Joanne Harris - W Tańcu
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - W Tańcu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Tańcu
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Tańcu: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Tańcu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Tańcu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Tańcu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Joanne Harris
W Tańcu
Przełożyła Magdalena Gawlik-Małkowska
Przedmowa
To smutne, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat opowiadanie straciło swoje pierwotne znaczenie. W świecie prozy liczy się teraz objętość, a zatem twórcy krótkich form dołączyli do grona wymierających gatunków. Powszechnie uważa się, że brak im artystycznej odwagi, potrzebnej do napisania powieści z prawdziwego zdarzenia, i dlatego poprzestają na tworzeniu poślednich form „jednorazowych”.
Nic bardziej mylnego. Dobre opowiadanie (a znam kilka nawet bardzo dobrych) pozostaje w pamięci znacznie dłużej niż powieść. Potrafi zdumieć, rozpalić, oświecić i poruszyć daleko bardziej. Często bywa niepokojące, przewrotne lub przerażające. Nasuwa pytania, podczas gdy większość powieści próbuje podsuwać odpowiedzi. Ze wszystkich książek, które przeczytałam i bardzo mi się spodobały, najlepiej zapamiętałam opowiadania, owe przejmujące, anarchistyczne wizje w głąb przeróżnych światów, do serc ludzi.
Niektóre dręczą mnie mimo upływu czasu. Do dzisiaj nie daje mi spokoju los samotnego przechodnia Raya Bradbury’ego. Nadal płaczę nad „Różą dla Eklezjastesa” Rogera Żelaznego i mam ciarki na wspomnienie „Tego wspaniałego życia” Jerome’a Bixby’ego. A za każdym razem gdy wsiadam do metra, ogarnia mnie irracjonalny niepokój wywołany opowiadaniem „Pociąg zwany Moebius”, choć czytałam je, mając zaledwie dwanaście lat, i nawet nie zapamiętałam nazwiska autora.
Uważam, że opowiadanie to forma trudna i czasochłonna. Zawrzeć pomysł na niewielkiej przestrzeni, zachować jego proporcje i utrzymać odpowiedni ton jest zajęciem wymagającym i zarazem frustrującym. Napisanie czterech lub pięciu tysięcy wyrazów w formie powieści zabiera mi jeden dzień, lecz w formie opowiadania pochłania nierzadko dwa tygodnie. Przeważnie moje opowiadania są eksperymentalne, podobnie jak dziadkowe wino. Nigdy nie jestem pewna powodzenia: niekiedy opowiadanie zaistnieje, innym razem umrze śmiercią naturalną jak przydługi dowcip bez puenty. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Ale lubię je pisać. Lubię ów wachlarz nieskończonych możliwości, różnorodność, wyzwanie. Piszę je (albo raczej próbuję pisać) od dziesięciu lat. Oto pierwszy zbiór, który ukazuje się w druku.
Faith i Hope jadą na zakupy
Cztery lata temu moja babcia zamieszkała w domu starców w Barnsley. Często ją odwiedzałam, zanim umarła, i owe wizyty dały początek licznym opowieściom. Oto jedna z nich.
Jest poniedziałek, więc na pewno znowu będzie pudding ryżowy. Co nie znaczy, że personel domu Meadowbank przejawia szczególną troskę o nasze zęby. Wynika to raczej z powszechnego tu braku wyobraźni. Jak powiedziałam kiedyś Claire, jest masa rzeczy, których nie trzeba przeżuwać. Na przykład ostrygi. Albo foie gros. Awokado w sosie vinaigrette. Truskawki ze śmietaną. Creme brulee z wanilią i gałką muszkatołową. Skąd zatem owa parada mdłych puddingów i gumowatego mięsiwa? Claire – naburmuszona blondynka, wiecznie żująca gumę – popatrzyła na mnie jak na wariatkę. Zdaniem personelu udziwnione potrawy podrażniają żołądek. Boże broń, aby niedobitki naszych kubków smakowych były narażane na zbyt gwałtowne bodźce. Hope musiała mnie usłyszeć, gdyż uśmiechnęła się nad ostatnim kęsem placka. Może jest ślepa, ale nie głupia.
Faith i Hope. Z takimi imionami mogłyśmy uchodzić za siostry [Faith (ang.) – wiara; hope (ang.) – nadzieja. (Przyp. tłum.).], Kelly – ta z ustami zbyt mocno obrysowanymi konturówką – uważa nas za dziwaczki. „Wiara, nadzieja i miłosierdzie!” podśpiewuje czasami Chris, sprzątając pokoje. Jest najlepszy ze wszystkich. Wesoły i niefrasobliwy, zawsze obrywa za to, że z nami rozmawia. Nosi obcisłe koszulki i kolczyk. Powtarzam mu, że nic nam po miłosierdziu, co niezmiernie go bawi. Mówi, że jesteśmy Hinge i Brackett [Hinge i Brackett – bohaterki angielskiego serialu, popularnego w latach siedemdziesiątych, o perypetiach dwóch energicznych starszych pań. Obie role grali mężczyźni. (Przyp. tłum.)] Butch i Sundance.
