuje się zupełnie dobrze, powiedział. Trochę wypocznie i będzie zdrowa. Wnuk jest u niej, przyjaciele odwiedzają ją codziennie – powiedział z takim sarkazmem, że musiałem ugryźć się w język. Jej nie można denerwować, dodał. Irytuje mnie dyskutowanie z tym człowiekiem, mon pere, lecz znam swoją powinność. W jakkolwiek nędzną kompanię Armande Yoizin wpadła i jakkolwiek szydzi ze mnie, moja powinność jest jasna. Pocieszać nawet tam, gdzie pociechę się odrzuca – prowadzić. Jednakże nie sposób mówić temu człowiekowi o duszy. Jego oczy są puste i obojętne jak oczy zwierzęcia. Usiłowałem mu wytłumaczyć, że Armande jest stara. Stara i uparta. Niewiele czasu jej pozostało, niewiele więc czasu pozostało mnie dla niej. Czy on tego nie rozumie? Czy pozwoli, aby ta staruszka sama się zabiła niedbalstwem i arogancją?

Wzruszył ramionami.

– Czuje się świetnie – powtórzył. – Nikt jej nie zaniedbuje. Będzie zdrowa.

– To nieprawda – powiedziałem rozmyślnie szorstko. -Ona gra w rosyjską ruletkę ze swoją kuracją. Nie chce słuchać doktora. Jada chocolates. Na miłość boską! Czy nikt z was nie pojmuje, jak bardzo to może zaszkodzić w jej stanie? Dlaczego…

Przerwał mi wrogi i niedostępny.

– Ona nie chce księdza widzieć.

– Czy to nic? Czy to nic, że zabija się łakomstwem?

Wzruszył ramionami. Poczułem kipiącą w nim pod cienkim pozorem obojętności wściekłość. Nie sposób odwołać się do lepszej strony jego natury – on po prostu stoi na straży, tak jak ona mu poleciła. Podobno proponowała mu pieniądze, jak wiem od Muscata. Przeto może mu zależeć na tym, aby umarła. Znam jej przewrotność. Wydziedziczenie rodziny na rzecz tego obcego to akurat coś, co by jej się podobało.

– Zaczekam – powiedziałem. – Nawet cały dzień, jeżeli będę musiał.

Czekałem dwie godziny przy jej ogrodzie. Potem deszcz zaczął padać. Nie miałem parasola, sutanna na mnie przemokła i drętwiałem, aż zrobiło mi się słabo. Po jakimś czasie jedno z okien się otworzyło, zaleciał z kuchni doprowadzający do szału zapach kawy i gorącego chleba. Zobaczyłem, jak ten pies łańcuchowy patrzy na mnie z chamskim lekceważeniem. Wiedziałem, że mógłbym upaść nieprzytomny na ziemię, a on by się nie ruszył, aby mi pomóc. Czułem na plecach jego wzrok, gdy odwróciłem się powoli i ruszyłem pod górę do domu. Gdzieś znad rzeki chyba słyszałem śmiech.

Nie powiodło mi się również z Josephine Muscat. Aczkolwiek ona nie chce chodzić do kościoła, rozmawiałem z nią kilka razy, niestety bez rezultatu. Zawzięła się. Obecnie jest poniekąd wyzywająca, pomimo że grzecznie okazuje mi szacunek. Nigdy nie odważa się oddalać od La Praline, właśnie przed tym sklepem zagadnąłem ją dzisiaj. Zamiata bruk przy drzwiach. Włosy miała związane żółtym szalikiem. Podchodząc do niej, słyszałem, jak śpiewa cicho.

– Dzień dobry, madame Muscat – powitałem ją grzecznie. Wiem, że jeżeli ją da się odzyskać, to tylko łagodnością i rozsądkiem. Może nawet okaże wielką skruchę później, gdy dokonamy dzieła.

Uśmiechnęła się do mnie półgębkiem. Ostatnio bardziej pewna siebie, trzyma się prosto, głowę podnosi wysoko, po prostu naśladuje Yianne Rocher.

– Teraz jestem Josephine Bonnet, mon pere.

– Nie w myśl prawa, madame.

– Bof, takie prawo. – Wzruszyła ramionami.

– Mówię o prawie Boga – upomniałem ją z naciskiem. -

Modlę się za ciebie, ma filie. Modlę się o twoje wyzwolenie.

Parsknęła śmiechem, w którym nie było niegrzeczności.

– Więc modlitwy księdza już są wysłuchane, pere. Nigdy dotąd nie byłam taka szczęśliwa.

Chyba nic do niej nie dociera. Niespełna tydzień minął, odkąd zawładnęła nią tamta kobieta, a już słyszę głos tamtej w jej głosie. Śmiech tak jednej, jak drugiej jest nie do zniesienia. Ich kpiny, tak jak kpiny Armande, wprost dźgają, drażnią i ogłupiają. Już coś głupio reaguje we mnie. Ulegam, a myślałem, że jestem odporny. Patrząc przez rynek na tę chocolaterie, na te wesołe okna, na te skrzynki z różowym, czerwonym i pomarańczowym geranium na balkonie i z obu stron drzwi, czuję, jak mi w umysł wpełza zdradzieckie zwątpienie. Przypomina mi się ta woń kremów, ślazu i karmelu, mocnej mieszaniny koniaku i świeżo zmielonych ziarenek kakao. Jest w tym również woń włosów kobiecych z miękkiego zagłębienia na karku. Woń dojrzałych moreli w słońcu, ciepłej brioche i bułek z cynamonem, herbaty cytrynowej i konwalii. Jest dym kadzidła, który niesie się z wiatrem i niczym flaga rewolucji rozwija się miękko, ten ślad diabła, nie siarkowy, jak nas nauczono w dzieciństwie, lecz ten najlżejszy,najbardziej wonny, połączona esencja tysięcy korzeni, laka, że w głowie się kręci, a duch wzlatuje. I oto ni stąd, ni zowąd stoję przed kościołem, głowę podnoszę pod wiatr i usiłuję wciągnąć w nozdrza podmuch tych woni. To zalewa moje sny, budzę się spocony i wygłodzony. W moich snach najadam się czekoladkami, tarzam się w czekoladkach, nie kruchych, tylko miękkich jak usta, jak gdyby tysiąc ust delikatnymi skubnięciami pożerało mnie całego. Umrzeć pod ich czułym obżarstwem to chyba szczyt wszelkich pokus, jakich kiedykolwiek doznaję, i w takich chwilach prawie mogę zrozumieć Armande Yoizin, ryzykującą życie przy każdym frenetycznym kęsie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czekolada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czekolada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - W Tańcu
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «Czekolada»

Обсуждение, отзывы о книге «Czekolada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x