Nie twierdzę, że to złe miejsce. Jest tylko takie zwyczajne, ale nie swojską zwyczajnością domu, ze znajomą wrzawą i bałaganem. Przywodzi na myśl poczekalnię i szpital, wyczyszczone pomieszczenie, przesycone wonią odświeża – cza powietrza, z dyskretną, acz niezaprzeczalną nutą uryny. Z reguły nie mamy wielu gości. Należę do szczęśliwców: mój syn Tom zjawia się co dwa tygodnie ze stosem czasopism i bukietem chryzantem, ostatnio żółtych. W obawie o stan moich nerwów starannie filtruje informacje. Jednakże rozmowa zazwyczaj się nie klei. „Dobrze się czujesz, mamo?” oraz garść uwag na temat ogrodu to wszystko, na co go stać, ale chce jak najlepiej. Hope przebywa tu od pięciu lat, jeszcze dłużej niż ja, i dotąd nikt jej nie odwiedził. W ostatnie święta podarowałam jej pudełko czekoladek, mówiąc, że przyszły od jej córki z Kalifornii. W odpowiedzi posłała mi jeden ze swych ironicznych uśmieszków.
– Jeśli to prezent od Priscilli, skarbie – odparła, sznurując usta – to ty jesteś Ginger Rogers.
Wybuchnęłam śmiechem. Od dwudziestu lat jestem przykuta do wózka; ostatni raz tańczyłam w czasach, gdy mężczyźni nosili kapelusze.
Ale jakoś dajemy sobie radę. Hope pcha mój wózek, a ja mówię jej, którędy ma iść. Nie, żeby to było szczególnie potrzebne; ostatecznie są rampy. Jednakże pielęgniarki lubią, jak sobie wzajemnie pomagamy. Odpowiada to ich filozofii praktycznego wykorzystania wszystkich dostępnych środków. No i, oczywiście, czytam na głos. Hope uwielbia opowieści. W gruncie rzeczy to ona pierwsza zachęciła mnie do lektury. Przeczytałyśmy „Wichrowe Wzgórza”, „Dumę i uprzedzenie” oraz „Doktora Żywago”. Nie mamy tu wielu książek, ale co miesiąc przyjeżdża biblioteka objazdowa i wtedy Lucy wypożycza nam coś dobrego. Jest studentką i zna się na rzeczy. Kiedyś tylko nie chciała wypożyczyć „Lolity”, więc Hope była zła. Lucy uznała, że to dla nas nieodpowiednia lektura.
– Książka jednego z najwybitniejszych pisarzy dwudziestego wieku to twoim zdaniem nieodpowiednia lektura! – Hope wykładała niegdyś w Cambridge, pewno dlatego w jej głosie wciąż pobrzmiewa czasem władczy ton. Ale Lucy nie dała się przekonać. One wszystkie, nawet te najmilsze, mają na twarzy ów charakterystyczny, pobłażliwy uśmieszek, mówiący „Ja wiem lepiej”. „Ja wiem lepiej, bo ty jesteś stara”. I znowu pudding ryżowy, mówi Hope. Ryżowy pudding dla duszy.
O ile Hope nauczyła mnie doceniać literaturę, o tyle ja przekonałam ją do czasopism. Były moją pasją od lat: moda, rubryka towarzyska, restauracje, kino. Zaczęłam od recenzji książek, niepostrzeżenie przechodząc do artykułów oraz nowinek ze świata mody. Odkryłyśmy, że mam wrodzony talent do opisywania rzeczy, i odtąd wspólnie oddawałyśmy się rozkosznej kontemplacji świata blichtru, wzdychając nad brylantami Cartiera, szminkami Chanel oraz mnogością ekskluzywnej odzieży. To doprawdy niezwykłe. W młodości nie przejawiałam zainteresowania podobnymi sprawami. Sądzę, że Hope ubierała się wtedy z większą elegancją niż ja; wszak chodziła na uniwersyteckie bale i rauty oraz pikniki. Z biegiem czasu różnice między nami zatarły się niemal całkowicie. Ot, wytworność domu opieki. Tutaj ubrania bywają dobrem wspólnym, gdyż niektórzy zapominają, co stanowi ich własność. Najładniejsze rzeczy noszę przy sobie, w specjalnej siatce pod wózkiem. Pieniądze i resztki biżuterii chowam pod tapicerką siedzenia.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Tańcu»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Tańcu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Tańcu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.